Rozdział XXIV
Na jednej z lekcji do Sali
wszedł dyrektor. Ogłosił już oficjalnie, że odbędzie się wycieczka do Hiszpanii
nad morze. Wszyscy byli strasznie zadowoleni, chyba nie tylko ja miałam dość
tej jesieni. Powiedziano nam, że ma się ona odbyć za 7 dni. Po lekcji wychodząc
z klasy od razu z Jane zaczęłyśmy rozmawiać o wycieczce.
- Jejejejjej!!! – zaczęła
piszczeć jak mała dziewczyna.
- Hej spokojnie – udawałam
opanowaną.
- No nie mów, że cię ta
informacja nie cieczy. Oj Soph za długo cię znam – no dobra, miała rację. Cieszyłam
się cholernie. Miałam ochotę skakać z radości, ale spokojnie. Nie będę się
znowu błaźnić na środku korytarza. Chociaż zapewne wszyscy się już do tego
przyzwyczaili.
- Janie, wiesz jak się cieszę
– zaśmiałam się.
- Cześć dziewczyny –
usłyszałyśmy głosy za sobą. Stał tam Liam, Scotti oraz Brandon. Nie wiedziałam,
że oni się koleguję.
- No nie patrz się tak na
nas. To już nie można gadać z kolegami – wyszczerzył się Scott. Kolegami?? Moja
mina musiała być bezcenna, bo wszyscy oprócz mnie i Jane, która była równie
zaskoczona co ja zaczęli się śmiać.
- Taaakk moja droga.
Kolegujemy się i nie rób takiej miny, bo jeszcze ci tak zostanie – zarechotał
Brandon. No tak, oczywiście, ona zawsze musiał coś powiedzieć.
- Ooo widzę, że jesteś już
doświadczony w tych sprawach – odpowiedziałam z uśmiechem.
- Ej już dobrze, dobrze –
wtrąciła się Jane. – Słyszeliście o tej wyciecze – zwróciła się do chłopaków.
Uśmiechnęli się i przytaknęli. Od razu zaczęliśmy o tym rozmawiać. Już
planowaliśmy co tam będziemy robić. Plaża, kluby itd. Wszyscy byli bardzo
podekscytowani. Nie mogliśmy się doczekać wyjazdu.
Po kilku godzinach w szkole
wróciłam do domu. Opowiedziałam o wszystkim rodzicom, a oni od razu zgodzili
się. Od razu powiadomiłam o tym Jane. Z jej rodzicami było tak samo.
Przez najbliższy tydzień cały
czas chodziłyśmy po sklepach w poszukiwaniu jakichś fajnych ciuchów na
wyjazd.
W dniu wyjazdu musiałam wstać
bardzo wcześnie, bo samolot mieliśmy już o 7. Tak wcześnie dlatego, że
chcieliśmy być na miejscu jak najszybciej. Ubrałam się wygodnie, ale tak, żeby
w Hiszpanii nie było mi gorąco, bo będę mogła tam ściągnąć sweter. Zjadłam
lekkie śniadanie i razem z rodzicami pojechaliśmy na lotnisko. Już przy samym
wejściu zobaczyłam rudą czuprynę mojej Jane. Od razu do mnie doskoczyła.
- Dzień dobry – zwróciła się
do moich rodziców z uśmiechem. Od razu jej odpowiedzieli i poszli do innych
rodziców.
- Dziś lecimy, dziś lecimy –
zaczęłyśmy się cieszyć.
- Ej dziewczyny –
usłyszałyśmy męski głos. To był Scott. – Już się uspokoiłyście? Mogę podejść,
czy dalej będziecie się błaźnić – popatrzyłyśmy na siebie i zaśmiałyśmy się.
- Okej koniec- powiedziałam
po napadach śmiechu. – Podchodź.
- No w końcu – rozłożył ręce.
– I jak gotowe? Czas zacząć wypoczynek – uśmiechnął się promiennie.
- Jak nigdy – powiedziała
moja ruda przyjaciółka.
- Chodźcie już tam – wskazał
na grupkę ludzi. – Musimy zanieść bagaże – tak jak powiedział, tak zrobiliśmy.
Szybko uporaliśmy się z walizkami. W tym czasie dołączył do nas Brandon. Jak
zwykle wyglądał genialnie. Jejku!! Czemu zawsze muszę tak o nim myśleć. Nie
mogę chociaż raz sobie pomyśleć, że wygląda brzydko. Wygląda brzydko, wygląda
brzydko, wygląda brzydko. Niee!! To nic nie daje….
- I jak skarbie. Gotowa na 2
tygodnie spędzone w moim towarzystwie? – poruszył brwiami.
- Akurat w moich planach
chyba nie było imienia „Brandon” – udałam zamyśloną. – Tak jestem tego pewna –
wyszczerzyłam się. - OO to szkoda, bo ja już mam dla ciebie plany na poranki –
uśmiechnął się chytrze. – Przypominam, że nasze treningi nie są odwołane.
Codziennie będą się odbywały treningi.
- Co? – nie!! A ja tu
chciałam odpocząć. – No weź Brandon, odpuści mi – zrobiłam minę małego pieska.
- No niech pomyślę… Po
dłuższych przemyśleniach stwierdzam, że nie odpuszczam – wyszczerzył się.
Zgromiłam go wzrokiem.
- Niech ci będzie –
odburknęłam. – Idę stąd, bo towarzystwo się zepsuło – odwróciłam się i szybko
podeszłam do mojej przyjaciółki.
- Uuuu – zaczęła Jane. Za to
dostała lekkiego kuksańca w bok. – Za co?
- Dobrze wiesz – ona w odpowiedzi
poruszyła brwiami.
- Tylko mi nic nie rób –
delikatnie się oddaliła.
- Ja się jeszcze odpłacę –
pogroziłam jej palcem. Zaraz wybuchnęłyśmy śmiechem. Nagle usłyszałyśmy głos,
że musimy już iść na odprawę. Szybko podbiegłam do moich rodziców.
- Pa kochanie, uważaj tam na
siebie – uśmiechnęła się do mnie mama.
- Jak już będziecie na
miejscu to zadzwoń – dodała.
- Tak wiem mamuś –
uśmiechnęłam się. – Idę pa! – przytuliłam rodziców i pobiegłam do Jane.
- Gotowa? – zapytała mnie.
- Jak nigdy – wyszczerzyłam
się.
Szybko weszłyśmy do samolotu.
Ja siedziałam przy oknie razem z Jane. Przed nami usadowił się Brandon z Liamem,
a za nami Scott z Tomem. Wcześniej nie miałam okazji się z nim poznać, ale
teraz spokojnie będziemy mogli pogadać.
Po starcie wyciągnęłam mojego
iPoda i puściłam muzykę. Moje oczy zaczęły się kleić i powoli zasypiałam.
Obudziło mnie szturchanie w ramię. Powoli rozchyliłam powieki i wyciągnęłam
słuchawki z uszu. Spojrzałam w bok. Szturchał mnie nie kto inny jak ten
rudzielec.
- Co się stało Jane?
- No bo wiesz.. Bo ja
chciałam iść na chwilę do Liama, no i… -przygryzła wargę. – No bo Brandon by do
ciebie wtedy przyszedł – przyjrzała mi się. Niee!! Ja nie chcę z nim siedzieć
już się miałąm odezwać. – Zanim się nie zgodzisz. No proszę cię – zrobiła
słodką minę. Kurde ona zawsze na mnie działała. – No wiesz jak to jest z Liamem
– powiedziała szeptem, przez co się zaśmiałam. No kurde no, nie umiem jej
odmówić.
- Niech ci będzie –
wyrzuciłam z siebie. Czemu zawsze to mnie musi spotykać? No ja się pytam.
- Witam – usłyszałam przy
uchu, przez co przeszły mnie ciary. Obok mnie usadowił się właśnie Brandon. Uniosłam
tylko brwi i znowu włożyłam słuchawki do uszu. Zaczęłam oglądać widok zza okna. Wszystko było takie piękne. Wielkie bufiaste
chmury płynęły bo błękitnym niebie. Nagle ktoś (a raczej to jest oczywiste kto)
wyciągnął mi jedną słuchawkę. Spojrzałam na niego ze złością.
- Nudzi ci się? –
zapytałam zła, że oderwał mnie od zajęcia.
- No nie mogę
zaprzeczyć –uśmiechnął się łobuzersko.
- To się czymś
zajmij i nie przeszkadzaj mi – zrobiłam obrażoną minę.
- Fajna piosenka
– powiedział wkładając słuchawkę do uszu i nie przejmując się moimi
wcześniejszymi słowami.
- Ej no!!
Oddawaj! – sięgnęłam po nią, ale on w porę podniósł rękę do góry. Wstałam żeby dosięgnąć,
to on też to zrobił. Co z tego, że byliśmy w samolocie. Oczywiście on tutaj też
musiał mi dogryzać.
- No weź!!! – za
nic nie mogłam dosięgnąć, on był zbyt wysoki. On oczywiście nie dawał mi za nic
wziąć mojej własności. Nachyliłam się bardziej, ale nie wiem jak to się stało,
potknęłam się o coś (nie mam pojęcia o co i skąd się to tutaj wzięło) i
wylądowałam na Brandonie, który wylądował na siedzeniu. Siedziałam u niego na
kolanach, a nasze twarze były blisko. Zbyt blisko. O wiele zbyt blisko siebie.
Patrzyłam w jego piękne tęczówki. Kurde, czemu nie mogę się oderwać. To było
silniejsze ode mnie. Nie dało się. Nagle usłyszałam za sobą odchrząknięcie.
Szybko się opamiętałam i wstałam z jego kolan wyrywając moje słuchawki.
Odwróciłam się do mojego wybawiciela. Pomiędzy siedzeniami przed nami widziałam
twarz mojej przyjaciółki. Spojrzałam na Brandona spod byka. A później na Jane.
- Dziękuję za
ratunek – powiedziałam z ulgą. – I nienawidzę cię – ona się tylko zaśmiała i
puściła do mnie oczko, i szybko się odwróciła. Czemu ona mi to robi. Spojrzałam
na rozbawioną twarz Brandona. Zgromiłam go wzrokiem, schowałam słuchawki do
torby i wygodnie się ułożyłam w fotelu. Popatrzyłam na widok zza okna. Teraz
marzyłam tylko o tym, żeby Jane wróciła na miejsce obok mnie. No bez jaj, ale
Brandon będzie mi ten lot uprzykrzał siedząc cały czas koło mnie. Tak, muszę
się czymś zająć. Ooo pogadam ze Scottem. Odwróciłam się przodem do mojego
siedzenia i ułożyłam moją głowę pomiędzy siedzeniami nie patrząc nawet na
Brandona. No tak mogłąm się spodziewać, że Scott będzie spał. Zaśmiałam się z
jego miny. Śmiesznie i uroczo wyglądał. Głowę miał opartą o okno i odchyloną
lekko do tyłu. Kurcze…. Czemu on musi spać.
- Zasnął jakieś 5
minut temu – usłyszałam od chłopaka, który siedział obok Scotta. Dowiedziałam
się wcześniej, że miał na imię Tom.
- A ja chciałam z
nim pogadać. Ale nie będę mu przerywała tej sielanki – zaśmiałam się, co
powtórzył Tom.
- A tak w ogóle
to się nie przedstawiłem – powiedział uśmiechając się.
- Tom – powiedziałam
uśmiechając się.
- Dokładnie –
zachichotałam.
- A ja jestem –
zaczęłam.
- Sophie – teraz
on skończył.
- Dla przyjaciół
Soph – uśmiechnęłam się promiennie.
- Bardzo ładnie.
To imię pasuję do ciebie – spłonęłam rumieńcami i delikatnie spuściłam wzrok.
- Dziękuję –
uśmiechnęłam się delikatnie.
- Chyba nie
widziałam cię w szkole – zastanowiłam się.
- No wiesz, może
nie zwracałaś uwagi – odpowiedział.
- Możliwe,
ostatnio mam strasznie dużo do roboty.
- Za to ja ciebie
często widziałem – i dodał. – Trudno kogoś takiego nie zauważyć.
Albo mi się
zdaję, albo on mnie podrywa. No nie powiem, przystojny jest.
- Eee tam – znowu
się zarumieniłam. – Miło mi było – powiedziałam, mając w zamiarze wrócić do
pierwotnej postawy.
- Mi jeszcze
bardziej – uśmiechnął się uwodzicielsko, a ja normalnie usiadłam. Zauważyłam,
że Brandon mi się przygląda. Podniosłam brwi w pytającym geście.
- Coś nie tak? –
zapytałam.
- Wiesz, że on
cię podrywał? – zapytał.
- A co,
zazdrosny?
- No właśnie o to
chodzi, że on cię podrywał. Ciebie! No wiesz, nie chciałbym być niemiły, ale w
tym samolocie są o wiele ładniejsze dziewczyny – taaa, on to robi specjalnie.
- Oczywiście
jesteś bardzo miły – uśmiechnęłam się sztucznie. Nie no, muszę sprowadzić Jane
z powrotem.
- Jane – powiedziałam
do niej.
- Nom?
- Możemy pogadać?
– zapytałam.
- Ok, już wracam
– jesst!! Udało się.
- Spadaj Brandon
– zwróciłam się do niego.
- Jesteś pewna,
że tego chcesz? Nie będziesz tęsknić.
- Jejku, jak mi
szkoda. Oczywiście, że będę tęsknić – zamrugałam teatralnie oczami. – A teraz
spadaj – popchnęłam go. Na jego miejsce usiadła Jane.
- Nie rób mi tego
więcej.
- Przesadzasz –
spojrzałam na nią jak na głupka.
- Nie, nie
przesadzam.
- A co z …
- Nie gadaj o
tyym – wiedziałam o co jej chodzi i nie pozwoliłam dokończyć. – Potknęłam się,
bo on wziął moje słuchawki, a ja chciałam je wyrwać. Nic nie było –
podkreśliłam ostatnie zdanie. – Koniec tematu – dodałam.
- Niech ci będzie
– powiedziała i rozłożyła ręce w obronnym geście.
Resztę podróży
spędziłyśmy na normalnym siedzeniu i śmianiu się. Po pewnym czasie Scott się
obudził i dołączył do nas.
****
Co myślicie o tym rozdziale. Długo się pisał, ale w końcu się napisał. Mamy nowego bohatera :D Czekam na wasze opinie :D
Nasz nowy kolega: Tom. Jest on w wieku Scotta.
A teraz odpowiem na pytania, które zadała mi jedna z blogowiczek, do konkursu: Liebster Award.
1) Co cię zainspirowało do napisania bloga?
2) Od jakiego czasu już piszesz?
3) Twój ulubiony cytat?
4) Czy wiążesz z pisaniem swoją przyszłość czy to tylko tymczasowe hobby?
5) Najlepsza książka jaką czytałaś i o czym?
6) Kto wspiera cię w pisaniu?
7) Co robisz kiedy wena nie przychodzi?
8) Jak myślisz co jest najlepsze w twoim blogu?
9) O czym najbardziej lubisz pisać?
10) Czy muzyka pomaga ci w pisaniu?
11) Co sprawia ci największa radość w blogowaniu?
2) Od jakiego czasu już piszesz?
3) Twój ulubiony cytat?
4) Czy wiążesz z pisaniem swoją przyszłość czy to tylko tymczasowe hobby?
5) Najlepsza książka jaką czytałaś i o czym?
6) Kto wspiera cię w pisaniu?
7) Co robisz kiedy wena nie przychodzi?
8) Jak myślisz co jest najlepsze w twoim blogu?
9) O czym najbardziej lubisz pisać?
10) Czy muzyka pomaga ci w pisaniu?
11) Co sprawia ci największa radość w blogowaniu?
1. Przez czytanie innych opowiadań na blogach naszła mnie ochota stworzenia czegoś podobnego. Chciałam stworzyć świat, w którym wszystko zależy od mnie.
2. Hmmm.... Nie pamiętam dokładnie, może od pół roku, albo mniej.
3. Jest on na mojej stronie startowej "Dopóki walczysz jesteś zwycięzcą"
4. Raczej to jest moje hobby. Żeby pisać zawodowo, musiałabym mieć naprawdę ogromy talent, na obecną chwilę nie uważam się za kogoś strasznie uzdolnionego i stworzonego do pisania.
5. Najlepsza książka.... Tyle ich było. Kocham wszystkie, które pisałam. Jedną z nich jest książka "Pamiętniki wampirów" sama nazwa mówi, że jest ona o wampirach. Jak chcecie się dowiedzieć więcej, przeczytajcie ją sami. Jest jeszcze jedna książka " Błękitna miłość" sama nie wiem jak opisać fabułę. Możecie sobie znaleźć jej opis.
6. Przyjaciele się cieszą, że pisze i za wszelką cenę chcą znać adres mojego bloga :)
7. To jest najgorsze. Mam ogromną ochotę coś napisać, ale nie mogę nic wymyślić. Czuję się wtedy bardzo źle..... Myślę o tym cały czas. Wtedy czytam różne inne opowiadania i szukam natchnienia.
8. Nie mam zielonego pojęcia. Może fabuła, nasi bohaterowie.
9. O rzeczach niestworzonych. Tzn. wampiry, duchy, demony, anioły itd. Wtedy mogę się ponieść wyobraźni bez zastanawiania się.
10. Ooo tak. Czasami tekst piosenki jest natchnieniem do pisania.
11. Komentarze innych ludzi, że im się podoba. Ale także te negatywne komentarze, wtedy mam motywację, żeby coś zmienić tak aby wszystkim się podobało.