poniedziałek, 15 października 2012

Zahipnotyzowana cz. 19


Rozdział XIX
- Mam nadzieję, że zajdzie ci za skórę – Aria zwróciła się do mnie.
- Taa, chyba już za późno – zaśmiałam się. Brandon odchrząknął znacząco. Razem z Arią spojrzałyśmy na niego.
- Jestem tutaj – pomachał nam.
- Nie da się nie zauważyć – powiedziałam.
- No dobrze. Teraz Brandon pokarze ci naszą halę i zapozna z tym wszystkim. Z wszystkimi pytaniami możesz się do niego zwrócić, do oczywiście też – uśmiechnęła się. Odeszłam od niej i stanęłam obok Brandona.
- Dziękuję Ario za pomoc – zwróciłam się do Arii. – Do zobaczenia – i wyszliśmy z Brandonem za drzwi. Usłyszeliśmy jeszcze w odpowiedzi: - Mam nadzieję, że niedługo.
- No to już mniej więcej wiemy coś o tobie – powiedział Brandon.
- Taak. Ale teraz to ty będziesz odkrywał co ja mogę.
- Oj tak. Już się nie mogę doczekać pierwszego treningu. Dobrze, że to już jutro. W końcu będę się mógł wyżyć.
- Taa, mam się z czego cieszyć.
- No pewnie. Każda chwila spędzona ze mną jest chwilą nie stracona – zagadnął Brandon. Wyszliśmy z tego wielkiego „domu” i ruszyliśmy w przeciwną stronę niż do samochodu. W oddali zobaczyłam budynek. Nie był on tak wielki jak willa Arii, ale mały też nie był.
- Tutaj będą się odbywać twoje treningi – wskazał na ten budynek. – Czasami będą się one odbywać na zewnątrz – dokończył.
W oddali zobaczyłam las. No tak. Bez tego się nie mogło być. Podeszliśmy pod salę treningową. Weszliśmy przez wielki drzwi. Znajdowaliśmy się w dużym korytarzu. Było tutaj bardzo dużo drzwi.
- Te drzwi prowadzą do szatni. Na samym końcu mamy salę ćwiczeń. Na górze jest specjalne pomieszczenie, w którym nasze moce nie pracują. Tam uczymy się jedynie sztuk walki. Jak się bronić bez nie.
- Wow. Tu jest świetnie – Brandon ruszył szybkim tempem do przodu. Pobiegłam za nim, bo inaczej bym go nie dogoniła.
- Ej poczekaj chwilę! – krzyknęłam za nim.
On jak zwykle się zaśmiał.
- Nic ci się nie stanie jak pobiegasz. Musisz w końcu kiedyś sobie wyrobić formę, a nie dyszeć po byle truchcie.
- Dla twojej wiadomości mam formę. Codziennie biegam i od zawsze byłam w szkolnej reprezentacji siatkówki.
- Ale to nie wystarcza. Zobaczysz, że po ćwiczeniach nie będziesz już taka pewna swoje „formy” – ostatnie słowo wziął w cudzysłów z palców.- To jest co innego. Już się nie mogę doczekać jak cię wykończę. W końcu!!! – wykrzyczał, gdy wchodziliśmy do Sali na dole. Walnęłam go w ramię.
- Ałć – zaczął rozmazywać ramię.
- Taa. Znowu udajesz, że cię boli.
- Tym razem moje udawanie jest znikome. Na serio coś poczułem.
- Coś, czyli ból – powiedziałam unosząc brwi.
- Ej no, bez przesady. Powiedzmy, że to było coś w rodzaju łaskotek. Złotko jeszcze długo popracujesz zanim poczuję ból zadany przez ciebie – powiedział słodziutkim głosem.
- Oh misiu myślę, że to nadejdzie szybciej niż przypuszczasz – przedrzeźniałam jego przesłodzony ton.
- Uuu, już przechodzimy na słodkie przezwiska. Ciekawe co będzie następne. Hmm.. pomyślmy. Słodkie słówka… całowanie…. A później – nie dałam mu dokończyć.
- Taaa. A później się budzisz – zachichotałam.
- Możliwe, ale to był bardzo realistyczny sen – powiedział – złotko- i oczywiści musiał dokończyć.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Było tu chyba wszystko. Strumyk, kamienie położone obok niego. Malutki wodospad. Stąpałam po zielonej trawce. Można było zauważyć, że jest tam również prawdziwa ziemia. Pomieszczenie było ogromne. Wyglądało to bardzo naturalnie. Sufit znajdował się bardzo wysoko. Zwisały spod niego długie liny. Jak mniemam do wspinania się. Było tutaj również bardzo dużo drzew. Na jednym z nich spostrzegłam małą huśtawkę powieszoną na jednej z gałęzi. Od razu tam pobiegłam. Usiadłam i zaczęłam się huśtać, i cieszyć jak małe dziecko. To wszystko było takie piękne.
- Ej złotko, to nie czas na zabawy. Uwierz mi, ale nie pokorzystasz sobie z tej huśtawki. Nie ma czasu na zabawę. Będziemy ciężko pracować. A przynajmniej ty będziesz – zaśmiał się zgryźliwie.
- Taa, temu to dobrze – powiedziałam niby do siebie, niby do Brandona. Pojawił się obok mnie w pół sekundzie. Ja nadal siedziałam na huśtawce, ale się już się nie ruszałam.
- Wiesz, chyba musisz stąd zejść. Nie możesz się tak do tego przyzwyczajać. Nie dam ci czasu do siedzenia tutaj – prychnęłam na to. Taaa, teraz trochę tego żałuję, bo właśnie leżę na ziemi z obolałą pupą. Zgromiłam Brandona wzrokiem.
- No co? – udał niewiniątko – Ostrzegałem cię.
- Ale nie musiałeś od razu mnie zrzucać.
- Sądząc po twoim zachowaniem to było jedyne wyjście.
- Wiesz damą się tak nie robi – zrobiłam urażoną minę.
- No właśnie. A ja tutaj żadnej nie widzę – zaśmiał się i zaczął rozglądać.
- Nie skomentuję – odpowiedziałam. Teraz naprawdę poczułam się urażona. Zrobiłam minę małego dziecka i wstałam otrzepując się z trawy. Jej, jak on mnie wkurza. Zawsze musi być taki wredny?
- Wiesz? Są momenty, w których mam ochotę cię zabić. Udusić własnoręcznie – powiedziałam uśmiechając się sztucznie.
- Taaaak??? A to ciekawe….
- No właśnie. A czy ty też wiesz, że takie momenty zdarzają się bardzo często – znowu ta sama mina.
-Wiesz, nie wspominałaś.
- A wiesz, że jeden z tych momentów właśnie nastał?
- Dobrze, że mi do uświadomiłaś. Będę mógł uciec przed twoją straaaszną zemstą – zrobił przestraszoną minę. – Ale czekaj, gdzie ja się mam podziać? – zabijałam go wzrokiem, a z tego co zauważyłam to on w najlepsze sobie jaja robił.
- Oj mój biedny misiu. Co ty ze sobą zrobisz? – a co mi tam, dołączę do niego. Nie dam się wyprowadzić z równowagi.  
- Zadaję sobie to pytanie od dłuższego momentu. Złotko może mi podpowiesz?
- Moja podpowiedź brzmi: z chęcią zwiedzę resztę tego budynku – uśmiechnęłam się.
- Tak. Zdecydowanie dobra rada – w mgnieniu oka uniósł się nad powierzchnię i stał przy drzwiach. Ja oczywiście nie zdążyłam się nawet ruszyć z miejsca.
- OO, biedna Sophie jest za wolna??- rozłożył ręce.
- Już niedługo – powiedziałam głosem obrażonego dziecka.
- Ta raczej długo – poprawił mnie. – Ale no rusz ten swój zgrabny tyłeczek i chodź już. Nie będę na ciebie czekał do końca życia. Aż tyle czasu to my nie mamy. – ruszyłam w jego stronę. Ale w połowie drogi się zatrzymałam.
- Czekaj, czekaj. Ty powiedziałeś zgrabny? Uuuu… Od kiedy tak uważasz co??
- Nie schlebiaj sobie – pokręciłam tylko głową i znowu ruszyłam.
- Ja wiem swoje – szepnęłam jak już przechodziłam koło niego. Wiedziałam, że on to usłyszy. Od razu poczułam jego oddech na swojej szyi.
- Coś sugerujesz- wyszeptał mi do ucha.
- Ja?? Nie. Tylko stwierdzam fakty. Wiem co słyszałam, a ty się tylko wykręcasz – odwróciłam się przodem do niego. Staliśmy bardzo blisko siebie. Zdając sobie sprawę z odległości jaka nas dzieliła cofnęłam się. On natomiast zrobił krok w moją stronę.
- Taakk?? A mi się coś zdaję, że ty bardzo chcesz, żebym tak myślał. Hmm?? Nie mylę się? – stwierdził przybliżając się do mnie. Po kilku krokach do tyły napotkałam przeszkodę. A co to było? Oczywiście ściana. A raczej drzwi. Jedne z wielu, które się tu znajdują.
- I co kochanie, nie masz gdzie uciec? – zapytał rozbawiony.
- Ja wcale nie chcę nigdzie uciekać. Coś ci się musiało wydawać – udałam, że nie wiem o co chodzi. Dzielił nas może metr. Miałam jeszcze możliwość manewru. Niestety, ale za późno o tym pomyślałam. W bardzo krótkim momencie Branodn stał tuż przede mną.
- Jesteś pewna? – popatrzył mi głęboko w oczy.
Oj, muszę przyznać, że jego oczu były pięęękne. Ten odcień brązu. Taki głęboki, gdyby się dokładnie przyjrzeć można by dojrzeć, że w niektórych miejscach tęczówka prawie że zlewała się ze źrenicą. Aż wstrzymałam oddech. Ale STOP! Co ja robię. Nie, nie, nie. Nie myślimy o tym! Już. Koniec. Potrząsnęłam głową, żeby wyrzucić moje myśli z głowy. Brandon się zaśmiał.
- O czym to tak zawzięcie myślisz? – zapytał rozbawiony.
- A wiesz, o tym i o tamtym – wyminęłam odpowiedź. No a co miałam powiedzieć? Wiesz, zatopiłam się w twoich oczach. Widzę w nich taką głębię i tajemnice. Można się w nich zatopić.
No sory, ale chyba tak nie powiem. Brandon jeszcze bardziej się do mnie przybliżył. Spuściłam wzrok na podłogę, żeby znowu nie zatonąć. Przestrzeń między nami bardzo się zmniejszyła. Przepraszam, ale jej praktycznie w ogóle nie było. O matko. Czy on nie może mnie puścić. Serce mocno mi biło. Myślę, że Brandon też to czuł. Jego twarz powędrowała w stronę mojej. Przełknęłam głośno ślinę. Ej no. Bez takich. Znowu spojrzałam na niego. Nie, nie, nie. Nie patrz w jego oczy!! Powtarzałam sobie. Ale to było silniejsze ode mnie. Ale chwila, chwila. Czy mi się tylko zdaje, czy on też nie może oderwać wzroku od moich oczu? Ale, że jak to? Kurde!! To jest silniejsze ode mnie. Jakie one są piękne. Ten odcień brązu. Oddychałam wolno. Nie, ja prawie w ogóle nie oddychałam. Cały czas patrzyłam w jego oczy. Jego twarz była coraz bliżej moje. Nasze czubki nosów już się stykały. 

****
Proszę nie zabijajcie!! Wiem, że miałam dodać nowy rozdział w sobotę, ale tyle spraw mi się na głowę zawaliło i nie miałam czasu, ani weny żeby napisać nowy rozdział. Dzisiaj coś mnie naszło. Trochę dłuższy rozdział. Będę się starała pisać dłuższe rozdziały.

Ale co tam. Ja też czasem mogę was trochę potrzymać w niepewności. Będę wredna. Hahah. Tak wiem, wiem :D Następny rozdział dodam jak napiszę, może jutro, może po jutrze a może w piątek. Jak mnie najdzie to dodam :D

Aha i jeszcze jedno. Widzę, że nie dodawanie przez dłuższy czas notek motywuje was do komentowania. Zapamiętam to. Im więcej koment. tym szybciej nowy rozdział. Od was zależy.

Tak, tak. Wiem. Miła jestem :D Ale taka już moja natura.
Dobra kończę, bo was zanudzę. Trochę się rozpisałam. CZEKAM NA KOMENTARZE, PAMIĘTAJCIE!!!! :D Kocham was <33

8 komentarzy:

  1. Następny rozdział i znowu super:-)kocham to opowiadanie. Czekam na następny niecierpliwie. Pozdrawiam Iiiinka<3

    OdpowiedzUsuń
  2. Powinnam cie udusic ze skończyłas w takim momencie no po prostu wredota z ciebie ale mysle ze nie tylko ja:-Pa juz myslalam ze bedzie cos wiecej kiedy ich rozkręcisz:-)czekam teraz na następny rodzial:-)ktory musi byc juz w tym momencie no moze byc na wieczor:-)całuje karola

    OdpowiedzUsuń
  3. AAAA! Nowy rozdział!!!! Lecimy czytać!!!!

    _________________
    Wpadnij do nas ! muzyka-wg-nas.blogspot.com :D

    OdpowiedzUsuń
  4. O nie moja droga jak tak będziesz robić zabiję. Ja już zniszczyłam sobie pracę domową, z matmy! A rozdział genialny, bardzo dobry moment wybrałaś na koniec. Trzyma w napięciu. Życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  5. ejjj, no niech oni się wreszcie pocałują i stwierdzą, że się w sobie zakochali <33
    kocham Twoje opowiadanie! ^-^
    chcę już kolejny! xx

    OdpowiedzUsuń
  6. Ej co jest kiedy dodasz następny rozdział?iiiinka

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny!

    trupiamilosc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń