środa, 15 sierpnia 2012

Zahipnotyzowana cz. 5



Rozdział V
Przede mną stał Brandon. Głośno przełknęłam ślinę.
- To ja już pójdę – powiedział Scott i pocałował w policzek.
- Ale.. – nie mogłam nic powiedzieć
- Paa ! – zawołał Scott i zniknął za zakrętem.
Przeszły mnie dreszcze. Po co Brandon przyszedł do mnie do domu?
- Hej, musimy pogadać – powiedział Brandon bardzo pewnie.
- A mamy o czym? – zapytałam niepewnie.
- Nawet nie wiesz ile mamy do obgadania. To jak, mogę wejść?
Nie miałam pojęcia o czym on mówi. Przecież nie mamy ze sobą nic wspólnego. Jedyne co nas łączyło to był ten sen. No właśnie, sen. Czyli jednak, nic nas nie łączy. Nie wiedziałam co robić.
- Nie bój się, nie gryzę przecież – wyszczerzył zęby i się zaśmiał.
No właśnie. On nie gryzie. To był tylko koszmar. Jesteś zbyt przewrażliwiona. No dobra. Wpuszczę go. Przecież to jest prawdziwe życie, a nie sen. Pokazałam ręka żeby wszedł. Ale ciągle nie byłam do niego przekonana. Niepewnie zaprowadziłam go do salonu. On usiadł na kanapie. – Siadaj. Naprawdę lepiej usiądź zanim ci powiem o co mi chodzi.
- Dzięki, postoje – chciałam się trzymać od niego jak najdalej.
- Napijesz się czegoś? – zapytałam
- Chętnie, ale za pewne nie masz tego w lodówce – powiedział pokazując zęby w uśmiechu.
- Mogę zobaczyć czy tego nie mam – powiedziałam
- Nie no, jasne, że to masz. A nawet ci powiem, że zawsze przy sobie.
Podniosłam brwi pytająco. Tak naprawdę, nie chciałam znać odpowiedzi. Nie wiem czemu, ale wolałam tego nie usłyszeć.
- Powiedzmy, że między innymi po to tu jestem. – patrzył na mnie chwilę i kontynuował – Zacznę od najważniejszego. Jestem wampirem.
Otworzyłam szeroko oczy. Teraz to już byłam przerażona na śmierć. Chciałam stąd uciec. Bałam się go. A co jeśli to nie był tylko sen? Boże. Pobiegłam w stronę drzwi. Ale jakimś cudem Brandon był szybszy. Już stał przy drzwiach, choć ja zdąrzyłam wybiec dopiero z salonu. – Ale jak.. Przecież… ty… I.. – głos mi drżał, byłam zdezorientowana. Serce biło jak oszalałe. Brandon do mnie podszedł, szybko odskoczyłam. Dokładnie go obserwowałam, wyraźnie ta sytuacja go bawiła. – To jedna z zalet bycia wampirem – dodał.
- A są w ogóle jakiekolwiek – powiedziałam pod nosem.
Brandon się zaśmiał. Przeszły mnie dreszcze.
- Tak. Poruszasz się o wiele szybciej niż zwykły śmiertelnik. Możesz wpływać. Możesz wpływać na umysł człowieka, żeby coś zrobił, albo zapomniał.
- Czyli, że to nie był sen. Ty mnie po prostu wtedy zahipnotyzowałeś. Ale chwilka, jak to jest możliwe, że tak jakby wszystko pamiętam?
Przecież to jest niemożliwe, prawda?
- Po to tu właśnie jestem, żeby ci wszystko wytłumaczyć. Tej nocy, to był test. Szukaliśmy cię od lat. Tylko ty możesz coś zapamiętać po zahipnotyzowaniu.
- Co? Nie, to jest niemożliwe. Musieliście sobie mnie z kimś pomylić. Przecież ja nie poruszam się tak szybko jak ty, ani nie umiem tej sztuczki z wpływaniem na umysł. Coś ci się musiało pomylić – powiedziałam zdenerwowana. Przecież ja jestem normalną dziewczyną
- My już wiemy, że to ciebie szukaliśmy .
- Nie wydaje mi się. Jestem taka sama jak inni. Niczym szczególnym się nie wyróżniam.
- Tak ci się tylko wydaje. Wiesz powiem ci coś. Zapach twojej krwi jest inny niż zwykłego śmiertelnika. Zupełnie inny smak, wręcz wyjątkowy. Trudno jest się oprzeć będąc przy tobie.- uśmiechnął się pokazując swoje kły.
Bałam się, że zaraz wgryzie mi się w szyję. Objęłam się ramionami.
- Spokojnie, nic ci nie zrobię. Chociaż mam na ciebie ochotę – oblizał wargi – Teraz muszę cię pilnować. Musisz być bezpieczna do końca swojej przemiany.
Serce mi stanęło. – Jakiej przemiany? O czym ty w ogóle mówisz?
- Bez twojej przemiany wampira nic nie zdziałasz.
- Nie, nie, nie, nie, nie. Ja jestem człowiekiem i mam zamiar nim zostać. A poza tym, co ja mam zdziałać? – byłam bardzo zdezorientowana.
- Jesteś osobą, która ma złączyć dwa światy w jedno. Chodzi o to, żeby ludzie dowiedzieli się i zaakceptowali nas. Traktowali normalnie, bez żadnych polowań z kołkiem. My wtedy będziemy tacy sami dla nich. Nie będziemy ich zabijać. Chodzi o to, żeby każdy siebie tolerował.
- Ale dlaczego ja? Czy to nie może być ktoś inny?
- To od nikogo nie zależy. Po to się urodziłaś. To jest twoje przeznaczenie.
Byłam przerażona. Chciałam żeby to był tylko zły sen.
- Muszę to przemyśleć. Proszę wyjdź. – pokazałam drzwi. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz