środa, 15 sierpnia 2012

Zahipnotyzowana cz. 6


Rozdział VI
Brandon nie ruszył się z miejsca. Podniosłam pytająco brwi.
- Nie wyjdę – powiedział bardzo pewnie Brandon.
- Dlaczego – byłam oburzona.
- Muszę cię pilnować. Jestem twoim opiekunem.
-Ale po co mi opiekun? Przecież chyba nic mi nie grozi. Prawda? – byłam niepewna.
- Właśnie o to chodzi, że może ci coś grozić. Są wampiry które nie chcą pokoju. A wręcz przeciwnie. Oni chcą zabijać. Nie mogą się dowiedzieć, że cię odnaleźliśmy. Właśnie dlatego musisz być pod ciągłą ochrona. Więc nie mogę wyjść.
Kurde. Jestem na niego skazana.
- No. Ok. Ale…- przerwałam na chwilę i złapałam się za szyję.
- Spokojne. Będę się panował. W końcu mam cię chronić. Nic ci nie zrobię.
Odetchnęłam z ulgą. Starałam się mu uwierzyć. Było już późno, rodzice zadzwonili, że wrócę trochę później. Zjadłam coś i poszłam się umyć. Wychodząc z łazienki zauważyłam Brandona siedzącego na fotelu obok mojego łóżka. Szybko wskoczyłam pod kołdrę, żeby nie zobaczył mnie w samej pidżamie. Był to tylko męski za duży t-shirt, który odsłaniał dużą część moich długich nóg.
- Nie ma się czego wstydzić – powiedział przez szeroki uśmiech.
Teraz zauważyłam, że zostawiłam otwarte do łazienki. Popatrzyłam się na nie. Brandon chyba zrozumiał o co mi chodzi.
 – Zajmę się tym – powiedział.
Pstryknął palcami, a drzwi się zamknęły. Usta mi się same otworzyły. Chłopak się zaśmiał widząc moją minę.
- Jak ty to… - wskazałam palcem na drzwi – co jeszcze umiesz zrobić? – zapytałam z ciekawością. On nic nie powiedział, tylko spojrzał na moją kołdrę i zaczął mnie odsłaniać. Szybko ją złapałam, zanim zdążył odsłonić moje uda. – Dobrze, dobrze. Rozumiem. – powiedziałam- No ok. Co wampiry mogą jeszcze robić? Tylko tym razem nie demonstruj tego na mnie – poprosiłam.
Uśmiechnął się. – Każdy wampir ma swój własny, niepowtarzalny dar. Niektórzy z nas z czasem dostają drugi. Ale niewiele jest takich wampirów. Ja jestem posiadaczem dwóch darów. Mogę poruszać przedmiotami, co już zademonstrowałem.– uśmiechnął się pokazując zęby – A w dodatku, mogę latać. Dodatkowo jesteśmy bardzo silni. Bez problemu podniósłbym twoje łóżko. Ale spokojnie, nie zrobię tego – zakończył.
- Czyli jeżeli stałabym się wampirem, to poruszałabym się o wiele szybciej, byłabym bardzo silna,  mogłabym kogoś zahipnotyzować i dostałabym jakiś dar.
- W twoim przypadku zapewne to będą dwa dary.
- Yhm.. ej, ale ja nie powiedziałam, że chcę zostać wampirem – dodałam ostro.
- Bez tego nie wykonasz misji – siedzieliśmy chwilę w ciszy. Po chwili dodał – Musisz jeszcze wiedzieć jedno. Wampiry się nie starzeją.
- Co? Nie chce tego – pomyślałam. Patrzyłam na Brandona. On wiedział co o tym myślę. W końcu się uspokoiłam. Teraz nurtowało mnie jedno pytanie – W takim razie – przerwałam ciszę – Ile ty masz lat?
- Spokojnie. W wieku 21 lat zostałem przemieniony w wampira. Teraz miałbym 25 lat.
Odetchnęłam z ulgą. – Cieszę się, że nie siedzę w pokoju z jakimś 300-stu letnim facetem – pomyślałam. Brandon się głośno zaśmiał.
- Co? – zapytałam.
- Chyba nie chciałaś tego powiedzieć na głos, wiesz my mamy bardzo wyczulony słuch. Możemy usłyszeć coś co się znajduje daleko stąd.
- Mam jeszcze jedno pytanie. Jak to jest, że możecie chodzić w świetle dziennym.
Najwyraźniej rozbawiło go to pytanie. – To nie jest Zmierzch. No tak słońce nas trochę osłabia, ale nie świecimy się, ani nic takiego.
Trochę się zawstydziłam. – Głupie pytanie. – po chwili dodałam – A ty tak przez cały czas będziesz tu siedział. Jak chcesz to połóż się w jakimś wolnym pokojem.
- Wiesz wampiry nie potrzebują dużo snu, ale możesz mi pokazać pokój – uśmiechnął się, zbyt podejrzanie.
O, nie, nie… Nie zobaczy mnie w samej pidżamie. Szybko sięgnęłam do komody obok łóżka i wyciągnęłam jakieś dresowe spodnie. Ubrałam je pod kołdrą. Uśmiechnęłam się tak jak on to wcześniej zrobił. Zaprowadziłam go do wolnej sypialni. – Tutaj możesz się położyć – powiedziałam i poszłam do siebie. Usłyszałam tylko – Dobranoc. – Pomachałam tylko ręką i szybko wskoczyłam do łóżka już bez spodni. Zasnęłam bardzo szybko. 

Zahipnotyzowana cz. 5



Rozdział V
Przede mną stał Brandon. Głośno przełknęłam ślinę.
- To ja już pójdę – powiedział Scott i pocałował w policzek.
- Ale.. – nie mogłam nic powiedzieć
- Paa ! – zawołał Scott i zniknął za zakrętem.
Przeszły mnie dreszcze. Po co Brandon przyszedł do mnie do domu?
- Hej, musimy pogadać – powiedział Brandon bardzo pewnie.
- A mamy o czym? – zapytałam niepewnie.
- Nawet nie wiesz ile mamy do obgadania. To jak, mogę wejść?
Nie miałam pojęcia o czym on mówi. Przecież nie mamy ze sobą nic wspólnego. Jedyne co nas łączyło to był ten sen. No właśnie, sen. Czyli jednak, nic nas nie łączy. Nie wiedziałam co robić.
- Nie bój się, nie gryzę przecież – wyszczerzył zęby i się zaśmiał.
No właśnie. On nie gryzie. To był tylko koszmar. Jesteś zbyt przewrażliwiona. No dobra. Wpuszczę go. Przecież to jest prawdziwe życie, a nie sen. Pokazałam ręka żeby wszedł. Ale ciągle nie byłam do niego przekonana. Niepewnie zaprowadziłam go do salonu. On usiadł na kanapie. – Siadaj. Naprawdę lepiej usiądź zanim ci powiem o co mi chodzi.
- Dzięki, postoje – chciałam się trzymać od niego jak najdalej.
- Napijesz się czegoś? – zapytałam
- Chętnie, ale za pewne nie masz tego w lodówce – powiedział pokazując zęby w uśmiechu.
- Mogę zobaczyć czy tego nie mam – powiedziałam
- Nie no, jasne, że to masz. A nawet ci powiem, że zawsze przy sobie.
Podniosłam brwi pytająco. Tak naprawdę, nie chciałam znać odpowiedzi. Nie wiem czemu, ale wolałam tego nie usłyszeć.
- Powiedzmy, że między innymi po to tu jestem. – patrzył na mnie chwilę i kontynuował – Zacznę od najważniejszego. Jestem wampirem.
Otworzyłam szeroko oczy. Teraz to już byłam przerażona na śmierć. Chciałam stąd uciec. Bałam się go. A co jeśli to nie był tylko sen? Boże. Pobiegłam w stronę drzwi. Ale jakimś cudem Brandon był szybszy. Już stał przy drzwiach, choć ja zdąrzyłam wybiec dopiero z salonu. – Ale jak.. Przecież… ty… I.. – głos mi drżał, byłam zdezorientowana. Serce biło jak oszalałe. Brandon do mnie podszedł, szybko odskoczyłam. Dokładnie go obserwowałam, wyraźnie ta sytuacja go bawiła. – To jedna z zalet bycia wampirem – dodał.
- A są w ogóle jakiekolwiek – powiedziałam pod nosem.
Brandon się zaśmiał. Przeszły mnie dreszcze.
- Tak. Poruszasz się o wiele szybciej niż zwykły śmiertelnik. Możesz wpływać. Możesz wpływać na umysł człowieka, żeby coś zrobił, albo zapomniał.
- Czyli, że to nie był sen. Ty mnie po prostu wtedy zahipnotyzowałeś. Ale chwilka, jak to jest możliwe, że tak jakby wszystko pamiętam?
Przecież to jest niemożliwe, prawda?
- Po to tu właśnie jestem, żeby ci wszystko wytłumaczyć. Tej nocy, to był test. Szukaliśmy cię od lat. Tylko ty możesz coś zapamiętać po zahipnotyzowaniu.
- Co? Nie, to jest niemożliwe. Musieliście sobie mnie z kimś pomylić. Przecież ja nie poruszam się tak szybko jak ty, ani nie umiem tej sztuczki z wpływaniem na umysł. Coś ci się musiało pomylić – powiedziałam zdenerwowana. Przecież ja jestem normalną dziewczyną
- My już wiemy, że to ciebie szukaliśmy .
- Nie wydaje mi się. Jestem taka sama jak inni. Niczym szczególnym się nie wyróżniam.
- Tak ci się tylko wydaje. Wiesz powiem ci coś. Zapach twojej krwi jest inny niż zwykłego śmiertelnika. Zupełnie inny smak, wręcz wyjątkowy. Trudno jest się oprzeć będąc przy tobie.- uśmiechnął się pokazując swoje kły.
Bałam się, że zaraz wgryzie mi się w szyję. Objęłam się ramionami.
- Spokojnie, nic ci nie zrobię. Chociaż mam na ciebie ochotę – oblizał wargi – Teraz muszę cię pilnować. Musisz być bezpieczna do końca swojej przemiany.
Serce mi stanęło. – Jakiej przemiany? O czym ty w ogóle mówisz?
- Bez twojej przemiany wampira nic nie zdziałasz.
- Nie, nie, nie, nie, nie. Ja jestem człowiekiem i mam zamiar nim zostać. A poza tym, co ja mam zdziałać? – byłam bardzo zdezorientowana.
- Jesteś osobą, która ma złączyć dwa światy w jedno. Chodzi o to, żeby ludzie dowiedzieli się i zaakceptowali nas. Traktowali normalnie, bez żadnych polowań z kołkiem. My wtedy będziemy tacy sami dla nich. Nie będziemy ich zabijać. Chodzi o to, żeby każdy siebie tolerował.
- Ale dlaczego ja? Czy to nie może być ktoś inny?
- To od nikogo nie zależy. Po to się urodziłaś. To jest twoje przeznaczenie.
Byłam przerażona. Chciałam żeby to był tylko zły sen.
- Muszę to przemyśleć. Proszę wyjdź. – pokazałam drzwi. 

Zahipnotyzowana cz. 4


Rozdział IV
-Zapamiętała mnie. Widać, że się boi. Co teraz mam robić?
- Musisz zyskać jej zaufanie. Twoim zadaniem jest pilnowanie jej. Włos z głowy mam jej nie spaść.
- Będzie jak chcesz. Choć nie będzie łatwo. Z tego co zaobserwowałem ma wybuchowy charakterek, ale ja dam sobie rade –Brandon uśmiechał się.
- Dobrze a teraz idź i ją obserwuj. Jak będzie sama, pogadaj z nią kim tak naprawdę jest – powiedziała piękna zielonooka kobieta.
- Jak sobie życzysz, Ario – i odszedł.
---------------------------
Za mną stał wysoki blondyn, a w ręku trzymał moje klucze.
- To jak. Chcesz odzyskać swoje klucze? – usłyszałam jego głos. Chciałam sięgnąć po moje klucze, ale on uniósł rękę wyżej, tak żebym nie dostała.
- Kim do cholery jesteś? Skąd masz moje klucze i natychmiast mi je oddaj – byłam zdenerwowana.
- Spokojnie. Widzę, że nie pamiętasz. Wpadłaś na mnie dzisiaj w szkole i upuściłaś je – potrząsnął znacząco kluczykami. – Oddam ci klucze, ale najpierw ładnie poproś – uśmiechnął się. Zauważyłam jego oczy, były piwne.
W końcu zrezygnowana powiedziałam: - Proszę oddaj m moje klucze, bo nie mam jak wejść do domu. Teraz powiedziałabym twoje imię, ale go nie znam więc możesz mi oddać klucze – wymusiłam uśmiech.
- Może być. A dla twojej wiadomości nazywam się Scott – uśmiechnął się do mnie promiennie, dalej nie podając kluczy.
- Czy mogę dostać moje klucze? – zapytałam
- Jeszcze tylko jedno. Czemu zerwałaś się z lekcji?
Westchnęłam. Nie chciałam mu o tym opowiadać. Wystawiłam rękę, aby odzyskać klucze. To nic nie dało. Widziałam, że Scott przygląda mi się uważnie.
- Najpierw odpowiedz na pytanie, potem dostaniesz to, co chcesz.
- Mam zły dzień, ok? Chce już wejść do domu. – byłam zła.
- No ok, niech ci będzie – oddał mi klucze promiennie się do mnie uśmiechając.
-Dziękuję – też się uśmiechnęłam.
Otwierając drzwi zauważyłam, że Scott dalej za mną stoi. No trudno. Zaproszę go do środka. W końcu jakby chciał, to wcale by mi tych kluczy nie oddawał, tylko je wyrzucił, albo zostawił je tam.
Odwróciłam się do niego i znowu mi się dziwnie przyglądał. Zrobiłam pytającą minę. – Coś nie tak? – zapytałam.
Speszony odpowiedział – Nie, nie.  Wszystko ok – uśmiechnął się.
- No to skoro już tu stoisz, to może wejdziesz?
- Hmm… Czemu nie, skoro i tak już poszliśmy na wagary.
Po tym weszliśmy do środka.
- Może się czegoś napijesz? – zapytałam
- Jasne. Może być woda.
Poszliśmy do kuchni. Zaczęliśmy ze sobą rozmawiać. Scott wydał mi się miły.
- Czemu dziś w szkole byłaś zdenerwowana jak na mnie wpadłaś?
Chciałam uniknąć opowiadania o tym.
- Przepraszam bardzo. Ja na ciebie wpadłam? To ty na mnie wpadłeś!
- O nie, nie – nastała cisza. Prowadziliśmy walkę na wzroki.
Nagle zaczęliśmy się śmiać.
-Uznajmy, że to wina nas obojga – powiedział Scott.
- Ok.
Gadaliśmy tak do wieczora.
- Sophie ja muszę już iść – powiedział Scott.
- Ok., to do zobaczenia w szkole Scott – uśmiechnęłam się szeroko – dzięki za towarzystwo – dodałam.
- Nie ma za co.
Otworzyłam drzwi. Zamurowało mnie. Nie mogłam się ruszyć.

Zahipnotyzowana cz. 3


Rozdział III
Tego właśnie się obawiałam. Brandon stał przy mojej ławce: - Mogę się dosiąść? – zapytał.
Co innego mogłam zrobić? Tylko pokiwałam głową niepewnie. Wszystkie dziewczyny patrzyły na mnie jak na wroga.
Ja też nie chciałam, żeby on koło mnie usiadł.  
- Jestem Brandon. A ty? Jak się nazywasz?
- Cześć. Sophie. – odpowiedziałam, nie patrząc się na niego. Nie chciałam z nim gadać. Byłam przerażona. Przez całą lekcję wpatrywałam się w zeszyt unikając jakiegokolwiek kontaktu z tym chłopakiem. W końcu zadzwonił dzwonek. Szybko się spakowałam. Chciałam po prostu wyjść z tej klasy. Ruszyłam w stronę drzwi.
-Hej – Brandon złapał mnie za ramie – możemy pogadać, może oprowadziłabyś mnie po szkole – zapytał i posłał uśmiech.
- Niestety, ale ten uśmieszek na mnie nie działa – pomyślałam.
-Sory, ale muszę iść na następną lekcje, zapytaj kogoś innego – powiedziałam drżącym głosem. Serce ze strachu chciało mi wyskoczyć z piersi.
- Może jednak? – znowu uniósł kącik ust, tak jak to zrobił za pierwszym razem gdy mnie zobaczył. Bałam się. Przypomniał mi się sen. Wyrwałam swoją rękę z jego uścisku. – Nie mogę – wydukałam niepewnym głosem i uciekłam. Na korytarzu trochę zwolniłam. Wtedy wpadłam na kogoś – Jak chodzisz idioto? – krzyknęłam i szybko odeszłam. Zatrzymała mnie Jane. – No hej. Widzę, że wpadłaś na jakiegoś przystojniaka.
-Co? Jakiego przystojniaka? Jakiś idiota na mnie wpadł – Chyba trochę za groźnie to powiedziałam. Jane dziwnie na mnie spojrzała.
-Przepraszam – wydukałam.
- No ok. No dobra a teraz gadaj jak lekcja z tym nowym? Słyszałam, że z nim siedziałaś. Jak się nazywa? Skąd przyjechał? Ty… A może jednak chcesz go poderwać? – mówiła jak opętana. Nie mogłam wytrzymać. – Nazywa się Brandon, tyle wiem. Nie gadałam z nim, nie miałam ochoty. Chciał żebym go oprowadziła po szkole, ale ja odmówiłam. I nie, nie mam zamiaru go podrywać. To nie mój typ. I nie chce z nim gadać.
- Co ty powiedziałaś? Chyba oszalałaś. Nie chciałaś go oprowadzić po szkole? Wiesz ile dziewczyn by chciało być na twoim miejscu?
To nawet nie chodzi o typ. On jest ideałem. Zalicza się do każdego typu. – Jane zaczęła mi prawić kazanie. Zdenerwowałam się. Nie chciałam mieć nic wspólnego z tym chłopakiem.
- Najwyraźniej dla mnie nie jest ideałem – miałam ochotę uciec z tej szkoły. Nikt mnie nie rozumiał. Nie mogłam przecież powiedzieć jej o tym śnie, bo by mnie wyśmiała i powiedziała, że to tylko sen, a na świecie nie ma wampirów. Czy kim on tam był. Nie wiedziałam czemu, ale ten sen wydawał mi się taki realny. Nigdy nie widziałam snów aż tak wyraźnie. Nie, ja chyba naprawdę zwariowałam. Musiałam urwać się z lekcji. Wyszłam ze szkoły i powędrowałam do domu. Miałam niedaleko, a rodzice byli w pracy, więc nie musiałam się bać ich reakcji na moje wagary. Przy drzwiach zauważyłam, że w mojej torebce nie ma kluczy. – Cholera, musiały mi  wypaść, jak wpadłam na tego gościa.
-Tego szukasz? – zapytał głos za mną.
Odwróciłam się i zobaczyłam…

Zahipnotyzowana cz. 2



Rozdział II
W szkole szukałam mojej przyjaciółki Jane. Razem chodzimy do klasy maturalnej. Nagle zza filara wyszła rudowłosa dziewczyna. Rzuciła mi się na szyję. – Cześć Sophie – krzyknęła.
- Cześć – uśmiechnęłam się do niej szeroko.
-Ooo, widzę, że jesteś w dobrym humorze. Co się stało? – Zapytała ze swoim słodkim uśmiechem.
- A czy od razu musi się coś dziać, żebym miała dobry humor? – pokazałam jej język i mówiłam dalej – Od rana tak mam, może to przez dobrą pogodę. Sama nie wiem.
- Możliwe. Ale słuchaj. Ja mam wspaniałe wieści. – Krzyknęła, jakbym stała o wiele dalej.
-No słucham? – Powiedziałam wyraźnie jej pokazując że dobrze słyszę.
- Przepraszam – powiedziała, rozumiejąc swój błąd.- Ale ty nie rozumiesz. Ma przyjść jakiś nowy chłopak. Podobno przystojniak. A nie zgadniesz kto będzie miał z nim większość lekcji – powiedziała nie mogąc się doczekać żeby mi o tym opowiedzieć.
-No kto? – zapytałam zrezygnowana.
Nie interesował mnie ten nowy „przystojniak”. Nigdy nie byłam typem flirciary. Z zamyśleń wyrwała mnie Jane – Czy ty w ogóle mnie słuchasz? Nie ważne. Ty będziesz tą szczęściarą. Może w końcu sobie znajdziesz faceta.
Postanowiłam, że nic dzisiaj mi nie zepsuje humoru. Wymusiłam na sobie uśmiech. – A ty Jane co? Przecież nie masz chłopaka. Możesz poderwać tego nowego – powiedziałam patrząc się na nią.
- No tak, ale wiesz, teraz interesuje mnie Liam – popatrzyła na blondyna stojącego niedaleko.
- No tak… Ale nie myśl, że będę podrywać tego nowego. Nie ma mowy.
-No ok, ok. Ale jeszcze zobaczymy. Chodź do dziewczyn, bo na nas czekają.
Czekały na nas pod drzwiami wejściowymi. Stały tam Vicky, Mary i Kate. Już stałyśmy koło nich, gdy do szkoły wszedł nowy chłopak. Jane szturchnęła mnie łokciem, abym na niego spojrzała.
- Popatrz jakie ciacho… Do schrupania – Jane uśmiechnęła się zawadiacko
- Nie zapomnij o Liamie- powiedziałam, a ona popatrzyła na mnie unosząc brwi. W tej chwili spojrzałam na „nowego”. Zamurowało mnie. To był ten sam chłopak ze snu. Właśnie ten co pił moją krew. W tym momencie spojrzał na mnie. Od razu odwróciłam wzrok, choć zdążyłam zauważyć jak kącik jego ust się uniósł.
- Ale z ciebie szczęściara. Jesteś pewna że nie chcesz go poderwać? Będziesz miała z nim większość lekcji.
Nie byłam specjalnie z tego zadowolona.
- Co ty w nim widzisz ? – zapytałam – idę na lekcje – szybko odeszłam.
Widziałam ja wszystkie się na niego patrzyły.
Byłam przerażona. Jak to możliwe, że osoba z mojego snu jest w świecie żywych. Ten chłopak wyglądał identycznie co w moim śnie. Był wysoki, miał ciemne brązowe włosy, z grzywką opadającą na czarne oczy. Widać, że był wysportowany, ale jego wygląd do mnie nie przemawiał. Pewnie przez ten sen. Chciałam unikać tego chłopaka. Na moje nieszczęście miałam mieć z nim większość lekcji. Weszłam do klasy i usiadłam tam gdzie zawsze. Dzwonek zadzwonił i wszyscy byli już w klasie. Cieszyłam się bo nie widziałam nigdzie nowego chłopaka. Po chwili do klasy wszedł nauczyciel chemii, a zaraz za nim właśnie ten chłopak. Wszystkie dziewczyny (oprócz mnie) patrzyły na niego jak na jakiegoś herosa. A ja wkurzona patrzyłam w zeszyt. - Cholera- powiedziałam pod nosem. W tym momencie odezwał się nauczyciel: - To jest wasz nowy kolega Brandon – teraz zwrócił się do Brandona – chłopcze usiądź na jakimś wolnym miejscu.
W tej chwili żałowałam, że siedzę sama. Brandon skierował się w stronę ławek. – Tylko nie usiądź koło mnie – prosiłam w myślach.
Po chwili chłopak zatrzymał się przy jednej z ławek.
 ****
Akcja się rozkręca, jak wam się podoba? 
Jestem otwarta na wasze blogi. Z chęcią przeczytam wasze opowiadania i mam nadzieję, że moje wam się spodobają. Jestem otwarta na wasze uwagi i będę się starać o poprawę błędów. : )

Zahipnotyzowna cz. 1


Rozdział I
Obudził mnie przeraźliwy ból. Próbowałam otworzyć oczy, ale powieki były takie ciężkie. W końcu mi się udało. Ktoś wgryzał mi się w szyję. Chciałam się wyrwać z uścisku, lecz był za silny. Nie mogłam wydobyć z siebie żadnego krzyku, ani nawet jęknięcia. Nagle usłyszałam głos jego głos: – Siedź spokojnie, jak się będziesz wyrywać, to będzie bardziej bolało.
Przeszły mnie dreszcze. Byłam przerażona, nie wiedziałam co mam robić. W tej chwili ten koleś oderwał się od mojej szyi i szepnął do ucha: - Grzeczna dziewczynka. Widzisz? Nic ci się nie stało.
Chciałam krzyknąć, ale on zasłonił mi buzię. –Nawet nie próbuj.
Wtedy z całej siły go od siebie odepchnęłam, ale to nie dużo dało, bo on zrobił tylko jeden krok w tył. – Jak kocica-powiedział z uśmiechem.
Już chciałam coś powiedzieć ale on pokazał żebym była cicho. Siedziałam na łóżku i patrzyłam na niego przerażonym wzrokiem. On tylko podszedł do mnie, spojrzał głęboko w oczy i powiedział: - Nie będziesz tego pamiętać, zapomnisz.
Jak zahipnotyzowana patrzyłam w jego oczy.
Nagle otworzyłam szeroko oczy. Nie wiedziałam dlaczego zamiast leżeć, to siedzę na łóżku. Przypomniałam sobie tylko mój sen i na samą myśl wzdrygnęłam się. Serce waliło mi jak oszalałe, Wiedziałam, że to tylko koszmar, ale za to jaki. Położyłam się na łóżku i zamknęłam oczy. Cały czas widziałam tego chłopaka i jego oczy, gdy odszedł od mojej szyi. Były one nienaturalnie czerwone. Dopiero po chwili zamieniły się na czarne. Bałam się tego snu, a szczególnie tego chłopaka, ale cieszyłam się, że to tylko koszmar. Po dłuższym czasie w końcu zasnęłam.
Obudziłam się w dobrym humorze, pomimo złego snu. Słońce mocno świeciło, co wywołało na mojej twarzy uśmiech. Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Umyłam się, ubrałam i lekko pomalowałam. Później zeszłam do kuchni na śniadanie. –Dzień dobry kochanie- zobaczyłam mame podającą mi naleśniki. –Cześć mamuś – podeszłam do niej i ją przytuliłam. –Widzę, że masz dobry humor – uśmiechnęła się do mnie. –Tak ładna pogoda, słońce świeci, czemu nie mieć dobrego humoru? – Powiedziałam uśmiechając się promiennie.
Zjadłam naleśnika i poszłam do szkoły.
-----------
- I jak Brandon, udało ci się?
- Pewnie, jej krew była pyszna. Miałem ochotę wypić do końca, ale wiedziałem, że ona jest potrzebna – powiedział chłopak.
- Dobrze wiesz, co masz robić. Idź do niej do szkoły i zobacz czy coś pamięta. Jeżeli to jest ta, którą szukamy, na pewno cię skojarzy, mimo, że wymazałeś jej pamięć. – powiedziała tajemnicza kobieta. Miała długie, sięgające do pasa brązowe włosy. W jej zielonych oczach błyszczały iskierki.
- Będę ją obserwował. Teraz muszę już iść do szkoły, żeby wypełnić misje – powiedział chłopak i wybiegł z pomieszczenia.
  *****
To jest początek. Mam już napisane dużo rozdziałów, ale ostatnio brak mi weny. Zatrzymałam się w połowie 9 rozdziału. Mam nadzieję, że wróci jak najszybciej, bo uwielbiam pisać : )  

Pierwszy wpis

Hej wszystkim, jestem nowa na blogu i mam nadzieje, że spodoba wam się to co będę tutaj wstawiać. Niedawno zaczęłam pisać opowiadania "Zahipnotyzowana".