Rozdział XV
- Czekaj. Przecież musiałyśmy
się kiedyś poznać – powiedziałam do Carly.
- Uwierz mi ja pamiętam
osoby, z którymi się spotykam. Tym bardziej, że nie znam innej Sophe niż ty.
- No, ale dużo o tobie wiem,
to nie przyszło do tak.
Brandon dalej stał i mi się
przyglądał. Po chwili się odezwał.
- Dajcie mi chwilę – i
odszedł od nas kawałek.
Gdy Brandona nie było
rozmawiałam z Carlą, o wszystkim o czym o niej wiem. Wtedy przyszedł Brandon.
- Mam pewne przypuszczenia,
ale muszę je potwierdzić – mówił to x lekkim podziwem. Teraz wskazał na
zielonookiego.
- Poznaliście się? – zapytał.
Pokręciłam głową na znak, że nie.
- Sophe, teraz się skup i
pomyśl, czy znasz jego imię – spojrzałam na niego marszcząc brwi. – Zaufaj mi –
powiedział.
Spojrzałam o Zielonookiego i
przyjrzałam się mu. Nagle mnie olśniło.
- Marcus – powiedziałam.
Wszyscy spojrzeli na mnie z podziwem.
- Czekaj, jak powiedziałaś ?–
powiedział nieznajomy chłopak.
-Marcus – teraz już z
mniejszą pewnością.
- Skad? I jak? – pytał jak się zdążyłam
zorientować Marcus.
- To na razie nic pewnego,
ale przypuszczam, że Soph ujawniają się moce – spojrzałam na nich. Czyli oni
też są wampirami. I jak podejrzewam zaufanymi. Ale zaraz, zaraz. ŻE CO? Jakie
moce, przecież ja nawet nie rozpoczęłam przemiany/
- Czekaj, co ty powiedziałeś?
Coś ci się musiało pomylić. Ja nie rozpoczęłam przemiany.
- Właśnie o to chodzi. Musimy
to sprawdzić.
- To ma sens. Skąd niby ona
znała nasze imiona i tyle szczegółów z mojego życia? – dziwiła się Carla.
- No nieźle. Ciekaw jestem
twojego kolejnego daru – uśmiechnął się Brandon. – No, ale nic. Teraz idź się
bawić. Masz urodziny. Później poznam cię z innymi, albo czekaj. Bardziej oni
cię poznają – zaśmiał się.
- Dobra, dobra, idę. Muszę to
jakoś ogarnąć – powiedziałam już odchodząc. Jak to jest możliwe?? Nie, nie myśl
teraz o tym. Ciesz się z tej imprezy. W końcu nie każdemu zdarza się mieć
urodziny w takiej willi. Odnalazłam wzrokiem moich przyjaciół. Wszyscy złożyli
mi życzenia i powiedzieli, że prezenty są w którymś z pokoi, bo jakby każdy mi
miał dać na raz te prezenty to bym sobie z nimi nie dała rady. Haha, jak ja ich
kocham. W końcu w tym tłumie ludzi odnalazłam mojego braciszka.
- No w końcu cię znalazłam.
Ilu tu jest ludzi. Ciągle ktoś podchodzi i składa mi życzenia – zaśmiałam się.
- Twoje szczęście, że mnie
znalazłaś, bo byś nie dostała prezentu.
- Oh jak dobrze, że cię
znalazłam, bracie mój – ze śmiechem robiąc sobie żarty odetchnęłam. – A teraz
dawaj ten prezent – zaśmiałam się.
- Nie wiem, czy sobie
zasłużyłaś – udał, że się zastanawia.
Zrobiłam minę małego pieska.
- A niech ci będzie młoda –
podał mi małe pudełeczko. – Tak wyszło, że razem z Jane się zmówiliśmy.
W pudełeczku była bransoletka
do kompletu z naszyjnikiem, który dostałam od Jane.
- Powiem ci braciszku, że
jest śliczny – uścisnęłam go.
- Tak wiem, jestem jedynym
takim i niezwykłym braciszkiem i mnie bardzo kochasz, bo jestem najlepszy –
zaśmialiśmy się.
- Tak, tak. Oczywiście
braciszku. W tym wyjątkowym dniu pozwolę, żebyś się cieszył.
- Tak, tak. A teraz idę się
bawić – powiedział i już go nie było. Teraz zobaczyłam Brandona. Pokazał, żebym
do niego podeszła. Wciągnęłam dużo powietrza do płuc i mocno je wypuściłam.
- Dasz sobie rady Soph –
powiedziałam po ciuch do siebie.
Wolnym krokiem podeszłam do
Brandona. Zauważyłam, że obok niego stoją dwie dziewczyny i jakiś chłopak.
- Poznaj moich znajomych. A
raczej to wy poznajcie Sophie – poprawił się Brandon. – No Soph. Czas na
ciebie.
Popatrzyłam na niego. Kurde,
co ja jestem? Jakieś eksperymenty na
mnie robi. Ale co zrobić. Też chcę wiedzieć, o co chodzi z tym wszystkim… Skupiłam całą swoją koncentrację na
dziewczynie o blond włosach. W prawym uchu miała dwa piórka. Była naprawdę
ładna.
- Miranda – wyrwało mi się,
zanim mogłam powstrzymać te słowa. Wskazałam głową na tę dziewczynę. Ona
rozszerzyła oczy w zdziwieniu. Czyli zgadłam…
Nie, nie, nie. To jest zwykły przypadek.
- Soph, kontynuuj – popędził
mnie Brandon. Spojrzałam na chłopaka.
Miał on blond włosy dokładnie ułożone.
- Michael
- Jak ona to robi?? –
odezwała się blondynka. Zauważyłam, że jedna z dziewczyn się mi dokładnie
przygląda. Zrobiłam to samo. Miała śliczną okrągłą twarz, na którą opadały
ciemne włosy. Wydawała się być przyjemną osobą Jak każda z tych dziewczyn,
które dzisiaj poznałam miała brązowe włosy.
- Sabrina – już nikt nie
musiał mnie popędzać. Uśmiechnęłam się nieśmiało do tej dziewczyny.
- Brawoo! – zaśmiał się
blondyn. – Kiedy zdążyłeś ją przemienić. Nie miało to nastąpić dopiero w jej 20
urodziny?
- No właśnie o to chodzi, że
ona nawet nie zaczęła tej przemiany.
Wszyscy popatrzyli na mnie
zdziwieni.
- To skąd ona ma tą moc? –
zapytali równocześnie.
- Sam bym chciał wiedzieć. To
może przez to, że jest tą wybraną. Muszę ją zabrać do Arii. Musimy dowiedzieć
się o co dokłądnei chodzi – odparł Brandon.
- To znaczy, że ja ją
zobaczę? Naprawdę? – jejku, zobaczę najpotężniejszego wampira. To jest
niemożliwe.
- Yhm. Ale teraz o tym nie
myśl. Idź się bawić. Masz urodziny kochanie! Będziemy się tym martwić jutro.
- Ta, masz rację – odeszłam
od nich i znowu znalazłam w tłumie Jane.
- No moja droga. Opowiadaj
jak tam z ty twoim Liamem??? – byłam niecierpliwa.
- No bo wiesz, tańczyłam z
nim – zaczęła.
- Zdążyłam zauważyć. Ale jak
to się stało, że przez całą imprezę gadacie i w ogóle tyle ze sobą przebywacie.
Zazwyczaj tylko witaliście się i odchodziliście w swoje strony. Opowiadaj –
zaśmiałam się. Już nie zamartwiałam się tymi moimi mocami. Musiałam jakoś
odreagować, a rozmowa z Jane zawsze mnie odprężała.
- No tak wyszło, że na
początku imprezy wpadłam na niego. On no wiesz, zaczął przepraszać i tak
wyszło, że zaczęliśmy gadać i tańczyliśmy – mówiąc to uśmiechała się jak
szalona.
- Oh, coś mi się zdaje, że
moja Jane się zakochała – poruszyłam zawadiacko brwiami.
- Oj ty, zdaje ci się – czy
mi się zdaje, czy ona się czerwieni?? Oj tak, ona się czerwieni.
- Dobra, dobra, ja już swoje
wiem. Nie bez powodu się czerwienisz.
Jane odwróciła głowę.
- I tak cię już widziałam –
zaśmiałam się. Ona też się zaśmiała.
- Z czego się tak śmiejecie?
– podeszła do nas Mirabell. Mój odwieczny wróg. No ale oczywiście, ona nie
mogła odpuścić żadnej imprezy. A szczególnie jak mają to być moje urodziny.
Myślała, że impreza się nie uda, ale cóż, chyba jej plan się nie powiódł.
- To chyba nie twoja sprawa,
Mirabell – odezwała się Jane.
- Oh moja mała, wszystko co
tutaj się dzieje to moja sprawa – Jane zrobiła się czerwona ze złości.
- Odpuść, nikt nie pytał cię
o zdanie – w końcu się odezwałam.
- A właśnie. Bardzo fajna
impreza. Z tego co słyszałam to urządził ci ją Brandon. Co mu dałaś w zamian?
Raczej z własnej woli by tego nie zrobił – udała głupią.
- Wiesz ja nie muszę się
puszczać na prawo i lewo żeby coś zyskać – jak zauważyłam nasza Mirabell się
zdenerwowała.
- Nie musisz, ale z tego co
zauważyłam to to robisz – odgryzła się.
- A tak w ogóle to co tutaj
robisz? – zapytałam zaciekawiona.
- Wiesz chciałam zobaczyć
jaką klapą będzie ta impreza. I wiesz co, nawet podoba mi się tutaj. Tylko
jedna rzecz mi nie pasuje. Solenizantka – zaśmiała się dumna ze swoich słów.
O niee, teraz to mnie
zdenerwowała. Miałam ochotę ją udusić.
Nagle ona zaczęła łapczywie
nabierać powietrza. Zachowywała się jakby nie mogła złapać oddechu. O co tutaj
chodzi? Uspokoiłam się a ona znowu mogła normalnie oddychać. Odeszłam od niej o
jeden krok. W tłumie szukałam tej znajomej twarzy. Nagle ją znalazłam.
Przyglądała mi się z podziwem. Popatrzyłam na Brandona błagalnym wzrokiem.
Skinął głową, żebym za nim poszła.
- Wiesz co Jane, chodźmy stąd
bo nie widzę tutaj żadnej osoby z którą można by porozmawiać na poziomie –
odezwałam się jakby nigdy nic do Jane i
odeszłyśmy nie zważając na słowa Mirabell. – Idź do Liama, patrzy na ciebie –
dałam jej kuksańca w bok i poszłyśmy w swoje strony. Znowu odnalazłam Brandona
i szybkim krokiem do niego podeszłam.
***
Taak, tak. Naszła mnie wena. Dziękuję za komentarze i proszę o więcej. Jesteście niesamowici <33
Miranda
Sabrina
Michael
Bransoletka od Jasona (kochanego braciszka)
Mirabell
Willa Brandona
Kolejny błagam *-*
OdpowiedzUsuń~kaiss
Postaram się dzisiaj, ale nic nie obiecuje! :))
Usuńloff forever!
OdpowiedzUsuńświetny rozdział! uwielbiam to opowiadanie, po prostu uwielbiam! ciekawa jestem co będzie dalej i czemu ta przemiana już się zaczęła! czekam na kolejny! :)
OdpowiedzUsuńhttp://whenlifetakesonthecoloragain.blogspot.com/
Czemu ta przemiana już się zaczęła? O.O Czadowe to ! ! ! Zdjęcia też bardzo mi się podobają.. fajną bransoletkę dostała, nie ma co xd Czekam na nn! BŁAGAM< DODAJ KOLEJNY! :D
OdpowiedzUsuń++Zapraszam na 9 rozdział~ --> http://magicandblood.blogspot.com/
Z reguły nie czytam opowiadań o 1D, ale dla ciebie zrobię wyjątek :)
OdpowiedzUsuńopowiadanie kojarzy mi się z książką pt. Szeptem (uwielbiam książkę) :D
OdpowiedzUsuńAle bardzo fajne xD
opowiadania-sny.blogspot.com
OdpowiedzUsuńSuper! Ten jej dar jest trochę dziwny
OdpowiedzUsuńhttp://trupiamilosc.blogspot.com
Super! Ten jej dar jest trochę dziwny
OdpowiedzUsuńhttp://trupiamilosc.blogspot.com