Rozdział VI
Brandon nie ruszył się z
miejsca. Podniosłam pytająco brwi.
- Nie wyjdę – powiedział
bardzo pewnie Brandon.
- Dlaczego – byłam oburzona.
- Muszę cię pilnować. Jestem
twoim opiekunem.
-Ale po co mi opiekun?
Przecież chyba nic mi nie grozi. Prawda? – byłam niepewna.
- Właśnie o to chodzi, że
może ci coś grozić. Są wampiry które nie chcą pokoju. A wręcz przeciwnie. Oni
chcą zabijać. Nie mogą się dowiedzieć, że cię odnaleźliśmy. Właśnie dlatego
musisz być pod ciągłą ochrona. Więc nie mogę wyjść.
Kurde. Jestem na niego
skazana.
- No. Ok. Ale…- przerwałam na
chwilę i złapałam się za szyję.
- Spokojne. Będę się panował.
W końcu mam cię chronić. Nic ci nie zrobię.
Odetchnęłam z ulgą. Starałam
się mu uwierzyć. Było już późno, rodzice zadzwonili, że wrócę trochę później.
Zjadłam coś i poszłam się umyć. Wychodząc z łazienki zauważyłam Brandona
siedzącego na fotelu obok mojego łóżka. Szybko wskoczyłam pod kołdrę, żeby nie
zobaczył mnie w samej pidżamie. Był to tylko męski za duży t-shirt, który
odsłaniał dużą część moich długich nóg.
- Nie ma się czego wstydzić –
powiedział przez szeroki uśmiech.
Teraz zauważyłam, że
zostawiłam otwarte do łazienki. Popatrzyłam się na nie. Brandon chyba zrozumiał
o co mi chodzi.
– Zajmę się tym – powiedział.
Pstryknął palcami, a drzwi
się zamknęły. Usta mi się same otworzyły. Chłopak się zaśmiał widząc moją minę.
- Jak ty to… - wskazałam
palcem na drzwi – co jeszcze umiesz zrobić? – zapytałam z ciekawością. On nic
nie powiedział, tylko spojrzał na moją kołdrę i zaczął mnie odsłaniać. Szybko
ją złapałam, zanim zdążył odsłonić moje uda. – Dobrze, dobrze. Rozumiem. –
powiedziałam- No ok. Co wampiry mogą jeszcze robić? Tylko tym razem nie
demonstruj tego na mnie – poprosiłam.
Uśmiechnął się. – Każdy
wampir ma swój własny, niepowtarzalny dar. Niektórzy z nas z czasem dostają
drugi. Ale niewiele jest takich wampirów. Ja jestem posiadaczem dwóch darów.
Mogę poruszać przedmiotami, co już zademonstrowałem.– uśmiechnął się pokazując
zęby – A w dodatku, mogę latać. Dodatkowo jesteśmy bardzo silni. Bez problemu
podniósłbym twoje łóżko. Ale spokojnie, nie zrobię tego – zakończył.
- Czyli jeżeli stałabym się
wampirem, to poruszałabym się o wiele szybciej, byłabym bardzo silna, mogłabym kogoś zahipnotyzować i dostałabym
jakiś dar.
- W twoim przypadku zapewne
to będą dwa dary.
- Yhm.. ej, ale ja nie
powiedziałam, że chcę zostać wampirem – dodałam ostro.
- Bez tego nie wykonasz misji
– siedzieliśmy chwilę w ciszy. Po chwili dodał – Musisz jeszcze wiedzieć jedno.
Wampiry się nie starzeją.
- Co? Nie chce tego –
pomyślałam. Patrzyłam na Brandona. On wiedział co o tym myślę. W końcu się
uspokoiłam. Teraz nurtowało mnie jedno pytanie – W takim razie – przerwałam
ciszę – Ile ty masz lat?
- Spokojnie. W wieku 21 lat
zostałem przemieniony w wampira. Teraz miałbym 25 lat.
Odetchnęłam z ulgą. – Cieszę
się, że nie siedzę w pokoju z jakimś 300-stu letnim facetem – pomyślałam.
Brandon się głośno zaśmiał.
- Co? – zapytałam.
- Chyba nie chciałaś tego
powiedzieć na głos, wiesz my mamy bardzo wyczulony słuch. Możemy usłyszeć coś
co się znajduje daleko stąd.
- Mam jeszcze jedno pytanie.
Jak to jest, że możecie chodzić w świetle dziennym.
Najwyraźniej rozbawiło go to
pytanie. – To nie jest Zmierzch. No tak słońce nas trochę osłabia, ale nie
świecimy się, ani nic takiego.
Trochę się zawstydziłam. –
Głupie pytanie. – po chwili dodałam – A ty tak przez cały czas będziesz tu
siedział. Jak chcesz to połóż się w jakimś wolnym pokojem.
- Wiesz wampiry nie
potrzebują dużo snu, ale możesz mi pokazać pokój – uśmiechnął się, zbyt
podejrzanie.
O, nie, nie… Nie zobaczy mnie
w samej pidżamie. Szybko sięgnęłam do komody obok łóżka i wyciągnęłam jakieś
dresowe spodnie. Ubrałam je pod kołdrą. Uśmiechnęłam się tak jak on to
wcześniej zrobił. Zaprowadziłam go do wolnej sypialni. – Tutaj możesz się
położyć – powiedziałam i poszłam do siebie. Usłyszałam tylko – Dobranoc. – Pomachałam
tylko ręką i szybko wskoczyłam do łóżka już bez spodni. Zasnęłam bardzo szybko.