Rozdział
XXXII
Na zaparowanym lustrze był napis:
„Strzeż się Sophie Bennet”
Zamrugałam kilkakrotnie. Byłam w szoku. Kto to napisał? Kiedy?
Przecież to niemożliwe!
- Co się stało?– z kabiny wyleciała Jane. Spojrzałam w jej stronę
i już się miałam odezwać, kiedy zauważyłam, że na lustrze nic nie ma.
Zmarszczyłam brwi.
- Nic, tylko się oparzyłam gorącą wodą – wymyśliłam coś na
poczekaniu.
- I tylko dlatego mnie tak straszysz? Sophieeeee – zrobiła
skrzywioną minę. Umyła ręce. Ja nadal stałam i patrzyłam się w miejsce, gdzie
przed chwilą był napis. Nie mogłam uwierzyć w to, co tam było. Może to mi się
tylko wydawało? Może już zwariowałam? Ale przecież, to tam było. Na 100%. Nie
mogło mi się tylko wydawać. To było zbyt realne.
- EJ!- Jane szturchnęła mnie w ramię. Spojrzałam na nią
zdezorientowana. – Dobrze się czujesz? Jakoś dziwnie wyglądasz.
- Nie, nie. Wszystko jest okej. Chodźmy już stąd. Szybko
wyciągnęłam ja jak najszybciej z łazienki i ruszyłyśmy do stolika. Rozejrzałam
się po wszystkich stolikach. Nic podejrzanego.
- Wszystko ok? Jesteś strasznie blada – zauważyła Mary spoglądając
na mnie. Wszystko pary oczy przy stoliku spojrzały na mnie.
- Jestem zmęczona – oznajmiłam. Po części to była prawda.
- Wracamy? – Scott zaproponował. Uśmiechnęłam się do niego.
- Nie chcę wam psuć zabawy – oznajmiłam.
- No coś ty! I tak się nic ciekawego nie dzieje. My też jesteśmy
zmęczeni – powiedział Liam, a wszyscy mu przytaknęli.
- Dziękuję. Jesteście kochani – posłałam im słaby uśmiech. Wszyscy
wstali. Ruszyliśmy do naszego domku. Szłam z tyłu grupy. Po chwili wycofał się
do mnie Brandon.
- Co się stało? Tylko proszę cię nie mów, że jesteś zmęczona –
przeszył mnie wzrokiem. On zawsze musi ze mnie wszystko wyczytać.
- Kiedy byłam w łazience na lustrze był napis „strzeż się Sophie
Bennet”. Rozumiesz? Skąd oni o mnie wiedzą. Kiedy wyszłam z kabiny jeszcze tego
nie było. A później nagle, kiedy nie patrzyłam w lustro ten napis się pojawił.
Ja już nie wiem co mam robić – spuściłam głowę.
- Już. Uspokój się – objął mnie ramieniem. – Spokojnie. Jestem z
tobą i nie pozwolę cię skrzywdzić. Rozumiesz? Nie pozwolę. – ostatnie słowa powiedział dobitnie, lecz
delikatnie. Nikle się do niego uśmiechnęłam.
- Dziękuję.
- Następnym razem jeśli coś się wydarzy od razu musisz mi to
powiedzieć. Teraz jest niebezpiecznie – pokiwałam głową na zgodę.
Po chwili byliśmy już w domkach.
Szybko wszystkie się umyłyśmy.
- Dobranoc – powiedziałyśmy wszystkie. Położyłam się i próbowałam
zasnąć, co jak na złość nie przychodziło. Przewracałam się z boku na bok, ale
wizja tego lustra cały czas do mnie powracała. Nie mogłam przestać o tym
myśleć. W końcu wstałam. Nie było szansy, żebym zasnęła. Wyszłam na balkon i usiadłam
na leżaku. Zobaczyłam, że obok na balkonie siedzi Brandon, on też mnie
dostrzegł.
- Czemu nie śpisz? – spytałam go.
- To chyba ja się powinienem zapytać czemu nie śpisz? –
odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Nie mogę zasnąć. Nie po dzisiejszym – ostatnie zdanie
wypowiedziałam ciszej. Brandon spojrzał na mnie. Wstał z krzesła i wyskoczył ze
swojego balkonu, tym samym znajdując się na moim.
- Sophie – usiadł obok mnie na leżaku. – Posłuchaj, ja też się
cholernie niepokoje, tym bardziej, że nie wiem z kim mamy do czynienia. Nie
wiem nic. Powinienem wiedzieć, kto ci zagraża, taki jest mój obowiązek, a ja
nawet tego nie wiem! – zacisnął pięści. Był cały spięty. Dotknęłam jego
ramienia. Wzdrygnął się.
- Przecież to nie twoja wina. Nikt nie wie, kto to jest.
- Ale ja powinienem wiedzieć – odwrócił się do mnie przodem i
spojrzał mi w oczy.
- Nie obwiniaj się. Proszę – odwzajemniłam jego spojrzenie.
- Ale ja wiem, że to ty się obwiniasz.
- Ja się nie obwiniam. Ja się boję, cholernie się boję – mój głos
załamał się. – Przecież ja sobie nie poradzę. Tego wszystkiego jest za dużo.
Nie jestem wystarczająco silna – opuściłam głowę.
- Nie mów tak – złapał mnie delikatnie za podbródek i podniósł go
do góry. – Jesteś najsilniejszą kobietą jaką znam. Dasz sobie rady. W końcu nie
na darmo to ty jesteś wybraną – uśmiechnął się delikatnie. Spojrzałam w jego
czekoladowe tęczówki. Widziałam w nich wiarę. Wiarę we mnie. On naprawdę tak
myślał. Nie powiedział tego tylko dlatego, żeby mnie pocieszyć.
W jego oczach widziałam ukojenie. Poczucie bezpieczeństwa.
Pojedyncza łza, która kryła się w moich oczach spłynęła powoli po
mym policzku. Bran starł ją kciukiem i przygarnął mnie do siebie. Wtuliłam
swoją głowę w jego tors. Nie obchodziło go, że jego koszulka zaraz będzie cała
mokra. Objął mnie swoimi ramionami i nic wokół nie miało już znaczenia.
Przycisnął moje ciało do swojego, a ja nie opierałam mu się. Czułam się
bezpiecznie, jak nigdy wcześniej. Mogłam na chwilę zapomnieć o problemach, albo
chociaż wyobrazić sobie, że są one mniejsze. Reszta świata nie miała znaczenia.
Uspakajająco gładził mnie po plecach. Przyjemne dreszcze przeszywały moje
ciało. Zamknęłam oczy i wsłuchałam się w odgłos bicia jego serca. Po chwili
bicie mojego zrównało się z jego. Mój oddech uspokoił się. Zrobił się
równomierny i nawet nie wiem kiedy, zasnęłam.
Obudziły mnie promienie słońca. Nie miałam ochoty otwierać oczu.
Wciągnęłam powietrze. Dziwnym sposobem poczułam
zapach świeżego powietrza pomieszany z przyjemną wonią męskich perfum.
Pod głową czułam coś miękkiego i ciepłego, było mi wyjątkowo wygodnie.
Zdziwiłam się. Leniwie otworzyłam jedno oko, ale po tym co zobaczyłam
natychmiast się obudziłam. Czyli to jednak nie był sen? Naprawdę zasnęłam
wczoraj wtulona w Brandona. Z tą małą różnicą, że wczoraj siedzieliśmy, a ja
obudziłam się leżąc wtulona w tors Brandona, a on obejmował mnie ramieniem.
Poderwałam się z miejsca i momentalnie usiadłam. Bran wyglądał tak słodko,
kiedy spał. Tak niewinnie. Włosy miał rozczochrane i powybijane na wszystkie
strony. Nagle jego powieki zaczęły się poruszać. Powili zaczął mrugać. Otworzył
zaspane oczy i spojrzał na mnie. Śmiesznie wyglądał w takim wydaniu. Podniósł
brwi w pytającym geście i po chwili uśmiechnął się zadziornie.
- Aż tak przystojnie wyglądam kiedy śpię? – zapytał, na co ja się
zarumieniłam i momentalnie odwróciłam wzrok. – I tak wiem, że się zarumieniłaś
– powiedział tym zachrypniętym z rana głosem. Miałam ochotę westchnąć, ale nie
mogłam zdradzić swoich uczuć. Spojrzałam na niebo. Wschód słońca. Jeszcze nie
widziałam go tutaj. Widok był naprawdę piękny. Pierwsze promienie słońca
odbijały się od ciemnego morza. Ciemne niebo zaczęły zastępować jasne barwy i
białe chmurki. W niektórych miejscach pobierało kolor słońca. Piękny widok.
Czyli jest jeszcze bardzo wcześnie. Nikt jeszcze nie wstał. Nie ma szans, jest
o wiele za wcześnie.
- Ale pięknie – westchnęłam.
- Mhmmm – potwierdził moje słowa. Siedzieliśmy w ciszy i
przyglądaliśmy się temu pięknemu widokowi.
- Tak w ogóle, kiedy ja zasnęłam? – spytałam po chwili.
- Mam ci podać dokładną godzinę? Bo nie wiem.
- Mogłeś mnie obudzić, musiało ci być niewygodnie –spojrzałam na
niego dyskretnie.
- Eee tam. Nie było tak źle. A poza tym skoro tobie było wygodnie,
to po co miałem cię budzić. Sam byłem zmęczony i nie miałem nawet siły się
ruszyć więc się położyłem na leżaku – wyszczerzył się.
- Nie musiałeś, ale dzięki – posłałam mu delikatny uśmiech. – Ale
wcale nie było tak wygodnie – powiedziałam. No dobra, może trochę skłamałam.
Było mi cholernie wygodnie.
- Taaaak? – spytał przeciągając samogłoskę. – To ciekawe dlaczego
się tak do mnie przytulałaś w nocy – posłał mi zadziorny uśmiech.
Przewróciłam oczami i odwróciłam głowę, żeby nie widział, że znowu
się rumienie. Przejrzał mnie.
Ziewnęłam, ale mimo to wiedziałam, że nie ma szans, żebym już
zasnęła.
- Nie zasnę – stwierdziłam.
- Mogę ci służyć moim ramieniem – zaśmiał się.
- Nieee dzięki. Wyobraź sobie, że to i tak nie zadziała.
- Ja też nie zasnę – powiedział po chwili. – To jak, idziemy
pływać – wyskoczył z propozycją. Popatrzyłam na niego jak na głupka.
- Coo? – zapytałam dziwiąc się.
- No nie dziw się tak. W końcu nie będziemy się tak nudzić, a
zanim towarzystwo wstanie to chwila minie, a przy okazji może uda mi się w
końcu nauczyć cię porządnie pływać .
Hmm.. dobry pomysł, przynajmniej nie będziemy tracić później
czasu.
- No doobra – skitowałam. – Tylko muszę się jakoś ogarnąć –
dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że pewnie wyglądam jak upiór. W końcu spanie
na leżaku raczej nie wyszło na dobre moim włosom.
- Jasne, widzimy się za 15 minut przy drzwiach – oznajmił i wstał
z leżaka. Jego koszulka była trochę zmięta, a po twarzy można było rozpoznać,
że niedawno się obudził, ale mimo to wyglądał cholernie przystojnie. Szybko
przeskoczył balkon i po chwili zniknął w drzwiach balkonowych. Ja też wróciłam
do pokoju. Po cichu, na paluszkach przeszukałam moją walizkę i wyjęłam strój
kąpielowy oraz fioletową bokserkę i jasne potargane dżinsowe szorty. Weszłam do
łazienki, umyłam zęby i przemyłam twarz. Szybko ubrałam się w ciuchy i wyszłam
z łazienki. Jak najciszej się dało pościeliłam swoje łóżko i włożyłam pidżamę
pod poduszkę. Na palcach podeszłam do drzwi wyjściowych. Zamknęłam je za sobą
powoli i odwróciłam się. Za mną stał już Brandon gotowy. Nie miał już tak
bardzo potarganych włosów, ale jak zwykle miał ten swój „artystyczny nieład”.
- Idziemy? – zapytał cicho, bo wciąż mogliśmy kogoś obudzić.
Pokiwałam głową. Ruszyliśmy w stronę tej samej plaży, przy której ćwiczyliśmy.
Jak zwykle po drodzy rozmawialiśmy i śmialiśmy się jak opętani. Plaże były jeszcze
puste. W końcu każdy normalny człowiek jeszcze śpi. No tak, ale my nie jesteśmy
normalni. Po kilku minutach doszliśmy na miejsce. Jak zwykle ten widok zaparł
mi dech w piersi.
- To jak gotowa na naukę? – zapytał uśmiechając się szeroko.
- Yyy… nie – przygryzłam dolną wargę.
- Spokojnie. Przecież nie będzie tak źle. A poza tym masz
świetnego nauczyciela –wskazał na siebie dwoma kciukami. – Szybko nam pójdzie.
Zobaczysz, że nawet nie zauważysz, a już będziesz mistrzynią w pływaniu –
oznajmił dumnie wypinając pierś.
- Doobra – odparłam. Zdjęłam swoje szorty i bluzkę i mogłam
wskakiwać do wody.
- Chodź – obok mnie pojawił się Brandon bez koszulki. Mmm… ten
piękny widok. Ruszyłam za Brandonem. Przed samą linią łączenia się wody z
piaskiem zawahałam się, na pewno będzie zimno.
- No rusz się. Woda jest cieplutka – zachęcił mnie Brandon, który
stał już zanurzony do pasa. Spojrzałam na niego niepewnie i zamoczyłam stopy.
Naprawdę była zadziwiająco ciepła. Powoli wchodziłam głębiej. Pochwali byłam
już obok Brandona.
- Chodź jeszcze kawałek – pociągnął mnie za rękę. Posłusznie
ruszyłam za nim. Byłam zanurzona w wodzie po linię moich ramion.
- Lekcję czas zacząć – zaśmiał się Brandon.
Zaczął mi tłumaczyć co i jak mam robić. Na początku nie miałam
odwagi popłynąć głębiej, ale Brandon cały czas był obok mnie i pilnował, czy
wszystko jest ok. Złapał mnie w talii i zanurzał się ze mną coraz dalej. Nie
mogłam wyczuć już dna, przez co poczułam się nieswojo, ale Brandon zaczął mnie
uspokajać. Tłumaczył mi cały czas, że nic mi się nie może stać, bo jestem
świetną pływaczką i nie ma szans, żebym zaczęła się topić. Dodał mi tym
pewność.
Po kilkudziesięciu minutach coraz odważniej wypływałam coraz
głębiej, aż w końcu nie odczuwałam już strachu, co samą mnie zdziwiło.
- Jestem genialnym mentorem – powiedział dumny z siebie Brandon.
- Oj no dobra, jesteś, jesteś – uśmiechnęłam się. Hmm.. a skoro,
teraz mogę płynąc głębiej, to oznacza, że mogę się ścigać. – Kto pierwszy przy
tej skale – wykrzyknęłam wskazując na miejsce oddalone od nas o 100m. Wybrałam
mój ulubiony styl tj. „motylkowy” i zaczęłam płynąć do ustalonego miejsca.
Spojrzałam w tył i ujrzałam roześmianą twarz Brandona i to jak rusza w moją
stronę, Po chwili ujrzałam jego sylwetkę obok mojej i przyspieszyłam. Dotknęłam
skały i zatrzymałam się przy niej dysząc. Popatrzyłam obok siebie i zobaczyłam
Brana.
- Dobra jesteś! – stwierdził, czym mnie zadziwił. On mnie
komplementuje? I nie twierdzi, że jestem beznadziejna? Zobaczyłam jak się
śmieje – No nie patrz tak na mnie – odparł. – Przecież kiedyś w końcu muszę
powiedzieć coś dobrego na twój temat. A że akurat w tym jesteś dobra, to
nadarzyła się okazja – popatrzyłam na niego mrużąc oczy i przyglądając mu się
uważnie. Lecz nic nie wywnioskowałam i poddałam się.
- W każdym razie dzięki – posłałam mu wdzięczny uśmiech.
- Ścigamy się powrotem – tym razem wykrzyczał Bran i zanim
zdążyłam zareagować już był w drodze. Ruszyłam za nim. Ta rywalizacja była
genialna. Dawno się tak nie bawiłam. Starałam się go dogonić, co w końcu mi się
udało. Widziałam, że spojrzał na mnie i wtedy zanurzył się pod wodę. Co on
kombinuje? Zrobiłam to samo co on. Zanurkowałam i rozejrzałam się pod wodą.
Nigdzie go nie widziałam. Więc tak się chce bawić? Wynurzyłam się na
powierzchnię i nigdzie go nie było. Wciągnęłam powietrze w płuca i znowu
zanurzyłam się. Zaczęłam go szukać. W chowanego mu się zachciało bawić.
Nagle poczułam szarpnięcie za nogę. Popatrzyłam w tamtą stronę,
ale już nikogo nie było. Coś przeleciało obok mojej prawej ręki, znowu nic nie
zobaczyłam. Po chwili poczułam dłonie na moich biodrach i to jak zaczynają mnie
one unosić w górę, w stronę powierzchni. Gdybym była teraz na ziemi pewnie
podskoczyłabym, ale teraz tylko przeszły mnie ciarki. Wynurzyłam się spod wody
i wciągnęłam głęboko powietrze. Odwróciłam się w stronę osoby trzymającej mnie
za biodra. I za pewne zgadliście kim ona była.
- Brandon! Nie baw się tak ze mną – walnęłam go w ramię.
- Ale ja lubię widzieć jak się tak przestraszasz – uśmiechnął się
niewinnie. Zmroziłam go wzrokiem, ale zaraz złagodniałam, W końcu mi pomógł no
nie?
- Łaski zostają ci odpuszczone – odparłam klepiąc go po barku.
Popatrzyłam w dół – Lubisz trzymać swoje ręce na moich biodrach co? – zapytałam
złośliwie.
- Też to zauważyłaś? – zaśmiał się – No wiesz, są takie miękkie i
jest mi wygodnie – gdybym mogła to bym mu coś teraz zrobiła.
- Ałł – zasyczał łapiąc się za skronie. Zadziałało?
- Co? Co? Podziałało – na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
- Nie wiem, z czego ty się tak cieszysz. Może z tego, że sprawiłaś
mi ból? – zapytał.
- Mniej więcej – wyszczerzyłam się. – A poza tym nie narzekaj.
Ciesz się, że dopiero teraz coś mi podziałało, bo wcześniej wiele razy miałam
ochotę ci coś zrobić – odpowiedziałam. – Juhuuuu!!!!- wydarłam się na całe
gardło, unosząc ręce, jednak po chwili znowu je zanurzyłam, by móc swobodnie
utrzymać się na powierzchni, a nie pod nią.
- Dobra. Ale to jeszcze nie było cos naprawdę niesamowitego. Aż
tak straszny ten ból to nie był – odzyskał panowanie.
- Ale to jest już sukces. Mały, bo mały, ale jednak – uśmiechnęłam
się triumfalnie.
- Niech ci będzie – wzruszył ramionami. Spojrzał w stronę słońca.
– Musimy już wracać. Robi się dosyć późno. Znaczy wiesz w jakim sensie –
powiedział z rozbawieniem.
- Dobra, rozumiem. Chodźmy – znowu ścigaliśmy się do brzegu.
Oczywiście każdy uważał, że wygrał, ale to taki szczególik.
Zaczęliśmy się szybko osuszać.
- Aaa! Zostaw – zaśmiałam się czując, że Brandon wyciera moje
włosy ręcznikiem. A raczej je czochra trąc mocno.
- Jak sobie życzysz - odsunął się kończąc swoją „robotę”. –
Pięknie – tak podsumował swoje dzieło.
- Jasne – zrobiłam minę naburmuszonego dziecka i wydęłam dolną
wargę. Przeczesałam włosy dłonią. Nie ma co, stoją na wszystkie strony. Popatrzyłam
na niego spode łba.
- Nawet się nie waż – wystawił dłonie przed siebie. Uśmiechnęłam
się złowieszczo. On zaczął się cofać, a ja robiłam kroki w przód. Ruszył
biegiem.
- Nie uciekaj! I tak się dopadnę – zaśmiałam się i ruszyłam za
nim. Nie powiem, trudno było go dogonić. Ale chyba postanowił dac mi trochę
fory, bo w końcu mi się udało. Rzuciłam się na jego plecy i zaczęłam czochrać
jego włosy rękami.
- Dobra! Już! Przepraszam – w końcu się poddał.
- Masz szczęście – zeszłam mu z pleców i uśmiechnęłam się
triumfalnie.
- Mała złośnica – skomentował.
- Kto jest mały ten jest mały – założyłam na piersi.
- Oj no dobra, nie jesteś aż taka mała – wyszczerzył się i ruszył
do miejsca, gdzie zostawiliśmy ciuchy.
- Ubieraj się i idziemy – rzucił mi moje ciuchy. Szybko się w nie
ubrałam. Brandon już miał na sobie koszulkę. Eeee… lepiej mu bez niej… Co ja
bredzę?? Chyba to słońce mi trochę zaszkodziło. Ruszyliśmy w drogę powrotną.
****
I jak? Szczerze, to tak średnio jestem zadowolona z tego rozdziału. Wiem, że chcecie akcję, ale mam jeszcze troszkę w planach i mam ochotę was troszkę podtrzymać w niepewności :)
W szkole mam strasznie dużo obowiązków i dlatego dopiero teraz dodałam rozdział, mam nadzieję, że zostanie mi to wybaczone. Zobaczymy na kiedy uda mi się napisać kolejny rozdział :)
Kocham was i dziękuję za wszystkie komentarze <3 :**
Świetne!! ;*
OdpowiedzUsuńw niektorych mometach spodziewałam sie pocaunku! Mam nadzieje ze kiedyś bedzie! :D
czekam z niecierpliwością na następny rozdział!
Według mnie akcja nie może być cały czas podkręcona. Czasem powinno się dodać fragment lekkiej swobody, tak jak Ty to zrobiłaś. Nie jestem znawcą i nie chce Cię urazić. Po prostu wypowiadam swoje zdanie.
OdpowiedzUsuńA co do treści, to świetne. Relacja Sophie i Brandona jest wciągająca i człowiekowi ciągle mało.Czekam na kolejną część.
Cieszę się, że uważamy tak samo. Według mnie akcja nie może być cały czas, bo to się zrobi bardzo monotonne.
UsuńCieszę się, że ci się podoba :) <3
Hehehe. Również się cieszę. <3
Usuńfajny rozdział, ale spodziewałam sie czegoś więcej... np. pocałunku ;D
OdpowiedzUsuńAAAA! Nie mogę się doczekać nowego rozdziału <3
OdpowiedzUsuńHeh, tu "Venerth" jeśli mnie pamiętasz, nalegałam żebyś dodała rozdział w chyba 29 części :D Wciągnęłaś mnie naprawdę i codziennie patrze na tego bloga w oczekiwaniu na kolejną część ;* Dodajesz troszkę pikanterii do opowiadania, pomału, pomału i to mi się podoba. A relacje Sophie-Brandon - na nich zawsze się rozpływam :D
~ Sky ;)
OO jak miło <3 Ja też uwielbiam ich sceny :D
Usuńawww świetny jest:):) już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. a tak naprawde to cała historia jest wciągająca:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:D
zajebisty jak zawsze :)
OdpowiedzUsuńniesamowity rozdział! jak ja uwielbiam te sytuacje między Brandonem a Sophie :) myślałam, że będzie już jakiś kiss jak byli w tej wodzie, ale nic nie było ;c ale jestem cierpliwa i wierzę, że jeszcze doczekam się takich momentów :D
OdpowiedzUsuńczekam na next! ;**
Ha ha! Wiedziałam, że będzie jakiś komentarz z tym ;p Ale ja chcę was troszkę przytrzymać :D
Usuń:D <3
Plis, dodaj następny . Wiem że dopiero dzisiaj dodałaś ten ale jest genialny! Zresztą tak jak ten blog. Codziennie sprawdzam czy nie dodałaś nowego rozdziału, a jak dodajesz to mam takiego banana na ryju, że się siory pytają co mi jest. Twoja wierna czytelniczka:) Kama:*
OdpowiedzUsuńJa też mam takiego banana jak widzę wasze komentarze, z czego u mnie bracia się pytają czy u mnie z główką wszystko okej :)
UsuńAkurat teraz jestem chora ;/ Ale plusem jest to, że mogę pisać dla was w wolnym czasie. :)
No, wreszcie dużo akcji! Chociaż ja i tak bardziej od tych momentów nowych wątków i pojawiania się tajemniczych napisów typu "Strzeż się, Sophie Bennet", wolę chwile, gdy główna bohaterka spędza czas z Brandonem. Nie rozumiem, czemu tych dwoje nie jest ze sobą, ale wiem, że to na pewno w końcu się wydarzy. Przecież serca nie da się oszukać...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie na nowy rozdział
koszmar-na-jawie
Miłość nie jest łatwa, a wszystko musi iść swoimi dróżkami i w swoim tempie. Nie wszystko na raz :)
Usuń<3
Cudne *.* czekam na kolenny :)
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział! Znasz jakieś opowiadania gdzie miłość jest dopiero po ..np.30 rozdziale? Bo takie lubię najbardziej a twój się do nich zalicza:) jakbyś pisała więcej blogów to proszę o adres! Ps. O co chodzi z tym że Shopie bała się głębokości. Bo nigdzie nie mogę znaleźć wyjaśnienia jej fobii. Gdybyś mogła to mi napisz:-) "FOREVER YOUNG"
OdpowiedzUsuńWiesz, jakoś sama się nie zastanawiałam nad tą fobią, ale to dobry pomysł. Wymyślę coś i myślę, że to może się pojawić w jakimś rozdziale. Nawet to trochę mnie natchnęło :D
UsuńCieszę się, że podoba ci się moje opowiadanie :D <3
Aha i jeszcze jedno. Jak na razie nie mam innych blogów, bo chciałam się skupić na tym jednym. Czasami myślałam czy może nie napisać jeszcze czegoś, ale wolę skupić się na tym jednym :D
UsuńHej tu znowu Kama. Nie mogłam dać odpowiedzi na tamten twój komentarz (nie wiem dlaczego?), więc pisze tak.. We wcześniejszym twoim komentarzu napisałaś że jesteś chora. Ja tak samo. Głowa mi tak napierdala że szok! mam nadzieję że jak będziesz się czuła lepiej to skrobniesz nam jakiś rozdział :D. Mam taki głupi dylemat. A mianowicie chce ci napisać "szybkiego powrotu do zdrowia", ale wtedy wrócisz do szkoły i nie bd pisała;( po za tym bd miała więcej zaległości w szkole. Ale i tak ci życzę SZYBKIEGO POWROTU DO ZDROWIA!!! Niech cię wena nie opuszcza. Ps. Takie głupie pytanie : mogę prosić datę twoich urodzin, żeby ci złożyć życzenia?:):) Heh:D ja spadam. Zajrze za jakąś godzinkę . Mam nadzieję że odpiszesz w miarę szybko. KIEDY NOWY ROZDZIAŁ? Na zakończenie walne ci moim ulubionym cytatem (a właściwie to raczej nie cytat, a... No właśnie nie wiem co:D) : "AMICUM PROBA PROBATUM AMA" co po łacinie znaczy "PRZYJACIÓŁ SPRAWDZAJ SPRAWDZONYCH KOCHAJ" . Pps. Chyba sb taką dziare strzele za parę lat:)
OdpowiedzUsuńNo ja też mam dylemat czy chce być dalej chora, bo tak to mam czas napisać kolejny rozdział i mieć jakieś na zapas :) Ja też ci życzę powrotu do zdrowia :D
UsuńNa twoje głupie pytanie chętnie odpowiem. Urodzinki mam 7 maja :)
Nowy rozdział pojawi się od razu jak go napiszę, jest już zrobiony w połowie i zepnę się w sobie i postaram się go skończyć :D
Cytat genialny i taki życiowy, i prawdziwy :) A z dziarą fajny pomysł, natchnęłaś mnie i chyba mój cytat(który zresztą jest na mojej stronie głównej) też sobie kiedyś wytatuuje <3
To znowu ja- Kama:* . Nie wiem dlaczego ale nie mogę napisać odpowiedzi , więc pisze kolejny komentarz. Heh:) dzięki. Właśnie ja chce być zdrowa bo mam ferie!:) czekam z niecierpliwością na rozdział:) loffam cię:* podasz mi w przybliżeniu datę kolejnego rozdziału?:)
OdpowiedzUsuńTeż nie mam pojęcia, dlaczego nie możesz odpowiedzieć :)
UsuńJeśli masz ferie to tym bardziej musisz wyzdrowieć, mi już dawno się skończyły(woj.Małopolskie). Miałam jako pierwsze, chociaż tak szczerze to wolałabym mieć tak w połowie, no ale cóż.
W przybliżeniu hmm... no nie wiem, muszę go skończyć, ale w ciągu najbliższych kilku dni powinien się pojawić :)
<3 :**
To fajnie bo nie mogę się doczekać next rozdziału. Mam nadzieję że wyzdrowieje, bo po feriach lodowisko :) poleciłabyś mi jakieś fajne blogi z fabułą (czy czymś tam [w sensie że dziewczyna+wampir=przyjaźń, a później <3]) taką jak u ciebie? Bo już się nudzę:(
UsuńOj mam taki jeden: http://keep-calm-and-love-haftujaca-tecza.blogspot.com/
UsuńUważam, że jest on genialny :D Przy nim na pewno się nie będziesz nudzić :) <3
Niewiarygodnie podoba mi się twoje opowiadanie ! Przeczytałam kilka rozdziałów i tak się wkręciłam, że na weekendzie zamierzam przeczytać wszystko od początku :) Masz nowego, wiernego fana :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, jenny :*
Ale fajnie!! :) Mam nadzieję, że spodoba ci się całe moje opowiadanie :D
OdpowiedzUsuń