Rozdział XXV
W samolocie
Brandon mnie już nie męczył. Cały czas razem z Jane i Scottem śmialiśmy się. Co
jakiś czas Tom do nas dołączał. Nie powiem, fajny gość. Przyjemnie się z nim
rozmawiało i był strasznie śmieszny.
- Nareszcie na
ziemii – powiedziałam wychodząc z samolotu.
- Sooopphh!!
Jesteśmy w Hiszpanii!! – krzyknęła Jane.
- Naprawdę, nie
domyśliłam się – odgryzłam się i zaśmiałam. Szybko uporaliśmy się ze
znalezieniem naszych walizek i ruszyliśmy do autobusów znajdujących się przed
lotniskiem. Dojechaliśmy pod wielki hotel. Każdy myślał, że będziemy mieli
pokoje w hotelu, ale mieliśmy mieszkać w małych domkach w łazienką i
sypialniami. W jednym budynku znajdowało się od 4 – 6 mieszkań. Restauracja, w
której mieliśmy jeść znajdowało się tuż obok naszego domku. Już myślałam, że
będziemy mieli strasznie daleko do plaży, ale kiedy razem z Jane weszłyśmy do
naszego „domku” i odsłoniłyśmy zasłony od balkony, dech zaparł nam w piersi.
Przed naszymi oczami była ogromna plaża z ciemnym i pięknym morzem. Było ono
granatowe i czyste jak łza. Już się nie mogłam doczekać, aż położę się na tym
piasku, albo wejdę do wody.
- Jeeejku, jak tu
pięknie – tak naprawdę, żeby znaleźć się na plaży wystarczyło wyskoczyć przez
balkon.
- Oj pięknie –
westchnęła Jane. W naszym mieszkaniu były trzy łóżka. Łazienka nie była może
ogromna, ale wystarczająca. Otworzyłyśmy drzwi od balkony i wyszłyśmy przyjrzeć
się temu cudownemu widokowi. Usiadłyśmy na krzesłach.
- No, no. Widzę,
że nawet tutaj coś cię do mnie przyciąga Sophie – przeniosłam swój wzrok z
morza na prawą stronę.
- Brandon –
westchnęłam. – Nawet tutaj się nie możesz odczepić? – popatrzyłam na niego
błagalnie.
- Jest Liaamm? – usłyszałam
ucieszoną Jane. No tak, przecież skoro Brandon miał obok nas pokój, a Liam był
z nim to mój rudzik jest meeega szczęśliwy. W przeciwieństwie do mnie… Wiecie
chyba o co mi chodzi?
Brandon nie
zdążył odpowiedzieć, a Jane już nie było. Po chwili usłyszałam jej głos w
pokoju chłopaków.
- Oj no nie mów,
że się nie stęskniłaś?
- Nawet nie wiesz
jak bardzo… – przerwałam. – Nie tęskniłam.
Usłyszałam z
lewej strony głosy dochodzące z kolejnych drzwi balkonowych. Po chwili wyszedł
z nich Scott.
- Oo Soph –
uśmiechnął się. – Ale fajnie, że jesteśmy obok – po chwili wyszedł też Tom. Jak
mnie zobaczył od razu się uśmiechnął szerzej.
- Cześć Tom –
odwzajemniłam uśmiech, który mnie posłał.
- A gdzie nasz
rudzik? – zapytał Scott.
- Świergocze ze
swoim „księciem” – ostatnie słowo podkreśliłam cudzysłowem stworzonym palcami.
- Hej Brandon –
Scott i Tom zobaczyli go.
- No siemka –
spojrzał na mnie i Toma, i wrócił do swojego pokoju.
Co go ugryzło?
Nie wiem. Nawet i lepiej.
- Co dziś robimy?
– zapytałam rozkładając się na krześle.
- Jak to co? –
popatrzyli na mnie jak na głupka. – Na plażę może pójdziemy? – walnęłam się w
czoło.
- Genialne. Że na
to nie wpadłam – zaśmiałam się.
- Żadna nowość –
odgryzł się Scott.
- Dziękuję –
uśmiechnęłam się chamsko. Mierzyłam się ze Scottem wzrokiem, a kątem oka (tak,
tak wiem, z medycznego punktu nie ma kąta oka. Załóżmy, że jest) zobaczyłam, że
Tom patrzy się na nas i chyba podejrzewa, że zaraz coś złego się wydarzy. W tym
momencie wybuchliśmy śmiechem. Zdziwiony blondyn popatrzył na nas jak na
głupków.
- Przyzwyczaj się
– odparł Scott.
- Idę po Jane.
Musimy się przebrać i pójdziemy na plaży. Do zobaczenia na miejscu! – i
ruszyłam w stronę jednych z moich sąsiadów, gdzie znajdowała się Jane.
Zapukałam. Otworzył mi Brandon. Już otwierał buzię.
- Nie! –
uciszyłam go. – Nie stęskniłam się, jestem po Jane, bo idziemy zaraz na plażę –
przepchnęłam się miedzy nim i drzwiami i weszłam do sypialni. Zobaczyłam, że
rudzik całuje się z Liamem. Zaraz rzygnę tęczą. Nie mogli sobie znaleźć ustronniejszego
miejsca?
- No dobra już
koniec tego miziania się. Zabieram ją i idziemy na plażę – wyrwałam
przyjaciółkę z uścisku i ruszyłyśmy do naszego pokoju.
- No jak mogłaś –
zapytała Jane.
- Całuj się z nim
ile chcesz. Ale nie róbcie tego przy mnie, chyba, że chcecie zobaczyć to, co
jadłam. Chodź się przebrać. Idziemy na plaże! – zaśmiałyśmy się i każda z nas
szybko przebrała się w strój kąpielowy (mój i Jane). Na to luźne sukienki.
- Idziemy na plażę!
Na plażę – zaczęłyśmy śpiewać. Rozłożyłyśmy ręczniki na piasku i ściągnęłyśmy
zbędną część garderoby.
- Kocham morze i
piasek – westchnęła Jane.
- Yhmm –
przytaknęłam. Leżałyśmy i opalałyśmy się. Po chwili poczułam nad sobą czyjąś
osobę. Już miałam się wydrzeć na Brandona, żeby mi nie zasłaniał słońca, ale
nade mną stał Tom.
- Możemy? –
zapytał wskazując na miejsca obok.
- Jasne! Nie
torba było się pytać – obok stał Scott. Rozłożyli się obok nas.
- Idziemy do wody
– zaśmiali się chłopcy.
- Niee, my się
opalamy – powiedziałyśmy równocześnie.
- No co wy. I co
będziecie tak cały czas tutaj leżeć? – odezwał się Tom.
- Jane –
westchnęłam. Ona mnie chyba zrozumiała. Wstałyśmy i ruszyłyśmy z chłopakami do
wody. Wiedziałyśmy, że jak same nie ruszymy to teraz oni nas wrzucą. Wolę się
powoli oswajać z temperaturą wody. Powoli zanurzaliśmy się. Zaczęłam się
chlapać z Tomem. Spoko chłopak. A jakie miał mięśnie. Hahaha. Moja głupota mnie
poraża. Ale przystojny jest…. DO naszej zabawy dołączyła się pozostała dwójka.
Po tym z Jane wyszłyśmy zostawiając chłopaków jeszcze w wodzie. Opadłyśmy na
ręczniki. Zobaczyłam w oddali zbliżających się Liama i Brandona. Moja
przyjaciółka się na widok swojego chłopaka. Patrzyła się na niego jak na
jakiegoś boga. Szli oni bez koszulek. Teraz mogłam dostrzec, że mięśnie
Brandona były wyraźniejsze niż Toma. Jak zwykle musiałam gapić się jak głupia.
Gdy napotkałam spojrzenie Brandona od razu odwróciłam wzrok i spojrzałam na
morze i chłopaków bawiących się jak dzieci.
- Li! – rudzielec
rzucił się chłopakowi na szyję. Mogliby sobie odpuścić.
Ze względu na to,
że obok mnie było zajęte miejsce nie musiałam siedzieć obok Brandona.
Spojrzałam w górę. Boże, dziękuję.
- Nie musisz
odwracać wzroku – dogryzł mi Brandon.
- Odwal się –
miałam trochę dość jego docinek.
- Nasz kociaczek
się zdenerwował? – kontynuował. Zauważyłam, że Scott i Tom wracają na ręczniki.
- Siema! –
przywitali się z nowo przybyłymi. Obok mnie leżał Scott. Leżałam na plecach.
Poczułam skapujące krople wody na moim brzuchu. Uchyliłam jedno oko.
- Scott –
zwróciłam się do przyjaciele.
- Hmm??
- Nudzi cię się,
prawda?
- No troszkę –
dalej „wylewał” na mnie wodę.
- Nie uleżysz na
miejscu? – on tylko się uśmiechnął.
- Zagrajmy w
siatkę – poprosił robiąc słodkie oczka. Popatrzyłam na niego. Nie umiałam
odmówić. Uwierzcie mi, nikt by nie odmówił.
- Nooo –
odpowiedziałam zrezygnowana. – Ludzie gramy w siatkę! – zwróciłam się do reszty
przyjaciół. Wszyscy zerwali się z miejsca. Zaczęliśmy wybierać skład. Wybierał
Scott i Tom.
- Soph – wybrał
mnie Scott.
- Liam – odezwał
się Tom.
- Brandon.
- Jane.
Skład był
wybrany. Zaczęliśmy grę. Po 5 minutach odezwał się Tom.
- Ej no, bez jaj.
Rozumiem, że jesteście parą, no ale moglibyście się skupić na grze – odparł z
wyrzutem. Zamieniłam się z Jane.
- Hahahha –
zaczęłam się śmiać zdobywając kolejny punkt.
- Nie ciesz się
tak – powiedziała oburzona Jane. Zrobił poważną minę.
Graliśmy i
graliśmy, ale nikt nie mógł wygrać. Wyniki cały czas był wyrównane. Po dłuższym
czasie padliśmy zmęczeni na ręczniki. Na takim upale nie da się tak długo grać.
Nawet po Brandowie można było zobaczyć zmęczenie, co było niespotykaną rzeczą.
- Idę do wody –
oznajmiłam i ruszyłam w stronę wody. Musiałam się trochę ochłodzić. Zamoczyłam
stopy w wodzie.
- Mogę się
dołączyć – usłyszałam za sobą.
- Jasne, chodź –
odpowiedziałam widząc Toma.
- Co tam słychać
– zapytał po chwili ciszy.
- A wiesz.
Właśnie grałam w siatkę i się trochę zmęczyłam. Miałam fajną drużynę. Grałam z
dwoma przystojniakami – zachichotałam.
- No to musieli
mieć wielkie szczęście, grając z tobą – uśmiechnął się uwodzicielsko.
- Ja mam nadzieję
się cieszyli – przygryzłam dolną wargę. Zaczęłam się coraz bardziej zanurzać w
wodzie. Byłam w wodzie po pas. Musiałam powoli wchodzić, bo byłam bardzo
nagrzana. W końcu zanurzyłam się w wodzie. Na początku było mi zimno, ale po
chwili przyzwyczaiłam się. Zauważyłam, że Tom jeszcze się nie zanurzył i patrzy
za siebie. Korzystając z jego nieuwagi ochlapałam go.
- EJ no! –
krzyknął, a ja w tym czasie śmiałam się jak głupia. – Tak się nie będziemy
bawić – dodał.
- Ale mi się
podoba – zarechotałam. I zaczęłam się oddalać, bo on się przybliżał. Zanurzył
się w wodzie.
- Chcesz wojny?
To będziesz ją miała – zaśmiał się i zaczął mnie ochlapywać wodą.
- Nie, nie, nie!!
– zaczęłam uciekać. Uwierzcie mi, ale w wodzie nie jest to łatwe.
- Magiczne słowa
– zaśmiał się ochlapując i goniąc mnie.
- Jejku no!!
Przepraszam! I proszę zostaw!!! – śmiałam się. Udało się. Przestał.
- Dzięki Bogu –
podniosłam ręce do nieba.
- Cieszę się, że
zrozumiałaś swój błąd.
- Dziękuję, że mi
przebaczyłeś o panie! – ukłoniłam się. – A teraz pozwolisz, że wrócę na
ręcznik.
- Proszę bardzo –
zaczęłam wychodzić, jak byłam już na samym brzegu jeszcze raz ochlapałam
chłopaka.
- Nie daruję –
powiedział śmiejąc się. „Czując zagrożenie” zaczęłam zapieprzać w stronę
naszych ręczników. Dobiegłam w to miejsce, akurat Bradon stał, to się za nim
schowałam. Popatrzył na mnie pytająco. Kiwnęłam głową w stronę zbliżającego się
Toma.
- Ratuj –
odezwałam się do Brandona.
- Nie wiem, czy
mi się chce – odpowiedział obojętnie.
- Serio? No weź
proszę ! – dalej chowałam się za Brandonem, a Tom mnie obserwował.
- Nie ujdzie ci
to – zaśmiał się Tom.
- Odpuść! –
zaczęłam go prosić chichocząc
- Muszę się
zastanowić – zaczął udawać, że się zastanawia. W pewnym momencie poczułam, że
się unoszę. Zostałam złapana za nogi i ręce. A trzymali mnie Brandon i Scott.
- Chłopaki
litości – błagałam ich.
- Nie będzie
litości – zaśmiał się Scott. Zobaczyłam, że Tom za nami idzie i ledwo co się
trzyma na nogach, przez śmiech.
- No Tom! Przepraszam!
Powiedz im, żeby mnie puścili.
- Ale ja im nic
nie kazałem. To był ich pomysł – dalej się śmiał. Po chwili wylądowałam w
wodzie. Z racji, że wcześniej zdążyłam wyschnąć musiałam się na nowo
przyzwyczajać do wody. Chłopaki prawie turlali się ze śmiechu.
- No wiecie co? –
zaczęłam poważnie, ale po chwili dołączyłam do nich. Zobaczyłam, że Liam z Jane
też się śmieją. Popatrzyłam na nią z wyrzutem. Ona tylko wzruszyła ramionami.
Nie, nie umiem się na nią złościć.
Jak się już
opanowaliśmy, wyszliśmy z wody i się osuszyliśmy się na słońcu. Cały pozostały
dzień spędziliśmy na wygłupach. Pod wieczór zaczęliśmy się zbierać.
Poskładaliśmy wszystko i w doskonałych humorach wracaliśmy.
- To jak idziemy
na imprezę? – zapytał się Liam obejmując ramieniem Jane.
- No jasne,
przecież jakoś trzeba uczcić nasz pobyt tutaj.
- W takim razie
za 1,5 godziny widzimy się na kolacji, a później na jakąś imprezę pójdziemy –
oznajmiłam otwierając drzwi kluczem.
Zobaczyłam
jeszcze, jak nasze gołąbki się żegnają.
- Weźcie! Za chwilę
się zobaczycie! – weszłam do środka, a za mną rozpromieniony rudzielec.
- Oj Jane, Jane –
zaśmiałam się. Widać, że miłość jej służy.
Ona nie zwróciła
na mnie uwagi. Skierowała się na balkon. Przecież tam się spotka ze swoim
ukochanym.
- Umyję się pierwsza
– powiedziałam to niby do niej, niby do siebie, bo przecież ona i tak mnie nie
słucha. Ona tylko pokiwała głową. W łazience wzięłam długi odprężający
prysznic. Później owinęłam się ręcznikiem, a mokre włosy zawinęłam w turban.
Spojrzałam w lustro. W moich oczach widać było migoczące iskierki. Już wiem, że
ten wyjazd poprawi mi humor i będę mogła się odprężyć. Uśmiechnęłam się do
swojego odpicia w lustrze.
- Ten wyjazd
będzie genialny – i wyszłam z łazienki. Zaczęłam grzebać w mojej walizce. W
końcu udało mi się wyciągnąć jakiś odpowiedni strój. Znowu skierowałam się do
łazienki. Tam nałożyłam na siebie ciuchy. Rozpuściłam włosy, żeby zaraz zacząć
je suszyć. Pozostawiłam je delikatnie wilgotne i wzięłam się za robienie
makijażu. Nałożyłam na twarz puder, na powieki ciemnoszary cień oraz cieniutką
kreskę. Rzęsy pomalowałam czarnym tuszem. Na policzki nałożyłam jeszcze trochę
różu. Byłam już prawie gotowa. Postanowiłam wyprostować włosy. Nie często mi
się to zdarzało, ale dzięki temu moje blond włosy były jeszcze dłuższe. W końcu
wyszłam z łazienki. Nikogo nie było w pokoju. Ruszyłam w stronę otwartego
balkonu. Zobaczyłam Jane rozmawiającą z chłopakami, a dokładniej to flirtującą
z Liamem.
- Masz wolną
łazienkę – oznajmiłam jej. Ona pokiwała głową, posłała chłopakowi uroczy
uśmiech i weszła do środka. Usiadłam sobie na krześle i zaczęłam cieszyć się
widokiem znajdującym się przede mną.
- Jak tam Soph,
dobrze się bawisz? – zapytał rozpromieniony Liam.
- Pewnie! Jak
można się źle bawić w tak pięknym miejscu? – posłałam mu przyjacielski uśmiech.
- Fajnie, że
tutaj jesteście. Ty i Jane.
- Wiesz, dobrze,
że wymyślili ten wyjazd.
- Zgadzam się –
spojrzałam na niego poważnie.
- Liam, ja mam
nadzieję, że ty traktujesz Jane na serio.
- No jasne, że
tak.
- Nie chcę, żebyś
ją skrzywdził.
- Nigdy w życiu.
Wiesz… Bo o to chodzi… Że ja.. – zaczął się jąkać i zaczerwienił się. – No bo
ja… Ja..
- Wyduś to z
siebie – pogoniłam go. Wiedziałam, że to jest coś ważnego.
- Ja ją kocham –
spuścił wzrok.
- No to świetnie
– uśmiechnęłam się szeroko. – Wiesz jakbym mogła to bym cię teraz przytuliła,
ale z racji tego, że dzieli nas barierka, to nie zrobię tego – zaśmialiśmy się.
- Dziękuję.
Obiecuję, że jeśli ją kiedyś skrzywdzę dam ci się własnoręcznie zabić.
- Uwierz mi, na
pewno bym to zrobiła. Mam nadzieję, że wam się uda – właśnie na balkon wszedł
Brandon. Był już ubrany i odświeżony.
- Masz wolne
stary – zwrócił się do Liama.
- Ok idę! –
zerwał się z krzesłą i jeszcze na chwilę obrócił się do mnie przodem. – Dzięki
Sophie – posłałam mu uśmiech i zniknął za drzwiami balkonowymi.
- O czym tak
gadaliście? – zapytał Brandon.
- Jakbyś nie
podsłuchiwał – odwróciłam od niego wzrok i zapatrzyłam się w przestrzeń morza.
- No dobra –
popatrzyłam na niego ukradkiem. Patrzył na mnie.
- Nie patrz się.
- Czemu?
- Bo nie lubię,
jak ktoś się patrzy – odpowiedziałam.
- No to idealnie
– zaśmiał się.
- Zawsze taki
musisz być? – zapytałam.
- Jaki?
- Serio, nie
domyślasz się? Zawsze musisz być taki niemiły i chamski w stosunku do mnie? –
zapytałam mając już trochę dość jego zachowania.
- No, ale Soph.
Ja lubię jak się złościsz – uśmiechnął się do mnie.
- To za ile
idziemy? – usłyszałam z lewego balkonu. Odwróciłam się i zobaczyłam gotowego
Toma.
- Jak reszta się
przygotuje to pójdziemy – posłałam mu uroczy uśmiech. – Scott jeszcze się myje?
- Właśnie wyszedł
– oznajmił mi.
- Nie mogę się
doczekać aż wejdziemy do klubu! – energia mnie rozpierała.
- Ej kocie,
spokojnie – oznajmił Tom śmiejąc się ze mnie
Na balkon wszedł
gotowy Liam. A u mnie Jane (bez kurtki i okularów). Wyglądała ślicznie. Jej rude długie
włosy były pofalowane. Widziałam, że jej chłopak patrzy na nią z podziwem.
- Gotowi? –
zapytał Scott pojawiając się obok Toma.
- No pewnie! – oznajmiliśmy wszyscy z wielkim uśmiechem.
No nie powiem, cała nasza szóstka prezentowała się świetnie.
Scott
miał na sobie czarny t-shirt w dekolt w serek, a na nogach szare spodenki przed
kolano.
Tom, miał na sobie zwykły t-shirt ze śmiesznym napisem, a na
nogach spodnie w kratkę.
Liam też wyglądał fajnie. Miał na sobie koszulę w kratę
niebiesko-biało-czerwoną, a na nogach jasne dżinsy przed kolano.
Brandon wyglądał świetnie. Miał na sobie szarą koszulę z krótkim
rękawkiem, idealną na takie gorąco i ciemne dżinsy przed kolano. Wyglądał
świetnie.
Wszyscy razem prezentowaliśmy się świetnie. Idealnie się prezentowaliśmy.
Weszliśmy do restauracji i każdy zamówił coś dla siebie. Po zjedzeniu poszliśmy
na plażę. Na imprezę było jeszcze trochę za wcześnie. Zdjęliśmy buty i
usiedliśmy na leżakach.
***
Oto nowy trochę dłuższy rozdział. Mam nadzieję, że się spodoba :** Dziękuję za wszystkie komentarze ! <3
Witaj autorko!
OdpowiedzUsuńTrafiłam tu zupełnie przypadkiem. Przeczytałam wszystkie posty i chciałabym powiedziec parę słów na temat Twojego bloga.
Otóż nie jestem wielką fanką takich pozycji jak zmierzch, czy pamiętniki wampirów, bądź coś w ten deseń, a znalazłam troszkę podobieństw. Mimo to widac, że piszesz bez głębszego kopiowania, że tak powiem, czyta się opowiadanie b a r d z o przyjemnie, a nie powiem, Brandon, Twój bohater, ogromnie przypadł mi do gustu :]
podoba mi się także to, że zachowujesz równowagę między dialogami i opisami, trochę tego, trochę tego, miło się na to patrzy. dodatkowo Twoje motywy są dośc oryginalne (Sophie, jej moce, jej przeznaczenie, że tak to ujmę, jeszcze się z tym nie spotkałam), a relacje między nią a tymże wampirem są po prostu cud miód.
Cieszy mnie, że blog jest 'świeży', post zdaje się dzisiaj nawet dodany. Nie mam swojego bloga, dlatego nie będę niczym spamowac. Byłabym wdzięczna, gdybyś mogła poinformowac mnie o kolejnym poście. odwdzięczę się, bodajże może komentarzem..?
Jejku cieszę się, że udało mi się trafić w twój gust :D Na pewno poinformuje o kolejnym rozdziale :D
UsuńJestem tak zachwycona, że nie wiem co napisać, a to u mnie rzecz niespotykana. Powiem prosto: jest zajebista zajebostość (przepraszam za słownictwo:)) i nie mogę się doczekać dalszych części.
OdpowiedzUsuńDziękuję za miły komentarz :D (Słownictwem sie nie przejmuj :)) <3
UsuńBez komentarza, rewelacyjny rozdział. Jedyne co mogę dodać to : CZEKAM NA NN. PS: Zapraszam na nn
OdpowiedzUsuńoczywiście, że się podoba! rozdział jest genialny! :D
OdpowiedzUsuńLiam i Jane <3 zakochańce *_* szkoda tylko, że Brandon nie potrafi się przyznać do swoich uczuć jak to zrobił Liam.. ale mam nadzieję, że jak Soph troche poflirtuje z Tomem, to Brandon będzie zazdrosny i poczuje, że może stracić Soph :)
czekam na kolejny cudowny rozdział! ;**
u mnie nowy, zapraszam :)
http://dream-of-another-life.blogspot.com/
świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńNominowałam cię do Libster Award <3
http://diamond-blood-magic.blogspot.com/
Liam i Jane :D
OdpowiedzUsuńkocham ich!!
świetny rozdział kochana, czekam na n.n!!
Zapraszam na nn
OdpowiedzUsuńdlugo kazesz czekac na nastepny rozdzial:(IIIINKA
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, ale mam w szkole straszne zamieszanie i dochodzą jeszcze inne sprawy .. Od razu jak napiszę, to dodam, postaram się jak najszybciej
UsuńPrzeczytałam wszystkie części i jestem zachwycona ;) na prawdę masz talent do pisania. Już nie mogę doczekać się kolejnej części :P
OdpowiedzUsuńprzeczytałam ten rozdział i teraz mam pewność, że muszę nadrobić ! : 3 czekam jak najszybciej na nową notkę <3
OdpowiedzUsuńżyczę weny .xx
http://they-don-t-know-about-us.blogspot.com/
świetny rozdział ;)
OdpowiedzUsuń--------
http://mojeopowiadaniexdc.blogspot.com/
❤ idę dalej! Chcę czytać tam gdzie akcja już będzie wyraźnie zaostrzona, bo jestem ciekawa jak potoczysz wątek przeznaczenia Soph
OdpowiedzUsuńhttp://trupiamilosc.blogspot.com