Rozdział XXXIV
Z samego rana
zostaliśmy obudzeni, żeby jechać nurkować. Wszyscy byli bardzo podekscytowani.
Wsiedliśmy do autokaru i ruszyliśmy w odpowiednie miejsce. W końcu po 30
minutach byliśmy na miejscu.
- Teraz mnie
wszyscy posłuchajcie! – odezwał się nasz wychowawca pan Andrew. Wcześniej każda
z klas miała przydzielone, o której będzie nurkować. – Podzielcie się na
dwuosobowe grupy, gdyż właśnie w takich będziecie pływać – Spojrzałam na Jane i
Mary. Mary uśmiechnęła się i ruszyła do Vicky stojącej niedaleko. Złapałam
rudzielca po rękę i ustawiłyśmy się w szeregu.
- Dobrze, w takim
razie teraz wszyscy musimy zapoznać się z wszystkimi zasadami bezpieczeństwa i
nauczyć się posługiwać tym całym sprzętem – machał rękami mówiąc o sprzęcie na
co wszyscy się zaśmiali. – Dobra, a teraz chodźcie.
Zrobiliśmy tak
jak nam kazał. Po chwili wszyscy byliśmy w pomieszczeniu, gdzie w każdym kącie
można było zobaczyć jakiś element nurka, albo coś związane z wodą, morzem. Wszystko
tworzyło bardzo fajny efekt.
Po chwili w
pomieszczeniu pojawił się instruktor. Zaczął nam wszystko tłumaczyć i mówić co
i jak. Po 30 minutach cała nasza grupa wchodziła do małego jachtu. Ustaliliśmy
kolejność w jakiej będziemy nurkować. My z Jane postanowiłyśmy iść na ostatni
ogień. Każda para, która już zanurkowała była zachwycona. Pod koniec w każdym
kącie można było usłyszeć rozmowy na temat wrażeń.
- Dziewczyny! To
jest genialne – dobiegł nas głos Liama. Razem z Brandonem pojawili się obok
nas. Już wcześniej Scott wraz z Tomem podzielili się z nami swoimi spostrzeżeniami,
a teraz zniknęli gdzieś, chyba poszli się napić wody.
- Najchętniej
jeszcze raz bym wskoczył tam do wody – wyszczerzył się Brandon.
Chłopaki byli
jeszcze w specjalnych strojach, a z ich włosów kapały kropelki krwi. Śmiesznie
wyglądali z takimi rozwalonymi fryzurami.
- Idziemy się
przebrać – zakomunikowali i zniknęli nam z oczu.
Podeszłyśmy do
osoby, która nas we wszystkim instruowała i dostałyśmy stroje, wcześnie
przypominając nam co i jak. Szybko się przebrałyśmy. Po kilku minutach już z
całym sprzętem mogłyśmy wskakiwać do wody. Popatrzyłam na Jane. Kiwnęłam głową
na co ona zrobiła to samo. Uśmiechnęłam się i równocześnie wskoczyłyśmy do
wody.
Pierwsze wrażenie
wręcz piorunujące. Móc oddychać po wodą, nie przejmować się, że zaraz stracimy
powietrze w płucach. Popłynęłyśmy głębiej. Małe, kolorowe rybki pływały wokół
nas. To wszystko tworzyło wokół taką genialną ekspozycję. Mogłabym wyciągnąć
dłoń i dotknęłabym ryby. Tyle ich tutaj było, pływały wokół nas. Miało się
ochotę ruszyć razem z nimi. Było tyle kolorów wokół. Każdy z gatunków pływał
razem w swoich stadach. Nie można było oderwać wzroku od tego widoku. Jeszcze
nigdy nie spotkałam się z takim czymś. Rozejrzałam się dookoła. Nieopodal był
jeden z profesjonalnych nurków, który miał nas asekurować. Nigdzie nie mogłam
dostrzec Jane. Nerwowo się rozglądnęłam. Popłynęłam trochę głębiej.
Nagle w głębi
mignęły mi rude włosy. Zaczęłam płynąć w tamtą stronę. Po chwili mogłam
dostrzec moją przyjaciółkę. Widząc jej minę, przyspieszyłam. Była przerażona i
z ruchu jej ust mogłam wyczytać, że mnie woła. Zrównałam się z nią i objęłam ją
ramieniem. Zaczęłam ciągnąć ją w górę, ale coś mi w tym przeszkodziło.
Spojrzałam w dół. Jej nogi obejmował jakiś czarny cień.
Wszystkie
wspomnienia do mnie wróciły, a sceny przelatywały mi przed oczami.
Szybko się
otrząsnęłam i powtórzyłam wcześniejszą czynność wkładając w to jak najwięcej siły.
Niestety to nie podziałało.
Zaczęłam szarpać
się z tym czymś. Jak to jest możliwe? Przecież minęło tyle czasu! Przecież to
nie było prawdziwe! To jest tylko i wyłącznie moja głupia wyobraźnia. Dasz
radę, tylko się skup. Zamknęłam na momencik oczy z nadzieją, że to jest tylko
jakiś straszny koszmar. Otworzyłam je i się okazało, że to wszystko dzieje się
naprawdę. Chciało mi się płakać. Wspomnienia nie chciały opuścić mojego umysłu.
Muszę się uspokoić – ciągle to sobie powtarzałam. Skup się. Bez ciebie twoja
przyjaciółka umrze. Wszystko zależy od ciebie. Zacisnęłam mocno powieki i
starałam się uspokoić swoje serce. Ciągle musiałam się siłować z tą zjawą. Dasz
radę. Skupiłam się na swoich mocach. Błagam, niech choć ten jeden raz
podziałają jak należy i kiedy należy. Poczułam oblewające mnie ciepło. Błogość
rozpływała się po moim ciele. Zniżyłam się do poziomu cienia. Powoli spojrzałam
na niego. Wyglądał dokładnie tak samo, jak go zapamiętałam. Był obleśny. Jego
ciemne macki owijały nogi Jane. Wyglądał jak czarny dym. Jego boki były
poszarpane, ale za to wydawał się być naprawdę wielki. Mimo że nie miał oczu
wydawało mi się, jakby się na mnie patrzył ii dokładnie obserwował każdy mój
ruch. Pozwoliłam moim mocą powoli opuścić moje ciało, kierując atak wprost na
zjawę. Ku mojemu zdziwieniu, nie zadziałały one tak, jak chciałam. Cień
zachował się jakbym go jedynie drasnęła. Odłożyłam moje zdziwienie na bok i
natychmiast szarpnęłam za macki trzymające moją przyjaciółkę. Wykonałam kilka
naprawdę mocnych ruchów. Już myślałam, że mi się nie uda, ale na szczęście moje
moce choć trochę ogłuszyły go. Zwinnym ruchem pojawiłam się tuż przy ramieniu
Jane i objęłam ją. Szybko zaczęłam płynąć w górę nie patrząc, czy to coś płynie
za nami. Miałam nadzieję, że sobie odpuści widząc, że płyniemy na wierzch.
Wynurzyłyśmy się z wody. Zauważyłam obok nas naszego instruktora. Nikt nic nie
zauważył. Rozejrzałam się dookoła, ale po cieniu ani śladu. Pomogli nam wejść
na pokład. Spojrzałam na Jane. Była oszołomiona, jakby to co się stało do niej
nie docierało. Popatrzyłam wokół i naprawdę wszyscy zachowywali się normalnie.
Napotkałam spojrzenie Brana. Od razu wyczuł, że coś jest nie tak. Przeniósł
wzrok na Jane. Szybko ruszył w naszą stronę. Jane już zdążyła z otępieniem
zdjąć strój nurka i przebrać się w swoje ciuchy. Brandon pomógł jej wstać i
zabrał ją gdzieś. Zabiorę ją niedaleko.
Będziemy na samym końcu. Usłyszałam w swojej głowie. Wszystko ok? Dodał po chwili. Spojrzałam mu w oczy. Mimo że nie
chciałam ukazywać tego, co naprawdę czuję, wspomnienia zbyt mocno we mnie
uderzyły. Widziałam, że chłopak nie uwierzył w moje kiwnięcie głową. Myśl, że
przeze mnie mógł ktoś umrzeć. Nie ktoś, lecz moja najlepsza przyjaciółka. To
jeszcze bardziej mnie dobijało. Kiwnęłam głową w jego kierunku i spojrzałam na
Jane. Jeszcze raz spojrzał na mnie, a następnie pomógł rudowłosej iść za nim.
Wciągnęłam mocno
powietrze w płuca i zdjęłam stój nurka. Ubrałam się w swoje ciuchy.
Przejechałam dłońmi po twarzy i włosach. To wszytki jest jakieś chore. Nie może
się dziać naprawdę.
Weź się w garść.
Teraz potrzebuje cię twoje przyjaciółka. Szybko podniosłam się na równe nogi i
ruszyłam w tym samym kierunku, co moi przyjaciele. Będę musiała jej to wszystko
wyjaśnić. Na pewno nie da sobie wmówić jakiejś durnej bajeczki. Ale nie mogę
jej też narażać. Po chwili w oddali mogłam już ich zauważyć. Podeszłam do mojej
przyjaciółki i mocno ją objęłam.
- Co tu się
dzieje?- zapytała mnie. Otępienie już jej przeszło. No tak, ona jest naprawdę
silna.
- Wiem, że to ci
się może wydawać dziwne..
- To mi się nie
wydaje dziwne – powiedziała. – To jest cholernie dziwne i kurde, chce wiedzieć
o co tutaj chodzi! – podniosła głos.
- Gdybym
wiedziała, to bym ci powiedziała. Ale ja sama się w tym gubię. Nie mam pojęcia
co to było – odpowiedziałam na jej pytanie. – Też chcę wiedzieć, co tutaj się
dzieję. Jane, błagam cię tylko o jedno.
- Słucham? –
odpowiedziała po chwili zastanowienia.
- Nie mów nikomu
co tutaj się stało. Nikt nie może się o tym dowiedzieć. Widzisz, że sama nie
wiesz o co chodzi, a co dopiero oni – spojrzałam na nią błagalnie.
- Soph dobrze,
ale wytłumacz mnie cokolwiek. Przecież widzę, że coś tutaj się dzieję, a
najwidoczniej ty wiesz co.
- Dobra,
wytłumaczę ci wszystko co wiem, ale nie teraz. Sama sobie muszę jeszcze to
poukładać. Nie chcę cię narażać na nic niebezpiecznego – wyznałam patrząc na
nią.
- Nie chcesz mnie
narażać na nic niebezpiecznego? Czyli, że tobie coś grozi? O nie! W takim razie
teraz to już musisz mi wszystko powiedzieć. Poczekam chwilę, ale masz to jak w
banku, że nie odpuszczę i wyciągnę to z ciebie – popatrzyła mi hardo w
oczy. Przynajmniej tyle, że szybko się
pozbierała.
- No dobra, skoro
już wiemy, że musicie sobie wszystko później wyjaśnić, to Jane, wydaje mi się,
że Liam cię szuka – wtrącił się Brandon. Rudzielec popatrzył na niego uważnie.
- Później ci
wyjaśnię – wtrąciłam nim Jane zdążyła coś powiedzieć.
- A wy nie idziecie?
– zapytała.
- Zaraz
przyjdziemy – odpowiedział szybko Bran i popatrzył na mnie.
Ona kiwnęła głową
i już po chwili nadal uważnie nas obserwując ruszyła do Liama. Oh! Będzie
poważna rozmowa.
*****
W końcu się udało! Mam nadzieję, że wytrzymaliście, ale w końcu udało mi się! Wybaczcie mi tak długą nieobecność i tak krótki rozdział, ale koniecznie chciałam coś dodać.
Co do jednego z pytań to nie, nie prowadzę innego bloga.
Za to mam do was pytanie. Chcecie, bym zbliżała się powoli do końca, czy jeszcze to ciągnęła. Bo mam dwie opcje do zrobienia i sama nie wiem którą wybrać. Mam już nawet pomysł na kolejne opowiadanie, ale chcę się was zapytać o zdanie. A więc kończyć powoli "Zahipnotyzowaną" i zaczynać coś nowego, czy pisać ją jeszcze trochę. Proszę o wasze odpowiedzi, bo one naprawdę mi pomogą :D
Kocham was <3 I gorąco pozdrawiam ;**