Rozdział XX
Oddychałam wolno. Nie, ja
prawie w ogóle nie oddychałam. Cały czas patrzyłam w jego oczy. Jego twarz była
coraz bliżej moje. Nasze czubki nosów już się stykały. Nagle usłyszałam dźwięk
przekręcanej się klamki. Ktoś mocno otworzył drzwi. Na nieszczęście to właśnie
ja byłam o nie oparta. Poczułam mocne pchnięcie. Z wielką mocą poleciałam do
przodu. Ała to bolało. Niezły pech. Chociaż z drugiej strony, chyba dobrze. Nie
wiem co by się stało gdyby ni ta sytuacja z drzwiami. Brandon by mnie
pocałował? Nieee, wątpię. No tak teraz zorientowałam się, że gdy poleciałam do
przodu Brandon stał przede mną. A w rezultacie teraz ja leżałam na nim. Taa
uniknęłam bolesnego upadku.
- Uuu, widzę, że lecisz na
mnie? – zapytał Brandon podnosząc się na łokcie. Ja dalej na nim leżałam.
- Yhm.. zawsze i wszędzie –
próbowałam się z niego podnieść, ale wyszło mi to dosyć komicznie.
- Coś cię chyba do mnie
przyciąga – Brandon poruszył znacząco brwiami i się zaśmiał. Postanowiłam nie
odpowiadać. W końcu udało mi się wstać, otrzepałam się i spojrzałam na sprawcę
mojego wypadku. Przede mną stała Sabrina. Uśmiechała się nieśmiało
- Przepraszam, nie
wiedziałam, że ktoś tutaj jest – spojrzała najpierw na Brandona, a później na
mnie. – Nie chciałam wam przerywać.
- CO?? My, niee –
powiedziałam zdenerwowana. – My wcale nic..
- A nie szkodzi, nie szkodzi.
I tak muszę jej jeszcze pokazać resztę budynku – przerwał mi Brandon. W tej
chwili zabijałam go wzrokiem. Chciałam coś powiedzieć, ale Sabrina mnie
uprzedziła.
- I tak przeprasza. I życzę
miłego zwiedzania – zwróciła się do mnie. – Teraz się spieszę, ale później się jakoś zgadamy i pogadamy.
- Dobrze – pomachałam jej i
znikła za drzwiami.
- No to teraz idziemy na górę.
Do „Sali bez magii” – odparł jakby wcześniej nic się nie zdarzyło. Nie czekał
na odpowiedź tylko ruszył w stronę schodów. Ruszyłam za nim. Znowu starałam się
dorównać mu kroku, ale to było trudne. Zatrzymaliśmy się przed wielkimi
drzwiami.
- Zanim wejdziemy do tej Sali
musisz wiedzieć, że poczujesz różnicę gdy tam wejdziesz. Skup się i zajrzyj w
głąb siebie. Poczuj w sobie moc i poczuj ją. Musisz wiedzieć co się czuję gdy
się ma moc, a co, gdy wchodzisz do takiego miejsca, jak to – wskazał ręką na
drzwi do Sali. Zrobiłam jak mi kazał. Zamknęłam oczy.
- Oddychaj głęboko. Skup się.
– robiłam wszystko według jego wskazówek.
- Poczuj swoją moc.
Mocno się skupiłam i starałam
się wyszukać w sobie miejsca, w którym najbardziej będę czuła swoją moc.
Poczułam, że zbliżam się do celu. Poczułam coś. Bardzo delikatne dreszcze.
Podążałam w stronę, z której one pochodziły. Z każdą chwilą odczuwałam je coraz
mocniej. Ale nadal były bardzo przyjemne. W końcu doszłam do punktu
kulminacyjnego. Poczułam się bezpieczna i silna. Ogarnęła mnie euforia.
- Jestem gotowa – powiedziałam w końcu bardzo szerokim uśmiechem. Czułam się wspaniale.
- Jestem gotowa – powiedziałam w końcu bardzo szerokim uśmiechem. Czułam się wspaniale.
- Więc zapraszam – otworzył
drzwi i pokazał mi ręką abym weszła.
No tak. Przecież jest
„dżentelmenem”. Spojrzałam na niego i wyraźnie mu dałam znać żeby wszedł
pierwszy. Wzruszył tylko ramionami i wszedł. Akurat teraz postanowił być
dżentelmenem. Wciągnęłam powietrze, a następnie je wypuściłam. Zrobiłam
pierwszy krok. Następnie moje ciało było już po drugiej stronie drzwi. Poczułam
pustkę. Nie było już uczucia bezpieczeństwa. Nie miałam już swojej mocy, którą
mogłam się bronić.
- Oddychaj głęboko. Musisz
się uspokoić – uspokoił mnie Branodon.
Tak zrobiłam. Po chwili już
było dobrze. Czułam pustkę, ale nie było to uczucie, przez które miałabym zaraz
umrzeć. Dopiero teraz mogłam ze spokojem przyjrzeć się wystrojowi Sali.
Szczerze? Nie wiele różniła się od zwykłej Sali gimnastycznej w szkole. Może
była kilka razy większa, ale reszta się nie zmieniała. Dużo sprzętów
sportowych. Sufit znajdował się bardzo wysoko. Ściany były nierówne. Pewnie po
to, żeby móc się na nich wspinać. Przypomniałam sobie, że w poprzedniej Sali
jedna ze ścian wyglądała jak góra. Miała nierówną powierzchnię. Ta wyglądała
podobnie ale bardziej przypominała mur.
- Tutaj będą treningi na
sztuki walki. No wiesz karate, kung-fu i tak dalej. Czeka cię dużo czasu
spędzonego ze mną – uśmiechnął się.
- Taak Brandon, zawsze na to
czekałam. Moim marzeniem było żeby się z tobą bić – odpowiedziałam
sarkastycznie.
- Tak właśnie myślałem. Jak
już zauważyłaś, albo raczej poczułaś w tym pomieszczeniu nie mamy swoich mocy.
Możemy jedyni polegać na naszych umiejętnościach walki i sprytu – powiedział
wchodząc głębiej w salę. – Mam nadzieję, że tego drugiego też cię nauczę.-
Bardzo miły jest. Zauważyłam,
że on uwielbia mnie wkurzać. Zawsze próbuje to robić. Nie powiem, ale często mu
to wychodzi. Ale chociaż czasami mogę mu się odegrać. Tylko nie wiem czy go to
trafia. Nigdy nie mogę z jego twarzy nic wyczytać. Zawsze jest uśmiechnięty. To
jest aż wkurzające.
- Tak Brandonku. Obawiam się,
że to ci się może nie udać. Nie możesz nauczyć kogoś czegoś czego się samemu
nie umie i nie ma – odpowiedziałam w końcu na zaczepkę. On jakby nigdy nic
odpowiedział: - Mmm.. Brandonku, co ja tu słyszę – poruszył brwiami – no
pewnie, musiał się jakoś odpłacić za to, że go uraziłam.
- Ach ta męska duma –
powiedziałam niby do siebie.
- Ach te kobiety –
przedrzeźnił mnie w swój sposób. Teraz ruszył w stronę drzwi, przed którymi
stałam ja. Zatrzymał się obok mnie.
- No co? Będziesz tak tutaj
stała. Dzisiaj nie masz treningu. Idziemy, idziemy – popchnął mnie w stronę
drzwi. Wyszłam na zewnątrz. Znowu poczułam swoją moc. Uśmiech automatycznie
pojawił się na mojej buzi.
- No ruszamy, się ruszamy. Ja
już nie mam czasu. A wątpię, żebyś sama wróciła do domu z tego zadupia –
powiedział idąc przodem. Zaśmiałam się pod nosem. Rzeczywiście, zadupie.
- Już idę – powiedziałam
doganiając go.
Zeszliśmy po schodach.
- No złotko. Te trzecie
drzwi - wskazał na nie głową – to są drzwi
do jednych z szatni. W środku są kolejne drzwi. Dla facetów i dziewczyn. Jutro
zobaczysz jak to wygląda od środka, a teraz jedziemy do domu. Wyszliśmy na
świeże powietrze. Słońce już powoli zbliżało się do zachodu. Jak ten czas
szybko leci. Nie zorientowałam się nawet.
Wróciliśmy na miejsce gdzie
stał samochód i ruszyliśmy do domu.
- Jutro po szkole idziemy do
domu po ciuchy na trening, a później od razu na trening. Trzeba coś zrobić z tą
twoją nie okiełznaną mocą i brakiem kondycji – w połowie drogi się odezwał.
- No dobra. Ale to nie moja
wina, że ta moc się uaktywnia wtedy kiedy nie powinna. A moja kondycja w cale
nie jest zła. Już ci to mówiłam – zrobiłam minę obrażonego psa. Brandon jak
zwykle się zaśmiał.
- Zobaczymy, zobaczymy –
prychnęłam. Po chwili byliśmy już pod moim domem.
- Zobaczymy się jutro –
powiedziała wychodząc.
- Taa jutro – odpowiedział.
Wróciłam się na chwilę do samochodu. Podniosłam pytająco brwi.
- Coś sugerujesz? –
zapytałam.
- Jaa? Nieee – udał
oburzonego.
- No ja mam nadzieję – i
wyszłam. Będąc już pod drzwiami domu jeszcze się odwróciłam. O co mu chodziło? Pewnie jeszcze dzisiaj zrobi mi
hiper super niespodziankę i pojawi się w moim pokoju, kiedy będę się tego
najmniej spodziewać. Ale tym razem się nie dam. Weszłam do domu.
- Jestem! – Krzyknęłam.
- O cześć kochanie – przede
mną pojawili się moi rodzice – mamy coś dla ciebie – spojrzałam na nich.
Wisiorek |
- Mamy dla ciebie coś, co
twoja babcia chciała, żebyś dostała -
mój babcia umarła gdy miałam 6 lat. Zawsze świetnie się dogadywałyśmy i bardzo
ją kochałam. Bardzo chciałam wiedzieć co takiego chcieli mi od niej przekazać.
Wyjęli pudełeczko, które z wyglądu buło dosyć stare, ale nadal piękne.
- Babcia bardzo chciała,
żebyś miała ten wisiorek. ”Nie musisz go nosić, wystarczy, że będzie twój” –
powiedziała mama. – Tak powiedziała Babcia. Uśmiechnęłam się i sięgnęłam po
pudełeczko. Delikatnie je otworzyłam. W środku zobaczyłam śliczny wisiorek.
Strasznie mi się spodobał. Przypomniałam sobie, że babcia mi kiedyś go
pokazywałam. Byłam wtedy bardzo mała. Wspomniała, że kiedyś będzie do mnie
należeć. Uśmiechnęłam się na to wspomnienie.
Salon u Soph |
- Dziękuję wam. Jest śliczny
– przytuliłam rodziców.
- Wiedziałam, że ci się
spodoba.
- Idę sobie zrobić herbatę i
spadam do pokoju.
Kuchnia Soph |
Rodzice usiedli w salonie na
kanapie i zaczęli oglądać jakiś film.
- Yhm..- tylko tyle usłyszałam w odpowiedzi. Tak jak
powiedziałam, zrobiłam. Szybko nalałam sobie wody do kubka z herbatą. Następnie
posłodziłam i mogłam iść do siebie. Wparowałam do pokoju, kubek odłożyłam na
szafkę nocną obok łóżka. Miałam ochotę na długą kąpiel.
Szybko wkroczyłam do
łazienki. Nalałam sobie wodę do wanny i
Łazienka Soph |
odprężyłam się. Chwilę sobie poleżałam,
ale w końcu postanowiłam wyjść. Dokładnie wytarłam się ręcznikiem następnie się
nim owijając. Włosy przesuszyłam lekko ręcznikiem i a następnie je uczesałam.
Zdałam sobie, że zapomniałam pidżamy. W samym ręczniku ruszyłam do swojego
pokoju. Wchodząc do pokoju zdałam sobie sprawę, że zapomniałam powiedzieć
rodzicom, że jutro wrócę później. Muszę teraz to powiedzieć, bo zapomnę pewnie,
a jutro się z nimi nie spotkam. Otworzyłam drzwi do pokoju.
- Mamo! – wykrzyczałam.
- Co się stało Soph? –
zapytała moja rodzicielka.
- Jutro będę później w domu.
Więc jak coś to się nie martwcie.
- Dobrze. A co będziesz
robić? – no tak nie przemyślałam tego. Powiem jej prawdę. No może po części.
- Zapisałam się na sztuki
walki. No wiesz, ostatnio ci mówiłam coś o tym – miałam szczęście, że wcześniej
to planowałam.
- A no tak. W takim razie
dobrze.
Cofnęłam się do pokoju.
Zatrzasnęłam drzwi. Odwróciłam się w stronę przeciwną do drzwi. Aż pisnęłam, a
przy okazji podskoczyłam.
- Kuźwa – wykrzyknęłam.
Zasłoniłam usta wiedząc, że rodzice mogą usłyszeć.
- Sophie, mówiłam ci. Wyrażaj
się – usłyszałam zgłuszony głos mamy.
No ale kurcze, jak tu nie
przeklnąć, jak ktoś cię tak przestraszy.
Osoba przede mną prawie
zwijała się ze śmiechu. Zmroziłam ją wzrokiem.
- Brandon! – wysyczałam już
trochę ciszej. On podniósł ręce pokazując, że nic nie zrobił.
- Gdybyś widziała swoją minę!
– teraz to już prawie leżał. Czyli już wiem, o co chodziło jak się żegnaliśmy.
On już planował mnie odwiedzić.
- Mówiłam ci, żebyś mnie tak
nie straszył.
- No, ale co ja poradzę, że
zawsze jak się pojawiam jesteś zajęta czymś innym i nie zwracasz na nic uwagi.
A poza tym. Pokusa wystraszenia cię jest mocniejsza – wyszczerzył się.
Zmrużyłam wzrokiem.
- Coś zauważyłam, że nie
możesz beze mnie wytrzymać.
- A ja zaważyłem, że jak
zawsze jesteś przygotowana na moje przyjście – uśmiechnął się łobuzersko i
zmierzył mój strój wzrokiem. No oczywiście. Byłam w samym ręczniku. On zawsze
się musiał pojawiać jak jestem na wpół naga??
- Zawsze jestem przygotowana
na twoje przybycie – oznajmiłam ironicznie.
Garderoba Soph |
- No właśnie zauważyłem –
uśmiechnął się. Poprawiłam ręcznik dokładnie się nim zakrywając i ruszyłam do
mojej garderoby. Branodon przyglądał się mi.
- No co? Aż taka jestem
ładna? – zapytałam już lekko zirytowana jego wzrokiem.
- Do ideału to ci trochę
brakuje – rzuciłam w niego pierwszą lepszą rzeczą, jak się znalazła w mojej
ręce.
- Ejj.. No co? – zapytał
jakby nigdy nic. Podniósł ręce w geście poddania. Dopiero teraz zauważyłam, że
on trzyma właśnie moją pidżamę w ręce. Co za los???? Szybkim krokiem podeszłam
do niego kurczowo trzymając ręcznik. Szybko zrobiłam minę małego dziecka.
- Mógłbyś – wskazałam palcem
na moją własność znajdującą się w jego ręce?
- Ale że co? – rozglądnął się
po pokoju.
- Nie udawaj głupiego. Nie
mówię, że jest inaczej. Mogłabym odzyskać moją pidżamę?
- No ja nie wiem czy sobie zasłużyłaś. Powiem
ci, że jesteś bardzo nie miła.
- Oj przestań. Chcę się w
końcu ubrać w coś normalnego.
- Przecież jesteś ubrana
normalnie – zaśmiał się. Popatrzyłam na niego jak na głupka. Oczywiście. Coś za
coś. Z nim jest tak zawsze.
- No to czego chcesz? –
zapytałam zagryzając wargę. Żeby tylko nie chciał czegoś niemożliwego.
- A skąd pomysł, że czegoś
chce? - zapytał.
- Za długo cię znam
misiaczku, żeby nie wiedzieć, że zawsze czegoś chcesz.
- Aj tam. Nie przesadzaj –
wyszczerzył się. – Ale skoro już chcesz. To.. – zamyślił się. – Wiem! Taaaak –
uśmiechnął się przebiegle…
*****
Taki dłuższy rozdział. Przepraszam, że nie dodałam wcześniej nic, ale w szkole miałam urwanie głowy. Codziennie jakieś kartkówki i sprawdziany. Mam nadzieję, że wybaczycie. Zobaczymy kiedy będzie następny rozdział. Zależy kiedy będę miała czas. Postaram się jak najszybciej. Dziękuję za wszystkie komentarze. :**** Pozdrawiam <3
fajny rozdział^^
OdpowiedzUsuńDziękuję :D
UsuńBardzo fajny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńPisz dalej i kiedy następny rozdział ??
Cieszę się :D Następny rozdział już niedługo. :D
UsuńTen brandon jest zupełnie jak mój brat.Na wszystko ma wkurzające odpowiedzi....
OdpowiedzUsuńSuper! ❤
OdpowiedzUsuńtrupiamilosc.blogspot.com