Rozdział XLV
Jęknęłam z bólu. Zakrztusiłam
się śliną i zaczęłam szybciej oddychać. Nie miałam siły otworzyć oczy i czułam
przeszywający ból w szyi. Z bólem przełknęłam ślinę. Mój oddech był płytki, a
każdy kolejny wdech sprawiał mi ból. Czułam jak jakaś ciesz spływa po mojej
szyi. Nie mogłam sobie nić przypomnieć. Spróbowałam poruszyć rękoma, ale
przeszył mnie przerażający ból, przez co prawie krzyknęłam, ale nawet na to nie
miałam siły. Zacisnęłam mocno powieki i zmusiłam je aby w końcu się otworzyły.
Poraziło mnie światło. Zaczęłam mrugać, by móc się przyzwyczaić. Nawet takie
małe oświetlenie przyprawiało mnie o ból głowy.
Nagle wszystko do
mnie wróciło. Wszystkie zdarzenia z minionych dni. Nawet nie wiem ile ich było.
Moje powieki były
ciężkie jak ołów i ledwie co mogłam dostrzec. Głowa cały czas opadała w dół.
Nie miałam nawet siły myśleć.
Miałam zdrętwiałe
ręce, a krew już ledwie do nich dopływała. Lecz każdy najmniejszy ruch sprawiał
mi ogromny ból.
Przypomniałam
sobie, to co się stało niedawno.
Oh Boże, jeden z
nich mnie zaatakował.
Zacisnęłam mocno
zęby, by móc przezwyciężyć ból w szyi.
Nie, nie tylko
tam.
W całym ciele.
Głowa mi pękała i
czułam, jakby ktoś od środka walił w nią młotem i próbował się wydostać.
Mój kręgosłup był
wycieńczony.
Rąk już prawie
nie czułam, zresztą tak samo było z nogami.
Jeszcze nigdy nie
byłam tak obolała.
Miałam ochotę
zamknąć oczy i zbudzić się z tego koszmaru, ale to było niemożliwe.
To wszystko
działo się naprawdę.
To nie była gra,
w której mogłam się cofnąć. W której mogłam mieć wiele żyć.
To wszystko działo
się naprawdę.
Nie mogłam
zasnąć. Nie mogłam sobie na to pozwolić.
Zmusiłam się,
żeby otworzyć szerzej oczy. Na początku widziałam tylko mgłę, ale po chwili
obraz zaczął stawać się wyraźniejszy.
Mogłam sprawdzić
czy ktoś tutaj jest.
Z wielkim trudem
przekręciłam głowę w stronę wejścia. Nikogo tam nie było. Ostrożnie spojrzałam
w prawą stronę. W pohamowanym jękiem w końcu udało mi się obrócić głowę. Czarny
już tam nie stał.
Zmarszczyłam
czoło skonsternowana.
Ostrożnie
spojrzałam w prawo. Miałam bardzo ograniczoną możliwość jakichkolwiek ruchów, a
pole widzenia było bardzo małe. By móc dostrzec wszystko musiałam się bardzo
mocno skupić, co przyprawiało mnie o jeszcze większy ból.
Przymknęłam
powieki i ustawiłam głowę w normalnej pozycji.
Rana na szyi
cholernie mnie piekła i mimo że nie widziałam jak wygląda to przeczuwałam, że
niezbyt ciekawie. Rozchyliłam delikatnie powieki i spojrzałam w dół.
Krzyk ugrzązł mi
w gardle.
Nie mogłam złapać
oddechu.
Nieświadomie
zaczęłam drżeć.
Oh Boże, błagam
nie. Błagam… błagam… tylko nie to.
Nie przeżyję tego
jeszcze raz.
Pod moimi nogami
widziałam… trupa.
Kolejnego.
Dlaczego ja?
Jak to możliwe?
Czy to…. Ja? Nie.
Nie. Nie. Nie.
Przecież…
przecież…. Ja nie mogłam tego zrobić. Nie pamiętam. Nic. Kompletnie.
A jeśli to
naprawdę ja go zabiłam?
Ale kiedy on mnie
zaatakował ja nie mogłam… to jest niemożliwe.
A gdzie są
wszyscy?
Jak długo już
jestem nieprzytomna?
Jak długo minęło
od kiedy on… on umarł? I to ponownie.
Nie Sophie. Nie
powinno Cię to obchodzić.
Gdyby on teraz
żył, ty byłabyś teraz po drugiej stronie.
Nie możesz się
nad nim, zadręczać.
Ktoś musiał
umrzeć.
Ale przecież ja
nie chciałam żadnych ofiar.
Do jasnej
cholerny, nawet wśród nich. Nawet jeśli on chciał mojej śmierci.
Próbowałam
uregulować mój postrzępiony oddech.
Ból w
nadgarstkach i kostkach coraz bardziej się powiększał.
Całe ciało coraz
bardziej bolało.
Byłam słaba.
Co ja mówię.
Byłam wyczerpana.
Nie miałam siły nawet już utrzymywać głowy uniesionej. Bezwiednie opadała w
dół.
W powietrzu
unosił się obrzydliwy smród.
Odór śmierci.
Przeszły mnie
ciarki. Chyba na zawsze zapamiętam ten zapach.
W głowie
kotłowało się milion myśli. Nie mogłam się na niczym skupić, a wszystko wokół
sprawiało, że traciłam zmysły.
Nagle z oddali
usłyszałam jakiś dźwięk.
Wszystko
dochodziło do moich uszu jak szmer, ale byłam pewna, że ktoś się zbliża.
- No, no, no. W
końcu się obudziliśmy – usłyszałam czyjś głos.
Skup się, podnieś
tą cholerną głowę. Dasz radę.
No kurwa skup
się.
Spojrzałam na
niego.
Przyglądał mi się
w wyższości i uśmieszkiem na twarzy.
- Mizernie
wyglądasz złotko – zrobił skruszoną minę. Zmrużyłam oczy. Wiedziałam, że wcale
nie działa to na niego. W duchu pewnie się śmiał.
- Widziałaś już?
– zapytał wskazując na ciało leżące pod moimi nogami.
Na wzmiankę o nim
przez moje znowu przeszły dreszcze.
Wstrzymałam
odruch wymiotny, gdy znowu poczułam ten obrzydliwy smród.
Śmierć… Boże
błagam, pozwól mi przeżyć. Błagam…
- Czyli widziałaś
– kącik jego ust wygiął się w uśmiechu. – Oh, ale nie przejmuj się! To nie ty
go zabiłaś. – Gdy to usłyszałam spojrzałam na niego zdezorientowana. – To ja –
wskazał na siebie dumny.
Jakaś część mnie
odetchnęła z ulgą, ale nadal przed moimi oczami widziałam żywego, jeszcze wtedy
chłopaka.
To nadal przeze mnie
nie żyje.
- Oh słonko –
podszedł do mnie powoli i sięgnął dłonią do mojej twarzy.
Nie miałam nawet
siły odwrócił głowy. Byłam jak z waty. Wszystko moje mięśnie były wątłe. Jakby
ktoś wyssał ze mnie całą siłę.
- Jesteś taka
słaba – wszystko wokół widziałam bardzo słabo. Jakby nagle mój wzrok popsuł się
w jednej chwili.
Raz widziałam
czerń przed sobą, innym razem całą tęczę kolorów (od aut. Loool, nie mogłam nic
innego wymyślić i tak teraz jakoś tęcza mi się skojarzyła huehuehue :D).
- Wiesz, ja znam pewien
sposób, aby temu zaradzić – patrzył mi w
oczy, ale ja już prawie nic nie widziałam.
Czułam jedynie
odór śmierci…
W buzi czułam
zbierające się wymioty.
- Wynieście go
stąd, bo ona zaraz nam tu puści pawia – nagle krzyknął.
Wytężyłam wzrok i
zauważyłam, że przy wejściu stały dwie osoby. Nie potrafiłam nic innego
zidentyfikować.
Kompletnie.
Nie wiedziałam
czy to byli mężczyźni czy kobiety.
Nie miałam siły
podnieść głowy, a wytężanie wzroku było dla mnie katorgą.
- No ruszcie się
– ryknął.
Jęknęłam czując pulsujący ból w głowie.
- Nie widzicie,
że nic wam nie zrobi? Nawet nie ma siły głowy podnieść! Już! Inaczej ja się z
wami rozprawię – dalej miał podniesiony głos.
Dźwięki wokół
mnie zaczęły się powoli mieszać, a ja z trudem powstrzymywałam się nie stracić
przytomności.
Po chwili
usłyszałam jak coś obok mnie zaczyna szurać. Jakby ktoś to ciągnął za sobą.
- Wracając do
Ciebie – przewinęło się między dźwiękami. – Mam dla Ciebie krew.
Skrzywiłam się
momentalnie, ale nie wiem czy to nie było tylko w moich myślach, bo nawet nie
mogłam poruszyć mięśniami mojej twarzy.
- Oh nie krzyw
się tak. Tylko to Ci pomoże. A przecież widzę, że czujesz się jak gówno –
pokręciłam głową. Zrobiłam to ledwie zauważalnie, ale i tak przyprawiło mnie to
kolejną dawkę bólu w czaszce.
- Nigdy –
wychrypiałam z ogromnym wysiłkiem.
Cholera, było
coraz gorzej.
- Słonko,
wspomnisz moje słowa – zaśmiał się pod nosem. – Tutaj zostawię Ci to jeśli
jednak zmieniłabyś zdanie.
Poczułam jak
kładzie mi coś na kolanach.
- Gdybyś jeszcze
potrzebowała, z chęcią się podzielę – powiedział mi do ucha i puścił moja
twarz.
Automatycznie
poleciała w dół.
Ostatnim czego
usłyszałam był odgłos oddalających się kroków.
Później już była
tylko ciemność
Brandon
- Jak to kurwa
zgubiliście go? – krzyknąłem rozwścieczony.
- Przepraszam
Brandon, ale musiał się zorientować, że ktoś go śledzi – odpowiedziała cicho
Miranda.
- Przepraszasz?
Przepraszasz kurwa? A co jeśli to była jedyna szansa, żeby ją znaleźć? Co wtedy
– mój głos się załamał.
- Nie mów tak –
podeszła do mnie Sabrina i ścisnęła mi ramie.
- Jak mam tak nie
mówić? – nie mogłem pohamować gniewu. – On wie, gdzie ona jest! On mógł nas do
niej zaprowadzić! Cholera nie mam jej już tyle dni, nawet nie wiemy czy jeszcze
żyje! Nic nie wiadomo – przetarłem dłonią twarz.
- Słuchaj! Ona
gdzieś jest. Na pewno żyje, bo oni jej potrzebują. Słuchaj. Znajdziemy ją. Jest
jeszcze ktoś kto będzie tędy szedł. Nie ma tylko jednej osoby, która wie gdzie
ona jest. Będziemy tu chodzić, póki nie znajdziemy kogoś podejrzanego –
postanowił Michael.
Spojrzałem na
przyjaciół i skinąłem głową.
Muszą mieć racje…
Nie ma innej opcji.
Sophie
Obudziłam się
nagle targana koszmarem. Otworzyłam szeroko oczy, lecz od razu je zamknęłam.
- Ahhh.. –
poczułam ból w nadgarstkach.
Byłam cała
zdrętwiałam.
Moje usta były
wyschnięte, a w gardle czułam suchość.
W gardle czułam
chrypę, która uniemożliwiała mi mówienie.
Czułam ogromne
pragnienie. Byłam wycieńczona i czułam, że nie zostało mi dużo czasu.
Pierwszy raz w
tym miejscu pomyślałam o śmierci.
Oh Boże. Moi
rodzice.
Załamali by się.
Jane… przecież ja
jej nic nie wyjaśniłam! Co ona teraz myśli?
A co z Brandonem…
Nie! Nie możesz
umrzeć! Masz dla kogo żyć do jasnej cholery!
Uchyliłam lekko
powieki. Powróciło mi trochę sił, co jednak nie oznaczało, że mogłam pobiec w
maratonie. Nadal wszystko było zdrętwiało, ale ja mogłam chociaż uchylić
powieki.
W sumie, to chyba
niezbyt duża poprawa.
Spojrzałam w dół
na swoje kolana.
Dostrzegłam
probówkę z czerwona cieczą.
Krew.
To by mi pomogło.
Ale nie… nie
mogę…
Skrzywiłam się
mimowolnie na wspomnienie tego metalicznego smaku.
Cholera mimo że
to jest obrzydliwe, to mi może pomóc.
Oh Boże, błagam
pomóż mi.
Znowu zerknęłam
na swoje kolana.
Spróbowałam
ułożyć probówkę tak, by znajdowała się pomiędzy moimi nogami główką do góry.
Zamknęłam oczy i
przełknęłam gulę, która pojawiła się w moim gardle.
Schyliłam się,
starając nie podrażnić nadgarstków.
Zębami wyjęłam
korek.
Wzięłam głęboki
wdech, zamknęłam oczy zaciskając usta i przechylając zawartość naczynia.
Brandon
Nie straćcie go z oczu
Przekazałem
przyjaciołom w myślach. Kiwnęli na znak potwierdzenia.
Nie mogliśmy
przegapić takiej okazji. Nie tym razem.
Uważnie
obserwowaliśmy każdy ruch tego wampira.
Na pewno żaden
człowiek nie mógłby się poruszać z taką gracją.
Spojrzałem na
swoich przyjaciół i kiwnąłem na nich głową, byśmy dalej za nim szli.
Zmarszczyłem
czoło. Przeszliśmy już kawał drogi. Nie wiedziałem gdzie jesteśmy, bo jeszcze
nie zapuściliśmy się w te tereny.
Ona musi tu
gdzieś być.
Musi.
Ruszyliśmy w
dalszą drogę za wampirem.
Sophie
Znowu się
obudziłam.
Oh, głowa nadal
mnie bolała, ale już nie z taką intensywnością.
Wzrok mi wrócił,
ale byłam jeszcze słaba.
Za mało krwi.
Cholera.
Myślałam, ze
wystarczy.
I jeszcze ten
posmak w ustach.
Miałam ochotę
zwymiotować, ale wiedziałam, że nie mogę.
Że wtedy stracę
resztkę sił.
Wzięłam głęboki
wdech i uspokoiłam moje rozkołatane serce.
Czy to
kiedykolwiek się skończy? Czy ja jeszcze mam szansę na przeżycie?
Niech to się w
końcu skończy.
Nagle usłyszałam
jakieś kroki.
Nie… znowu… Boże
błagam ja nie chcę….
Ktoś zbliżał się
szybkim krokiem w moją stronę.
Znowu się
zacznie…
Ja już nie mam
siły..
Zostawcie mnie
już w spokoju.
****
W końcu mi się udało dodać!
Wiem, że trochę minęło, ale oto jestem!
Znaczy nie ja tylko rozdział.. no raczej tak :D
Ufff....
Co sądzicie?
Mam nadzieję, że pod tym postem zobaczę więcej komentarzy, bo naprawdę pod ostatnim się nie postaraliscie....
Wiecie,
powinnam teraz zasypiać, ale kurde stwierdziłam, że jeśli nie dodam
dzisiaj tego rozdziału to mnie chyba za jaja powiesicie huehuehue.
Moja przyjaciółka stwierdziła, że ona chce to zobaczyć i mam nie dodawać rozdziału, ale jednak chyba nie chcę czuć tego bólu ; )
Ale nic mi nie zrobicie prawda?
A
co do mnie... to w sumie od czwartku mi się coś dzieje... Naprawdę. W
czwartek zaczęłam się śmiać na lekcji i nie mogłam się pohamować, ale ja
sama nie wiem z czego.
To samo było w piątek. Moi znajomi to się pytają co biorę, bo ja się śmieje jak głupia.
Chyba powinnam się wybrać do jakiegoś specjalisty.
Nie znacie może jakiegoś dobrego psychologa? Bo chyba by mi się przydał.
Boże ile ja gadam... znaczy piszę.
Ale kurde ja już tak mam, jak już zacznę to nie mogę skończyć.
Dobra ostatnia sprawa ;)
Zastanawiam
się na założenie twittera. Bo on jest chyba lepszym sposobem na
komunikacje niż ask, a tam na pewno częściej bym wchodziła...
Co sądzicie?
Czekam na wasze opinie. Może dodam ankietę, ale to nie teraz bo idę spać ;D
See U!!!
Lofe :**
Soph
zajebisty rozdział jak zawsze :D czekam z niecierpliwością na następny :D <3
OdpowiedzUsuńSuper rozdział . Dodaj next-a jak najszybciej.! :D
OdpowiedzUsuńfajny rozdział. kiedy następny ?
OdpowiedzUsuńWięc.. Rozdział jak zawsze najlepszy <3 Szkoda tylko, że taki krótki ;( Będę płakać jak następny nie będzie dłuższy :3 Oczywiście czekam na następny! :)
OdpowiedzUsuńO boże... <3
OdpowiedzUsuńRozdział boski, szkoda tylko że taki krótki. Ale cieszę się że chociaż tyle napisałaś. Mam nadzieje że next będzie szybciej. :*
Mówiłam już że kocham Twoje opowiadanie? Nie? To teraz Ci mówię. <3
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! :) i tak- załóż TT :D od razu dam ci swój username: @_kama_1D Xxx
OdpowiedzUsuńświetny rozdział :)Szkoda tylko, że taki krótki. Kiedy następny?
OdpowiedzUsuńNooo i się doczekałam :D Rozdział jak zwykle super;d Nie mogę się doczekać następnego;))Dodaj szybciutko nastepna notke ;) Tak na marginesie to dalej nie pogodziłam się ze twoje opowiadanie się już kończy ;* A co do psychologa to nie jest Ci potrzebny ;d
OdpowiedzUsuńszkoda, ze tak dlugo dodajesz rozdzialy. rozumiem szkola itd ale jednak to trochę długo :/
OdpowiedzUsuńŚwietny jak zawsze :) Czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńNiecierpliwie oczekiwałam na następny rozdział. Nie zawiodłam się! :)
OdpowiedzUsuńStrasznie mi smutno, że niedługo postanawiasz zakończyć powieść. Bardzo " przywiązałam " się do bohaterów i w sumie tak ciężko będzie ich opuścić. No, ale liczy się to co teraz.
Cudowna autorka! Cudowne opowiadanie! Nic dodać, nic ująć <3
Świetny rozdział :) Czekam na następny :D
OdpowiedzUsuńŚwietnie opisujesz to jak bohaterka się czuje.
OdpowiedzUsuńŻyczę weny :D
No wreszcie się doczekałam ;p Już myślałam, że nie dodasz kolejnej części. Byłabym załamana, ale jednak! Było parę powtórzeń gdzie mogłaś niektóre wyrazy zastąpić podobnymi, no ale treść i opisy uczuć Sophie naprawdę wynagrodziły to mikroskopijne niedociągnięcie.
OdpowiedzUsuńŻyczę duuużo weny, a co do tego śmiania się na lekcji, uwierz nie jesteś jedyna. Ja tak mam bardzo często i nawet moja wychowawczyni stwierdziła, że moja klasa się czegoś naćpała xD I sądzę, że żaden psycholog jednak nie pomoże ;d
Dobra ja nie przynudzam. Czekam już na kolejną część i zapraszam do mnie w wolnej chwili ;3
www.magicdarkmoon.blogspot.com
Świetne ! Zapraszam do mnie : www.bede-slawna.blogspot.com :)
OdpowiedzUsuńNo w końcu!! :D mam nadzieje, że następny będzie o wiele szybciej, czyli w przeciągu kilku dni :P no i niech ona w końcu się uwolni!:P chce jakąś super scenkę z Brandonem <3 Super odcinek ^^
OdpowiedzUsuń.:Ta co buja w obłokach:.
Super *_*
OdpowiedzUsuńBoże. Jaki genialny... Mam nadzieje, że tu pojawi się Brandon i ją uwolni *-*
OdpowiedzUsuńChce następny rozdział ;*
A
Ekstra >.<
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie:
http://pisarskiespelninia.blogspot.com/
Zapraszam na trzynastkę, mam nadzieję nie pechową ;)
OdpowiedzUsuńhttp://na-przekor-innym.blogspot.com/
Mile widziana Twoja opinia ;)
Pozdrawiam :*
przepraszam za spam
Czekam na nowy ! :D:D:D
OdpowiedzUsuńWitaj, ;3
OdpowiedzUsuńchcę cię poinformować iż Twój blog został nominowany do nagrody Liebster Blog Awards!
http://magicdarkmoon.blogspot.com/2013/12/nominacja-do-liebster-blog-awards.html#comment-form - Zapraszam!
Pozdrawiam i życzę dużo weny c;
Świetny blog, świetnie napisany i świetna fabuła. Bardzo mi się podoba :))
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie, co powiesz na obs za obs???
http://myhistorymybook.blogspot.com/
Cudny, jak zawsze ;*
OdpowiedzUsuńhttp://trupiamilosc.blogspot.com