Strony

sobota, 27 lipca 2013

Zahipnotyzowana cz. 42


Rozdział XLII



Po chwili, z oddali mogłam dostrzec światło latarki. Kroki był coraz bliżej, aż w końcu ucichły. Patrzyłam na ciemną postać przed sobą. W tym mroku nie mogłam dostrzec żadnych szczegółów. Gdzieś w środku zapaliła się lampka nadziei, że to może będzie Brandon. Kilka razy zamrugałam, żeby moje oczy mogły choć trochę więcej zobaczyć, a kiedy je zmrużyłam dostrzegłam obok czarnej postaci jeszcze coś. Ciemność wcale mi nie ułatwiała i nie mogłam odgadnąć co to jest, a bez swoich mocy nie mogłam zrobić nic.

Nikogo teraz tak nie potrzebowałam jak Brandona. Cholera z tym, co wcześniej mówiłam. Błagałam Boga, żeby to był właśnie on.

Niestety moje nadzieje w jednej chwili prysły jak bańka mydlana.

- Oh! Obudziłaś się w końcu! – usłyszałam uradowany głos tego szaleńca. Mój chwilowy entuzjazm natychmiast zniknął.

Wiedziałam, że Brandon na pewno mnie szuka, ale cholernie się bałam, że może mu się coś stać. Nie tylko jemu. Wszystkim. Znowu oni będą chcieli coś zrobić, uratować mnie. A ja tego nie chce.

W końcu nikomu nie miało się nic stać. Tylko ja to miałam załatwić.

 Po to szłam za Kate. Żeby to w końcu załatwić.

Ta… tylko, nie spodziewałam się, że to się tak zakończy.

Mam jakieś cholerne rozdwojenie jaźni.  

         W odpowiedzi na słowa tego gościa, jedynie warknęłam niewyraźnie, co jego najwidoczniej rozbawiło.

- Widzę, że samotność Ci nie służy, więc przyprowadziłem ci towarzystwo – jego głos rozniósł się po całym pomieszczeniu i wywołał u mnie nieprzyjemne dreszcze przechodzące po plecach.

         Mężczyzna szarpnął czymś, (lub kimś), co trzymał w ręce, a ja wciąż nie wiedziałam co to takiego.

Usłyszałam czyjś jęk.

Raczej nie byle czyj.

Otworzyłam szerzej oczy i podbiegłam pod wejście do tej części jaskini.

- Widzę, że ożywiłaś się nagle. Następnym razem będę pamiętał z czego skorzystać – jego potworny śmiech rozniósł się po pomieszczeniu. – Masz ją – pchnął ku mnie dziewczynę, która ponownie jęknęła z bólu.

Podbiegłam do niej najszybciej jak tylko potrafiłam, mimo ciemności i przeszywającego bólu w plecach szybko podniosłam jej tułów z twardej ziemi. Kucnęłam obok, chwytając jej twarz w swoje dłonie. Moje oczy, które już w miarę przyzwyczaiły się do mroku lustrowały każdy jej kawałek. Zauważyłam, że ma podbite oko, rozciętą wargę, a jej policzki wydają się zapadnięte. Wyglądała na wycieńczoną.

I to wszystko przeze mnie.

To ja ją w to wplątałam….

Poczułam, jak wzrasta we mnie gniew. Nikt nie może krzywdzić moich bliskich do jasnej cholery!

- Co zrobiłeś Kate?– wycedziłam przez zęby. Mój oddech przyspieszył i wiedziałam, że już niedługo nie będę mogła się opanować, żeby mu przywalić. Odłożyłam delikatnie dziewczynę i wstając na równe nogi obróciłam się przodem do tamtego gościa.

         Zauważyłam, że mężczyzna stoi w pomieszczeniu. Nie było już między nami tej bariery. Czyli to on nad tym panuje.

To była moja szansa, żeby go dopaść. Co z tego, że jestem wykończona, skoro on zrobił coś takiego Kate.

Podbiegłam do niego chwytając za szyję i wykorzystując umiejętności nabyte podczas treningów, przygniotłam go do ściany. To było jak impuls.

- Zadziorna – pod ręką czułam drżenie, kiedy mówił. – Podoba mi się – uśmiechnął się obrzydliwie.

- Co. Jej. Zrobiłeś ?– powtórzyłam akcentując każde słowo.

Mężczyzna westchnął przeciągle.

Jednym ruchem zamienił nas miejscami.

- Tak się nie będziemy bawić, kochanie – szepnął mi do ucha, przez co przez moje ciało przeszły tysiące dreszczy.

Nie wyglądał na kogoś bardzo umięśnionego, ale w tej chwili miał nade mną przewagę. Ja nadal czułam ból w plecach i byłam strasznie zmęczona.

Jedną ręką złapał oba moje nadgarstki i umieścił je nad moją głową, a drugą mocno złapał mój podbródek.

Adrenalina, która towarzyszyła mi przed chwilą opadła i moje próby wyrwania się z tego uścisku były udolne.

Jego palce mocno zaciskały się na mojej skórze. Nadgarstki zaczęły mnie piec, a krew prawie już do nich nie docierała.

Uniósł moją twarz w górę, abym spojrzała na jego twarz.

W ciemności mogłam dostrzec, jak jego oczy błyszczą.

- Lepiej ze mną nie zadzieraj i współpracuj – przejechał swoją szorstką dłonią po moim policzku. – Szkoda by było takiej ładnej twarzyczki – skrzywiłam się na te słowa. Zlustrował całe moje ciało wzrokiem. – Myślę, że dobrze by nam się współpracowało – wzdrygnęłam się i przymknęłam oczy przełykając gulę, która pojawiła się w moim gardle.

- Spierdalaj – wysyczałam zezłoszczona.

- Co powiedziałaś? – zapytał spokojnie.

Uniosłam głowę, by móc zobaczyć jego reakcję. Mimo że w jego głosie nie można było usłyszeć złości, jego twarz okazywała coś innego.

Jego oczy straciły swój blask z wcześniej. Teraz ciskały gromami, pociemniały.  Rysy twarzy stężały, a szczęka była zaciśnięta.

Uścisk na nadgarstku wzmocnił się, przez co jęknęłam z bólu. Jego dłoń z mojego policzka przeniosła się na gardło ściskając je.

Do moich płuc dostawała się minimalna ilość powietrza. Łapałam je spazmatycznie.  Uniosłam głowę do góry pragnąc zaczerpnąć go więcej.

- Mam przeliterować ?– wychrypiałam niewyraźnie.

Jego twarz zamieniła się w kamień. Nic nie mogłam z niej wyczytać. A może raczej wszystko.

Nie było dobrze.

Było bardzo źle. Gorzej niż źle.

W pewnej chwili uścisk na szyi zniknął, a ja zaczęłam się krztusić.

Jednak nie trwało to nawet sekundy, kiedy poczułam cholernie mocny ból na lewym policzku. Uścisk na nadgarstku zniknął, a ja poleciałam na podłogę.

Uderzyłam plecami o ziemię, co wywołało jeszcze silniejszy ból.  Z moje gardła wydobył się cichy krzyk. Na szczęście w porę zdążyłam podeprzeć się łokciami i nie uderzyłam głową o kamieniste podłoże.

Teraz delikatnie położyłam się na niej czując ból w całym ciele. Skuliłam się i złapałam za mocno pulsujący policzek. Mam tam teraz pewnie wielką śliwę pod okiem. Lewa strona mojej twarzy strasznie bolała, a w oczach automatycznie pojawiły się łzy.

Poczułam w ustach metaliczny posmak krwi. Przejechałam palcem po wardze, czując, że jest rozcięta. Moje łokcie zaczęły szczypać, pewnie obdarłam je podczas upadku.

- Ostatni raz Cię ostrzegam, kotku. Następnym razem nie będę taki delikatny – usłyszałam z jego ust warknięcie, a następnie odgłos jego tupiących butów o ziemię.

On mówi, że był delikatny? Czuję, jakby użył do tego uderzenie wszystkich swoich możliwych sił. Aż boję się myśleć, jaki musi być silny, mogąc używać swoich mocy.

Po chwili w pomieszczeniu zapadła cisza, jedynym odgłosem był mój urywany oddech. Starałam się zapanować nad łzami, które cisnęły się do moich oczu. Wywoływał je ten okropny ból.

Miałam ochotę krzyczeć. Jak tak łatwo dałam mu się pokonać! Pieprzony świr!

Pieprzona ja!

Głupia! Głupia!

Zacisnęłam w piąstki dłonie na moich włosach i za nie pociągnęłam.

Nagle przypomniałam sobie, że Kate tutaj jest. Szybko wstałam z ziemi, lecz to był mój błąd. Wcześniejszy ból w plecach, był niczym, w porównaniu z tym, co czułam teraz. Miejsce uderzenia zaczęło mocniej pulsować. Nogi ugięły się pode mną, jakbym miała je z waty, a w głowie zawirowało.

Runęłam na ziemię, pozbawiona wszelkich sił na otwarcie oczu.




Brandon



- Wstawaj stary. Spóźnimy się na śniadanie – usłyszałem czyjś głos.

Otworzyłem leniwie powieki do góry, lecz natychmiast je zamknąłem. Liam odsłonił okno

- Pojebało Cię! – słońce mocno raziło mnie w oczy. – Potrafię sam wstać – dodałem.

- Miałem nadzieję, że to Ci pomoże i jak zwykle miałem racje – ziewnął przeciągle i ruszył w stronę łazienki.

Powoli otworzyłem oczy i przekręciłem się na drugi bok. Leniwie wstałem z łóżka. Przetarłem oczy palcami i ruszyłem w stronę moich porozrzucanych ciuchów. Wziąłem byle co i rzuciłem na łóżko.

         Czekając, aż Liam wyjdzie z łazienki udałem się na balkon.

Oparłem się o barierkę i patrzyłam na morze.

Na zewnątrz jak zwykle było gorąco i nie zanosi się, żeby w najbliższym czasie miało się to zmienić.

Spojrzałem w dół na chodnik obok plaży, na której tak w ogóle już była masa ludzi smażących się jak na patelni.

- Hey sexy boy! – usłyszałam z dołu. Spojrzałem tam.

W moją stronę spoglądały dwie laski, które ogólnie były niczego sobie.

Byłem w samych krótkich spodenkach i rozczochranych włosach.

Patrzyły na mnie, jakby chciały mnie zjeść.

Puściłem im oczko i uśmiechnąłem się powalająco.

Mimo ich wcześniejszej odwagi, teraz lekko się zarumieniły.

Zawsze tak działałem na kobiety.

Pomachały mi i odeszły w swoją stronę.

Przypomniałem sobie o Sophie. Zapewne gdyby to widziała byłaby zła. Ale przecież nie jesteśmy razem, więc …?

Nie chciałbym, żeby była na mnie zła, a dodatkowo ją pocałowałem, nie raz zresztą.

Muszę się chyba trochę opanować i nie flirtować tak z każdą.

Soph jest świetną dziewczyną i nie chce, żeby miała mi coś za złe. Lubię ją. Trochę. 

Ah! Dobra, Brandon uspokój się już! Zaczynasz przez tą dziewczynę tracić zmysły!

Wróciłem do pokoju, bo akurat Liam wyszedł z łazienki.

- Wolna – zawołał i minął mnie wchodząc na balkon.

Zgarnąłem ciuchy i poszedłem się odświeżyć.

Po 10 minutach mogliśmy już wychodzić.

W restauracji jak zwykle było mnóstwo ludzi, ale nasz stolik na szczęście był wolny. Z pełnymi talerzami jedzenia usiedliśmy. Po kliku minutach dołączyli do nas Scott z Tomem i pogrążyliśmy się w rozmowie o niczym.

- Hej – dziewczyny dosiadły się do nas. Uśmiechnąłem się do każdej z nich, ale zmarszczyłem brwi nie widząc wśród nich Soph.

Jane widząc moją zmieszaną minę odezwała się.

- Pewnie poszła biegać – uśmiechnęła się.

- Nie zostawiła żadnej karteczki? – zapytałem zdziwiony. Raczej nie opuściłaby śniadania. Mimo że nie wygląda, to dużo je. A jeśli wcześniej chciałaby pobiegać, to wstałaby wcześnie.

- Nic, ale wydaje mi się, że rano wychodziła z pokoju. Znaczy trochę jakby wybiegła, to pomyślałam… - kontynuowała Jane. – Ale w sumie, to raczej o tej porze nigdy nie biegała. Jest już późno i za gorąco – zmarszczyła czoło.

- Mówisz, że wybiegła? – uniosłem głowę w górę. Zobaczyłem, że Sabrina, Miranda i Michael słuchają wszystkiego ze stolika obok. Nasze spojrzenia się skrzyżowały i żadne z nas nie miało zadowolonej miny. – A nie widzieliście może Kate? – zapytałem wszystkich.

- Nie – odpowiedzieli wszyscy chórem.

- Muszę gdzieś iść – oznajmiłem i zostawiając połowę pełnego talerza wstałem z miejsca.

Zacząłem gorączkowo się zastanawiać, gdzie może być Soph.

Może ta stara babka od historii będzie coś wiedzieć. Zawsze od samego rana siedzi na dole na krzesełku jak stróż. Nie raz zatrzymywała mnie i Sophie, żeby dopytać się gdzie się wybieramy. Przyjąłem najmilszy wyraz twarzy, jaki tylko potrafiłem z siebie wydobyć i ruszyłem do stolika nauczycieli.

- Przepraszam, pani Devil – odezwałem się grzecznie.

- Słucham? – jej piskliwy głos był nie do zniesienia i lekko skrzywiłem się, słysząc go.

- Sophie poszła dzisiaj biegać prawda? – zapytałem, jakby to było oczywiste.

- Tak zgadza się. Nie rozumiem jak w taki upał można iść biegać. A poza tym! Śniadanie miało być! Powiedziała, że wróci! Wróciła prawda? – jej szalone oczy zaczęły wywiercać w mojej twarzy dziurę.

- Oczywiście! Jak wychodziłem, to się zbierała – odpowiedziałem. – Chciałem tylko się zapytać, czy wcześniej, kiedy wychodziła biegać, to Kate też może nie wybierała się gdzieś? – zapytałem starając się nie wywoływać u niej żadnego zaciekawienia.

- Właściwie to tak. Chwilę przed tym jak zatrzymałam pannę Sophie, rozmawiałam również z panienką Kate – odpowiedziała, jakby ją ta rozmowa nudziła.

To by wszystko wyjaśniało!

- Dziękuję za pomoc – uchyliłem się grzecznie i chciałem odejść.

- Chłopcze. Tak właściwie, to po co ci to? Czy aby na pewno panna Sophie wróciła? A panienka Kate? – zlustrowała mnie wzrokiem.

 - Tak tak!  Oczywiście! Nigdy nie próbowałbym pani okłamać – taa jasne. – Tak tylko się zastanawiałem, czemu Sophie poszła biegać beze mnie – urwałem krótko i odszedłem od niej.
Ruszyłem w stronę drzwi wyjściowych.


***
Widzę, że pod ostatnim postem się postaraliście! :D
Dziękuję, komentarze naprawdę dużo dają i mam nadzieję, że i tym razem mnie nie zawiedziecie :)

Jak widzicie, trochę z perspektywy Brandona, mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał :D

Pozdrawiam i Kocham was! <3 Jesteście najlepsi ^^

Wasza Soph <3

wtorek, 9 lipca 2013

Zahipnotyzowana cz. 41

Rozdział XLI

-Nie dotykaj jej – krzyknęłam zezłoszczona wychodząc ze swojej kryjówki.
Wszystkie pary oczu skierowały się w moją stronę.
- Ooo… Kogo ja widzę? – uśmiechnął się przywódca podchodząc w moją stronę ciągnąc za sobą Kate.
Zacisnęłam pięści widząc jak ciągnie ją za włosy.
- Puść ją – wycedziłam przez zaciśnięte zęby.
- Ależ słonko – wyszczerzył się jak szaleniec. – Ona już mi nie jest potrzebna – mocniej zacisnął dłonie na jej kosmykach. – Wykonała swoje zadanie.
- Skoro wykonała swoje zadanie to możesz ją puścić. Jestem tutaj – wskazałam na siebie. – Nikogo ze mną nie ma. Twoi ludzie mogą to sprawdzić – wskazałam na jego towarzyszy. – Wiem, że to mnie chcesz. Nikogo innego – mówiłam starając się zachować spokój.
Mężczyzna obrócił głowę w stronę Kate.
- Oh widzisz kochanie. Byłbym nawet skłonny posłuchać twojej koleżanki, ale co mi z tego przyjdzie – podniósł jej głowę tak, by mogła spojrzeć mu w oczy i pogłaskał po policzku, na co dziewczyna wzdrygnęła się i próbowała wyrwać. Niestety uścisk mężczyzny był zbyt silny. W jej oczach czaiły się łzy. Nie wiem czy wynikały one z powodu bólu fizycznego czy psychicznego.
Mimo jej wcześniejszych słów miałam ochotę podejść do niej i ją przytulić, pocieszyć.
- Puść ją. Ona nic nikomu nie powie – kontynuowałam. – Masz mnie.
- Oh Sophie. Jaka ty jesteś naiwna – jego śmiech rozniósł się po całej okolicy, przez co przeszły mnie nieprzyjemne dreszcze. – Myślisz, że ten twój ukochany Brandon nie wyciągnie z niej wszystkiego? – podczas wymawiania imienia skrzywił się. – Jemu zależy na tobie bardziej niż Ci się wydaje – starałam się opanować rumieńce wkradające się na moje policzki. Nie mogłam przed nim okazywać żadnych uczuć.
- Jestem pewna, że nic nie powie, Prawda Kate? – swój wzrok zwróciłam na nią, a nasze spojrzenia się skrzyżowały.
W jej tęczówkach widziałam strach, ból, współczucie, prośba o wybaczenie. To wszystko przeplatało się przez siebie.
- Nic nie powiem. Naprawdę – jej głos był zachrypnięty i drżący. – Przysięgam – wyszeptała.
- Jaka ty jesteś słodka – zarechotał mężczyzna. – Niestety na mnie to nie działa – dokończył grobowym głosem. – Zabierzcie ją – puścił jej włosy rzucił na ziemię. Nawet na nią nie patrzył, jego wzrok cały czas był skierowany na mnie.
- Nie radziłbym Ci do niej podchodzić – powiedział widząc jak stawiam krok do przodu.
- Bo co? I tak masz zamiar mnie zabić – prychnęłam i ruszyłam w stronę dziewczyny. Leżała skulona na ziemi nie ruszając się.
Sługusy tego gościa zaczęli się zbliżać do dziewczyny. Mój krok przyspieszył i już byłam prawie przy Kate, kiedy przestałam czuć moje nogi. Upadłam na ziemie przerażona.
- Mówiłem, nie podchodź – wycedził przez zęby. Jak on to?
Eh.. pewnie to ta jego wielka moc.
Podparłam się na rękach, żeby podnieść się z piasku. Poczułam jego nieprzyjemny posmak w buzi i musiałam to wypluć z ust.
Spojrzałam na niego. Stał blisko i przyglądał się mi.
- No nie każ dłużej mi czekać. Użyj swoich umiejętności – uśmiechnął się jak mały dzieciak czekający na cukierka.
- Najpierw puść dziewczynę – powiedziałam, krzywiąc się nie mogąc nadal wstać na własne nogi.
- Co ci tak na niej zależy? Popatrz co ona Ci zrobiła. Wykorzystywała cię i chciała wygadać o wszystkim twoim przyjaciołom – lustrował każdy mój ruch.
- Mam przypomnieć przez kogo taka się stała? – odpowiedziałam wkurzona.
-Oj no bez przesady – puścił mi oczko.
Musiałam uspokoić swoje nerwy. Nie mogłam się denerwować, jemu tylko o to chodziło. Chciał tego, chciał zobaczyć moje moce. Nie mogłam dać się wykorzystać. Musiałam być silna.
Mężczyzna kucnął przede mną.- No nie bądź taka – wydął dolną wargę i popatrzył na mnie. Jego oczy miały kolor błękitny. Zadziwiając, bo myślałam, że skoro cały jest tak na czarno, to jego oczy też takie będą.
Jego wzrok nie wyrażał tego samego co mimika. Jakby to wszystko nie dotyczyło jego oczu.
Podniósł rękę i zbliżył do mojego policzka. Odskoczyłam od niego. Znaczy gdybym mogła, to bym to zrobiła.
Jego moc nadal działała wiec zostały mi jedynie ręce. Odsunęłam się od niego na nich.
- Tak to my się nie będziemy bawić – wykrzywił usta w grymas.
Czułam coraz większą frustrację spowodowaną tym, że nie mogę podnieść się z miejsca.
- Oh nie denerwuj się tak. Wystarczy, że zademonstrujesz przed mną swoje moce – wyszczerzył się.
- Dałam już mój warunek – wycedziłam.
- Ale nikt tu nie powiedział, że będziemy negocjować. Słyszał o tym ktoś? Bo ja nie – podniósł ręce w górę.
- Nic ci nie pokarzę – przystałam na swoim.
- Jesteś tego taka pewna?  - uniósł brwi w górę. Patrzyłam na niego nadal tym samym wzrokiem. – Więc będę musiał zrobić coś innego – wzruszył ramionami.
Nagle zobaczyłam mroczki przed oczami. Moje powieki zrobiły się strasznie ciężkie. Nie mogłam utrzymać się w pozycji pionowej i poleciałam w dół.


Poczułam ból w okolicach pleców. Wybudził mnie on ze snu. Otworzyłam powolnie powieki. W pomieszczeniu było ciemno.
Gdzie ja jestem do jasnej cholery?
Spróbowałam wstać.
Jęknęłam czując ból w całym ciele.
Przypomniałam sobie całą sytuację. Tajemniczy mężczyzna, Kate... i ja.
Olśniło mnie. Ten idiota musiał mnie tu zamknąć!
Ignorując pulsowanie w plecach posiodłam się delikatnie i usiadłam podpierając o ścianę, która znajdowała się za mną. Przełknęłam ślinę czując suchość w gardle.
Spokojnie Sophie. Musisz teraz trzeźwo myśleć.
Musisz zorientować się gdzie ty jesteś.
Rozejrzałam się dookoła. Moje oczy powoli zaczęły przyzwyczajać się do ciemności i mogłam zobaczyć chociaż zarysy.
Wciągnęłam głęboko powietrze w płuca, aby móc zorientować się gdzie ja jestem.
Poczułam nieprzyjemny zapach. Jakby jakieś skały… Charakterystyczny dla nich zapach, jakby gorzki. Wyczułam wilgoć.
Opuszkami palców zaczęłam badać ściany.
Były chropowate i wilgotne.
Musiałam być w jakiejś jaskini. Nie było innej opcji.
Spróbowałam rozprostować trochę kości. Przeciągnęłam się niezgrabnie i usłyszałam jak moje kości głośno strzelają.
Uff. Od razu lepiej.
Musiałam wstać.
Na szczęście już czułam moje nogi.
Podpierając się o ścianę wstałam powoli. Zaczęłam przemieszczać się.
Moje oczy już chyba maksymalnie przyzwyczaiły się do ciemności.
Głowa mi pękała.
Jak to możliwe? Przecież to jest niemożliwe.
Skupiłam się na tym co słyszę. Wyglądało to tak, jakbym znowu była zwykłym człowiekiem.
Czułam się jak w tej sali ćwiczeń.
Wzięłam głęboki wdech i poruszyłam się ślimaczym tempem dalej.
Wyczułam, że przede mną pojawia się jakiś zakręt. Postanowiłam iść w jego stronę. Chciałam przekroczyć ten „próg” ale coś mi na to nie pozwoliło. Jakbym uderzyła w ścianę. Albo w okno! Tak to jest najlepsze porównanie.
Postanowiłam spróbować jeszcze raz. Na próżno. Jaka niewidzialna siła trzymała mnie tutaj i najwidoczniej nie mogłam się stąd ruszyć.
Kurwa….
Ciekawe co z Kate?
A jak on jej coś zrobił?
Boże, błagam, niech ona żyje. Ja mogę umrzeć, ale niech nikt z mojego durnego powodu nie umiera!
Osunęłam się po ścianie i schowałam twarz w dłonie. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy.
Cholera jasna! Czy wszystko się musi pieprzyć?
Pewnie teraz Brandon mnie szuka. Przeklina, że mnie nie pilnował.
Ale cieszę się, że nie wzięłam go ze sobą.
 Nie chcę, żeby mu się coś stało przeze mnie. Co z tego, że ma mnie chronić? Nie obchodzi mnie to. Za bardzo mi na nim zależy, żebym pozwoliła mu się za mnie poświęcać.
Nagle usłyszałam odbicia kroków.
Dźwięk roznosił się echem po jaskini, jeśli mogę to tak nazwać.
Zebrałam w sobie wszystkie siły i szybko doczołgałam się do miejsca, w którym się obudziłam.

Po chwili z oddali mogłam dostrzec światło latarki. Kroki był coraz bliżej, aż w końcu ucichły. Patrzyłam na ciemną postać przed sobą. 

****
Macie kolejny rozdział :) 
Na kolejny troszkę sobie poczekacie, bo wyjeżdżam na wakacje na Chorwację i wracam dopiero za tydzień w czwartek. Może tam mnie coś natchnie? Mam nadzieję.
A tak poza tym to wiecie co? Tak się zastanawiam, czy wam się w ogóle podoba to co piszę. Mam 37 obserwatorów i ponad 40 tysięcy wyświetleń, a ilość komentarzy pod ostatnim postem była równa 20, z czego prawie połowa, to było moje odpisywanie.  Czasami czuję się jakby tylko kilka osób czytało to co napiszę. Przykro mi z tego powodu.
Chciałabym mieć taką niespodziankę jak wrócę z wakacji i zobaczyć naprawdę dużo komentarzy. Ja naprawdę nie potrzebuję jakichś mega długich, ja chcę tylko wiedzieć, że to czytacie i co sądzicie...

poniedziałek, 1 lipca 2013

Zahipnotyzowana cz. 40


Rozdział XL

Następnego dnia obudziłam się niezwykle wyspana. W pokoju panowała ciemność, co było spowodowane ciemnymi firankami zasłaniającymi okna.
Spojrzałam na zegarek. 9:30.
Wcześnie. Ale i tak już mi się nic chce spać.
Spojrzałam na łóżka dziewczyn. Jeszcze spały. Pewnie za niedługo wstaną na drugie śniadanie (na pierwsze jest już za późno :D).
Wstałam z łóżka i ruszyłam w stronę balkonu. Cicho wyszłam na zewnątrz nie pozwalając promieniom słonecznym dostać się do środka.
Słońce było już wysoko i mocno grzało. Przeciągnęłam się i wystawiłam twarz w stronę promieni.
Na plaży było już mnóstwo osób, ale z naszej grupy tylko nieliczne.
Pewnie jeszcze śpią.
Nagle usłyszałam czyjeś szybkie kroki. Można było wywnioskować, ze ta osoba się gdzieś spieszy. Wyjrzałam zza balkonu zaciekawiona.
Zauważyłam Kate.
Na jej twarzy było zdenerwowanie i cały czas rozglądała się wokół. Schowałam się tak, żeby mnie nie zauważyła.
No tak, wczoraj nic nie wywinęła, to teraz musiała cos zrobić.
Muszę za nią iść. Natychmiast. Inaczej ją zgubię.
Zauważyłam, jak jeden z opiekunów ją zatrzymuje.
Nie miałam wiele czasu.
Jak najciszej wbiegłam do pokoju i wyciągnęłam ze swojej walizki pierwsze lepsze ciuchy. Sięgnęłam po gumkę do włosów po drodze ubierając sportowe buty.
Wyleciałam z pokoju delikatnie trzaskając drzwiami.
Nie obchodziło mnie to, że byłam głodna. Taka okazja się mogła już nie powtórzyć.
Nie ma czasu, żeby budzić Brandona. Zanim on się obudzi i zbierze, to ona już dawno będzie daleko. Pewnie się zdenerwuje, ale to jest teraz nieważne.
Zbiegłam ze schodów prawie zabijając się o własne nogi. Przy okazji wiązałam włosy w niedbałą kitkę.
Nie obchodziło mnie to, że nie wyglądam najatrakcyjniej. Po cichu skradałam się obok ściany budynku. Wyjrzałam zza niego, czy Kate nadal rozmawia z opiekunem. Właśnie się oddalała.
Musiałam być teraz bardzo ostrożna.
Ruszyłam szybkim krokiem. Starałam się to robić tak, jak mnie uczył Bran. Szybko, ale niesłyszalnie.
- Przepraszam! – usłyszałam obok, a moje serce podeszło do gardła.
Zawołała mnie jedna z nauczycielek. Szybko do niej podeszłam chowając się przed Kate.
Mam nadzieję, że mnie nie zauważyła.
- Słucham? – zapytałam szybko, starając się ukryć zdenerwowanie.
- Gdzie się wybierasz? – zapytała. Jak ja nie lubiłam tej kobiety. Uczyła nas historii i z każdym miała jakiś problem. Nie wiem, czy był jakikolwiek uczeń, którego by lubiła. Jedna dziewczyna z naszej klasy jest genialna z historii. Umie wszystko, a ta jej nie lubi.
Dlaczego?
Bo jak to uważa panna Devil (czyż to nie idealne nazwisko dla kogoś takiego jak ona), jest ona zbyt zarozumiała i przemądrzała.
- Zaraz będzie drugie śniadanie – ułożyła swoje usta w Dziubek. – Nie po to tyle płaciliśmy za wasz wyjazd, żebyście teraz sobie uciekali – powiedziała swoim piskliwym głosikiem.
Wyjrzałam zza swojej kryjówki.
Kuźwa, ona mi zaraz ucieknie.
- Ja zaraz wrócę – idę tylko pobiegać. Uśmiechnęłam się sztucznie.
Ona mówi, że „oni zapłacili”. Dobre sobie. Ona sama pojechała tylko po to , żeby mieć darmowe wakacje.
- Ja mam nadzieję – odburknęła.
- Mogę już iść? – zapytałam. – Im szybciej zacznę biec, tym szybciej wrócę. Jak na razie pani mnie zatrzymuje – no nie mogłam się powstrzymać. Musiałam to powiedzieć.
- Idź! – powiedziała oburzona.
Zerwałam się z miejsca i cichutko pobiegłam przed siebie.
Rozglądałam się wokół, ale nigdzie nie widziałam Kate.
To wszystko przez tą głupią babę….
Musiałam się teraz skupić.
Przecież umiesz to zrobić.
Brandon uczył Cię jak kogoś znaleźć.
Zamknęłam oczy i wciągnęłam głęboko powietrze do płuc następnie je wypuszczając.  Stosowałam się dokładnie do wskazówek chłopaka.
Skupiłam się wyłącznie na tym, aby dowiedzieć się, gdzie poszła Kate. Oddychałam miarowo dopuszczając do siebie jedynie odgłosy pobliskiego lasu oraz obijających się fal.
Ćwiczyłaś to wiele razy. Musi Ci się udać. Chociaż teraz.
Nagle poczułam, że wiem, gdzie muszę iść.
Jakiś impuls pojawił się w mojej głowie i kazał mi iść przez las pomiędzy drzewami.
Udało mi się! W końcu cokolwiek mi się udało!
Teraz pozostało mi tylko iść w odpowiednią stronę.  
Bardzo cicho ruszyłam za moim instynktem.
Cały czas poruszałam się pomiędzy wysokimi drzewami. Nie chciałam stanąć na żadnej gałązce znajdującej się na ziemi więc musiałam się jeszcze bardziej skupić.
Na pewno już miałam porysowane nogi i ręce. Czułam lekkie pieczenie w niektórych miejscach.
Szlag by to, głupie drzewa.
Użyłam trochę mocy na leczenie. To chyba mi najlepiej wychodziło.
Po kilku minutach szybkiego marszu mogłam zobaczyć przed sobą postać Kate. Niezdarnie poruszała się między konarami drzew. Co jakiś czas przeklinała pod nosem, kiedy jej skóra spotykała się gałązkami. Potykała się o korzenie i wybrzuszenia na ziemi, ale nadal dzielnie szła do przodu.
Spojrzałam na jej twarz. Byłam ciekawa, co będę mogła na niej zobaczyć. Miała ściągnięte brwi i przymrużone oczy. Stałam od niej daleko i nie mogłam widzieć żadnych szczegółów, ale widać było, że jest strasznie zdenerwowana. Co jakiś czas podnosiła palce do ust u przygryzała paznokcie. Ruchy miała chaotyczne i nieskładne. Kiedy uniosła dłoń, aby założyć niesforny kosmyk za ucho jej dłonie drżały.
Po chwili rozejrzała się wokół niespokojnie.
Natychmiast schowałam się za grubym drzewem. Odczekałam chwilę i wychyliłam się delikatnie.
Wypuściłam powoli powietrze z płuc, orientując się, że przed chwilą wstrzymywałam je.
Dziewczyna ruszyła dalej nie orientując się, że ją śledzę.
W oddali mogłam usłyszeć szum wody.
Ruchy Kate zaczęły robić się jeszcze bardziej nerwowe.
Oo, czyli jesteśmy już niedaleko.
Moje serce również przyspieszyło swój bieg. Starałam się zachowywać jeszcze bardziej cicho. Nikt nie mógł mnie zobaczyć. Teraz to było jeszcze ważniejsze, zważając na to, że gdzieś tam mogą być wampiry, a jak wiadomo, one są bardzo wyczulone na dźwięki.
Rozejrzałam się dookoła. Jeszcze nigdy nie byłam w tej części lasu. Drzewa były ustawione bardzo gęsto, czym jeszcze bardziej utrudniały poruszanie się.
Spojrzałam na Kate spod wysokich krzaków. Na szczęście było ich dużo i nie było możliwości, żeby mnie zobaczyła. Teraz stała ona na piaszczystej plaży. Przed nią była woda, a wokół las. Po chwili zauważyłam, że podchodzi do niej osoba ubrana cała na czarno. Spodnie czarne oraz długi płaszcz tego samego koloru z kapturem, który facet miał założony na głowę. Jestem pewna, że jest to ten sam gościu, co ostatnio z nią rozmawiał. Za nim szli inni mężczyźni. Ci nie mieli na głowie żadnych kapturów. Wszyscy byli młodzi. To zrozumiałe. Na pewno byli wampirami. Niestety nie byłam wystarczająco blisko, aby móc dotrzeć do ich umysłów. Nie nauczyłam się jeszcze wystarczająco, aby wchodzić do czyjejś głowy z takiej odległości.
Przymrużyłam oczy i wyostrzyłam zmysł słuchu, aby móc dowiedzieć się o czym rozmawiała Kate z tym mężczyzną.
- ….widziałam jak to robi – powiedziała spokojnie unikając jego wzroku.
- Jesteś pewna? Nie pomyliłaś się? Może to był Brandon, albo ktoś inny? – upewniał się mężczyzna. Jego głos był ochrypły i nieprzyjemny dla uszu.
- Tak. To na pewno była ona. Zdenerwowała się i nie panowała nad swoimi mocami. Nawet Brandon był zaskoczony tym wybuchem. I ona sama! Niemożliwe, żebym się pomyliła! – odpowiedziała żałośnie. Jej głos się łamał, a ona sama stała przed mężczyzną skulona.
- Mam nadzieję, że nie kłamiesz, bo sama dobrze wiesz, jak to się może skończyć – odpowiedział, na co przez ciało dziewczyny przeszły dreszcze.
- Tak wiem. Jestem pewna tego co widziałam – pisnęła.
Mężczyzna w kapturze złapał jej podbródek i gwałtownie uniósł go w górę. Jestem pewna, że ten gest wywołał ból. Był gwałtowny, a place mocno zaciskały się na szczęce Kate.
- Co przede mną ukrywasz? – zapytał nagle podnosząc jej głowę do góry zmuszając do spojrzenia sobie w oczy.
- Nie wiem, o czym pan mówi – szepnęła przerażona.
- Nie rób ze mnie idioty Kate – warknął. – Gadaj o co chodzi.
Zauważyłam na twarzy dziewczyny strach. Co ja mówię?! To było przerażenie!
- Bo… - głos prawdopodobnie ugrzązł jej w gardle.
Patrzyłam na to z boku i było mi strasznie żal Kate. Ile ona musiała przeżywać przeze mnie.
- Bo chodzi o to, że ja wykrzyczałam przy wszystkich, żeby przyjrzeli się jej i czy nie zachowuje się jakoś podejrzanie, i czy nie ukrywa czegoś przed nimi…. – przygryzła zdenerwowana wargę.
- Powiedziałaś coś jeszcze? – zapytał wkurzony mężczyzna. Jego szczęka była zaciśnięta i wyraźnie był zdenerwowany.
- Nie – odpowiedziała.
- Kontynuuj. Wiem, że coś jeszcze ukrywasz – powiedział, kiedy dziewczyna przerwała.
Jak to możliwe, że on o tym wie? Przecież nic mu nie mówiła…
- Chodzi o to, że… - przełknęła ślinę. – Kiedy Sophie i Brandon odciągali mnie od reszty, to on wpłynął na mnie i po chwili wyciągali ze mnie informacje. Walczyłam, że swoim dawnym obliczem, ale wiem, że ono coś powiedziało – spojrzała na niego dyskretnie. – Ale to nie było nic ważnego! Kompletnie – dodała szybko widząc jego minę.
Mężczyzna zaśmiał się gardłowo. Spojrzałam na niego zdziwiona. To samo zrobiła Kate.
- Oh Kate, Kate – mówił rozbawiony. – Wiesz, już dawno o tym myślałem, ale nie mogłem się zdecydować. Na szczęście, właśnie pomogłaś podjąć mi decyzję – wygiął usta w uśmiech, niestety, ale nie ten przyjemny. Wiał od niego chłód. – Już mi nie będziesz potrzebna. Za dużo wiesz, jesteś za bardzo uległa. Nie jesteś przydatna. Załatwię sobie kogoś lepszego – dotknął jej policzka, a ona stał sparaliżowana w miejscu.
- Oh kochanie – pogłaskał ja po nim. – Masz się czego bać – zaśmiał się obleśnie.
- Błagam – załkała dziewczyna żałośnie.
- To ci nic nie da. Szkoda twojego gardełka moja droga – przejechał dłonią wzdłuż linii łączącej jej szyję ze szczęką i kiedy napotkał jej włosy pociągnął jej głowę w bok odchylając nagą skórę.
Oblizał wargi widząc pulsującą tętnicę na szyi.
Usłyszałam szloch.
Nie potrafiłam tak tutaj stać i oglądać jak jakiś facet zaraz zabije moja przyjaciółkę. Musiałam szybko podejmować decyzję. Nie mogłam jej zostawić.
- Nie dotykaj jej – krzyknęłam zezłoszczona wychodząc ze swojej kryjówki.
Wszystkie pary oczu skierowały się w moją stronę.
- Ooo… Kogo ja widzę? – uśmiechnął się przywódca podchodząc w moją stronę ciągnąc za sobą Kate.


*****
Dodałam! :D Udało się !
Mam nadzieję, że się spodoba i podzielicie się swoimi opiniami na temat rozdziału ;)
A tak poza tym, jak tam wasze świadectwa? Same paski? haha :D 
A wakacje? Jak mijają wam pierwsze dni? 
Pozdrawiam gorąco i czekam na muuultum komentarzy <3 :**