Rozdział
XXX
Zanurzyłam się w wodzie. Fala zimna oblała moje ciało. Na początku byłam w szoku po nagłej zmianie temperatury. Ale po
chwili nie czułam już takie szoku. Wynurzyłam głowę na powierzchnię.
- Idioto! – krzyknęłam do Brandona.
- Też cię kocham! – wyszczerzył się.
- Brandon! – zaczęłam udawać panikę.
- No?
- Ja tutaj nie czuję dna!! – uderzałam rękami w powierzchnię wody,
by stało się to bardziej realne. Zanurzałam głowę pod powierzchnię. Pamiętacie
jak wspominałam, że boję się głębokości? No to teraz wykorzystam to.
Brandonowi zrzędła mina. Kiedyś powiedziałam mu o mojej
„schizmie”, śmiał się ze mnie, ale teraz chyba nie było mu do śmiechu. Szybko
zerwał się z miejsca. Ściągnął swoją koszulkę i zdjął buty. Szybko wskoczył do
wody. Tak! O to mi chodziło. Gdy był już blisko, spokojnie stanęłam w miejscu.
W cale nie byłam tak strasznie głęboko, woda sięgała mi szyi. Uśmiechnęłam się
zwycięsko do Brandona.
- Masz za swoje!– wykrzyknęłam w jego stronę. Zabijał mnie
wzrokiem, gdy ja chichotałam. W oka mgnieniu podpłynął do mnie. Chyba teraz
powinnam wykonać odwrót. Niestety, ale moje wyczucie czasu ma swoje wady. Taaa,
zdecydowanie muszę nad tym popracować. Brandon złapał mnie w pasie. Ciepło jego
dłoń przeszło przez całe moje ciało. Poczułam przyjemne dreszcze.
- Nie będziemy się tak bawić – uśmiechnął się złowieszczo.
- Trzeba było mnie nie wrzucać do wody – odpowiedziałam z
wyrzutem. Mimo mojej wielkiej niechęci zaczęłam się wyrywać z jego uścisku.
Przecież nie pokażę mu, że dobrze mi jest w jego ramionach.
- Puść mnie.
- O nie, nie, nie. Teraz to cię na pewno nie puszczę – uniósł
kącik ust. Wziął mnie na ręce i ruszył głębiej w morze. Jedną ręką podtrzymywał
moje nogi, a drugą trzymał mnie w talii. Zanurzaliśmy się coraz głębiej. Ręce
mocno trzymałam na szyi Brana. Jak każdy może się domyślić, on jest ode mnie
wyższy, co na pewno nie jest dla mnie korzystne, bo gdybym go puściła byłabym o
wiele bardziej zanurzona od niego. Poczułam, że ręka, która podtrzymywała moje
nogi rozluźnia swój uścisk. On chce mnie puścić, o nieee. W mgnieniu oka
zmieniłam pozycję. Oplotłam go nogami w pasie.
- Błagam, wyjdźmy z tej wody – uniosłam głowę. Ups, dopiero teraz
zorientowałam się, w jakiej jesteśmy pozycji. Byliśmy bardzo blisko siebie.
Mimo to trzymałam się go, nie chciałam wpaść do wody, bo jestem pewna, że już
nie czułabym dna. Już teraz byliśmy bardzo głęboko.
- Musisz mieć za swoje – uśmiechnął się cwaniacko.
- Już i tak oberwie mi się od Toma, wtedy się pośmiejesz. Ale
teraz proszę cię. Ja tu nie będę czuła dna – zrobiłam proszącą minę.
- Następnym razem już cię nie będę ratował. Będziesz musiała sobie
sama radzić.
- Dobrze, ale błagam wyjdźmy już stąd – to musiało śmiesznie
wyglądać. Byliśmy dosyć daleko od brzegu. Ja oplatałam nogami go w pasie, a
ręce miałam na jego szyi, a on trzymał mnie za nogi i jeszcze na dodatek nie miał
koszulki, a ja byłam cała mokra. Byliśmy blisko siebie. Może Nawet trochę zbyt
blisko.
- Ktoś chyba musi cię w końcu nauczyć pływać w głębszych miejscach
– wyszczerzył się, ale nie ruszył się z miejsca.
- Na razie to mi nie było potrzebne. Do dzisiaj – popatrzyłam na
niego znacząco.
- Eeeee tam – wyszczerzył się. – Już wiem – pstryknął palcem, ale
mimo że teraz trzymał mnie jedną ręką to raczej nie sprawiało mu problemu. –
Tym kimś będę ja! – jego uśmiech jeszcze bardziej się powiększył, co jest dziwne
bo wydawało się, że już bardziej to uśmiechać się nie da.
- Ja naprawdę tego nie potrzebuję, dam sobie rade – na pewno się
ni zgodzę, na to żeby on mnie pozbawiał mojego strachu przed głębokością. Już
zdążyłam poznać jego sztuczki i nie chcę tego jeszcze więcej.
- Noo weeeźź – specjalnie przedłużył litery i zrobił słodkie
oczka.
- Nie zgadzam się – powiedziałam kategorycznie. Nie przekona mnie
jego mina. Chociaż…. Nie! Trzymaj się swojego zdania Sophie. Nie przekonają cię
te oczy. Te boskie oczy…. Odwróć wzrok, nie patrz w nie, wiesz jak to się
kończy. – Powiedziałam już, nie chcę – odezwałam się po chwili ciszy. Spuściłam
wzrok i skierowałam głowę w bok. Jakby w tej wodzie było coś ciekawego.
- Sophie, nie możesz się czegoś takiego bać – powiedział stanowczo.
– Jak będziesz musiała stawić czoło wampirom, nie możesz bać się jakiejś
cholernej wody. Ich to nie będzie obchodziło. Nie możesz się wtedy niczego bać.
Rozumiesz? – chyba trochę się zdenerwował. – Spójrz na mnie – poczułam jego
palce na moim podbródku i odwrócił moją głowę w jego stronę. Nie był to mocny
uścisk. Jego palce delikatnie, lecz stanowczo trzymały podbródek. – Posłuchaj
mnie – jego głos złagodniał. Unikałam jego wzroku. To była prawda, ja się
bałam. I nie chciałam mu się do tego przyznać.
- Musisz się wyzbyć tego twojego lęku – przewrócił oczami. – I ja
naprawdę wierzę, że ci się to uda. Popatrz mi w oczy – powoli podniosłam na
niego wzrok. Trafiłam na jego brązowe tęczówki. Spokojnie, oddychaj, nie daj
się zatopić. – Damy radę. Pomogę cię. Naprawdę, uwierz mi, nie będę taki
brutalny jak teraz byłem – uśmiechnęłam się na jego ostatnie słowa. U niego też
wypełzł uśmiech, ukazując jego słodkie dołeczki.
Może on ma rację. Nie mogę się bać głębokości, bo mam o wiele za
dużo rzeczy na głowie. Dobra, odważę się, trzeba być twardym, a nie miętkim.
- Dobra, zgadzam się – odezwałam się.
- No i tak ma być. To jak zaczynamy lekcje od teraz? – podniosłam
brwi ze zdziwienia. Że ni by teraz? No on chyba zgłupiał.
- Taaa oczywiście, w dresach i butach będzie mi tak wygodnie, i na
pewno się nauczę – powiedziałam z sarkazmem.
- No to wszystko załatwione – trzepnęłam go w tyłu głowy. – No co?
– odpowiedział rozmasowując głowę.
-Nie wyczułeś tego sarkazmu? Teraz to chyba nie jest najlepszy
moment na te twoje „nauki”.
- Oj niech ci będzie – zmrużył oczy.
- No to teraz, błagam cię wracajmy na brzeg.
- Dobra, dobra – już chciał mnie puścić.
- Proszę, nie puszczaj mnie – zapiszczałam, mocniej się go
trzymając. On się tylko zaśmiał i ruszył ze mną do brzegu.
- Wiesz, już chyba dostanę dna – stwierdziłam, gdy woda sięgała
kolan Brandona.
- Miałem cię nie puszczać, więc mi teraz nie marudź – szeroko się
uśmiechnął i podążał dalej. Gdy wyszliśmy z wody dalej mnie trzymał.
- Ej no, nie rób sobie jaj i mnie puść, przecież musimy wrócić
jakoś do hotelu.
- No, ale ja cię miałem nie puszczać, więc cię trzymam. I nie
wierć się, bo mi niewygodnie – mówił tak, jakby ta sytuacja była w zupełności
normalna.
- To mi jest niewygodnie, bolą mnie nogi, a poza tym, to ty chyba
nic nie widzisz no nie?
- Dobra, w takim razie zmienimy twoją pozycję – nim zdążyłam
zareagować, gdy on szybkim ruchem przeniósł mnie na swoje plecy, nie sprawiło
mu to większej trudności.
- Ejjj!!! Ja chcę iść o własnych nogach, przecież umiem – mówiłam
to z wyrzutem i bezradnością. Przekonać go do czegoś graniczy z cudem. Jest
uparty jak osioł. Ale ja też i nie mam zamiaru mu odpuścić. – Puść mnie idioto,
no kurde! – nie mam już sił.
- Wyluzuj. Uspokój się.
- Jak ja się mam wyluzować? – weszliśmy do lasku. – I co? Teraz
masz zamiar zanieść mnie pod sam hotel?? No chyba cię pojebało? Weź się ogarnij
i puść mnie.
- Ale ty jesteś uparta złotko. Niech ci będzie – puścił mnie, a ja
w końcu poczułam grunt pod nogami.
- No w końcu. Normalnie nie do wytrzymania z tobą.
- I właśnie za to mnie kochasz – puścił do mnie oczko.
- Jaki ty pewny siebie jesteś – zaśmiałam się.
- Już taka moja natura – ruszyliśmy w drogę powrotną. Znowu
szliśmy przez las. Po kilkunastu minutach można było dostrzec hotel. Przyspieszyłam
kroku.
- Zwolnij trochę kochanie, gdzie ty się tak spieszysz? – zaśmiał
się. Zmroziłam go wzrokiem. Dopiero teraz zorientowałam się, że on nadal był
bez koszulki, natomiast trzymał ją w ręku.
- Ubrałbyś się może? – powiedziałam, co dla mnie było oczywiste.
- No, ale po co? Przecież możesz oglądać te mięśni, nie wstydź
się. A poza tym i tak zaraz będę musiał ściągnąć koszulkę jak pójdę się myć.
Nie ma sensu – obok nas przechodziła grupka dziewczyn. Jak one się na niego
patrzyły, co ja gadam. One się na niego gapiły jakby zaraz miały go zgwałcić. –
Widzisz? Wszystkim odpowiada to, że nie mam na sobie koszulki – powiedział
widząc reakcje dziewczyn.
Niech on się w końcu ubierze! Wszystko we mnie krzyczało, żeby
patrzeć się na jego mięśnie, albo móc ich dotknąć. Musiałam się bardzo spiąć,
żeby nie zrobić tego.
- Niech ci będzie – odwróciłam wzrok, żeby nie patrzeć się na
niego. Szłam kilka kroków przed nim. W milczeniu doszliśmy do swoich domków.
- Pamiętaj, w najbliższym czasie idziemy popływać – uśmiechnął się
promiennie.
- Taaa, jasne – zrobiłam sztuczny uśmiech i pomachałam rękami.
- Aż czuć od ciebie radość
– powiedział z sarkazmem.
- No nie? – teraz naprawdę się uśmiechnęłam. – Do zobaczenia
pewnie na balkonie.
- Żegnam królewnę – mrugnął do mnie i oboje weszliśmy do swoich
pokoi. Od progu usłyszałam chichoty dziewczyn.
- Kto śmie się śmiać beze mnie? – zapytałam udając poważną.
- Yyyy, my? – odpowiedziała Jane. Zrobiłam poważną minę, ale
kąciki moich ust zaczęły drżeć. Dziewczyny wybuchły śmiechem, a ja ścisnęłam
wargi, niestety to nic nie pomogło, bo po chwili zwijałam się ze śmiechu.
- Ej czemu ty jesteś cała mokra? – zapytała Mary ocierając łzę
śmiechu.
- Yyyy, wpadłam do wody, a raczej zostałam przez kogoś wepchnięta.
Hmm.. Zgadnijmy przez kogo? – udałam minę myśliciela i palcem wskazującym i
kciukiem potarłam podbródek.
- Hmmm… no kto to może być? – dziewczyny dołączyły do mnie. Znowu
wybuchłyśmy śmiechem.
- Dobra, wiemy, że chodzi o Brandona – spojrzały po sobie
znacząco. – I jak było? Opowiadaj nam wszystko szybko – zaczęła nawijać Jane.
Normalnie jak katarynka.
- Teraz, to ja muszę wziąć prysznic i ubrać się w coś suchego –
wskazałam na swoje ubranie. – A tak w ogóle, to mamy jakieś plany na później?
- No właśnie myślałyśmy żeby iść na karaoke. Dzisiaj widziałyśmy
przed hotelem ogłoszenie o tym. Musimy iść! – wyszczerzyła się Jane, a Mary jej
przytaknęła.
- Genialny pomysł, będzie niezła zabawa – klasnęłam w ręce. –
Powiedzcie chłopakom o naszych planach, a ja teraz znikam – wzięłam ciuchy i
poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic. Mokre włosy rozczesałam i
ułożyłam, nałożyłam makijaż i ubrałam ciuchy.
Wyszłam z łazienki i zobaczyłam malujące się dziewczyny. Obie były już ubrane.
- Załatwiłyśmy wszystko – uśmiechnęły się szeroko. – Mogłabyś mi
pomóc z włosami? – zapytała Jane. Przytaknęłam jej i zabrałam się za jej
niesforne kosmyki. Szybko się z nimi uporałyśmy, pozostawiłyśmy je rozpuszczone
i proste. Zaproponowałam pomoc Mary (bez torebki i kurtki). Związałam jej włosy w warkocza, a włosy
przy twarzy opadały jej na twarz. Była ona naprawdę śliczną dziewczyną. Miała
piękne duże błękitne oczy. Nie jedna dziewczyna mogła jej ich zazdrościć.
Dziewczyny już kończyły makijaż, gdy do pokoju wpadli chłopaki.
- Pukać to was nie nauczyli? – zapytałyśmy wszystkie na raz i
zaśmiałyśmy się ze swojej zgodności.
- Chwilkę – cała czwórka cofnęła się za drzwi i zamknęli za sobą.
Po chwili usłyszałyśmy pukanie, ale nawet nie zdążyłyśmy nic odpowiedzieć,
kiedy wpadli do środka.
- Gotowe? – zapytał Liam spoglądając na Jane.
- Już prawie – odpowiedziała mu rudowłosa muskając jeszcze
policzki różem. Mary wstała gotowa. Po chwili dołączyła do niej Jane.
- Ok. – wyszczerzyły się.
- No w końcu – odpowiedział Brandon. Walnęłam go w ramie.
- No co? Nie mówię o tobie. Co jest dziwne, bo zawsze długo się
szykujesz – podniósł ręce w geście obronnym, kiedy podniosłam rękę. Odpuściłam
mu.
- Idziemy? – zapytała Mary.
- Tak – odpowiedzieliśmy chórem i wyszliśmy na zewnątrz.
Ruszyliśmy w stronę hotelu. Po chwili można było zobaczyć świata przy budynku
od strony plaży. Uśmiechnęłam się i pociągnęłam dziewczyny za ręce w tamtą
stronę. W szybkim tempie doszliśmy na miejsce. Na środku plaży stała scena z
monitorem, na który z rzutnika będzie padać tekst. Na scenie są także głośniki
i sprzęt grający. Z prawej strony stoi stół z mikrofonami i mniejszy ekran, z
którego ludzie będą śpiewać. Wszystko było oświetlone, a z boku można było
zobaczyć reflektory, z których będzie
padać światło o różnych odcieniach. Przed sceną na podwyższeniu były stoły dla
ludzi. Usiedliśmy w jednym z nich i czekaliśmy aż karaoke się zacznie. Razem z
dziewczynami już nie mogłyśmy się doczekać, od zawsze uwielbiałyśmy
karaoke.
****
Dodałam kolejną część!! :D Przepraszam, że nie dodałam wcześniej, ale miałam zawalenie głowy.
Dziękuję wam za komentarze!! :D Cieszę się, że jest was aż tyle :)
A teraz mam do was sprawę. Moja przyjaciółka wpadła na pomysł, żeby założyć fanpage na facebooku, już wcześniej o tym myślałam, ale sama nie jestem tego pewna i dlatego chciałam was zapytać, co o tym myślicie? Myślałam też o wstawieniu czatu na bloga, bo wiem, że jest taka opcja. Czekam na wasze opinie :)
Mam nadzieję, że spodoba wam się nowy rozdział i pozdrawiam was wszystkich, KOCHAM WAS! <3 ;**
A teraz nasza piękna Mary. Co nie, że ma śliczne oczy???
P.S. Może macie pomysł jak miałaby wyglądać Kate oraz tajemniczy mężczyzna z poprzedniego rozdziału? Chciałabym wiedzieć, jak ich sobie wyobrażacie. Dodajcie linki ze zdjęciem, albo ich opis :D Czekam na wasze pomysły.