sobota, 20 października 2012

Zahipnotyzowana cz. 20


Rozdział XX

Oddychałam wolno. Nie, ja prawie w ogóle nie oddychałam. Cały czas patrzyłam w jego oczy. Jego twarz była coraz bliżej moje. Nasze czubki nosów już się stykały. Nagle usłyszałam dźwięk przekręcanej się klamki. Ktoś mocno otworzył drzwi. Na nieszczęście to właśnie ja byłam o nie oparta. Poczułam mocne pchnięcie. Z wielką mocą poleciałam do przodu. Ała to bolało. Niezły pech. Chociaż z drugiej strony, chyba dobrze. Nie wiem co by się stało gdyby ni ta sytuacja z drzwiami. Brandon by mnie pocałował? Nieee, wątpię. No tak teraz zorientowałam się, że gdy poleciałam do przodu Brandon stał przede mną. A w rezultacie teraz ja leżałam na nim. Taa uniknęłam bolesnego upadku.
- Uuu, widzę, że lecisz na mnie? – zapytał Brandon podnosząc się na łokcie. Ja dalej na nim leżałam.
- Yhm.. zawsze i wszędzie – próbowałam się z niego podnieść, ale wyszło mi to dosyć komicznie.
- Coś cię chyba do mnie przyciąga – Brandon poruszył znacząco brwiami i się zaśmiał. Postanowiłam nie odpowiadać. W końcu udało mi się wstać, otrzepałam się i spojrzałam na sprawcę mojego wypadku. Przede mną stała Sabrina. Uśmiechała się nieśmiało
- Przepraszam, nie wiedziałam, że ktoś tutaj jest – spojrzała najpierw na Brandona, a później na mnie. – Nie chciałam wam przerywać.
- CO?? My, niee – powiedziałam zdenerwowana. – My wcale nic..
- A nie szkodzi, nie szkodzi. I tak muszę jej jeszcze pokazać resztę budynku – przerwał mi Brandon. W tej chwili zabijałam go wzrokiem. Chciałam coś powiedzieć, ale Sabrina mnie uprzedziła.
- I tak przeprasza. I życzę miłego zwiedzania – zwróciła się do mnie. – Teraz się spieszę, ale  później się jakoś zgadamy i pogadamy.
- Dobrze – pomachałam jej i znikła za drzwiami.
- No to teraz idziemy na górę. Do „Sali bez magii” – odparł jakby wcześniej nic się nie zdarzyło. Nie czekał na odpowiedź tylko ruszył w stronę schodów. Ruszyłam za nim. Znowu starałam się dorównać mu kroku, ale to było trudne. Zatrzymaliśmy się przed wielkimi drzwiami.
- Zanim wejdziemy do tej Sali musisz wiedzieć, że poczujesz różnicę gdy tam wejdziesz. Skup się i zajrzyj w głąb siebie. Poczuj w sobie moc i poczuj ją. Musisz wiedzieć co się czuję gdy się ma moc, a co, gdy wchodzisz do takiego miejsca, jak to – wskazał ręką na drzwi do Sali. Zrobiłam jak mi kazał. Zamknęłam oczy.
- Oddychaj głęboko.   Skup się.    – robiłam wszystko według jego wskazówek.
- Poczuj swoją moc.
Mocno się skupiłam i starałam się wyszukać w sobie miejsca, w którym najbardziej będę czuła swoją moc. Poczułam, że zbliżam się do celu. Poczułam coś. Bardzo delikatne dreszcze. Podążałam w stronę, z której one pochodziły. Z każdą chwilą odczuwałam je coraz mocniej. Ale nadal były bardzo przyjemne. W końcu doszłam do punktu kulminacyjnego. Poczułam się bezpieczna i silna. Ogarnęła mnie euforia.
- Jestem gotowa – powiedziałam w końcu  bardzo szerokim uśmiechem. Czułam się wspaniale.
- Więc zapraszam – otworzył drzwi i pokazał mi ręką abym weszła.
No tak. Przecież jest „dżentelmenem”. Spojrzałam na niego i wyraźnie mu dałam znać żeby wszedł pierwszy. Wzruszył tylko ramionami i wszedł. Akurat teraz postanowił być dżentelmenem. Wciągnęłam powietrze, a następnie je wypuściłam. Zrobiłam pierwszy krok. Następnie moje ciało było już po drugiej stronie drzwi. Poczułam pustkę. Nie było już uczucia bezpieczeństwa. Nie miałam już swojej mocy, którą mogłam się bronić.
- Oddychaj głęboko. Musisz się uspokoić – uspokoił mnie Branodon.
Tak zrobiłam. Po chwili już było dobrze. Czułam pustkę, ale nie było to uczucie, przez które miałabym zaraz umrzeć. Dopiero teraz mogłam ze spokojem przyjrzeć się wystrojowi Sali. Szczerze? Nie wiele różniła się od zwykłej Sali gimnastycznej w szkole. Może była kilka razy większa, ale reszta się nie zmieniała. Dużo sprzętów sportowych. Sufit znajdował się bardzo wysoko. Ściany były nierówne. Pewnie po to, żeby móc się na nich wspinać. Przypomniałam sobie, że w poprzedniej Sali jedna ze ścian wyglądała jak góra. Miała nierówną powierzchnię. Ta wyglądała podobnie ale bardziej przypominała mur.
- Tutaj będą treningi na sztuki walki. No wiesz karate, kung-fu i tak dalej. Czeka cię dużo czasu spędzonego ze mną – uśmiechnął się.
- Taak Brandon, zawsze na to czekałam. Moim marzeniem było żeby się z tobą bić – odpowiedziałam sarkastycznie.
- Tak właśnie myślałem. Jak już zauważyłaś, albo raczej poczułaś w tym pomieszczeniu nie mamy swoich mocy. Możemy jedyni polegać na naszych umiejętnościach walki i sprytu – powiedział wchodząc głębiej w salę. – Mam nadzieję, że tego drugiego też cię nauczę.-
Bardzo miły jest. Zauważyłam, że on uwielbia mnie wkurzać. Zawsze próbuje to robić. Nie powiem, ale często mu to wychodzi. Ale chociaż czasami mogę mu się odegrać. Tylko nie wiem czy go to trafia. Nigdy nie mogę z jego twarzy nic wyczytać. Zawsze jest uśmiechnięty. To jest aż wkurzające.
- Tak Brandonku. Obawiam się, że to ci się może nie udać. Nie możesz nauczyć kogoś czegoś czego się samemu nie umie i nie ma – odpowiedziałam w końcu na zaczepkę. On jakby nigdy nic odpowiedział: - Mmm.. Brandonku, co ja tu słyszę – poruszył brwiami – no pewnie, musiał się jakoś odpłacić za to, że go uraziłam.
- Ach ta męska duma – powiedziałam niby do siebie.
- Ach te kobiety – przedrzeźnił mnie w swój sposób. Teraz ruszył w stronę drzwi, przed którymi stałam ja. Zatrzymał się obok mnie.
- No co? Będziesz tak tutaj stała. Dzisiaj nie masz treningu. Idziemy, idziemy – popchnął mnie w stronę drzwi. Wyszłam na zewnątrz. Znowu poczułam swoją moc. Uśmiech automatycznie pojawił się na mojej buzi.
- No ruszamy, się ruszamy. Ja już nie mam czasu. A wątpię, żebyś sama wróciła do domu z tego zadupia – powiedział idąc przodem. Zaśmiałam się pod nosem. Rzeczywiście, zadupie.
- Już idę – powiedziałam doganiając go.
Zeszliśmy po schodach.
- No złotko. Te trzecie drzwi  - wskazał na nie głową – to są drzwi do jednych z szatni. W środku są kolejne drzwi. Dla facetów i dziewczyn. Jutro zobaczysz jak to wygląda od środka, a teraz jedziemy do domu. Wyszliśmy na świeże powietrze. Słońce już powoli zbliżało się do zachodu. Jak ten czas szybko leci. Nie zorientowałam się nawet.
Wróciliśmy na miejsce gdzie stał samochód i ruszyliśmy do domu.
- Jutro po szkole idziemy do domu po ciuchy na trening, a później od razu na trening. Trzeba coś zrobić z tą twoją nie okiełznaną mocą i brakiem kondycji – w połowie drogi się odezwał.
- No dobra. Ale to nie moja wina, że ta moc się uaktywnia wtedy kiedy nie powinna. A moja kondycja w cale nie jest zła. Już ci to mówiłam – zrobiłam minę obrażonego psa. Brandon jak zwykle się zaśmiał.
- Zobaczymy, zobaczymy – prychnęłam. Po chwili byliśmy już pod moim domem.
- Zobaczymy się jutro – powiedziała wychodząc.
- Taa jutro – odpowiedział. Wróciłam się na chwilę do samochodu. Podniosłam pytająco brwi.
- Coś sugerujesz? – zapytałam.
- Jaa? Nieee – udał oburzonego.
- No ja mam nadzieję – i wyszłam. Będąc już pod drzwiami domu jeszcze się odwróciłam. O co  mu chodziło? Pewnie jeszcze dzisiaj zrobi mi hiper super niespodziankę i pojawi się w moim pokoju, kiedy będę się tego najmniej spodziewać. Ale tym razem się nie dam. Weszłam do domu.
- Jestem! – Krzyknęłam.
- O cześć kochanie – przede mną pojawili się moi rodzice – mamy coś dla ciebie – spojrzałam na nich.
Wisiorek
- Mamy dla ciebie coś, co twoja babcia chciała, żebyś dostała  - mój babcia umarła gdy miałam 6 lat. Zawsze świetnie się dogadywałyśmy i bardzo ją kochałam. Bardzo chciałam wiedzieć co takiego chcieli mi od niej przekazać. Wyjęli pudełeczko, które z wyglądu buło dosyć stare, ale nadal piękne.
- Babcia bardzo chciała, żebyś miała ten wisiorek. ”Nie musisz go nosić, wystarczy, że będzie twój” – powiedziała mama. – Tak powiedziała Babcia. Uśmiechnęłam się i sięgnęłam po pudełeczko. Delikatnie je otworzyłam. W środku zobaczyłam śliczny wisiorek. Strasznie mi się spodobał. Przypomniałam sobie, że babcia mi kiedyś go pokazywałam. Byłam wtedy bardzo mała. Wspomniała, że kiedyś będzie do mnie należeć. Uśmiechnęłam się na to wspomnienie.
Salon u Soph

- Dziękuję wam. Jest śliczny – przytuliłam rodziców.
- Wiedziałam, że ci się spodoba.
- Idę sobie zrobić herbatę i spadam do pokoju.
Kuchnia Soph
Rodzice usiedli w salonie na kanapie i zaczęli oglądać jakiś film.
- Yhm..- tylko tyle  usłyszałam w odpowiedzi. Tak jak powiedziałam, zrobiłam. Szybko nalałam sobie wody do kubka z herbatą. Następnie posłodziłam i mogłam iść do siebie. Wparowałam do pokoju, kubek odłożyłam na szafkę nocną obok łóżka. Miałam ochotę na długą kąpiel. 
Szybko wkroczyłam do łazienki. Nalałam sobie wodę do wanny i 
Łazienka Soph
odprężyłam się. Chwilę sobie poleżałam, ale w końcu postanowiłam wyjść. Dokładnie wytarłam się ręcznikiem następnie się nim owijając. Włosy przesuszyłam lekko ręcznikiem i a następnie je uczesałam. Zdałam sobie, że zapomniałam pidżamy. W samym ręczniku ruszyłam do swojego pokoju. Wchodząc do pokoju zdałam sobie sprawę, że zapomniałam powiedzieć rodzicom, że jutro wrócę później. Muszę teraz to powiedzieć, bo zapomnę pewnie, a jutro się z nimi nie spotkam. Otworzyłam drzwi do pokoju.
- Mamo! – wykrzyczałam.
- Co się stało Soph? – zapytała moja rodzicielka.
- Jutro będę później w domu. Więc jak coś to się nie martwcie.
- Dobrze. A co będziesz robić? – no tak nie przemyślałam tego. Powiem jej prawdę. No może po części.
- Zapisałam się na sztuki walki. No wiesz, ostatnio ci mówiłam coś o tym – miałam szczęście, że wcześniej to planowałam.
- A no tak. W takim razie dobrze.
Cofnęłam się do pokoju. Zatrzasnęłam drzwi. Odwróciłam się w stronę przeciwną do drzwi. Aż pisnęłam, a przy okazji podskoczyłam.
- Kuźwa – wykrzyknęłam. Zasłoniłam usta wiedząc, że rodzice mogą usłyszeć.
- Sophie, mówiłam ci. Wyrażaj się – usłyszałam zgłuszony głos mamy.
No ale kurcze, jak tu nie przeklnąć, jak ktoś cię tak przestraszy.
Osoba przede mną prawie zwijała się ze śmiechu. Zmroziłam ją wzrokiem.
- Brandon! – wysyczałam już trochę ciszej. On podniósł ręce pokazując, że nic nie zrobił.
- Gdybyś widziała swoją minę! – teraz to już prawie leżał. Czyli już wiem, o co chodziło jak się żegnaliśmy. On już planował mnie odwiedzić.
- Mówiłam ci, żebyś mnie tak nie straszył.
- No, ale co ja poradzę, że zawsze jak się pojawiam jesteś zajęta czymś innym i nie zwracasz na nic uwagi. A poza tym. Pokusa wystraszenia cię jest mocniejsza – wyszczerzył się. Zmrużyłam wzrokiem.
- Coś zauważyłam, że nie możesz beze mnie wytrzymać.
- A ja zaważyłem, że jak zawsze jesteś przygotowana na moje przyjście – uśmiechnął się łobuzersko i zmierzył mój strój wzrokiem. No oczywiście. Byłam w samym ręczniku. On zawsze się musiał pojawiać jak jestem na wpół naga??
- Zawsze jestem przygotowana na twoje przybycie – oznajmiłam ironicznie.
Garderoba Soph
- No właśnie zauważyłem – uśmiechnął się. Poprawiłam ręcznik dokładnie się nim zakrywając i ruszyłam do mojej garderoby. Branodon przyglądał się mi.
- No co? Aż taka jestem ładna? – zapytałam już lekko zirytowana jego wzrokiem.
- Do ideału to ci trochę brakuje – rzuciłam w niego pierwszą lepszą rzeczą, jak się znalazła w mojej ręce.
- Ejj.. No co? – zapytał jakby nigdy nic. Podniósł ręce w geście poddania. Dopiero teraz zauważyłam, że on trzyma właśnie moją pidżamę w ręce. Co za los???? Szybkim krokiem podeszłam do niego kurczowo trzymając ręcznik. Szybko zrobiłam minę małego dziecka.
- Mógłbyś – wskazałam palcem na moją własność znajdującą się w jego ręce?
- Ale że co? – rozglądnął się po pokoju.
- Nie udawaj głupiego. Nie mówię, że jest inaczej. Mogłabym odzyskać moją pidżamę?
-  No ja nie wiem czy sobie zasłużyłaś. Powiem ci, że jesteś bardzo nie miła.
- Oj przestań. Chcę się w końcu ubrać w coś normalnego.
- Przecież jesteś ubrana normalnie – zaśmiał się. Popatrzyłam na niego jak na głupka. Oczywiście. Coś za coś. Z nim jest tak zawsze.
- No to czego chcesz? – zapytałam zagryzając wargę. Żeby tylko nie chciał czegoś niemożliwego.
- A skąd pomysł, że czegoś chce? - zapytał.
- Za długo cię znam misiaczku, żeby nie wiedzieć, że zawsze czegoś chcesz.
- Aj tam. Nie przesadzaj – wyszczerzył się. – Ale skoro już chcesz. To.. – zamyślił się. – Wiem! Taaaak – uśmiechnął się przebiegle…

*****
Taki dłuższy rozdział. Przepraszam, że nie dodałam wcześniej nic, ale w szkole miałam urwanie głowy. Codziennie jakieś kartkówki i sprawdziany. Mam nadzieję, że wybaczycie. Zobaczymy kiedy będzie następny rozdział. Zależy kiedy będę miała czas. Postaram się jak najszybciej. Dziękuję za wszystkie komentarze. :**** Pozdrawiam <3

6 komentarzy:

  1. Bardzo fajny rozdział ;)
    Pisz dalej i kiedy następny rozdział ??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się :D Następny rozdział już niedługo. :D

      Usuń
  2. Ten brandon jest zupełnie jak mój brat.Na wszystko ma wkurzające odpowiedzi....

    OdpowiedzUsuń
  3. Super! ❤

    trupiamilosc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń