Rozdział
XXXI
Coraz więcej ludzi zaczęło zbierać się przy stolikach. Pośród nich
można było zauważyć dużą ilość znajomych. Wszyscy byli roześmiani. W oddali
zobaczyliśmy naszych opiekunów. Tak szczerze, to nawet nie zdążyłam zobaczyć,
co jutro będziemy robić.
- Idę do Smitha, żeby zapytać się o plany na jutro – powiadomiłam
resztę i ruszyłam, do stolika, przy którym siedzieli opiekunowie. Pan Smith, a
dokładnie Andrew był opiekunem naszej klasy, a także naszym wychowawcą, a przy
okazji uczył w-fu. Był dosyć młody, mniej więcej przed trzydziestką, dlatego
niektóre dziewczyny do niego wzdychały. Był wysoki i umięśniony. Miał brązowe
włosy, które często były ułożone w artystyczny nieład. Przy nim w stoliku
siedzieli pozostali opiekunowie.
- Dobry wieczór – przywitałam się z wszystkimi.
- Cześć Sophie, co cię do nas sprowadza ?– zapytał pan Smith.
- Chciałam się tylko upewnić co jutro będziemy robić? – zapytałam.
- Jutro macie wolne – uśmiechnął się. – Ale za to w następny dzień
idziemy nurkować – ogromny uśmiech wypełzł na moje usta.
- No to świetnie – odpowiedziałam uradowana.
- Widzę, że podobają ci się plany – zagadała pani Montgomery,
którą większość uczniów lubiła. Miała na imię Emily. Również była młoda, w
wieku naszego wychowawcy. Ona również była nauczycielką w-fu. Była średniego
wzrostu o bardzo przyjemnej twarzy z ciemnymi włosami sięgającymi jej do
łopatek.
- O tak. Zawsze marzyłam o nurkowaniu – uśmiechnęłam się. – Teraz
już wrócę do swojego stoliku. Dziękuję – posłałam im uśmiech.
- Nie ma sprawy. Mam nadzieję, że pokażecie na scenie co
potraficie – zaproponował.
- Zobaczymy jeszcze – odpowiedziałam i wróciłam do przyjaciół
pewnym krokiem z uśmiechem na twarzy.
- A ty co tak suszysz zęby – zapytał Scott.
- A bo mam swoje powody, ale skoro nie interesuje cię, co będziemy
robić po jutrze, to dobra, ja nie będę cię do tego zmuszać – usiadłam na
krześle i teatralnie zaczęłam oglądać swoje paznokcie.
- Co się dowiedziałaś, od razy mi tu mów – zaszczebiotała Jane. Ja
nie zwróciłam na nią uwagi. Po chwili szturchnęła mnie w ramię. Podniosłam na
nią wzrok.
- Gadaj mi tu natychmiast – była niecierpliwa.
- No, ale ich to nie interesuje, więc ja nie będę zawracał im
głowy takimi sprawami – oznajmiłam uśmiechając się zadziornie.
- Oj Sophie, gadaj nam już, co mamy w planach – odezwał się Liam.
Popatrzyłam na pozostałych. Wszyscy wlepiali we mnie ciekawski wzrok. Jane
zrobiła oczka ze Shreka.
- Ach, niech wam będzie – machnęłam ręką. Kto nie poddałby się,
gdyby wszyscy patrzyli się na niego i nie odwracali wzroku. I jeszcze jak
patrzy na ciebie ktoś taki jak ten rudzielec przebrzydły no.
- Jutro mamy wolne i możemy robić co chcemy – tą informacja
wywołałam na ich buziach uśmiech. Chłopaki przybili sobie piątki.
- No to co? Idziemy jutro na plażę? – zapytała Mary.
- Raczej, nie inaczej – oznajmił Tom.
- Ale, ale – przerwałam im. Znowu cała uwaga przeszła na mnie.
- Co? – zapytał Scott podnosząc brwi.
- Mam jeszcze lepsze wieści – zapadła cisza.
- No nie trzymaj nas w niepewności tylko gadaj o co chodzi –
odezwał się Brandon. Popatrzyłam w jego kierunku, ale ominęłam kontaktu
wzrokowego, bo każdy dobrze wie, jak to się kończy.
- Pojutrze jedziemy nurkować! – powiedziałam z euforią w głosie.
Wszyscy popatrzyli na mnie wielkimi oczami, a następnie zaczęli cieszyć się,
jak małe dzieci. Siedzący obok mnie Tom przytulił mnie mocno.
- Ej chłopie, bo zaraz mnie udusisz – powiedziałam na jednym
wdechu.
- Sorki – odsunął się ode mnie i zarumienił lekko. Teraz przytulił
osobę siedzącą obok niego, czyli Mary. Oblała się wielkimi rumieńcami. Sam Tom,
gdy się zorientował, że ją przytula zrobił ot samo. Tak słodko wyglądali. Ale
jednocześnie śmiesznie. Szturchnęłam Toma z łokcia. Popatrzył na mnie.
Pokazałam głową na Mary i posłałam mu znaczący uśmiech. On udał, że nie wie, o
co mi chodzi i wyprostował się na krześle. Spojrzałam na Mary i puściłam do
niej oczko, ona spuściła tylko głowę.
Boże, sami wstydliwi.
- Ej, ale że na serio? – dopytał się Scott.
- Serio, serio – wyszczerzyłam się. – Będzie genialnie.
Wszyscy mi przytaknęli. Tematem tabu było teraz nurkowanie. Każdy
był wniebowzięty. Nagle poczułam, że ktoś mnie szturcha. Odwróciłam się w
stronę tego otóż osobnika. Siedział tam Brandon. Podniosłam brwi w pytającym
geście.
- O co chodzi?
- Nie chciałbym cię martwić, ale jak będziesz nurkować to nie
będziesz czuła dna. Będziemy się znajdować dość głęboko – o kurde. Nie
pomyślałam o tym. To jest duży problem.
- Nie pomyślałaś co? – zapytał widząc moją minę.
- Nie? – odpowiedziałam speszona.
- A ja mam dla ciebie propozycję.
- Mam się bać? – zapytałam niepewnie.
- Już wcześniej ci to proponowałem, ale chyba nie miałaś wtedy
dobrego stroju – nikt wokół nie zwracał na nas uwagi. Wszyscy gorączkowo
rozmawiali o wycieczce.
- To już chyba wiem o co ci chodzi – potarłam czoło dłonią. Brandon
poruszył zabawnie brwiami. Zachichotałam.
- Nie masz wyjścia, jak będziesz chciała jechać sobie ponurkować,
musisz się wziąć za tą twoją „fobię” jak najszybciej.
Popatrzyłam na niego niepewnie. Skubaniec miał rację.
- Tak, tylko w jeden dzień nie wyzbędę się swojego lęku. To jest
niemożliwe – czyli zostaje mi siedzenie w hotelu.
- We mnie nie wierzysz? – zapytał zbulwersowany.
- Na to wygląda? – odpowiedziałam, jakby to było oczywiste.
- Spokojnie. Z takim trenerem jak ja, w godzinę będziesz pływać w
najgłębszych miejscach.
- Jaki pewny siebie.
- Z tego słynę. No to, jutro rano idziemy pływać – powiedział bez
przyjmowania słowa sprzeciwu. Ja tylko przytaknęłam głową.
Zawsze uwielbiałam pływać, ale bałam się głębokości. Wiele osób
próbowało ze mną pracować nad tym lękiem, bo miałam talent do pływania, ale jak
dotąd nikomu to się nie udało. Zawsze chwalono mnie, mówiono, że mogę wygrać
wiele zawodów pływackich, ale moja fobia utrudniała mi to.
- Patrzcie kto idzie – powiedziała Jane wskazując wejście. Stała
tam Kate. Dziwne, myślałam, że się tutaj nie pojawi po tym wydarzeniu z lasu. Popatrzyłam
na Brandona. Nie ukazywał zdziwienia. Kate rozejrzała się po stolikach. Na
chwilę zatrzymała się na naszym. Popatrzyła wrogo na Mary, ale na dłuższą
chwilę zatrzymała się na Brandonie i na mnie. Odwzajemniłam jej wzrok. Mogłoby
się wydawać, że trwało to długo, ale to była chwila. Zwykły obserwator nie
zauważyłby tego dłuższego spojrzenia. Po chwili Kate siedziała już przy stoliku
z chłopakami. Nie wiedziałam, że ona ma z nimi taki dobry kontakt. Zazwyczaj
trzymała się Mary, albo naszej czwórki. Mówię tu o mnie, Jane, Mary i Vicky.
Tej ostatniej chyba też zaszła za skórę, bo ta siedziała z innymi dziewczynami
z klasy. Z zamyślenia wyrwał mnie głos dochodzący z głośnika.
- Witamy wszystkich zebranych na Karaoke! – rozbrzmiały oklaski i
krzyki. – Cieszymy się z waszego przybycia. Za chwilę, do każdego stolika
podejdzie nasz animator z listą piosenek, które można będzie wykonać –
przekazał, a po chwili można było dostrzec ludzi z koszulkami z logo hotelu
podającymi segregatory. Po kilku minutach każdy stolik miał już swoją listę.
Przejrzeliśmy ja tylko zbytnio nie przejmując się tym. Po kilku minutach główny
organizator znowu pojawił się na scenie.
- No to może na sam początek nasi organizatorzy rozkręcą imprezę.
Brawa dla nich! – wszyscy powitali ich gromkimi oklaskami. Na środku sceny
można było zobaczyć młodych śmiejących się chłopaków. Rozpoznałam w nich
Carlosa i Adriana.
- Ty patrz kto to – wskazałam na nich Jane.
- Czy to nie są ci z baru? – zapytała.
- Tak mi się wydaje, że to oni – zaśmiałyśmy się i czekałyśmy aż
się zacznie. Wyglądali, jakby robili sobie jaja. Usłyszałam pierwsze dźwięki
piosenki. Bruno Mars – Lazy song. Chłopaki zaczęli się wygłupiać na scenie.
Wszyscy wokół płakali ze śmiechu. Mimo że ich głosy miały wiele do życzenia
nikomu to nie przeszkadzało. Było widać, że chłopaki świetnie się bawią, co
działało również na ludzi przy stolikach.
- Byliby genialnymi komikami – skomentowała Mary na co wszyscy
przy stoliku jej przytaknęli. Nawet chłopcy, którzy wcześniej, powiedzmy sobie
szczerze, byli zazdrośni. Po zakończeniu piosenki wszyscy głośno klaskali i
krzyczeli. Nasza para chłopaków ukłoniła się i w podskokach zeszła ze sceny.
- Mamy nadzieję, że ten pokaz nakłoni was do występu – zaśmiał się
prowadzący. Widownia mu zawtórowała.
Coraz więcej osób zaczęło zgłaszać się do śpiewu. Jedni mieli
lepsze głosy, drudzy wręcz na odwrót, ale najważniejsze, że wszyscy się
świetnie bawili.
- To co dziewczyny. Idziemy pokazać jak to robią profesjonalistki?
– zapytałam uśmiechając się szeroko.
- No przecież! - wzięłyśmy do ręki listę piosenek i zaczęłyśmy ja
przeglądać. Po chwili zauważyłyśmy kawałek Shakiry – waka waka. Od razu
jednogłośnie wybrałyśmy tą piosenkę. Wstałyśmy i ruszyłyśmy pod scenę.
Zgłosiłyśmy się i czekałyśmy na naszą kolej.
- Teraz zapraszamy na scenę Sophie, Jane oraz Mary w utworze: „Waka
waka” Shakiry! Oklaski dla nich – ogłoszono nas. Po chwili już stałyśmy na
scenie i czekałyśmy na rozpoczęcie. Zaczęłyśmy śpiewać tańcząc przy tym. Po
chwili wszyscy się do nas przyłączyli. Zawsze lubiłyśmy śpiewać wygłupiając się
przy tym. Mimo wcześniejszego stresu na scenie czułyśmy się świetnie. Stres od
razu wyparował po pozytywnym odbiorze ludzi. Gdy skończyłyśmy śpiewać
dostałyśmy głośne oklaski. Zaczęłyśmy się kłaniać i równocześnie śmiać. W
doskonałych humorach wróciłyśmy do stolika.
- Byłyście genialne – skomentował Liam całując Jane w skroń.
- No, bo przecież to byłyśmy my – dodał rudzielec.
- Ej, to może wy pójdziecie? – zaproponowałam śmiejąc się.
- A ci? Nie wierzycie w nasze zdolności? – Scott udał
zbulwersowanego.
- Hmm.. – popatrzyłam po dziewczynach. – Nie – odpowiedziałyśmy
jednocześnie.
- Ach taaak? – zbulwersował się Liam.
- Właśnie tak – wyszczerzyłyśmy się.
- To jak chłopaki, pokażemy im, na co nas stać? – zaproponował Brandon.
- No pewnie! – od razu się zgodzili. Ruszyli pod scenę.
Po kolejnym występie po środku pojawił się prowadzący.
- Dziewczyny przygotujcie się, bo czterech przystojniaków jest
gotowych nam zaśpiewać! – po chwili nasi chłopcy stanęli obok niego, a Brandon
szepnął mu coś. – Och przykro mi dziewczyny, ale oni swoją piosenkę dedykują
już komuś: Sophie, Jane oraz
Mary. Brawa dla nich i czas zaczynać! – prowadzący zszedł ze
sceny, a muzyka się rozpoczęła. Nawet nie zgadniecie, co oni wybrali na swoją
piosenkę. Maron 5, Christina Aguilera – Moves like Jagger. Nawet podzielili się
na rolę. Brandon z Liamem śpiewali głos męski, a Scott i Tom żeński. No nie
powiem, ale dwaj pierwsi maja niezłe głosy. Kto by się spodziewał? A
szczególnie po Brandonie.
Och, jakby tak kiedyś mi zaśpiewał. Westchnęłam, ale po chwili
otrząsnęłam się. Głupia ja! Ogarnij się.
Gdy Scott z Tomem włączyli się do śpiewu zrobiło się naprawdę
śmiesznie. Znaczy, może nie było tak źle, ale wyobraźcie sobie ich śpiewających
kwestię damską i jeszcze całą czwórkę tańczącą. Tak, to zdecydowanie jest
bardzo śmieszne. Była połowa piosenki, a my już trochę się uspokoiłyśmy, bo od
śmiechu aż brzuchy nas bolały.
Teraz nagle poczułam się nieswojo. Rozejrzałam się wokół. Nic
dziwnego nie zauważyłam, ale to uczucie nadal mi towarzyszyło. Tak jakby ktoś
mnie obserwował. Dziewczyny nic nie zauważył, nadal się uśmiechały. Rozglądałam
się niespokojnie. To uczucie cały czas mnie prześladowało. Nie było to
przyjemne uczucie, że ktoś cię obserwuję, bo się mu podobasz. Raczej jakby ktoś
śledził każdy twój ruch. Chciał wiedzieć o tobie wszystko. Jakby nie chciał
spuścić cię z wzroku. Po plecach przeszły mnie dreszcze. Zaczęłam się strasznie
denerwować, a bicie serca przyspieszyło. Spojrzałam w stronę sceny. Chłopcy
właśnie kończyli śpiewać. Rozbrzmiały oklaski. Popatrzyłam na Brandona. Złapał
moje spojrzenie. Chyba wyczuł coś z mojej miny, bo zmarszczył brwi. Chłopaki
szybko zeszli ze sceny i podeszli do nas. Brandon uważnie mi się przyglądał.
Niestety nie mogłam mu tego teraz wytłumaczyć, bo nie powiem o tym przy
wszystkich.
-Ej to było świetne! – uśmiechnęła się Mary spoglądając nieśmiało
na Toma.
- Zwracam honor – Jane podniosła ręce. Ja tylko uśmiechnęłam się
sztucznie. Nadal niepokoiła mnie ta sytuacja. Może teraz ni czułam się tak
nieswojo jak wcześniej, ale mogłam wyczuć, że ktoś mi się przygląda, nawet
ukradkiem.
- Genialny dobór piosenki – powiedziałam z wymuszonym uśmiechem.
Naprawdę byłam pod wrażeniem, ale ze względu na sytuację nie potrafiłam się
normalnie cieszyć.
- Prawda?? Wiedziałem, że wam się spodoba – powiedział Scott.
- A widziałeś miny innych dziewczyn, jak zadedykowaliśmy tą
piosenkę Sophie, Jane i Mary? – zaśmiał się Tom.
- To było genialne! – Liam objął Jane ramieniem i uśmiechnął się
do niej.
- A ty czemu nie powiedziałeś, że umiesz śpiewać – zapytałam
Brandona, próbując się trochę rozluźnić.
- Myślałem, że się domyślisz. Przecież ja jestem bardzo uzdolniony
– wszyscy się zaśmialiśmy. Widziałam w spojrzeniu Brandona pytanie do
poprzedniej sytuacji. Wskazałam mu na przyjaciół. Chyba zrozumiał.
- Ej, może pójdziemy coś zamówić do picia? – zakomunikował Brandon
– Soph idziesz? – spojrzał na mnie wymownie. Przytaknęłam. Wszyscy złożyli u
nas „zamówienia”. Poszliśmy z Brandonem pod barek.
- Ej o co chodzi? – spytał Bran, kiedy oddaliliśmy się trochę od
przyjaciół. Popatrzyłam na niego i przybliżyłam się.
- Wydaje mi się, że ktoś mnie obserwuje – szepnęłam i rozejrzałam
się wokół. Brandon powtórzył tą czynność.
- Słucham? – chyba się trochę zdenerwował.
- Nie wiem, czy to jest prawda, ale ciągle czuję na sobie czyjś
wzrok. I uwierz mi nie jest to przyjemne uczucie – wzdrygnęłam się. –
Najdziwniejsze jest to, że nie napotkałam na sobie jeszcze żadnego spojrzenia,
a ciągle czuję to dziwne uczucie.
- Słuchaj, nigdzie się beze mnie nie ruszaj. Lepiej być ostrożnym.
Ok?- spojrzał na mnie. Widziałam w jego oczach troskę, nie rozkaz, on naprawdę
się o mnie martwi. Uśmiechnęłam się nikle. Poczułam się trochę bezpieczniej.
Wiedziałam, że zawszę mogę liczyć na Brandona i że on mnie nie zostawi. Przy
nim czułam się dziwnie bezpiecznie. Może to głupio brzmi, ale taka jest prawda.
Zamówiliśmy napoje i wróciliśmy do stolika. Rozmowa z chłopakiem
trochę podniosła mnie na duchu. Gdy wróciliśmy wszyscy byli w doskonałych
humorach. To trochę mi się udzieliło.
- Zaraz wracam. Idę do łazienki – oznajmiłam po chwili. Spojrzałam
na Brandona niepewnie. Przecież chyba będę mogła iść sama. Spojrzał na mnie
niepewnie.
- Poczekaj, pójdę z tobą – oznajmiła Jane. Ujrzałam w oczach Brana
lekką ulgę. Ruszyłyśmy do łazienki. Była pusta. Gdy zaczęłam myć ręce Jane była
jeszcze w kabinie. Schyliłam się lekko, bo mydło nie chciało wylecieć,
nareszcie udało się. Spojrzałam w lustro.
- Aaaa!! – pisnęłam z przerażenie.
***
Przepraszam, przepraszam za taką przerwę, ale w szkole miałam taki zawrót głowy. Różne projekty, przedstawianie ich i jeszcze moje ferie się skończyły i trzeba było się znowu zacząć uczyć.
A poza tym, mam strasznie dużo nowych nauczycieli (nawet nie pytajcie dlaczego...) i niektórzy z nich tak mi grają na nerwach, że ja nie wiem, jak wytrzymam. Po prostu nie mogę. Ale spokojnie, to się nie odbije na opowiadaniu : ) Ale może aż tak źle nie będzie. Zobaczymy <3
A jak wam się podoba nowy wygląd bloga??? Postanowiłam coś zmienić :D
Co myślicie o nowym rozdziale??? Zaczyna się coś dziać, a chyba o to wam chodziło? :D
Pozdrawiam gorącą i strasznie dziękuję za wszystkie komentarze!! <3 :***
Jejuuuuu no on jest boski już się nie mogę doczekać następnej części <33333 /K
OdpowiedzUsuńzajebisteee <333 czekam na następną część <3 :D
OdpowiedzUsuńświetny wygląd! podoba mi się! :)
OdpowiedzUsuńrozdział też świetny! nic dodać, nić ująć! trochę się nie pokoje ze względu na Soph, ale mam nadzieję, że to nic poważnego, że nie grozi jej niebezpieczeństwo :) choć ta końcowa sytuacja w łazience?? czyżby ktoś chciał ją zaatakować?? kurczę, Brandon wkraczaj do akcji! :)
czekam na next! ;**
zapraszam do siebie na nowy :)
śwetne, z niecierpliwiscią czekam na następny! <3/ kammx3
OdpowiedzUsuńŚwietne <333 Nie mogę się doczekać kolejnej części ! :D :3
OdpowiedzUsuńWygląd bloga super, ale białą czcionkę ciężko się czyta, lepszy byłby np. Czarny, czy bordo. A rozdział jak zawsze świetny;-)
OdpowiedzUsuńDziękuję za radę i na pewno zmienię kolor czcionki ;)
UsuńŚwietny rozdział, ciekawe kto i co zrobi Soph :D
OdpowiedzUsuńA co do wyglądu, to fajny ale literki z tłem się zlewają więc jest bardzo trudno czytać. :c
Serdecznie zapraszam do wzięcia udziału w konkursie na najlepszy imagin na blogu: http://you-love-me-and-i-love-you.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńTrzecia część : http://looove-is-blind-blogspot.com . Zapraszam :*
OdpowiedzUsuńJejku,jak mozna skończyć w tak emocjonującym momencie ? ;> tak końcówka genialna,ale i straszna. Az sie wzdrygnelam. oby w nn nic nikomu sie nie stalob:) z niecierliwosciom czekam na.nn :D
OdpowiedzUsuńserdecznie zapraszam do sb na. milosc-niejedno-ma-imię.blogspot.com
Cudowne *.*
OdpowiedzUsuńKiedy następne? :)
kiedy kolejny?
OdpowiedzUsuńŚwietnie się to czyta ! Czekam na kolejną część. :)
OdpowiedzUsuńSZYYYBCIEJ .!!
OdpowiedzUsuńja chcę kolejną cześć ....
Ja nie wierzę, że urwałaś w takim momencie !!! Ale to było do przewidzenia.:D
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejną część z niecierpliwością.
Sądzę, że powinnaś dodać kolejny rozdział ;D
OdpowiedzUsuńCześć, u mnie pojawiła się czwarta część, zapraszam :*
OdpowiedzUsuńhttp://looove-is-blind.blogspot.com
Kiedy bedzie kolejna czesc ? *.*
OdpowiedzUsuńSuper!
OdpowiedzUsuńhttp://trupiamilosc.blogspot.com