poniedziałek, 24 grudnia 2012

Wesołych!!!

W ten wyjątkowy dzień, życzę wam Wszystkiego Najlepszego!! Spełnienia marzeń tych najskrytszych i tych normalnych, tych dużych jak i małych! Miłości, dużo zdrowia i wytrwałości do mnie :DD Świąt spędzonych w gronie najbliższych i pysznego jedzonka <3  ;****   No i oczywiście DUUUŻO PREZENTÓW!! 

Wasza Soph <3 

niedziela, 16 grudnia 2012

Zahipnotyzowana cz. 26


Rozdział XXVI

Gwiazdy piknie lśniły na bezchmurnym niebie. Można było dostrzec przeróżne konstelacje gwiezdne. Można by powiedzieć, że przez świecące gwiazdy i księżyc wydawało by się, że jest jasno. Odbijały się od spokojnego morza. W uszach brzmi dźwięk napływających fal. Zapatrzyłam się na ten widok.
- Zaraz się zbieramy – odezwała się Jane będąca w ramionach Liama. Ślicznie razem wyglądali. Pasowali idealnie. Ona siedziała pomiędzy jego nogami opierając się o jego tors, razem oglądając gwiazdozbiory. Tak szczerze, to czasami jej nawet zazdroszczę, że jest taka szczęśliwa. Ma swojego „księcia”. Jak to śmiesznie brzmi. Tworzą idealną parę. Mimo że czasami ich mizianie się i czułości mogą doprowadzić do szału, można im zazdrościć szczęścia. Jane wypiękniała, cały czas się uśmiecha. Nawet jeśli czasami myślami jest gdzieś indziej (mam na myśli Liama) i mnie nie słucha, to nadal ją kocham.
- Jakie plany na najbliższe dni – zapytałam przerywając przyjemną ciszę. Opierałam się o ramię Scotta, siedząc obok niego na leżaku. Liam z Jane siedzieli na leżaku obok, a Brandon i Tom  naprzeciwko nas.
- Jutro po południu jedziemy zwiedzać miasto, ranek i wieczór mamy wolny – uśmiechnął się do mnie Tom.
- No to akurat ranek spędzimy na spaniu – przeciągnęłam się odwzajemniając uśmiech.
- Dla twojej wiadomości rano masz trening – moją przyjemną wizję spania przerwał Brandon. Jęknęłam.
- Jane, proszę pomórz – zwróciłam się do przyjaciółki. Ta zachichotała i wzruszyła ramionami w geście bezradności. Zmierzyłam ją wzrokiem, nawet ona jest przeciwko mnie.
- Zdrajczyni – zwróciłam wzrok na Toma. Uśmiechnęłam się słodko.
- Na mnie nie licz. Mnie rano nie wyciągniesz z łóżka – wyobraziłam sobie budzenie go i aż się zaśmiałam. Westchnęłam.
- No niech mi ktoś pomorze !!! – załamałam ręce.
- Sory, to twój trening – zarechotał Scott, za co dostał ode mnie w ramię.
- No wiesz ty co? – pokazałam swoje oburzenie, ale zaraz się zaśmiałam widząc uśmiechniętych przyjaciół. – No ale tak na poważnie. Brandon – zwróciłam się do niego. – Odpuść mi, chociaż jutro – spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem.
- Nie przekonujesz mnie – udał myślącego gładząc swój podbródek.
- No proszę, proszę!! Proszę!! – zrobiłam słodkie oczka.
- Mam warunek – jest! Dał się przekonać.
- No dawaj – uśmiechnęłam się szeroko.
- Nie odpuszczę ci jutrzejszego treningu – mój uśmiech trochę zmalał. – Nie będziesz ćwiczyć rano, ale wieczorem i to ze mną – uśmiechnął się triumfalnie. Widać, że był dumny ze swojego pomysłu.
Hmm… Muszę się dokładnie zastanowić. Z nim nie będzie łatwo. Pewnie na złość zrobi straszny trening.
- Mam się bać? – zapytałam przygryzając.
- Uuuu – reszta towarzystwa się zaśmiała. – No to współczuje ci Soph – powiedział Liam. Zmroziłam go wzrokiem, na co się zaśmiał.
- Jak chcesz, to możesz się bać – wyszczerzył się Bran.
- Ymmm – zamknęłam oczy. – Zgadzam się – wydusiłam z siebie.
- No to masz przesrane – oznajmił mi Liam.
- Taa, dzięki za wsparcie – odparłam sarkastycznie.
- Służę na przyszłość – wyszczerzył się do mnie.
- Jutro ci powiem, o której zaczynamy trening – zaśmiał się Brandon.
- No ok – wymusiłam uśmiech.
- A teraz ludzie – głos zabrał Tom. – Zbieramy się! Czas zacząć zabawę! – wyszczerzył się. Scott wstał i pomógł to zrobić także mnie. Po chwili już wszyscy byliśmy w drodze do klubu. Na szczęście mieliśmy niedaleko. Na samym przodzie szedł Brandon wraz ze Scottem, za nim ja z Tomem, a za nami nasze gołąbeczki.
- Jakieś plany na najbliższe dni – zapytał Tom.
- Chyba takie same, jak twoje – zaśmiałam się. – No wiesz, dużo słońca, zwiedzanie, pływanie, imprezowanie i odpoczywanie – wyszczerzyłam się.
- Widzę, że nasze plany są podobne – poruszył zabawnie brwiami.
- No kto by się spodziewał – wybuchliśmy śmiechem.
Chłopcy z przodu odwrócili się i przyglądnęli się nam.
- Z główką wszystko dobrze?– zapytał Brandon przenikając mnie i Toma badawczym, lecz dziwnym wzrokiem.
- W jak najlepszym – uśmiechnęłam się powstrzymując kolejną dawkę śmiechu. Jeszcze raz spojrzeli na nas i odwrócili się.
Zaśmialiśmy się.
- Jejku, ja jeszcze się niczego nie napiłam, ani nic, a bawię się genialnie! – zachichotałam. Miałam jakąś głupawkę.
- No to jest nas dwoje – Tom objął mnie ramieniem i szliśmy dalej śmiejąc się. Co jakiś czas widziałam ukradkowe spojrzenia rzucane na nas ze strony Brandona. Nie wiedziałam o co mu chodzi więc się nie przejmowałam. Po kolejnych 5 minutach byliśmy już na miejscu. Muzykę można było usłyszeć już z daleka. Przed klubem było mnóstwo ludzi.
- Wow, to musi być naprawdę znany klub – wyszczerzyła się Jane.
- No to czas na zabawę – wykrzyczałam równocześnie z Liamem. Zaśmialiśmy się i ruszyliśmy w stronę wejścia. Po kilku minutach stania w kolejce weszliśmy do budynku. Mimo ogromnej ilości ludzi wcale nie było tłoku. Może dlatego, że klub mieścił się w ogromnym dwupiętrowym budynku. My zostaliśmy na dolnym.
- No to teraz trzeba rozkręcić tę zabawę – odezwał się Scott i wyciągnął w moją stronę rękę.
- Czy będę miał zaszczyt wraz z tobą rozkręcić tą nudę – zapytał z wielkim uśmiechem.
- Ależ oczywiście! – wyszczerzyłam się i ruszyliśmy rozruszać towarzystwo. Zaczęliśmy szaleć. Scott był genialnym tancerzem. Chyba nie wspomniałam, że ćwiczy różne style. Ja też do niedawna chodziłam więc świetnie się zgrywaliśmy. Obok nas pojawili się Liam z Jane. Po chwili parkiet zrobił się pełny. Zobaczyłam Brandona tańczącego z jakąś dziewczyną. Nie powiem, może i była ładna, ale jej sukienka ledwo co zasłaniała. Nie rozumiem takich dziewczyn. Ja bym lepiej wyglądała na jej miejscu. Niee… ja tego nie powiedziałam. Odwołuje. Chciałabym być na jej miejscu. Uspokój się Sophie!! Piosenka się skończyła.
- Idziemy się napić – zapytałam Scotta, kończąc taniec.
- Jasne, chodź – podeszliśmy do baru. Zamówiłam sobie jakiegoś kolorowego drinka. Rozglądnęłam się po Sali. Nigdzie nie widziałam Toma. Za to pozostała trójka bawiła się świetnie. Wokół tańczącego Brandona zgromadziła się garstka dziewczyn. Jedne były ładniejsze drugie nie. Za to z tego co zauważyłam, Liam wcale nie miał mniejszego brania. Dziewczyny z zazdrością spoglądały na Jane. A ona nie zwracała na nie uwagi. Z resztą chłopak też nic sobie nie robił z tego, że jakieś inne dziewczyny na niego patrzą.
Popatrzyłam na Scotta. Obserwował dokładnie klub. Nagle jakaś naprawdę ładna dziewczyna podeszła do niego.
- Hej, masz może ochotę zatańczyć? – powiedziała po angielsku.
- Oczywiście, zapraszam – złapał ja za rękę i ruszyli na środek parkietu. W między czasie Scott puścił do mnie oczko, a ja podniosłam kciuki w górę i się wyszczerzyłam.
- Co tak siedzisz? – usłyszałam obok siebie. Stał tam Tom.
- Jakaś laska zabrała mi towarzysza – wskazałam na tańczącego blondyna.
- To może ty masz ochotę towarzyszyć mi w tańcu? – zapytał uroczo się uśmiechając.
- Z wielką przyjemnością, tylko dokończę – wskazałam na mojego drinka.
- Ok
- A ty gdzie byłeś, jak cię nie było – zagadnęłam go.
- A wiesz, tu i tam.
- Przyznaj się, że masz niezłe branie – szturchnęłam go w ramię.
- Nie zaprzeczę z grzeczności.
- Jaki ty jesteś skromny.
- A dziękuję, dziękuję.
- Zauważyłam, że nasi mają coś, co tutejsze dziewczyny nieźle przyciąga – uśmiechnęłam się i dokończyłam mój napój. – Gotowa.
- No to chodź – złapał mnie w pasie. Właśnie włączyli wolną piosenkę.
- Chodź – przyciągnął mnie blisko do siebie. Uśmiechnęłam się do niego.
- Ale trafiliśmy – zaśmiałam się.
- Nie podoba się? – uniósł brwi.
- Nie. Jest dobrze – moją głowę położyłam na jego ramieniu. On objął mnie. Zaczęliśmy tańczyć. Świetnie się z nim czułam. Był miły, zabawny, przystojny. Był świetnym chłopakiem, ale. No właśnie: ale. Czegoś mu brakowało.
- Nad czym tak myślisz – zapytał.
- A o niczym specjalnym.
Piosenka się właśnie skończyła, a zaczęła szybsza. Świetnie się bawiłam.
- Padam – oznajmiłam i ruszyłam do stolika, przy którym zobaczyłam przyjaciół. Zauważyłam, że Toma złapała jakaś dziewczyna. Zaśmiałam się pod nosem i usiadłam na sofie.
- Świetna zabawa – uśmiechnął się Scott.
- Ooo tak, zdecydowanie udane uczczenie naszego przyjazdu.
Siedziałam obok Brandona. Dalej Scott, Jane i Liam.
- Idziemy tańczyć – oznajmił Liam i razem z rudzikiem poszli na parkiet.
- Z tobą jeszcze nie tańczyłem – powiedział Brandon.
- No właśnie Soph, idź zatańczyć z Brandonem – wywróciłam oczami.
- Ok, zgadzam się – podałam mu rękę. Widziałam zazdrosne spojrzenia innych dziewczyn.
- No to teraz czas na twój najlepszy taniec w życiu – spojrzałam na niego z politowaniem. Akurat szła szybka piosenka. Jezuu, jak on dobrze tańczy!! Aż wstyd się przyznać, ale miał rację.
- Dobra, przyznaję ci rację – powiedziałam po skończonym tańcu.
- Ha! Wiedziałem!- wyszczerzył się.
- Gdzie ty się tak nauczyłeś tańczyć – zapytałam lekko zdziwiona, bo tak szczerze, jeszcze nigdy nie tańczyłam z kimś takim.
- No wiesz, jak się nie ma co robić w życiu, które w moim przypadku będzie bardzo długie, to trzeba się czymś zajmować – uśmiechnęłam się do niego. Powiem szczerze, czułam się z nim wspaniale. Mimo że czasami był wkurzający, to polubiłam go. Wróciliśmy do stolika. Akurat wszyscy siedzieli.
- Idealnie się dobraliście – zachichotała Jane.
- Hmm?? – nie wiedziałam o co jej chodzi.
- No w sensie, że jeszcze nie widziałam, żeby ktoś tak dobrze tańczył. Tworzycie idealną parę – posłała mi uśmiech.
Zrobiłam minę w stylu AYFKM (od aut. Nie chcę mi się tego całego pisać ;p).
- Taaa jasnee – odpowiedziałam.
- Ale..
- Nie – przerwałam jej. – Która godzina? – zapytałam zmieniając temat.
- Przed 3 – oznajmił Liam.
- Serio? Ale ten czas szybko leci. Zbieramy się. Jutro będzie męczący dzień – zapytałam ich.
- Zgadzam się – odpowiedziała Jane.
- Dobra, chodźcie – powiedział Scott. Wyszliśmy z klubu. Postanowiliśmy przejść trasę przez plażę. Na niebie lśniło miliony gwiazd. Razem z Jane szłyśmy na przodzie i cały czas się śmiałyśmy.
- W końcu mam dla siebie – powiedziałam obejmując ją ramieniem.
Zaśmiała się.
- I ty mi nie wyjeżdżaj z takimi tekstami jak w klubie – odparłam po chwili i spojrzałam na nią.
- No co? – zrobiła niewinną minę. – Nie mogłam się powstrzymać.
- To zacznij się powstrzymywać – zaśmiałam się.
- No, ale wy tak do siebie pasujecie!- westchnęła. – Nie rozumiem was.
- Jane, proszę się!
- Dobra, dobra. Już kończę temat – uśmiechnęłam się do niej.
- Cieszę się, że cię mam – powiedział po chwili mój rudzielec. Popatrzyłam na nią pytająco.
- Jesteś idealną przyjaciółką. Pomogłaś mi z Liamem, wytrzymywałaś te moje wzdychania do niego. Kocham cię – przytuliła mnie.
- Ja ciebie też – odwzajemniłam uścisk. – Ale ty też jesteś idealną przyjaciółką. Chodź do chłopaków, bo się na nas dziwnie patrzą. 

***
Przepraszam za długą przerwę, ale ja też mam swoje prywatne życie i szkołę. Nie dam rady regularnie dodawać nowych rozdziałów. Dodaję jedynie wtedy, kiedy mam czas i wenę. Mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe :D Pozdrawiam i dziękuję za komentarze ;***

sobota, 1 grudnia 2012

Zahipnotyzowana cz. 25


Rozdział XXV

W samolocie Brandon mnie już nie męczył. Cały czas razem z Jane i Scottem śmialiśmy się. Co jakiś czas Tom do nas dołączał. Nie powiem, fajny gość. Przyjemnie się z nim rozmawiało i był strasznie śmieszny.
- Nareszcie na ziemii – powiedziałam wychodząc z samolotu.
- Sooopphh!! Jesteśmy w Hiszpanii!! – krzyknęła Jane.
- Naprawdę, nie domyśliłam się – odgryzłam się i zaśmiałam. Szybko uporaliśmy się ze znalezieniem naszych walizek i ruszyliśmy do autobusów znajdujących się przed lotniskiem. Dojechaliśmy pod wielki hotel. Każdy myślał, że będziemy mieli pokoje w hotelu, ale mieliśmy mieszkać w małych domkach w łazienką i sypialniami. W jednym budynku znajdowało się od 4 – 6 mieszkań. Restauracja, w której mieliśmy jeść znajdowało się tuż obok naszego domku. Już myślałam, że będziemy mieli strasznie daleko do plaży, ale kiedy razem z Jane weszłyśmy do naszego „domku” i odsłoniłyśmy zasłony od balkony, dech zaparł nam w piersi. Przed naszymi oczami była ogromna plaża z ciemnym i pięknym morzem. Było ono granatowe i czyste jak łza. Już się nie mogłam doczekać, aż położę się na tym piasku, albo wejdę do wody.
- Jeeejku, jak tu pięknie – tak naprawdę, żeby znaleźć się na plaży wystarczyło wyskoczyć przez balkon.
- Oj pięknie – westchnęła Jane. W naszym mieszkaniu były trzy łóżka. Łazienka nie była może ogromna, ale wystarczająca. Otworzyłyśmy drzwi od balkony i wyszłyśmy przyjrzeć się temu cudownemu widokowi. Usiadłyśmy na krzesłach.
- No, no. Widzę, że nawet tutaj coś cię do mnie przyciąga Sophie – przeniosłam swój wzrok z morza na prawą stronę.
- Brandon – westchnęłam. – Nawet tutaj się nie możesz odczepić? – popatrzyłam na niego błagalnie.
- Jest Liaamm? – usłyszałam ucieszoną Jane. No tak, przecież skoro Brandon miał obok nas pokój, a Liam był z nim to mój rudzik jest meeega szczęśliwy. W przeciwieństwie do mnie… Wiecie chyba o co mi chodzi?
Brandon nie zdążył odpowiedzieć, a Jane już nie było. Po chwili usłyszałam jej głos w pokoju chłopaków.
- Oj no nie mów, że się nie stęskniłaś?
- Nawet nie wiesz jak bardzo… – przerwałam. – Nie tęskniłam.
Usłyszałam z lewej strony głosy dochodzące z kolejnych drzwi balkonowych. Po chwili wyszedł z nich Scott.
- Oo Soph – uśmiechnął się. – Ale fajnie, że jesteśmy obok – po chwili wyszedł też Tom. Jak mnie zobaczył od razu się uśmiechnął szerzej.
- Cześć Tom – odwzajemniłam uśmiech, który mnie posłał.
- A gdzie nasz rudzik? – zapytał Scott.
- Świergocze ze swoim „księciem” – ostatnie słowo podkreśliłam cudzysłowem stworzonym palcami.
- Hej Brandon – Scott i Tom zobaczyli go.
- No siemka – spojrzał na mnie i Toma, i wrócił do swojego pokoju.
Co go ugryzło? Nie wiem. Nawet i lepiej.
- Co dziś robimy? – zapytałam rozkładając się na krześle.
- Jak to co? – popatrzyli na mnie jak na głupka. – Na plażę może pójdziemy? – walnęłam się w czoło.
- Genialne. Że na to nie wpadłam – zaśmiałam się.
- Żadna nowość – odgryzł się Scott.
- Dziękuję – uśmiechnęłam się chamsko. Mierzyłam się ze Scottem wzrokiem, a kątem oka (tak, tak wiem, z medycznego punktu nie ma kąta oka. Załóżmy, że jest) zobaczyłam, że Tom patrzy się na nas i chyba podejrzewa, że zaraz coś złego się wydarzy. W tym momencie wybuchliśmy śmiechem. Zdziwiony blondyn popatrzył na nas jak na głupków.
- Przyzwyczaj się – odparł Scott.
- Idę po Jane. Musimy się przebrać i pójdziemy na plaży. Do zobaczenia na miejscu! – i ruszyłam w stronę jednych z moich sąsiadów, gdzie znajdowała się Jane. Zapukałam. Otworzył mi Brandon. Już otwierał buzię.
- Nie! – uciszyłam go. – Nie stęskniłam się, jestem po Jane, bo idziemy zaraz na plażę – przepchnęłam się miedzy nim i drzwiami i weszłam do sypialni. Zobaczyłam, że rudzik całuje się z Liamem. Zaraz rzygnę tęczą. Nie mogli sobie znaleźć ustronniejszego miejsca?
- No dobra już koniec tego miziania się. Zabieram ją i idziemy na plażę – wyrwałam przyjaciółkę z uścisku i ruszyłyśmy do naszego pokoju.
- No jak mogłaś – zapytała Jane.
- Całuj się z nim ile chcesz. Ale nie róbcie tego przy mnie, chyba, że chcecie zobaczyć to, co jadłam. Chodź się przebrać. Idziemy na plaże! – zaśmiałyśmy się i każda z nas szybko przebrała się w strój kąpielowy (mój i Jane). Na to luźne sukienki.
- Idziemy na plażę! Na plażę – zaczęłyśmy śpiewać. Rozłożyłyśmy ręczniki na piasku i ściągnęłyśmy zbędną część garderoby.
- Kocham morze i piasek – westchnęła Jane.
- Yhmm – przytaknęłam. Leżałyśmy i opalałyśmy się. Po chwili poczułam nad sobą czyjąś osobę. Już miałam się wydrzeć na Brandona, żeby mi nie zasłaniał słońca, ale nade mną stał Tom.
- Możemy? – zapytał wskazując na miejsca obok.
- Jasne! Nie torba było się pytać – obok stał Scott. Rozłożyli się obok nas.
- Idziemy do wody – zaśmiali się chłopcy.
- Niee, my się opalamy – powiedziałyśmy równocześnie.
- No co wy. I co będziecie tak cały czas tutaj leżeć? – odezwał się Tom.
- Jane – westchnęłam. Ona mnie chyba zrozumiała. Wstałyśmy i ruszyłyśmy z chłopakami do wody. Wiedziałyśmy, że jak same nie ruszymy to teraz oni nas wrzucą. Wolę się powoli oswajać z temperaturą wody. Powoli zanurzaliśmy się. Zaczęłam się chlapać z Tomem. Spoko chłopak. A jakie miał mięśnie. Hahaha. Moja głupota mnie poraża. Ale przystojny jest…. DO naszej zabawy dołączyła się pozostała dwójka. Po tym z Jane wyszłyśmy zostawiając chłopaków jeszcze w wodzie. Opadłyśmy na ręczniki. Zobaczyłam w oddali zbliżających się Liama i Brandona. Moja przyjaciółka się na widok swojego chłopaka. Patrzyła się na niego jak na jakiegoś boga. Szli oni bez koszulek. Teraz mogłam dostrzec, że mięśnie Brandona były wyraźniejsze niż Toma. Jak zwykle musiałam gapić się jak głupia. Gdy napotkałam spojrzenie Brandona od razu odwróciłam wzrok i spojrzałam na morze i chłopaków bawiących się jak dzieci.
- Li! – rudzielec rzucił się chłopakowi na szyję. Mogliby sobie odpuścić.
Ze względu na to, że obok mnie było zajęte miejsce nie musiałam siedzieć obok Brandona. Spojrzałam w górę. Boże, dziękuję.
- Nie musisz odwracać wzroku – dogryzł mi Brandon.
- Odwal się – miałam trochę dość jego docinek.
- Nasz kociaczek się zdenerwował? – kontynuował. Zauważyłam, że Scott i Tom wracają na ręczniki.
- Siema! – przywitali się z nowo przybyłymi. Obok mnie leżał Scott. Leżałam na plecach. Poczułam skapujące krople wody na moim brzuchu. Uchyliłam jedno oko.
- Scott – zwróciłam się do przyjaciele.
- Hmm??
- Nudzi cię się, prawda?
- No troszkę – dalej „wylewał” na mnie wodę.
- Nie uleżysz na miejscu? – on tylko się uśmiechnął.
- Zagrajmy w siatkę – poprosił robiąc słodkie oczka. Popatrzyłam na niego. Nie umiałam odmówić. Uwierzcie mi, nikt by nie odmówił.
- Nooo – odpowiedziałam zrezygnowana. – Ludzie gramy w siatkę! – zwróciłam się do reszty przyjaciół. Wszyscy zerwali się z miejsca. Zaczęliśmy wybierać skład. Wybierał Scott i Tom.
- Soph – wybrał mnie Scott.
- Liam – odezwał się Tom.
- Brandon.
- Jane.
Skład był wybrany. Zaczęliśmy grę. Po 5 minutach odezwał się Tom.
- Ej no, bez jaj. Rozumiem, że jesteście parą, no ale moglibyście się skupić na grze – odparł z wyrzutem. Zamieniłam się z Jane.
- Hahahha – zaczęłam się śmiać zdobywając kolejny punkt.
- Nie ciesz się tak – powiedziała oburzona Jane. Zrobił poważną minę.
Graliśmy i graliśmy, ale nikt nie mógł wygrać. Wyniki cały czas był wyrównane. Po dłuższym czasie padliśmy zmęczeni na ręczniki. Na takim upale nie da się tak długo grać. Nawet po Brandowie można było zobaczyć zmęczenie, co było niespotykaną rzeczą.
- Idę do wody – oznajmiłam i ruszyłam w stronę wody. Musiałam się trochę ochłodzić. Zamoczyłam stopy w wodzie.
- Mogę się dołączyć – usłyszałam za sobą.
- Jasne, chodź – odpowiedziałam widząc Toma.
- Co tam słychać – zapytał po chwili ciszy.
- A wiesz. Właśnie grałam w siatkę i się trochę zmęczyłam. Miałam fajną drużynę. Grałam z dwoma przystojniakami – zachichotałam.
- No to musieli mieć wielkie szczęście, grając z tobą – uśmiechnął się uwodzicielsko.
- Ja mam nadzieję się cieszyli – przygryzłam dolną wargę. Zaczęłam się coraz bardziej zanurzać w wodzie. Byłam w wodzie po pas. Musiałam powoli wchodzić, bo byłam bardzo nagrzana. W końcu zanurzyłam się w wodzie. Na początku było mi zimno, ale po chwili przyzwyczaiłam się. Zauważyłam, że Tom jeszcze się nie zanurzył i patrzy za siebie. Korzystając z jego nieuwagi ochlapałam go.
- EJ no! – krzyknął, a ja w tym czasie śmiałam się jak głupia. – Tak się nie będziemy bawić – dodał.
- Ale mi się podoba – zarechotałam. I zaczęłam się oddalać, bo on się przybliżał. Zanurzył się w wodzie.
- Chcesz wojny? To będziesz ją miała – zaśmiał się i zaczął mnie ochlapywać wodą.
- Nie, nie, nie!! – zaczęłam uciekać. Uwierzcie mi, ale w wodzie nie jest to łatwe.
- Magiczne słowa – zaśmiał się ochlapując i goniąc mnie.
- Jejku no!! Przepraszam! I proszę zostaw!!! – śmiałam się. Udało się. Przestał.
- Dzięki Bogu – podniosłam ręce do nieba.
- Cieszę się, że zrozumiałaś swój błąd.
- Dziękuję, że mi przebaczyłeś o panie! – ukłoniłam się. – A teraz pozwolisz, że wrócę na ręcznik.
- Proszę bardzo – zaczęłam wychodzić, jak byłam już na samym brzegu jeszcze raz ochlapałam chłopaka.
- Nie daruję – powiedział śmiejąc się. „Czując zagrożenie” zaczęłam zapieprzać w stronę naszych ręczników. Dobiegłam w to miejsce, akurat Bradon stał, to się za nim schowałam. Popatrzył na mnie pytająco. Kiwnęłam głową w stronę zbliżającego się Toma.
- Ratuj – odezwałam się do Brandona.
- Nie wiem, czy mi się chce – odpowiedział obojętnie.
- Serio? No weź proszę ! – dalej chowałam się za Brandonem, a Tom mnie obserwował.
- Nie ujdzie ci to – zaśmiał się Tom.
- Odpuść! – zaczęłam go prosić chichocząc
- Muszę się zastanowić – zaczął udawać, że się zastanawia. W pewnym momencie poczułam, że się unoszę. Zostałam złapana za nogi i ręce. A trzymali mnie Brandon i Scott.
- Chłopaki litości – błagałam ich.
- Nie będzie litości – zaśmiał się Scott. Zobaczyłam, że Tom za nami idzie i ledwo co się trzyma na nogach, przez śmiech.
- No Tom! Przepraszam! Powiedz im, żeby mnie puścili.
- Ale ja im nic nie kazałem. To był ich pomysł – dalej się śmiał. Po chwili wylądowałam w wodzie. Z racji, że wcześniej zdążyłam wyschnąć musiałam się na nowo przyzwyczajać do wody. Chłopaki prawie turlali się ze śmiechu.
- No wiecie co? – zaczęłam poważnie, ale po chwili dołączyłam do nich. Zobaczyłam, że Liam z Jane też się śmieją. Popatrzyłam na nią z wyrzutem. Ona tylko wzruszyła ramionami. Nie, nie umiem się na nią złościć.
Jak się już opanowaliśmy, wyszliśmy z wody i się osuszyliśmy się na słońcu. Cały pozostały dzień spędziliśmy na wygłupach. Pod wieczór zaczęliśmy się zbierać. Poskładaliśmy wszystko i w doskonałych humorach wracaliśmy.
- To jak idziemy na imprezę? – zapytał się Liam obejmując ramieniem Jane.
- No jasne, przecież jakoś trzeba uczcić nasz pobyt tutaj.
- W takim razie za 1,5 godziny widzimy się na kolacji, a później na jakąś imprezę pójdziemy – oznajmiłam otwierając drzwi kluczem.
Zobaczyłam jeszcze, jak nasze gołąbki się żegnają.
- Weźcie! Za chwilę się zobaczycie! – weszłam do środka, a za mną rozpromieniony rudzielec.
- Oj Jane, Jane – zaśmiałam się. Widać, że miłość jej służy.
Ona nie zwróciła na mnie uwagi. Skierowała się na balkon. Przecież tam się spotka ze swoim ukochanym.
- Umyję się pierwsza – powiedziałam to niby do niej, niby do siebie, bo przecież ona i tak mnie nie słucha. Ona tylko pokiwała głową. W łazience wzięłam długi odprężający prysznic. Później owinęłam się ręcznikiem, a mokre włosy zawinęłam w turban. Spojrzałam w lustro. W moich oczach widać było migoczące iskierki. Już wiem, że ten wyjazd poprawi mi humor i będę mogła się odprężyć. Uśmiechnęłam się do swojego odpicia w lustrze.
- Ten wyjazd będzie genialny – i wyszłam z łazienki. Zaczęłam grzebać w mojej walizce. W końcu udało mi się wyciągnąć jakiś odpowiedni strój. Znowu skierowałam się do łazienki. Tam nałożyłam na siebie ciuchy. Rozpuściłam włosy, żeby zaraz zacząć je suszyć. Pozostawiłam je delikatnie wilgotne i wzięłam się za robienie makijażu. Nałożyłam na twarz puder, na powieki ciemnoszary cień oraz cieniutką kreskę. Rzęsy pomalowałam czarnym tuszem. Na policzki nałożyłam jeszcze trochę różu. Byłam już prawie gotowa. Postanowiłam wyprostować włosy. Nie często mi się to zdarzało, ale dzięki temu moje blond włosy były jeszcze dłuższe. W końcu wyszłam z łazienki. Nikogo nie było w pokoju. Ruszyłam w stronę otwartego balkonu. Zobaczyłam Jane rozmawiającą z chłopakami, a dokładniej to flirtującą z Liamem.
- Masz wolną łazienkę – oznajmiłam jej. Ona pokiwała głową, posłała chłopakowi uroczy uśmiech i weszła do środka. Usiadłam sobie na krześle i zaczęłam cieszyć się widokiem znajdującym się przede mną.
- Jak tam Soph, dobrze się bawisz? – zapytał rozpromieniony Liam.
- Pewnie! Jak można się źle bawić w tak pięknym miejscu? – posłałam mu przyjacielski uśmiech.
- Fajnie, że tutaj jesteście. Ty i Jane.
- Wiesz, dobrze, że wymyślili ten wyjazd.
- Zgadzam się – spojrzałam na niego poważnie.
- Liam, ja mam nadzieję, że ty traktujesz Jane na serio.
- No jasne, że tak.
- Nie chcę, żebyś ją skrzywdził.
- Nigdy w życiu. Wiesz… Bo o to chodzi… Że ja.. – zaczął się jąkać i zaczerwienił się. – No bo ja… Ja..
- Wyduś to z siebie – pogoniłam go. Wiedziałam, że to jest coś ważnego.
- Ja ją kocham – spuścił wzrok.
- No to świetnie – uśmiechnęłam się szeroko. – Wiesz jakbym mogła to bym cię teraz przytuliła, ale z racji tego, że dzieli nas barierka, to nie zrobię tego – zaśmialiśmy się.
- Dziękuję. Obiecuję, że jeśli ją kiedyś skrzywdzę dam ci się własnoręcznie zabić.
- Uwierz mi, na pewno bym to zrobiła. Mam nadzieję, że wam się uda – właśnie na balkon wszedł Brandon. Był już ubrany i odświeżony.
- Masz wolne stary – zwrócił się do Liama.
- Ok idę! – zerwał się z krzesłą i jeszcze na chwilę obrócił się do mnie przodem. – Dzięki Sophie – posłałam mu uśmiech i zniknął za drzwiami balkonowymi.
- O czym tak gadaliście? – zapytał Brandon.
- Jakbyś nie podsłuchiwał – odwróciłam od niego wzrok i zapatrzyłam się w przestrzeń morza.
- No dobra – popatrzyłam na niego ukradkiem. Patrzył na mnie.
- Nie patrz się.
- Czemu?
- Bo nie lubię, jak ktoś się patrzy – odpowiedziałam.
- No to idealnie – zaśmiał się.
- Zawsze taki musisz być? – zapytałam.
- Jaki?
- Serio, nie domyślasz się? Zawsze musisz być taki niemiły i chamski w stosunku do mnie? – zapytałam mając już trochę dość jego zachowania.
- No, ale Soph. Ja lubię jak się złościsz – uśmiechnął się do mnie.
- To za ile idziemy? – usłyszałam z lewego balkonu. Odwróciłam się i zobaczyłam gotowego Toma.
- Jak reszta się przygotuje to pójdziemy – posłałam mu uroczy uśmiech. – Scott jeszcze się myje?
- Właśnie wyszedł – oznajmił mi.
- Nie mogę się doczekać aż wejdziemy do klubu! – energia mnie rozpierała.
- Ej kocie, spokojnie – oznajmił Tom śmiejąc się ze mnie
Na balkon wszedł gotowy Liam. A u mnie Jane (bez kurtki i okularów). Wyglądała ślicznie. Jej rude długie włosy były pofalowane. Widziałam, że jej chłopak patrzy na nią z podziwem.
- Gotowi? – zapytał Scott pojawiając się obok Toma.
- No pewnie! – oznajmiliśmy wszyscy z wielkim uśmiechem.
No nie powiem, cała nasza szóstka prezentowała się świetnie. 
Scott miał na sobie czarny t-shirt w dekolt w serek, a na nogach szare spodenki przed kolano.
Tom, miał na sobie zwykły t-shirt ze śmiesznym napisem, a na nogach spodnie w kratkę.
Liam też wyglądał fajnie. Miał na sobie koszulę w kratę niebiesko-biało-czerwoną, a na nogach jasne dżinsy przed kolano.
Brandon wyglądał świetnie. Miał na sobie szarą koszulę z krótkim rękawkiem, idealną na takie gorąco i ciemne dżinsy przed kolano. Wyglądał świetnie.
Wszyscy razem prezentowaliśmy się świetnie. Idealnie się prezentowaliśmy. Weszliśmy do restauracji i każdy zamówił coś dla siebie. Po zjedzeniu poszliśmy na plażę. Na imprezę było jeszcze trochę za wcześnie. Zdjęliśmy buty i usiedliśmy na leżakach.

***
Oto nowy trochę dłuższy rozdział. Mam nadzieję, że się spodoba :** Dziękuję za wszystkie komentarze ! <3

niedziela, 25 listopada 2012

Zahipnotyzowana cz. 24


Rozdział XXIV

Na jednej z lekcji do Sali wszedł dyrektor. Ogłosił już oficjalnie, że odbędzie się wycieczka do Hiszpanii nad morze. Wszyscy byli strasznie zadowoleni, chyba nie tylko ja miałam dość tej jesieni. Powiedziano nam, że ma się ona odbyć za 7 dni. Po lekcji wychodząc z klasy od razu z Jane zaczęłyśmy rozmawiać o wycieczce.
- Jejejejjej!!! – zaczęła piszczeć jak mała dziewczyna.
- Hej spokojnie – udawałam opanowaną.
- No nie mów, że cię ta informacja nie cieczy. Oj Soph za długo cię znam – no dobra, miała rację. Cieszyłam się cholernie. Miałam ochotę skakać z radości, ale spokojnie. Nie będę się znowu błaźnić na środku korytarza. Chociaż zapewne wszyscy się już do tego przyzwyczaili.
- Janie, wiesz jak się cieszę – zaśmiałam się.
- Cześć dziewczyny – usłyszałyśmy głosy za sobą. Stał tam Liam, Scotti oraz Brandon. Nie wiedziałam, że oni się koleguję.
- No nie patrz się tak na nas. To już nie można gadać z kolegami – wyszczerzył się Scott. Kolegami?? Moja mina musiała być bezcenna, bo wszyscy oprócz mnie i Jane, która była równie zaskoczona co ja zaczęli się śmiać.
- Taaakk moja droga. Kolegujemy się i nie rób takiej miny, bo jeszcze ci tak zostanie – zarechotał Brandon. No tak, oczywiście, ona zawsze musiał coś powiedzieć.
- Ooo widzę, że jesteś już doświadczony w tych sprawach – odpowiedziałam z uśmiechem.
- Ej już dobrze, dobrze – wtrąciła się Jane. – Słyszeliście o tej wyciecze – zwróciła się do chłopaków. Uśmiechnęli się i przytaknęli. Od razu zaczęliśmy o tym rozmawiać. Już planowaliśmy co tam będziemy robić. Plaża, kluby itd. Wszyscy byli bardzo podekscytowani. Nie mogliśmy się doczekać wyjazdu.
Po kilku godzinach w szkole wróciłam do domu. Opowiedziałam o wszystkim rodzicom, a oni od razu zgodzili się. Od razu powiadomiłam o tym Jane. Z jej rodzicami było tak samo.
Przez najbliższy tydzień cały czas chodziłyśmy po sklepach w poszukiwaniu jakichś fajnych ciuchów na wyjazd. 
W dniu wyjazdu musiałam wstać bardzo wcześnie, bo samolot mieliśmy już o 7. Tak wcześnie dlatego, że chcieliśmy być na miejscu jak najszybciej. Ubrałam się wygodnie, ale tak, żeby w Hiszpanii nie było mi gorąco, bo będę mogła tam ściągnąć sweter. Zjadłam lekkie śniadanie i razem z rodzicami pojechaliśmy na lotnisko. Już przy samym wejściu zobaczyłam rudą czuprynę mojej Jane. Od razu do mnie doskoczyła.
- Dzień dobry – zwróciła się do moich rodziców z uśmiechem. Od razu jej odpowiedzieli i poszli do innych rodziców.
- Dziś lecimy, dziś lecimy – zaczęłyśmy się cieszyć.
- Ej dziewczyny – usłyszałyśmy męski głos. To był Scott. – Już się uspokoiłyście? Mogę podejść, czy dalej będziecie się błaźnić – popatrzyłyśmy na siebie i zaśmiałyśmy się.
- Okej koniec- powiedziałam po napadach śmiechu. – Podchodź.
- No w końcu – rozłożył ręce. – I jak gotowe? Czas zacząć wypoczynek – uśmiechnął się promiennie.
- Jak nigdy – powiedziała moja ruda przyjaciółka.
- Chodźcie już tam – wskazał na grupkę ludzi. – Musimy zanieść bagaże – tak jak powiedział, tak zrobiliśmy. Szybko uporaliśmy się z walizkami. W tym czasie dołączył do nas Brandon. Jak zwykle wyglądał genialnie. Jejku!! Czemu zawsze muszę tak o nim myśleć. Nie mogę chociaż raz sobie pomyśleć, że wygląda brzydko. Wygląda brzydko, wygląda brzydko, wygląda brzydko. Niee!! To nic nie daje….
- I jak skarbie. Gotowa na 2 tygodnie spędzone w moim towarzystwie? – poruszył brwiami.
- Akurat w moich planach chyba nie było imienia „Brandon” – udałam zamyśloną. – Tak jestem tego pewna – wyszczerzyłam się. - OO to szkoda, bo ja już mam dla ciebie plany na poranki – uśmiechnął się chytrze. – Przypominam, że nasze treningi nie są odwołane. Codziennie będą się odbywały treningi.
- Co? – nie!! A ja tu chciałam odpocząć. – No weź Brandon, odpuści mi – zrobiłam minę małego pieska.
- No niech pomyślę… Po dłuższych przemyśleniach stwierdzam, że nie odpuszczam – wyszczerzył się. Zgromiłam go wzrokiem.
- Niech ci będzie – odburknęłam. – Idę stąd, bo towarzystwo się zepsuło – odwróciłam się i szybko podeszłam do mojej przyjaciółki.
- Uuuu – zaczęła Jane. Za to dostała lekkiego kuksańca w bok. – Za co?
- Dobrze wiesz – ona w odpowiedzi poruszyła brwiami.
- Tylko mi nic nie rób – delikatnie się oddaliła.
- Ja się jeszcze odpłacę – pogroziłam jej palcem. Zaraz wybuchnęłyśmy śmiechem. Nagle usłyszałyśmy głos, że musimy już iść na odprawę. Szybko podbiegłam do moich rodziców.
- Pa kochanie, uważaj tam na siebie – uśmiechnęła się do mnie mama.
- Jak już będziecie na miejscu to zadzwoń – dodała.
- Tak wiem mamuś – uśmiechnęłam się. – Idę pa! – przytuliłam rodziców i pobiegłam do Jane.
- Gotowa? – zapytała mnie.
- Jak nigdy – wyszczerzyłam się.
Szybko weszłyśmy do samolotu. Ja siedziałam przy oknie razem z Jane. Przed nami usadowił się Brandon z Liamem, a za nami Scott z Tomem. Wcześniej nie miałam okazji się z nim poznać, ale teraz spokojnie będziemy mogli pogadać.
Po starcie wyciągnęłam mojego iPoda i puściłam muzykę. Moje oczy zaczęły się kleić i powoli zasypiałam. Obudziło mnie szturchanie w ramię. Powoli rozchyliłam powieki i wyciągnęłam słuchawki z uszu. Spojrzałam w bok. Szturchał mnie nie kto inny jak ten rudzielec.
- Co się stało Jane?
- No bo wiesz.. Bo ja chciałam iść na chwilę do Liama, no i… -przygryzła wargę. – No bo Brandon by do ciebie wtedy przyszedł – przyjrzała mi się. Niee!! Ja nie chcę z nim siedzieć już się miałąm odezwać. – Zanim się nie zgodzisz. No proszę cię – zrobiła słodką minę. Kurde ona zawsze na mnie działała. – No wiesz jak to jest z Liamem – powiedziała szeptem, przez co się zaśmiałam. No kurde no, nie umiem jej odmówić.
- Niech ci będzie – wyrzuciłam z siebie. Czemu zawsze to mnie musi spotykać? No ja się pytam.
- Witam – usłyszałam przy uchu, przez co przeszły mnie ciary. Obok mnie usadowił się właśnie Brandon. Uniosłam tylko brwi i znowu włożyłam słuchawki do uszu. Zaczęłam oglądać widok zza okna. Wszystko było takie piękne. Wielkie bufiaste chmury płynęły bo błękitnym niebie. Nagle ktoś (a raczej to jest oczywiste kto) wyciągnął mi jedną słuchawkę. Spojrzałam na niego ze złością.
- Nudzi ci się? – zapytałam zła, że oderwał mnie od zajęcia.
- No nie mogę zaprzeczyć –uśmiechnął się łobuzersko.
- To się czymś zajmij i nie przeszkadzaj mi – zrobiłam obrażoną minę.
- Fajna piosenka – powiedział wkładając słuchawkę do uszu i nie przejmując się moimi wcześniejszymi słowami.
- Ej no!! Oddawaj! – sięgnęłam po nią, ale on w porę podniósł rękę do góry. Wstałam żeby dosięgnąć, to on też to zrobił. Co z tego, że byliśmy w samolocie. Oczywiście on tutaj też musiał mi dogryzać.
- No weź!!! – za nic nie mogłam dosięgnąć, on był zbyt wysoki. On oczywiście nie dawał mi za nic wziąć mojej własności. Nachyliłam się bardziej, ale nie wiem jak to się stało, potknęłam się o coś (nie mam pojęcia o co i skąd się to tutaj wzięło) i wylądowałam na Brandonie, który wylądował na siedzeniu. Siedziałam u niego na kolanach, a nasze twarze były blisko. Zbyt blisko. O wiele zbyt blisko siebie. Patrzyłam w jego piękne tęczówki. Kurde, czemu nie mogę się oderwać. To było silniejsze ode mnie. Nie dało się. Nagle usłyszałam za sobą odchrząknięcie. Szybko się opamiętałam i wstałam z jego kolan wyrywając moje słuchawki. Odwróciłam się do mojego wybawiciela. Pomiędzy siedzeniami przed nami widziałam twarz mojej przyjaciółki. Spojrzałam na Brandona spod byka. A później na Jane.
- Dziękuję za ratunek – powiedziałam z ulgą. – I nienawidzę cię – ona się tylko zaśmiała i puściła do mnie oczko, i szybko się odwróciła. Czemu ona mi to robi. Spojrzałam na rozbawioną twarz Brandona. Zgromiłam go wzrokiem, schowałam słuchawki do torby i wygodnie się ułożyłam w fotelu. Popatrzyłam na widok zza okna. Teraz marzyłam tylko o tym, żeby Jane wróciła na miejsce obok mnie. No bez jaj, ale Brandon będzie mi ten lot uprzykrzał siedząc cały czas koło mnie. Tak, muszę się czymś zająć. Ooo pogadam ze Scottem. Odwróciłam się przodem do mojego siedzenia i ułożyłam moją głowę pomiędzy siedzeniami nie patrząc nawet na Brandona. No tak mogłąm się spodziewać, że Scott będzie spał. Zaśmiałam się z jego miny. Śmiesznie i uroczo wyglądał. Głowę miał opartą o okno i odchyloną lekko do tyłu. Kurcze…. Czemu on musi spać.
- Zasnął jakieś 5 minut temu – usłyszałam od chłopaka, który siedział obok Scotta. Dowiedziałam się wcześniej, że miał na imię Tom.
- A ja chciałam z nim pogadać. Ale nie będę mu przerywała tej sielanki – zaśmiałam się, co powtórzył Tom.
- A tak w ogóle to się nie przedstawiłem – powiedział uśmiechając się.
- Tom – powiedziałam uśmiechając się.
- Dokładnie – zachichotałam.
- A ja jestem – zaczęłam.
- Sophie – teraz on skończył.
- Dla przyjaciół Soph – uśmiechnęłam się promiennie.
- Bardzo ładnie. To imię pasuję do ciebie – spłonęłam rumieńcami i delikatnie spuściłam wzrok.
- Dziękuję – uśmiechnęłam się delikatnie.
- Chyba nie widziałam cię w szkole – zastanowiłam się.
- No wiesz, może nie zwracałaś uwagi – odpowiedział.
- Możliwe, ostatnio mam strasznie dużo do roboty.
- Za to ja ciebie często widziałem – i dodał. – Trudno kogoś takiego nie zauważyć.
Albo mi się zdaję, albo on mnie podrywa. No nie powiem, przystojny jest.
- Eee tam – znowu się zarumieniłam. – Miło mi było – powiedziałam, mając w zamiarze wrócić do pierwotnej postawy.
- Mi jeszcze bardziej – uśmiechnął się uwodzicielsko, a ja normalnie usiadłam. Zauważyłam, że Brandon mi się przygląda. Podniosłam brwi w pytającym geście.
- Coś nie tak? – zapytałam.
- Wiesz, że on cię podrywał? – zapytał.
- A co, zazdrosny?
- No właśnie o to chodzi, że on cię podrywał. Ciebie! No wiesz, nie chciałbym być niemiły, ale w tym samolocie są o wiele ładniejsze dziewczyny – taaa, on to robi specjalnie.
- Oczywiście jesteś bardzo miły – uśmiechnęłam się sztucznie. Nie no, muszę sprowadzić Jane z powrotem.
- Jane – powiedziałam do niej.
- Nom?
- Możemy pogadać? – zapytałam.
- Ok, już wracam – jesst!! Udało się.
- Spadaj Brandon – zwróciłam się do niego.
- Jesteś pewna, że tego chcesz? Nie będziesz tęsknić.
- Jejku, jak mi szkoda. Oczywiście, że będę tęsknić – zamrugałam teatralnie oczami. – A teraz spadaj – popchnęłam go. Na jego miejsce usiadła Jane.
- Nie rób mi tego więcej.
- Przesadzasz – spojrzałam na nią jak na głupka.
- Nie, nie przesadzam.
- A co z …
- Nie gadaj o tyym – wiedziałam o co jej chodzi i nie pozwoliłam dokończyć. – Potknęłam się, bo on wziął moje słuchawki, a ja chciałam je wyrwać. Nic nie było – podkreśliłam ostatnie zdanie. – Koniec tematu – dodałam.
- Niech ci będzie – powiedziała i rozłożyła ręce w obronnym geście.
Resztę podróży spędziłyśmy na normalnym siedzeniu i śmianiu się. Po pewnym czasie Scott się obudził i dołączył do nas. 

****
Co myślicie o tym rozdziale. Długo się pisał, ale w końcu się napisał. Mamy nowego bohatera :D Czekam na wasze opinie :D 



  
Nasz nowy kolega: Tom. Jest on w wieku Scotta.


A teraz odpowiem na pytania, które zadała mi jedna z blogowiczek, do konkursu: Liebster Award.
1) Co cię zainspirowało do napisania bloga?
2) Od jakiego czasu już piszesz?
3) Twój ulubiony cytat?
4) Czy wiążesz z pisaniem swoją przyszłość czy to tylko tymczasowe hobby? 
5) Najlepsza książka jaką czytałaś i o czym?
6) Kto wspiera cię w pisaniu?
7) Co robisz kiedy wena nie przychodzi?
8) Jak myślisz co jest najlepsze w twoim blogu?
9) O czym najbardziej lubisz pisać?
10) Czy muzyka pomaga ci w pisaniu? 
11) Co sprawia ci największa radość w blogowaniu?

1. Przez czytanie innych opowiadań na blogach naszła mnie ochota stworzenia czegoś podobnego. Chciałam stworzyć świat, w którym wszystko zależy od mnie.
2. Hmmm.... Nie pamiętam dokładnie, może od pół roku, albo mniej. 
3. Jest on na mojej stronie startowej "Dopóki walczysz jesteś zwycięzcą"
4. Raczej to jest moje hobby. Żeby pisać zawodowo, musiałabym mieć naprawdę ogromy talent, na obecną chwilę nie uważam się za kogoś strasznie uzdolnionego i stworzonego do pisania. 
5. Najlepsza książka.... Tyle ich było. Kocham wszystkie, które pisałam. Jedną z nich jest książka "Pamiętniki wampirów" sama nazwa mówi, że jest ona o wampirach. Jak chcecie się dowiedzieć więcej, przeczytajcie ją sami. Jest jeszcze jedna książka " Błękitna miłość" sama nie wiem jak opisać fabułę. Możecie sobie znaleźć jej opis.
6. Przyjaciele się cieszą, że pisze i za wszelką cenę chcą znać adres mojego bloga :)
7. To jest najgorsze. Mam ogromną ochotę coś napisać, ale nie mogę nic wymyślić. Czuję się wtedy bardzo źle..... Myślę o tym cały czas. Wtedy czytam różne inne opowiadania i szukam natchnienia. 
8. Nie mam zielonego pojęcia. Może fabuła, nasi bohaterowie.
9. O rzeczach niestworzonych. Tzn. wampiry, duchy, demony, anioły itd. Wtedy mogę się ponieść wyobraźni bez zastanawiania się.
10. Ooo tak. Czasami tekst piosenki jest natchnieniem do pisania. 
11. Komentarze innych ludzi, że im się podoba. Ale także te negatywne komentarze, wtedy mam motywację, żeby coś zmienić tak aby wszystkim się podobało.



środa, 21 listopada 2012

Liebster Awards

Jejku, dziękuję za nominacje :D Nie spodziewałam się ich, ale bardzo dziękuję :D

Nominacja ta jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Po odebraniu nagrody należy należy odpowiedzieć na .11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.

Nominacje dostałam od blogów:   http://podoslonacienia.blogspot.com/   ,   http://mam-bestie-w-sobie.blogspot.com/  ,  http://dream-of-another-life.blogspot.com/

A tutaj pytania jakie zostały mi zadane:

 http://podoslonacienia.blogspot.com/

1) Dlaczego zacząłeś/zaczęłaś pisanie ?
2) Co Cię zainspirowało do zaczęcia pisania ?
3) Ile aktualnie prowadzisz blogów ? I dlaczego ?
4) Czym się kierujesz zaczynając pisać rozdział ?
5) Jakie rodzaje historii Cię najbardziej kręcą ? Fantastyka, kryminały itp.
6) Twój ulubiony cytat.
7) Najlepsza książka fantastyczna jakąkolwiek czytałaś/czytałeś ?
8) Czy twoja rodzina/przyjaciele wspierają Cie w pisaniu ?
9) Co Cię przekonało do publikowania swoich rozdziałów ?
10) Jak myślisz co urzekło czytelników w twoim blogu ?
11) Gdybyś miał/miała okazje by oddać swoje dzieło do księgarni zgodziłbyś/zgodziłabyś się ?


Moje odpowiedzi:

1) Na początku pisałam po prostu z nudów, ale z czasem to się stało jak nałóg. Nie mogłam przestać. 
2) Moją prace inspirowały inne blogi, też chciałam stworzyć swój własny odmienny świat, w którym mogę wymyślać co tylko chcę.
3) Aktualnie prowadzę jeden blog, gdyż chcę się na nim skupić jak najwięcej uwagi. Miałam czasami pomysł na inny blog, ale wiedziałam, że wtedy będę miała mniej czasu właśnie dla tego konkretnego bloga. Być może kiedyś jeszcze stworze inne blogi.
4) Kieruję się swoją intuicją, wyobraźnią. Źle się czuję z myślą, że moja wena szwankuje. Nie lubię tego okresu. Często wieczorem obmyślam kolejne wydarzenia do bloga.
5) Najbardziej kręci mnie fantastyka. Zawsze kochałam takie książki jak i opowiadania. Chociaż oczywiście często zdarzy mi się przeczytać opowiadanie z inną tematyką.
6) Mój ulubiony cytat jest na samym początku mojego bloga. "Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą".
7) Hmm.. dużo ich jest. Sama nie wiem. Mogę powiedzieć, że moją ulubioną autorką książek jest L.J.Smith, kocham wszystkie jej książki, ale myślę, że ulubioną jest "Pamiętniki Wampirów". Oczywiście nie ograniczam się tylko do tej autorki. Mogłabym tutaj wymienić o wiele więcej książek. 
8) Powiem tak: moje przyjaciółki wspierają mnie. Same mówią, że chciałyby napisać jakieś opowiadanie, ale nie mają wyobraźni. 
9) Sama nie wiem. Chciałam się podzielić z innymi moją pasją, moim światem. Chciałam pokazać to co piszę i czy podoba się to innym. Co oni o tym sądzą i co by zmienili.
10) No nie wiem. Może element fantasy. Wypieranego zakochania. Może nasz niegrzeczny bohater? O to trzeba by się było pytać moich kochanych czytelników.
11) Oczywiście, że tak. Po poprawkach i uwagach profesjonalistów myślę, że odważyłabym się.



http://mam-bestie-w-sobie.blogspot.com/ 

1. Co Cię inspiruję ?
2. Ulubione zwierzę ?
3. Ulubiona piosenka ?
4. Czy lubisz czytać ?
5. Jeżeli na pytanie powyżej odpowiedziałaś twierdząco, jaka jest twoja ulubiona książka ?
6. Jaki blog lubisz najbardziej ?
7. Napisz coś o sobie 
8. Gdzie mieszkasz ?
9. Ile masz lat ?
10. Co robisz w wolnym czasie ?
11. Jak myślisz dlaczego zostałaś nominowana ?


Moje odpowiedzi:

1) Inspiruje mnie chęć zaskoczenia czytelnika. Chcę, aby on się nie nudził. Inspirują mnie także komentarze. 
2) Oczywiście, że pies :)
3) Jejku.... Tyle tego jest... Nie wiem co wybrać, na obecną chwilę jedną z moich ulubionych piosenek jest: eric tone ft. damli saade - imagine  ,  one direction - live while we're young  ,  Girls aloud - somethink new 
4) Ooooo kocham <3 Ale oczywiście ciekawe książki, a nie lektury szkolne :)
5) Hmm.. dużo ich jest. Sama nie wiem. Mogę powiedzieć, że moją ulubioną autorką książek jest L.J.Smith, kocham wszystkie jej książki, ale myślę, że ulubioną jest "Pamiętniki Wampirów". Oczywiście nie ograniczam się tylko do tej autorki. Mogłabym tutaj wymienić o wiele więcej książek.
6) Myślę, że odpowiedź jest pokazana na moim blogu, tam gdzie polecam inne blogi :) One wszystkie by się tutaj nie zmieściły.
7) Hmm.. Mam rude długie włosy (z kolorem nigdy się nie mogłam pogodzić, ale już sie z nim oswajam) chodzę do gimnazjum. Lubię pisać oraz czytać. Jestem bardzo pogodną osobą :D Uwielbiam się śmiać. Nie wyobrażam sobie dnia bez śmiechu. 
8) Mieszkam w Polsce (hah :D), a dokładniej w Krakowie. 
9) A to jest moją słodką tajemnicą ( :) ) Mogę tylko powiedzieć, że chodzę do gimnazjum. Możecie zgadywać.
10) W wolnym czasie piszę kolejne rozdziały, czytam książki, spotykam się ze znajomymi. 
11) Nie mam pojęcia, nie spodziewałam się kompletnie tego :D Myślę, że skoro zostałam nominowana komuś musi się podobać mój blog :D


 http://dream-of-another-life.blogspot.com/ 

1. Ulubiona piosenka JLS.
2. Ulubiona piosenka 1D.
3. Ulubiona piosenka The Wanted.
4. Ulubiona piosenka Ushera.
5. Ulubiona piosenka Ne-Yo.
6. Ulubiona piosenka Conora Maynarda.
7. Ulubiona piosenka disco polo.
8. Co kochasz najbardziej?
9. Co było inspiracja do napisania opowiadania ?
10. Co lubisz robić w wolnych chwilach?
11. Najskrytsze marzenie? 


Moje odpowiedzi:

1) She makes me wanna 
2) Live while we're young
3) I found you
4) Scream
5) Let me love you
6) Turn around
7) Boys - Jesteś szalona
8) Kocham czytać, pisać, spędzać czas z przyjaciółmi, śmiać się.
9) Moją prace inspirowały inne blogi, też chciałam stworzyć swój własny odmienny świat, w którym mogę wymyślać co tylko chcę.
10) Hmm.. dużo rzeczy. Czytać książki, spotykać się z przyjaciółmi, leniuchować :D
11) Jej skoro to jest najskrytsze marzenie, to nie wiem czy mogę je zdradzić. Hihi, może z wami się podzielę. Chciałabym być aktorką  :D Może trochę nierealne, ale to marzenie.




W takim razie teraz ja wypiszę blogi, które nominuje:

1) http://kochajac-wroga.blogspot.com/
2) http://keep-calm-and-love-haftujaca-tecza.blogspot.com/
3) http://moja-wlasna-chora-bajka.blogspot.com/
4) http://storybymarta.blogspot.com/
5) http://dark-hunks.blogspot.com/
6) http://stories-of-thepast.blogspot.com/
7) http://koszmar-na-jawie.blogspot.com/
8) http://magicandblood.blogspot.com/
9) http://fantasies-sherry.blogspot.com/
10) http://teen-story-life.blogspot.com/
11) http://whenlifetakesonthecoloragain.blogspot.com/

A oto pytania do was:
1) Dlaczego zaczęłaś prowadzić bloga?
2) Jakie są twoje zainteresowania?
3) Największe twoje talenty?
4) Co wywołuje u ciebie największy uśmiech?
5) Jakiej słuchasz muzyki?
6) Jak wpadłaś na pomysł fabuły twojego opowiadania?
7) Przy czym najchętniej się odprężasz, odpoczywasz?
8) Jeżeli masz rodzeństwo, to co w nim kochasz, a jeśli nie to, czy chciałabyś je mieć i jak wygląda twoje wymarzone?
9) Najfajniejszy serial jaki oglądałaś?
10) Ulubiona autor/autorka książek? 
11) Co cenisz najbardziej w swoim życiu?


Oto wszystko co miałam do zrobienia, życzę Powodzenia i jeszcze raz dziękuję za nominacje :** <3

piątek, 9 listopada 2012

Zahipnotyzowana cz. 23


Rozdział XXIII

Nie mogłam racjonalnie myśleć, jak on był tak blisko mnie. O wiieeeele za blisko. Patrzył mi głęboko w oczy. Były takie piękne i ciemne i głębokie. Znowu się w nich zatapiałam. Niech mnie. Jak on na mnie działał. Zbliżał się powoli. Był coraz bliżej. Nasze usta dzieliły milimetry. Miałam ochotę zatopić swoje wargi w jego. On jakby czytał mi w myślach. Po raz kolejny mnie pocałował. Jednak tym razem delikatnie. Nigdy nie spodziewałabym się tego po nim. Oddawałam każdy pocałunek. Nie mogłam się opanować, ani opamiętać. Wplotłam moje palce w jego lśniące włosy, on swoje dłonie położył ma moich biodrach. Aż przeszły mnie dreszcze. Jego dotyk tak na mnie działał. Rozpływałam się pod jego wpływem.
- Nadal nie chcesz tego powtórzyć? – szepnął mi do ucha gdy się od siebie oderwaliśmy.
- Nie wiem, nie jestem przekonana…. – słowa same wychodziły z moich ust. Nie mogłam nad tym zapanować. Znowu mnie pocałował. A moje nogi znowu były jak z waty. Boże, jak on na mnie działa!
- I jak teraz? – zaśmiał się. Wiedział jak ma na mnie wpłynąć. Ten ton jego głosu po prostu… Nikt nie mógłby się oprzeć. I ..O nie! On się znowu tak uśmiecha. Po tym, to aż mi słów brak. Ten uśmiech tak na mnie działa że….. On mógłby nim zdziałać cuda. Dlaczego on musi tak na mnie działać.
- No i? – wyrwał mnie w końcu z zamyśleń. Chciałam nie patrzeć na jego twarz, bo wszystko co w niej widziałam działało jak magnes.
- Yyy… Ale co miałam powiedzieć?– on jeszcze bardziej się uśmiechnął, nie chciałam patrzeć, który to był z uśmiechów, bo bałam się, że to ten, który tak na mnie działał.
- Mam ci odświeżyć pamięć? – zapytał zbliżając się.
- Wiesz, już chyba wiem – odpowiedziałam zanim zbliżył się na dobre.
- Słucham?
- Brandonie, jesteś cholernie przystojny.
- Widzisz, już nie miałaś żadnego ale – zaśmiał się. Dobra Sophie, on jest przystojny. Przyznaj to.
- A może teraz ty coś mi powiesz? – zapytałam przygryzając dolną wargę.
 - A co byś chciała usłyszeć? – udał, że nie wie o co chodzi. – Może mi pomożesz? – poruszył brwiami.
- Tylko jak? – delikatnie pocałowałam go w policzek.
- Za to mogę powiedzieć jedynie, że jesteś ładna – wyszczerzył się.
- Powiedzmy, że tyle mi wystarczy.
- Jesteś pewna?
- Na dzisiaj tyle mi wystarczy – uśmiechnęłam się uroczo. – Ale popatrz, nie ma już gorącej czekolady – zrobiłam minę małego dziecka.
- No to teraz możesz iść zrobić sobie kolejny kubek i przy okazji dla mnie – uśmiechnął się triumfalnie. Sprytnie…. Przymrużyłam oczy.
- Ale zrobisz coś.
- No to dajesz.
- Chociaż jeden raz zapukasz przez drzwi i wejdziesz za moim pozwoleniem.
- A czy ja robię inaczej – zrobił minę, że to nie jego sprawka.
- Zgadzasz się? – zaśmiałam się.
- Ale, że wypraszasz mnie i mam wyjść przez okno i podejść do drzwi i dopiero zapukać i znowu wejść?
- Właśnie tak – odpowiedziałam zwycięsko. – Ale może najpierw byś na siebie coś ubrał?
- A czy ty tego na pewno chcesz? No, ale skoro tutaj chodzi o czekoladę to się poświęcę – podeszłam pod jedną z moich szafek i wyciągnęłam jego bluzkę. Kiedyś jak zostawał u mnie to nie wziął jej.
- Masz szczęście, że jej nie wyrzuciłam.
- Oj ja wiem, że i tak byś jej nie wyrzuciła – wziął ode mnie t-shirt i włożył na siebie. Nie powiem, o wiele lepiej wyglądał bez niej. No, ale mu tego nie powiem. Nie jestem aż tak zdesperowana. Podszedł do okna – pa złotko – pomachał i skoczył.
- Jak dziecko – zeszłam po schodach. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Uśmiechnęłam się pod nosem. Otworzyłam drzwi. Udałam zaskoczoną.
- Brandon, co ty tutaj robisz? Kompletnie się ciebie nie spodziewałam.
- Taka miła niespodzianka. Przyszedłem na czekoladę – uśmiechnął się szeroko.
 -No nie wiem, czy cię wpuścić –zrobiła minę myśliciela.
- Mogę wejść panno Sophie.
- Ależ proszę Brandowie – wskazałam ręką aby wszedł.
- A teraz poproszę gorącą czekoladę – skierowaliśmy się do kuchni. Na zegarku była 17:30.
- W takim razie musisz mi pomóc – nakazałam mu co ma wyjąć i po chwili w naszych rękach był kubek z gorącym napojem. Siedzieliśmy w salonie i popijaliśmy czekoladę. Cały czas Brandon mnie rozśmieszał, co nie było dobre, bo zazwyczaj robił to wtedy kiedy miałam napój w buzi. Wybraźcie to sobie. I jak? Cały czas sobie dogryzaliśmy.
- Czekolada była pyyyszna –uśmiechnął się szeroko. – Ale teraz muszę iść po jakiś prawdziwy posiłek – wyszczerzył zęby.
- Jak możesz – wiedziałam, że chodzi o krew. Mnie aż o wymioty brało, jak sobie wyobrażałam, że ją pije.
- No to idź – zrobiłam skrzywioną minę.
- Nie krzyw się tak, bo jeszcze ci tak zostanie. A nie przeżylibyśmy utraty tak ładnej buźki – powiedział wychodząc przez drzwi.
Postanowiłam wybrać się na spacer, odetchnąć trochę świeżym powietrzem. Założyłam kurtkę, bo na zewnątrz nie było już tak cieplutko. Wyszłam i ruszyłam w stronę parku. Wzięłam głęboki wdech. Tak, kocham takie powietrze. Zaczęłam rozmyślać o wszystkim. Tego wszystkiego jest tak dużo. Jakieś wampiry mnie szukają i chcą zabić. Nagle z niczego stałam się jakimś dziwnym stworzeniem. No właśnie kim ja właściwie jestem. Mam cechy i wampira i człowieka. Pół człowiek pół wampir. Jakie to jest dziwne. Dlaczego właśnie ja? Plusem są niektóre moje cechy, ale nie wszystkie.  Przecież pokój między ludźmi i wampirami jest niemożliwy! No jak to ma działać? Wampir podejdzie do człowieka i zapyta się go czy może się z niego napić? Zaśmiałam się pod nosem. To brzmi śmiesznie. Wyobraziłam sobie taką sytuację z Brandonem. Kurcze, czemu akurat o nim pomyślałam, a nie o jakimś innym wampirze. Za dużo właśnie o nim myślę. To nie jest dobre. Koniec! Przestań o nim myśleć. To nie jest dobre.
Nagle poczułam się dziwnie. Czułam, jakby ktoś mnie obserwował. Rozejrzałam się dookoła. Nikogo nie było widać. Nie było już jasno i nie mogłam dostrzec nikogo. Szybkim krokiem ruszyłam do domu. Byłam już niedaleko. Zaczęłam biec. Wbiegłam do domu zdyszana. Rozejrzałam się po całym domu. Tata jak zwykle robił coś na laptopie w salonie, a mama oglądała TV. Przywitałam się z nimi i poszłam się umyć. Czy ktoś naprawdę mnie śledził, czy tylko mi się wydawało? Na pewno to tylko moja wybujała wyobraźnia. Położyłam się i zasnęłam.
Następnego dnia musiałam wstawać do szkoły. Ubrałam się i zjadłam coś. Następnie pojechałam do szkoły. Już przy bramie ktoś mnie złapał. Odwróciłam głowę w stronę tej osoby. Zobaczyłam Scotta. Uśmiechnęłam się szeroko i przywitałam się.
- Cześć Scott!! Dawno cię nie widziałam. W ogóle się nie odzywałeś – dodałam z udawanym wyrzutem.
- Soph, wiesz źle się czułem i nigdzie nie wychodziłem.
- Trzeba było dać znać to bym przyszła ci potowarzyszyć w mękach – zachichotałam.
- Nieee, dobrze jest. Jeszcze bym cię zaraził. Ale skoro już jestem, to będziemy to musieli nadrobić moja droga.
- Oczywiście, milordzie – zaśmialiśmy się i ruszyliśmy razem do szkoły.
- Sophie!! Scott!! – zza pleców usłyszałam znajomy głos.
- Uf…. Złapałam…. Was… - zaczęła mówić dysząc.
- Już spokojnie. Wdech – uniosłam dłonie. – I wydech – opuściłam je.
- Ale Soph ja… mam świetne wieści – zaczęła mówić nadal z lekką zadyszką.
- Oj Janie, jak zwykle o wszystkim musisz wiedzieć – powiedział Scott.
- No przecież ona zawsze jest informowana o wszystkim jako pierwsza – zaśmialiśmy się.
- To chcecie wiedzieć o co chodzi czy nie? – zrobiła urażoną minę.
- No dobra. Dawaj co tam masz – powiedziałam.
- A wiec – przerwała i popatrzyła na nas rozbawiona. – Szkoła organizuje wyjazd dla 3 klas nad morze za granice – pisnęła uradowana. Uśmiechnęłam się szeroko i zaczęłam się cieszyć razem z moją przyjaciółką.
- Ale fajnie!!!
- Ej dobra już. Bo wszyscy się na was patrzą jak na jakieś wariatki. – popatrzyłyśmy na siebie zaczęłyśmy się śmiać.
- No tak zapomniałem już. Wy jesteście wariatkami – rozłożył ręce. – Ja teraz idę stąd, bo jeszcze pomyślą sobie to samo o mnie – mówił już odchodząc. A my dalej jakby nigdy nic dalej chichotałyśmy.
- Nie mogę się doczekać aż to ogłoszą. Mam nadzieję, że wyjazd będzie już niedługo. Mam już dość tego zimna. Mam ochotę rozłożyć się na gorącym piasku i się poopalać – zamknęłam oczy i się rozmarzyłam.
- O mnie tak marzysz? – usłyszałam szept i rękę na mojej talii. Szybko otworzyłam oczy i podskoczyłam ze strachu.
- Boże Brandon – złapałam się za serce.
- Czyli jednak o mnie – wyszczerzył się. Próbowałam się wyrwać z jego uścisku, ale on jakby nigdy nic dalej mnie trzymał.
- Oj Brandonku, żeby pojawić się w mojej głowie trzeba sobie zasłużyć. A teraz proszę, abyś mnie puścił mój drogi.
- Nie mów, że nie czujesz się wyjątkowa kiedy cię tak trzymam w moich ramionach – popatrzyłam na niego jak na głupka. Roześmiałam się.
- Nie pochlebiaj sobie – nagle tą jakże fascynującą rozmowę przerwało nam chrząknięcie Jane.
- Nie przeszkadzam wam? – zachichotała patrząc na nas.
- Nie – powiedziałam natychmiast.
- Może troszeczkę – odezwał się w tym samym czasie co ja. Popatrzyłam na niego unosząc brwi. Nagle zadzwonił dzwonek. Szybko wyrwałam się z uścisku Brandona.
- A było tak miło – udał zawiedzionego.
- Och biedny głupolek – udałam przejętą. – Papa głupku – szybkim krokiem ruszyłam do mojej szafki i wyciągnęłam potrzebne książki do Biologii.
- Do zobaczenia idiotko. Muszę ci wymyślić jakieś fajne przezwisko – wyszczerzyłam się do niego tylko w odpowiedzi i ruszyłam do mojej klasy. Na szczęście tej lekcji nie miałam z Brandonem. 

****
Jest! Udało mi się dodać kolejny rozdział. Przepraszam za tą przerwę, ale czasu i weny brak. Nie lubię tego stanu, bo wiem, że wy czekacie na następne rozdziały, a ja nie mogę wam go dać. Proszę o cierpliwość dla mnie i mojej weny. 
Mam jeszcze jedną sprawę. Jeśli macie jakieś pytania do mnie, albo są jakieś niejasności, to piszcie od razu, postaram się odpowiedzieć jak najdokładniej. I jeszcze jedno. Może macie jakieś pomysły ci do tego opowiadania? Z chęcią bym wysłuchała waszych pomysłów, a może i nawet uwzględniłabym to w opowiadaniu. Czekam na wasze pomysły i jestem ciekawa waszej wyobraźni. Pozdrawiam was i czekajcie na następny rozdział. Kocham was <3