niedziela, 7 października 2012

Zahipnotyzowana cz. 15


Rozdział XV
- Czekaj. Przecież musiałyśmy się kiedyś poznać – powiedziałam do Carly.
- Uwierz mi ja pamiętam osoby, z którymi się spotykam. Tym bardziej, że nie znam innej Sophe niż ty.
- No, ale dużo o tobie wiem, to nie przyszło do tak.
Brandon dalej stał i mi się przyglądał. Po chwili się odezwał.
- Dajcie mi chwilę – i odszedł od nas kawałek.
Gdy Brandona nie było rozmawiałam z Carlą, o wszystkim o czym o niej wiem. Wtedy przyszedł Brandon.
- Mam pewne przypuszczenia, ale muszę je potwierdzić – mówił to x lekkim podziwem. Teraz wskazał na zielonookiego.
- Poznaliście się? – zapytał. Pokręciłam głową na znak, że nie.
- Sophe, teraz się skup i pomyśl, czy znasz jego imię – spojrzałam na niego marszcząc brwi. – Zaufaj mi – powiedział.
Spojrzałam o Zielonookiego i przyjrzałam się mu. Nagle mnie olśniło.
- Marcus – powiedziałam. Wszyscy spojrzeli na mnie z podziwem.
- Czekaj, jak powiedziałaś ?– powiedział nieznajomy chłopak.
-Marcus – teraz już z mniejszą pewnością.
 - Skad? I jak? – pytał jak się zdążyłam zorientować Marcus.
- To na razie nic pewnego, ale przypuszczam, że Soph ujawniają się moce – spojrzałam na nich. Czyli oni też są wampirami. I jak podejrzewam zaufanymi. Ale zaraz, zaraz. ŻE CO? Jakie moce, przecież ja nawet nie rozpoczęłam przemiany/
- Czekaj, co ty powiedziałeś? Coś ci się musiało pomylić. Ja nie rozpoczęłam przemiany.
- Właśnie o to chodzi. Musimy to sprawdzić.
- To ma sens. Skąd niby ona znała nasze imiona i tyle szczegółów z mojego życia? – dziwiła się Carla.
- No nieźle. Ciekaw jestem twojego kolejnego daru – uśmiechnął się Brandon. – No, ale nic. Teraz idź się bawić. Masz urodziny. Później poznam cię z innymi, albo czekaj. Bardziej oni cię poznają – zaśmiał się.
- Dobra, dobra, idę. Muszę to jakoś ogarnąć – powiedziałam już odchodząc. Jak to jest możliwe?? Nie, nie myśl teraz o tym. Ciesz się z tej imprezy. W końcu nie każdemu zdarza się mieć urodziny w takiej willi. Odnalazłam wzrokiem moich przyjaciół. Wszyscy złożyli mi życzenia i powiedzieli, że prezenty są w którymś z pokoi, bo jakby każdy mi miał dać na raz te prezenty to bym sobie z nimi nie dała rady. Haha, jak ja ich kocham. W końcu w tym tłumie ludzi odnalazłam mojego braciszka.
- No w końcu cię znalazłam. Ilu tu jest ludzi. Ciągle ktoś podchodzi i składa mi życzenia – zaśmiałam się.
- Twoje szczęście, że mnie znalazłaś, bo byś nie dostała prezentu.
- Oh jak dobrze, że cię znalazłam, bracie mój – ze śmiechem robiąc sobie żarty odetchnęłam. – A teraz dawaj ten prezent – zaśmiałam się.
- Nie wiem, czy sobie zasłużyłaś – udał, że się zastanawia.
Zrobiłam minę małego pieska.
- A niech ci będzie młoda – podał mi małe pudełeczko. – Tak wyszło, że razem z Jane się zmówiliśmy.
W pudełeczku była bransoletka do kompletu z naszyjnikiem, który dostałam od Jane.
- Powiem ci braciszku, że jest śliczny – uścisnęłam go.
- Tak wiem, jestem jedynym takim i niezwykłym braciszkiem i mnie bardzo kochasz, bo jestem najlepszy – zaśmialiśmy się.
- Tak, tak. Oczywiście braciszku. W tym wyjątkowym dniu pozwolę, żebyś się cieszył.
- Tak, tak. A teraz idę się bawić – powiedział i już go nie było. Teraz zobaczyłam Brandona. Pokazał, żebym do niego podeszła. Wciągnęłam dużo powietrza do płuc i mocno je wypuściłam.
- Dasz sobie rady Soph – powiedziałam po ciuch do siebie.
Wolnym krokiem podeszłam do Brandona. Zauważyłam, że obok niego stoją dwie dziewczyny i jakiś chłopak.
- Poznaj moich znajomych. A raczej to wy poznajcie Sophie – poprawił się Brandon. – No Soph. Czas na ciebie.
Popatrzyłam na niego. Kurde, co ja jestem?  Jakieś eksperymenty na mnie robi. Ale co zrobić. Też chcę wiedzieć, o co chodzi z tym wszystkim…  Skupiłam całą swoją koncentrację na dziewczynie o blond włosach. W prawym uchu miała dwa piórka. Była naprawdę ładna.
- Miranda – wyrwało mi się, zanim mogłam powstrzymać te słowa. Wskazałam głową na tę dziewczynę. Ona rozszerzyła oczy w zdziwieniu. Czyli zgadłam…  Nie, nie, nie. To jest zwykły przypadek.
- Soph, kontynuuj – popędził mnie Brandon.  Spojrzałam na chłopaka. Miał on blond włosy dokładnie ułożone.
- Michael
- Jak ona to robi?? – odezwała się blondynka. Zauważyłam, że jedna z dziewczyn się mi dokładnie przygląda. Zrobiłam to samo. Miała śliczną okrągłą twarz, na którą opadały ciemne włosy. Wydawała się być przyjemną osobą Jak każda z tych dziewczyn, które dzisiaj poznałam miała brązowe włosy.
- Sabrina – już nikt nie musiał mnie popędzać. Uśmiechnęłam się nieśmiało do tej dziewczyny.
- Brawoo! – zaśmiał się blondyn. – Kiedy zdążyłeś ją przemienić. Nie miało to nastąpić dopiero w jej 20 urodziny?
- No właśnie o to chodzi, że ona nawet nie zaczęła tej przemiany.
Wszyscy popatrzyli na mnie zdziwieni.
- To skąd ona ma tą moc? – zapytali równocześnie.
- Sam bym chciał wiedzieć. To może przez to, że jest tą wybraną. Muszę ją zabrać do Arii. Musimy dowiedzieć się o co dokłądnei chodzi – odparł Brandon.
- To znaczy, że ja ją zobaczę? Naprawdę? – jejku, zobaczę najpotężniejszego wampira. To jest niemożliwe.
- Yhm. Ale teraz o tym nie myśl. Idź się bawić. Masz urodziny kochanie! Będziemy się tym martwić jutro.
- Ta, masz rację – odeszłam od nich i znowu znalazłam w tłumie Jane.
- No moja droga. Opowiadaj jak tam z ty twoim Liamem??? – byłam niecierpliwa.
- No bo wiesz, tańczyłam z nim – zaczęła.
- Zdążyłam zauważyć. Ale jak to się stało, że przez całą imprezę gadacie i w ogóle tyle ze sobą przebywacie. Zazwyczaj tylko witaliście się i odchodziliście w swoje strony. Opowiadaj – zaśmiałam się. Już nie zamartwiałam się tymi moimi mocami. Musiałam jakoś odreagować, a rozmowa z Jane zawsze mnie odprężała.
- No tak wyszło, że na początku imprezy wpadłam na niego. On no wiesz, zaczął przepraszać i tak wyszło, że zaczęliśmy gadać i tańczyliśmy – mówiąc to uśmiechała się jak szalona.
- Oh, coś mi się zdaje, że moja Jane się zakochała – poruszyłam zawadiacko brwiami.
- Oj ty, zdaje ci się – czy mi się zdaje, czy ona się czerwieni?? Oj tak, ona się czerwieni.
- Dobra, dobra, ja już swoje wiem. Nie bez powodu się czerwienisz.
Jane odwróciła głowę.
- I tak cię już widziałam – zaśmiałam się. Ona też się zaśmiała.
- Z czego się tak śmiejecie? – podeszła do nas Mirabell. Mój odwieczny wróg. No ale oczywiście, ona nie mogła odpuścić żadnej imprezy. A szczególnie jak mają to być moje urodziny. Myślała, że impreza się nie uda, ale cóż, chyba jej plan się nie powiódł.
- To chyba nie twoja sprawa, Mirabell – odezwała się Jane.
- Oh moja mała, wszystko co tutaj się dzieje to moja sprawa – Jane zrobiła się czerwona ze złości.
- Odpuść, nikt nie pytał cię o zdanie – w końcu się odezwałam.
- A właśnie. Bardzo fajna impreza. Z tego co słyszałam to urządził ci ją Brandon. Co mu dałaś w zamian? Raczej z własnej woli by tego nie zrobił – udała głupią.
- Wiesz ja nie muszę się puszczać na prawo i lewo żeby coś zyskać – jak zauważyłam nasza Mirabell się zdenerwowała.
- Nie musisz, ale z tego co zauważyłam to to robisz – odgryzła się.
- A tak w ogóle to co tutaj robisz? – zapytałam zaciekawiona.
- Wiesz chciałam zobaczyć jaką klapą będzie ta impreza. I wiesz co, nawet podoba mi się tutaj. Tylko jedna rzecz mi nie pasuje. Solenizantka – zaśmiała się dumna ze swoich słów.
O niee, teraz to mnie zdenerwowała. Miałam ochotę ją udusić.
Nagle ona zaczęła łapczywie nabierać powietrza. Zachowywała się jakby nie mogła złapać oddechu. O co tutaj chodzi? Uspokoiłam się a ona znowu mogła normalnie oddychać. Odeszłam od niej o jeden krok. W tłumie szukałam tej znajomej twarzy. Nagle ją znalazłam. Przyglądała mi się z podziwem. Popatrzyłam na Brandona błagalnym wzrokiem. Skinął głową, żebym za nim poszła.
- Wiesz co Jane, chodźmy stąd bo nie widzę tutaj żadnej osoby z którą można by porozmawiać na poziomie – odezwałam się jakby nigdy nic  do Jane i odeszłyśmy nie zważając na słowa Mirabell. – Idź do Liama, patrzy na ciebie – dałam jej kuksańca w bok i poszłyśmy w swoje strony. Znowu odnalazłam Brandona i szybkim krokiem do niego podeszłam. 

***
Taak, tak. Naszła mnie wena. Dziękuję za komentarze i proszę o więcej. Jesteście niesamowici <33


Miranda


Sabrina


Michael


Bransoletka od Jasona (kochanego braciszka)

Mirabell
 

Willa Brandona



10 komentarzy:

  1. świetny rozdział! uwielbiam to opowiadanie, po prostu uwielbiam! ciekawa jestem co będzie dalej i czemu ta przemiana już się zaczęła! czekam na kolejny! :)

    http://whenlifetakesonthecoloragain.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Czemu ta przemiana już się zaczęła? O.O Czadowe to ! ! ! Zdjęcia też bardzo mi się podobają.. fajną bransoletkę dostała, nie ma co xd Czekam na nn! BŁAGAM< DODAJ KOLEJNY! :D
    ++Zapraszam na 9 rozdział~ --> http://magicandblood.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Z reguły nie czytam opowiadań o 1D, ale dla ciebie zrobię wyjątek :)

    OdpowiedzUsuń
  4. opowiadanie kojarzy mi się z książką pt. Szeptem (uwielbiam książkę) :D
    Ale bardzo fajne xD

    OdpowiedzUsuń
  5. opowiadania-sny.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Super! Ten jej dar jest trochę dziwny

    http://trupiamilosc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Super! Ten jej dar jest trochę dziwny

    http://trupiamilosc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń