Rozdział III
Tego właśnie się obawiałam.
Brandon stał przy mojej ławce: - Mogę się dosiąść? – zapytał.
Co innego mogłam zrobić?
Tylko pokiwałam głową niepewnie. Wszystkie dziewczyny patrzyły na mnie jak na
wroga.
Ja też nie chciałam, żeby on
koło mnie usiadł.
- Jestem Brandon. A ty? Jak
się nazywasz?
- Cześć. Sophie. –
odpowiedziałam, nie patrząc się na niego. Nie chciałam z nim gadać. Byłam
przerażona. Przez całą lekcję wpatrywałam się w zeszyt unikając jakiegokolwiek
kontaktu z tym chłopakiem. W końcu zadzwonił dzwonek. Szybko się spakowałam.
Chciałam po prostu wyjść z tej klasy. Ruszyłam w stronę drzwi.
-Hej – Brandon złapał mnie za
ramie – możemy pogadać, może oprowadziłabyś mnie po szkole – zapytał i posłał
uśmiech.
- Niestety, ale ten uśmieszek
na mnie nie działa – pomyślałam.
-Sory, ale muszę iść na
następną lekcje, zapytaj kogoś innego – powiedziałam drżącym głosem. Serce ze
strachu chciało mi wyskoczyć z piersi.
- Może jednak? – znowu uniósł
kącik ust, tak jak to zrobił za pierwszym razem gdy mnie zobaczył. Bałam się.
Przypomniał mi się sen. Wyrwałam swoją rękę z jego uścisku. – Nie mogę –
wydukałam niepewnym głosem i uciekłam. Na korytarzu trochę zwolniłam. Wtedy
wpadłam na kogoś – Jak chodzisz idioto? – krzyknęłam i szybko odeszłam.
Zatrzymała mnie Jane. – No hej. Widzę, że wpadłaś na jakiegoś przystojniaka.
-Co? Jakiego przystojniaka?
Jakiś idiota na mnie wpadł – Chyba trochę za groźnie to powiedziałam. Jane
dziwnie na mnie spojrzała.
-Przepraszam – wydukałam.
- No ok. No dobra a teraz
gadaj jak lekcja z tym nowym? Słyszałam, że z nim siedziałaś. Jak się nazywa?
Skąd przyjechał? Ty… A może jednak chcesz go poderwać? – mówiła jak opętana.
Nie mogłam wytrzymać. – Nazywa się Brandon, tyle wiem. Nie gadałam z nim, nie
miałam ochoty. Chciał żebym go oprowadziła po szkole, ale ja odmówiłam. I nie,
nie mam zamiaru go podrywać. To nie mój typ. I nie chce z nim gadać.
- Co ty powiedziałaś? Chyba oszalałaś.
Nie chciałaś go oprowadzić po szkole? Wiesz ile dziewczyn by chciało być na
twoim miejscu?
To nawet nie chodzi o typ. On
jest ideałem. Zalicza się do każdego typu. – Jane zaczęła mi prawić kazanie.
Zdenerwowałam się. Nie chciałam mieć nic wspólnego z tym chłopakiem.
- Najwyraźniej dla mnie nie
jest ideałem – miałam ochotę uciec z tej szkoły. Nikt mnie nie rozumiał. Nie
mogłam przecież powiedzieć jej o tym śnie, bo by mnie wyśmiała i powiedziała,
że to tylko sen, a na świecie nie ma wampirów. Czy kim on tam był. Nie
wiedziałam czemu, ale ten sen wydawał mi się taki realny. Nigdy nie widziałam
snów aż tak wyraźnie. Nie, ja chyba naprawdę zwariowałam. Musiałam urwać się z
lekcji. Wyszłam ze szkoły i powędrowałam do domu. Miałam niedaleko, a rodzice byli
w pracy, więc nie musiałam się bać ich reakcji na moje wagary. Przy drzwiach
zauważyłam, że w mojej torebce nie ma kluczy. – Cholera, musiały mi wypaść, jak wpadłam na tego gościa.
-Tego szukasz? – zapytał głos
za mną.
Odwróciłam się i zobaczyłam…
Szybko zabieram się za czytanie następnej części!!!! :-)
OdpowiedzUsuńGenialnie budujesz napięcie, aż chce się czytać dalej :)
OdpowiedzUsuńSuper!
OdpowiedzUsuńhttp://trupiamilosc.blogspot.com