Rozdział XXXV
Przejechałam
dłonią po mojej twarzy. Niepewnie spojrzałam na Brandona. Przeszywał mnie
wzrokiem i wydawało mi się, jakby potrafił mi czytać w myślach. Jakby wszystko,
o czym myślę i co czuję było wypisane na mojej twarzy, a on z łatwością z niej
czytał. Nie lubię jak ktoś tak robi.
- Dobra, pytaj o co
chcesz – w końcu powiedziałam. Nie wytrzymałam tego natrętnego spojrzenia.
Brandon tylko uśmiechnął się zwycięsko, ale po chwili spoważniał.
- Co tam się
stało? Jak wyszłyście z wody wyglądałyście, jakbyście zobaczyły ducha, a w
szczególności ty – przemówił patrząc mi w oczy.
- To było
naprawdę dziwne. Ta moja fobia z tą głębokością, zaczęła się, kiedy byłam mała.
Wiesz, pływałam sobie w morzu, niedaleko mnie był tata. Wtedy naprawdę już
umiałam dobrze pływać. Tata dosłownie na chwilę spuścił ze mnie wzrok. Wtedy
poczułam, jak coś łapie mnie za kostkę i ciągnie w głąb wody. Na początku
myślałam, że to mój brat i chce mi tylko dokuczyć, ale kiedy byłam już pod wodą
i otworzyłam oczy ujrzałam zupełnie coś innego. Myślałam, że to jest jakiś zły
sen. Za kostkę trzymał mnie jakiś dziwny cień. Zaczęłam się szarpać. Naprawdę
byłą przestraszona. No bo co innego mogła czuć mała dziewczynka? Na szczęście
tata w porę zorientował się, że mnie nie widać i pomógł mi. Oczywiście to co
mówiłam było śmieszne. Wszyscy mi tłumaczyli, że musiało mi się wydawać i
zachłysnęłam się wodą. W końcu z czasem sama w to uwierzyłam. No bo gdzie tu
sens? – przerwałam na chwilę i zerknęłam na Brandona. Uważnie mnie słuchał nie
odwracając ode mnie wzroku. – Aż do dzisiaj – kontynuowałam. – Kiedy razem z
Jane nurkowałyśmy po jakimś czasie ona zniknęła mi z oczu. Kiedy ją dostrzegłam
myślała, że sobie ze mnie robi jaja. Ale kiedy podpłynęłam bliżej i zobaczyłam
co trzyma ją za nogę wszystko wróciło. To był dokładnie ten sam cień. Chyba
nigdy nie zapomniałam jak on wygląda. Ale czego on tutaj szuka? – patrząc na
chłopaka zadałam to pytanie. Po jego minie mogłam wywnioskować, że gorączkowo
nad czymś myślał. Po chwili spojrzał na mnie.
- Nie mam pojęcia
co to jest i skąd to się bierze, ale mam dziwne przeczucie, że to ma powiązanie
z tym dziwnym gościem, z którym spotkała się Kate – powiedział.
- Też mi się tak
wydaję. Tylko czemu to wszystko jest takie trudne? Nie wiem, jak dam sobie z
tym radę. Żeby to wszystko złączyć w jedną kupę… - westchnęłam przeciągle.
Kątem oka spojrzałam na chłopaka. Przyglądał mi się uważnie.
- Eee tam, dasz
radę – w końcu się do mnie uśmiechnął. Czy on zawsze musiał być taki wesoły i
optymistyczny. Wszystko co smutne zawsze zamieni na coś wesołego. Podszedł do
mnie i zmierzwił mi włosy. – Ty nie dasz rady? Przecież ja cię trenowałem! –
zaśmiał się. Podzieliłam jego entuzjazm, no bo patrząc na niego, uśmiech aż sam
wkradał się na usta.
- Ej, ale jest
jeszcze jedna sprawa – powiedziałam po chwili. – Co zrobimy z Jane? Jej, byle
jaka wymówka nie przekona – oj zdecydowanie. Na stówę zobaczy, że coś kręcimy i
będzie z nas wyciągała prawdę, aż w końcu jej się do uda.
- Wiesz, bo ja
już trochę o tym myślałem… - Boże, tylko nie to. – No i wymyśliłem, że
najlepiej by było, gdyby ona o tym nie pamiętała. Poczekaj – powiedział widząc,
że chcę coś powiedzieć. – Pomyśl. Jeśli mielibyśmy jej o wszystkim powiedzieć,
to to naprawdę będzie dla niej niebezpieczne. Dopóki o niczym nie wie jest jak
na razie bezpieczna. Kiedy tamci dowiedzą się, że ona może coś wiedzieć, to nie
przepuszczą takiej okazji.
- Ty chcesz jej
wymazać pamięć i myślisz, że ja tak po prostu na to pozwolę? – zapytałam i
poczułam, jak coś w środku mnie pęka. – Na cholerę zostałam wybraną?! Nie mogę
normalnie żyć! Muszę mieć tajemnice przed przyjaciółmi, co grozi ich utratą!
Nawet jeśli o niczym nie wiedzą, to ich życie jest zagrożone. A najlepiej to by
było, gdybym w ogóle nie miała przyjaciół, bo tak czy siak kto wie, czy ktoś im
coś nie zrobi. Zapewne wszystkim osobą, z którymi przebywam coś grozi. Powinnam
się izolować od ludzi, bo przynoszę im tylko niebezpieczeństwo. Już dzisiaj
Jane mogła przeze mnie zginąć. Ja tego nie chcę! – zakryłam dłonią twarz. To
wszystko jest cholernie trudne i nie na moje siły. Nic nie mówić Jane, możliwe,
że nic jej się nie stanie. Ale właśnie, to jest tylko możliwe. A co jeśli to
nie wystarczy? I do tego będę ją okłamywać….
Powiedzieć jej.
Mogą na nią polować, ale będzie już przygotowana, można nawet coś z tym zrobić.
Przygotować ją jakkolwiek. Nie będę musiała jej oszukiwać.
Żadna z opcji nie
jest odpowiednia. Jej życie powinno być normalne, a ja nie potrafię jej tego
dać. To wszystko jest przeze mnie.
- Sophie, błagam
cię – Brandon przybliżył się do mnie i chciał dotknąć mojego ramienia.
- Nie! –
odsunęłam się gwałtownie. – Nie dotykaj mnie. Jaaa… ja muszę to wszystko
przemyśleć. Nie potrzebuję teraz twojej troski – powiedziałam i wstałam.
Spojrzałam na chłopaka. Był widocznie zdziwiony moim zachowaniem, moją reakcją.
Szybkim krokiem odeszłam
stamtąd. Potrzebuję jakiegoś spokojnego miejsca…. Ruszyłam w stronę dziobu
maszyny. Lekki wiaterek rozwiewał delikatni moje włosy. Przystanęłam w
odpowiednim miejscu i usiadłam po turecku. Przymknęłam oczy i pozwoliłam, żeby
słońce ogrzewało moją twarz. Boże, to wszystko
jest takie chore. Za jakie grzechy… I jeszcze w to wszystko wplątani są
moi przyjaciele. Jak ja mogłam do tego dopuścić. Powiedzieć im, źle. Nie
powiedzieć, jeszcze gorzej. Tak, czy tak są w to zamieszani, a jeszcze
najbardziej Jane. Skoro już została zaatakowana, to jaką mam pewność, że znowu
nie będzie? Oni już zauważyli, że się z nią zadaję i jestem z nią blisko. Mogą
myśleć, że wszystko wie. Jeśli nic jej nie powiem, nie będę mogła jej chronić.
To by było naprawdę dziwne, gdybym nagle zaczęła się nią tak zajmować. I co ja
teraz mogę zrobić.
Brandon myśl, że
tak po prostu wymażemy jej z pamięci dzisiejsze zdarzenie i będzie po
problemie. Łatwo mu powiedzieć, ale to nie on później będzie miał to na
sumieniu. Kto mi zapewni, ze to coś da?
No właśnie nikt….
Jezuu… co teraz się dzieje w mojej głowie, dziwne, że mnie jeszcze głowa nie
boli. Aaa, sory nie może mnie boleć, bo jestem w połowie wampirem. Zajebiście,
zawsze o tym marzyłam. Mam ochotę krzyczeć!
- Soph, wszystko
okej? – usłyszałam za sobą. Obróciłam się i ujrzałam śliczną brunetkę. Skądś ją
kojarzyłam. Mocno się skupiłam. No tak! Spotkałyśmy się na moich urodzinach. To
jest jedna ze znajomych Brandona. Spotkałam ją jeszcze podczas jednego
treningu. Aaaa. Zaczerwieniłam się na tę myśl.
Sabrina! Tak,
właśnie. Ale, ale. Co ona tu robi?
- Co ty tutaj
robisz? – zapytałam od razu.
- Wiesz, Brandon
do nas ostatnio dzwonił. No wiesz, w związku z tym, co się tu działo –
spojrzała na mnie łagodnie i usiadła obok mnie.
- No, trochę tu
się dzieje… - odpowiedziałam. – Kiedy przyleciałaś? Ktoś jeszcze tu jest?
- Wczoraj przed
północą razem z Mirandą i Michaelem. Nawet nie było kiedy się z wami przywitać.
Postanowiliśmy więc dzisiaj się z wami wybrać. I nawet nie było to takie
trudne. Nikt nie zorientował się, że nie jesteśmy z waszej szkoły. Nie żebyśmy
sobie jakoś w tym pomogli – uśmiechnęła się słodko. – Jak dowiedzieliśmy się,
że ktokolwiek z nich mógł tutaj za wami przylecieć od razu. Wiesz, na wszelki
wypadek – to ostatnie powiedziała mniej pewnie. Pokiwałam głową. - Brandon mi
powiedział przed chwilą co się stało.
- I co, przysłał
Cię, żebyś mnie przekonała?
- Nie o to
chodzi. Wiem, że to może być trudna decyzja. Posłuchaj, Brandon chce naprawdę
jak najlepiej. Wiem, że jego propozycja może Ci się wydawać absurdalna.
- Bo taka jest –
przerwałam jej. – Taak wie, że on chce jak najlepiej. Ale, co z tego, że wymaże
jej to z pamięci. Zapewnicie mi, że wtedy ona będzie bezpieczna? Skoro ją
zaatakowali, to ich nie będzie interesować, że ma wymazaną pamięć – wyznałam
jej co myślę. – Nie chcę mieć przed nią tajemnic, a wtedy będzie mnie zżerało
poczucie winy. Już nie mogę żyć z myślą, że to wszystko przeze mnie, a co
dopiero. Ona mi tego nie wybaczy. Jeśli jej powiemy, to łatwiej będziemy mogli
ją ochronić, a teraz nie wiemy nic.
Błagam zrozum mnie – Sabrina uważnie mnie słuchała. Przez chwilę się nie
odzywała.
- Wiesz, że
jesteś cholernie mądra – zapytała mnie. – Nie potrafiłabym myśleć w taki sposób
jak ty – uśmiechnęła się do mnie. – Wiem, że masz mało czasu na przemyślenie
tego wszystkiego. Ale postaraj się jeszcze raz to wszystko przemyśleć –
przytuliła mnie. – Wracam do nich. Idziesz? – zapytała.
- Nie, ja jeszcze
chwilę ty posiedzę, przyda mi się – uśmiechnęłam się delikatnie. Po chwili
Sabrina zniknęła z mojego pola widzenia.
Jejku, teraz to
już zupełnie mam pustkę w głowię. Specjalnie Brandon musiał sprowadzić ich
tutaj. A jak oni mieli w domu coś do załatwienia i nagle na jedno zawołanie
mieli obowiązek do mnie przyjechać, bo mi grozi niebezpieczeństwo. Wszyscy tak
pragną mojego bezpieczeństwa, ale taka prawda, że tak czy siak, to ja będę
musiała się z tym wszystkim zmierzyć. Oni nic na to wtedy nie poradzą. To ja
będę musiała to wszystko załatwić, zrobić.
- AAAAAA!!-
krzyknęłam, nie mogąc opanować
emocji i pragnąc rozładować się. Rozmasowałam sobie palcami skronie.
- Sophie –
usłyszałam łagodny głos zza pleców. Spojrzałam w tamtą stronę. Przetarłam
zaskoczona oczy. Automatycznie dotknęłam kieszeni moich spodenek. Wyczułam tam
to, czego szukałam. Wyjęłam wisiorek, który dostałam na moje urodziny.
Zamrugałam kilkakrotnie powiekami i znowu spojrzałam na tą osobę.
- Niemożliwe –
szepnęłam i ścisnęłam wisiorek w ręku.
****
Kolejna część! :D Udało się.
Uwierzcie mi, ja nawet jak będę miała kompletną załamkę nigdy nie przestanę pisać. Choćbym miała mieć tak dużą przerwę jak ostatnio, nie przestanę. Doprowadzę to opowiadanie do końca. Jeszcze nie wiem, jak długo będzie ono trwało, ale na pewno nigdy was nie zostawię. Za bardzo was polubiłam oraz to opowiadanie. Przywiązałam się do was.
Czekam na wasze komentarze. Mam nadzieję, że będzie ich masa. Tylu was tu jest, tyle osób obserwuje mojego bloga, a tak naprawdę tylko garstka go komentuję. Proszę was o komentarze i opinie, zależy mi na nich bardzo, wiem wtedy, że mam dla kogo pisać : - )
Kocham was bardzo i pozdrawiam gorąco :*** <3
P.S
Zastanawiałam się, czy nie założyć sobie "aska", moglibyście mnie tam pytać o różne rzeczy. Piszcie w komentarzach co o tym myślicie :D
Genialny rozdział! Cieszę się, że w końcu dodałaś. Ten głos to pewnie babcia Shoph, mam rację? Może jej to wyjaśni, albo coś... Nie wiem. Dowiem się, jak napiszesz kolejną część. Jak myślisz, kiedy napiszesz i dodasz rozdział?
OdpowiedzUsuńJestem w trakcie pisania rozdziału więc mam nadzieję, że uda mi się go dodać jak najszybciej :D
UsuńA poza tym nic nie zdradzam :D <3
<3 cudowny rozdział :D
OdpowiedzUsuńczekam na następny ^_^
Cuudo <3 . Nie moge sie doczekac nastepnego ;)
OdpowiedzUsuńżyczę weny !
super, super, super nie mam słów po prostu cudo <3
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i życzę weny :)
Genialny rozdział!!!! A co do aska to pewnie załóż jak najszybciej i jeszcze życzę weny :*
OdpowiedzUsuńSUPER!! bardzo dobrze mi się czyta Twojego bloga, nie myślałam, że taka historia mnie zainteresuje, a tu popatrz, bardzo polubiłam i zawsze czekam na następny rozdział:)
OdpowiedzUsuńJuż czekam na następny i czekam, aż w końcu zacznie się coś więcej dziać między Sophie a Brandonem
OdpowiedzUsuńmyślałam ze między Sophie a Brandonem sie cos wydarzy, a tu... dupa ;D
OdpowiedzUsuńWszystkiego Najlepszego z okazji urodzin : * . Szczęścia, miłości i WENY ! ! !
OdpowiedzUsuńO jak mi miło ! <3 Strasznie Dziękuję ;***
UsuńJej, genialny. ♥ Piszesz niesamowicie. :)
OdpowiedzUsuńBiedna Sophie, współczuje jej. :(
Czekam na następny. Pozdrawiam. xx ♥
mogłabyś zmienisz tło na jakiś jasny?? chodzi mi o to ze zeby przeczytac rozdzial musze kopiowac go do worda bo tak nie dam rady . ;/
OdpowiedzUsuńNie wiem co pisać w komentarzach. Brak mi słów, to odpowiadanie jest genialne! Jestem po prostu zahipnotyzowana x3
OdpowiedzUsuńhttp://trupiamilosc.blogspot.com