Rozdział IV
-Zapamiętała mnie. Widać, że
się boi. Co teraz mam robić?
- Musisz zyskać jej zaufanie.
Twoim zadaniem jest pilnowanie jej. Włos z głowy mam jej nie spaść.
- Będzie jak chcesz. Choć nie
będzie łatwo. Z tego co zaobserwowałem ma wybuchowy charakterek, ale ja dam
sobie rade –Brandon uśmiechał się.
- Dobrze a teraz idź i ją
obserwuj. Jak będzie sama, pogadaj z nią kim tak naprawdę jest – powiedziała
piękna zielonooka kobieta.
- Jak sobie życzysz, Ario – i
odszedł.
---------------------------
Za mną stał wysoki blondyn, a
w ręku trzymał moje klucze.
- To jak. Chcesz odzyskać
swoje klucze? – usłyszałam jego głos. Chciałam sięgnąć po moje klucze, ale on
uniósł rękę wyżej, tak żebym nie dostała.
- Kim do cholery jesteś? Skąd
masz moje klucze i natychmiast mi je oddaj – byłam zdenerwowana.
- Spokojnie. Widzę, że nie
pamiętasz. Wpadłaś na mnie dzisiaj w szkole i upuściłaś je – potrząsnął
znacząco kluczykami. – Oddam ci klucze, ale najpierw ładnie poproś – uśmiechnął
się. Zauważyłam jego oczy, były piwne.
W końcu zrezygnowana
powiedziałam: - Proszę oddaj m moje klucze, bo nie mam jak wejść do domu. Teraz
powiedziałabym twoje imię, ale go nie znam więc możesz mi oddać klucze –
wymusiłam uśmiech.
- Może być. A dla twojej wiadomości
nazywam się Scott – uśmiechnął się do mnie promiennie, dalej nie podając
kluczy.
- Czy mogę dostać moje
klucze? – zapytałam
- Jeszcze tylko jedno. Czemu
zerwałaś się z lekcji?
Westchnęłam. Nie chciałam mu
o tym opowiadać. Wystawiłam rękę, aby odzyskać klucze. To nic nie dało.
Widziałam, że Scott przygląda mi się uważnie.
- Najpierw odpowiedz na
pytanie, potem dostaniesz to, co chcesz.
- Mam zły dzień, ok? Chce już
wejść do domu. – byłam zła.
- No ok, niech ci będzie –
oddał mi klucze promiennie się do mnie uśmiechając.
-Dziękuję – też się
uśmiechnęłam.
Otwierając drzwi zauważyłam,
że Scott dalej za mną stoi. No trudno. Zaproszę go do środka. W końcu jakby
chciał, to wcale by mi tych kluczy nie oddawał, tylko je wyrzucił, albo
zostawił je tam.
Odwróciłam się do niego i
znowu mi się dziwnie przyglądał. Zrobiłam pytającą minę. – Coś nie tak? –
zapytałam.
Speszony odpowiedział – Nie,
nie. Wszystko ok – uśmiechnął się.
- No to skoro już tu stoisz,
to może wejdziesz?
- Hmm… Czemu nie, skoro i tak
już poszliśmy na wagary.
Po tym weszliśmy do środka.
- Może się czegoś napijesz? –
zapytałam
- Jasne. Może być woda.
Poszliśmy do kuchni.
Zaczęliśmy ze sobą rozmawiać. Scott wydał mi się miły.
- Czemu dziś w szkole byłaś
zdenerwowana jak na mnie wpadłaś?
Chciałam uniknąć opowiadania
o tym.
- Przepraszam bardzo. Ja na
ciebie wpadłam? To ty na mnie wpadłeś!
- O nie, nie – nastała cisza.
Prowadziliśmy walkę na wzroki.
Nagle zaczęliśmy się śmiać.
-Uznajmy, że to wina nas
obojga – powiedział Scott.
- Ok.
Gadaliśmy tak do wieczora.
- Sophie ja muszę już iść –
powiedział Scott.
- Ok., to do zobaczenia w
szkole Scott – uśmiechnęłam się szeroko – dzięki za towarzystwo – dodałam.
- Nie ma za co.
Otworzyłam drzwi. Zamurowało mnie. Nie mogłam się ruszyć.
W takim momencie przerwać!? Jak możesz!!?? Ranisz mnie!! XD Już czytam nexta! ;-)
OdpowiedzUsuńWow.. SWIETNE Nie moge oderwac się od czytania
OdpowiedzUsuńWow.. SWIETNE Nie moge oderwac się od czytania
OdpowiedzUsuńFajne, tylko jeden błąd strasznie rani moje oczy. Jak podaje się samo imię to nie można napisać: nazywam się, ponieważ to odnosi się do nazwiska
OdpowiedzUsuńhttp://trupiamilosc.blogspot.com