Rozdział
XXVII
Szliśmy po plaży bez butów. Woda obmywała nasze stopy. Szliśmy cały czas się śmiejąc. W tym
towarzystwie nie dało się iść spokojnie.
W szybkim tempie doszliśmy do naszego domku.
- Dobranoc!! Do jutra – zaśmialiśmy się i każdy wszedł do swojego
pokoju.
- Jest genialnie – powiedziała Jane rzucając się na łóżko plecami.
- Oj jest – zrobiłam to samo leżąc obok mojego rudzielca.
- To jest dopiero pierwszy dzień, a ja już wiem, że to będzie
najlepszy wyjazd – uśmiechnęłam się.
- Kto idzie pierwszy do łazienki? – zapytałam.
- Ja – zerwała się z łóżka, wyciągnęła z walizki pidżamę i
przemknęła do łazienki. Ja wstałam z łóżka i już sobie naszykowałam coś do
spania. Następnie weszłam na balkon. O tak, taki widok mogłabym widywać
codziennie. Na balkonie obok był Scott.
- Pięknie tu jest – powiedziałam wzdychając i siadając na krześle.
- Mhmm…. – uśmiechnął się. Nastała cisza. Nie była ona niezręczna.
Właśnie dlatego uwielbiałam siedzieć ze Scottem. Patrzyłam na niebo pełne
gwiazd. W Polsce nie dało się dostrzec tak dużej ich ilości. Siedziałam tak
jeszcze z 10 min.
- Wolna – odparła Jane.
- Idę – wstałam i po drodze zabierając ciuchy weszłam do łazienki.
W błyskawicznym tempie wzięłam prysznic i ogarnęłam moją twarz. Wyszłam z
łazienki. Na swoim łóżku już leżał mój rudzielec. Poszłam w jej ślady.
Położyłam się na łóżku.
- Dobranoc – powiedziałam, a w odpowiedzi usłyszałam to samo.
Zamknęłam oczy i po chwili odpłynęłam w ramiona Morfeusza.
Rano obudziłyśmy się w tym samym czasie.
- No to teraz czeka nas zwiedzanie – burknęłyśmy. Nie żebyśmy
narzekały, ale wolałybyśmy poleżeć sobie na plaży i poopalać się.
- Damy radę – uśmiechnęłam się. – Ja pierwsza – rzuciłyśmy się w
stronę łazienki.
- Ej jak ty to zrobiłaś? – zapytała zszokowana Jane.
- Ale co? – zapytałam.
- Ja zrobiłam dwa kroki w stronę łazienki, a ty już byłaś pod jej
drzwiami – pokręciła głową. – Mam jakieś zwidy, czy coś.
- Na pewno – odpowiedziałam niepewnie, ale nie ujawniając
zmieszania, które wewnątrz mnie buzowało. – Na pewno cię coś przewidziało.
- No, ale – przerwała na chwile i przyglądnęła mi się uważnie.
- To na pewno przez te treningi – na szybko coś wymyśliłam. –
Wiesz, więcej treningów i mój bieg trochę przyspieszył – no nie powiem, mam
dobrą wyobraźnie i to jest dosyć realne.
- Dobra, powiedzmy, że ci wierze.
- Ale to nie zmienia faktu, że jestem pierwsza – zaśmiałam się i
zamknęłam za sobą drzwi łazienki.
- Ej no! To nie jest fair! – zaczęła walić w drzwi łazienki.
- Jak to nie? Jak dla mnie, to jest bardzo fair – zaśmiałam się.
- Osz ty! – wyczułam w jej głosie nutkę wrogości, ale po chwili
zastąpił ja śmiech. – Zobaczysz, następnym razem będę pierwsza! Nie odpuszczę
ci - powiedziała przez drzwi.
- Czy ty mi grozisz – zachichotałam.
- Ja?? No co ty! Ja cię tylko ostrzegam – mogłam tylko sobie
wyobrazić jej chytry uśmieszek.
- Mam się bać?
- To już twoja decyzja – zaśmiała się.
Uśmiechnęłam się. Umyłam zęby i obmyłam twarz. Po 10 minutach
otworzyłam drzwi.
- Masz! – zawołam do niej. Zerwała się łóżka i biorąc ubrania
zamknęła się w łazience. Ja sam wyciągnęłam ciuchy z walizki i szybko się
ubrałam (jako buty ubrałam czarne vansy). Postanowiłam zadzwonić do mamy. Wczoraj zupełnie o tym zapomniałam.
- Cześć mamuś! – przywitałam się z nią.
- Kochanie! Czemu nie dzwoniłaś wcześniej – od razu odezwała się z
wyrzutem.
- Przepraszam, ale zupełnie wypadło mi to z głowy. Tu jest tak
pięknie!!!! – westchnęłam do słuchawki.
- No dobra! Jak ja bym chciałby być tam teraz, ale co poradzę, do
pracy trzeba chodzić. – zaśmiałam się. – A jak minął lot? Wszystko dobrze
poszło? Nie było żadnych komplikacji?
- Mamuś, wszystko poszło gładko. Szybko dolecieliśmy na miejsce.
Mamy świetne domki, przed samą plażą, mówię ci widoki niesamowite!!
- Cieszę się kochanie. A pogodę macie dobrą?
- No pewnie, na zewnątrz jest gorąco, idealnie. Dobra, ja już będę
kończyć, bo rozmowy są trochę drogie. Pozdrów tatę i Jasona. A i powiedz mojemu
kochanemu braciszkowi, że ja się tu świetnie bawię, a on musi na studiach się
uczyć. Kocham was!
- Dobrze kochanie. Ale proszę cię, zadzwoń do nas za kilka dni,
nie chcę się niepokoić.
- Dobrze papa- powiedziałam uśmiechając się do słuchawki.
- Miłej zabawy – usłyszałam z drugiej strony i po chwili
rozłączyłam się. Akurat w tym momencie drzwi od łazienki otworzyły się.
- Która jest godzina? – zapytała Jane.
- Za 10 minut musimy iść na śniadanie – weszłam jeszcze do
łazienki i związałam włosy w kucyka. Jane swoje związała w luźnego warkocza.
- Chodź – pociągnęłam ją za rękę i wyszłyśmy z domu. Zakluczyłyśmy
drzwi i ruszyłyśmy na śniadanko. W restauracji zobaczyłyśmy znajome czupryny.
Chłopaki też nas zauważyli. Podeszłyśmy do nich.
- Siadajcie – powiedział Scott jedząc.
- Zaraz przyjdziemy, tylko coś do jedzenia weźmiemy – szybko
poszłyśmy. Po 5 minutach już siedziałyśmy z nimi. Jak zwykle, przy naszym stoliku było najwięcej
śmiechu. Nigdy się tym zbytnio nie przejmowaliśmy. Już kończyliśmy jedzeni,
kiedy podszedł do nas nauczyciel.
- Mam nadzieję, że podoba wam się.
- Oczywiście, jest świetnie – uśmiechnęła się Jane.
- Świetnie się bawimy – dodałam.
- Cieszę się. Za 1.5 godziny idziemy zwiedzać, spotykamy się przed
głównym wejściem hotelu.
- Dobrze, będziemy gotowi.
- No to czeka nas nuuuudne zwiedzanie – skomentował Tom, gdy
nauczyciel nie mógł go już usłyszeć. Wszyscy zaśmialiśmy się, ale jednocześnie
przytaknęliśmy.
- Jakoś przeżyjemy – odezwał się Brandon.
- No właśnie. Zgadzam się z nim, co mnie bardzo dziwi – odezwałam
się. – Razem będzie śmiesznie. Damy rady – uśmiechnęłam się promiennie.
- Dobra – odezwali się wszyscy.
- Zbieramy się? – zapytał Scott. Wszyscy już zjedli.
Jakby na znak wszyscy podnieśliśmy się z miejsc. Poszliśmy do
swoich pokoi.
- Ej idziemy do baru obok plaży? – zapytał Liam, gdy siedzieliśmy
na balkonie. Chłopaki przyszli do nas do pokoju.
- Dobry pomysł – od razu wszyscy się zgodziliśmy. Wstając
poczochrałam Toma po jego czuprynie.
- O tyy!! Wiesz ile mi zajęło ułożenie tego cuda – zapytał. Poczułam
zagrożenie więc jak najszybciej wycofałam się z balkonu.
- Dopadnę się – usłyszałam z ust Toma.
- Lepiej już zacznij uciekać – dodała Jane. Posłuchałam jej.
Śmiejąc się zaczęłam biec. Usłyszałam za sobą kroki i głos.
- Złapię cię Bennet! – i zaraz wybuch śmiechu. Przyspieszyłam.
Wleciałam na plażę. Na chwilę przystanęłam. Obejrzałam się w tył. Widziałam
moich przyjaciół ledwo trzymających się ze śmiechu. Nagle przed sobą zobaczyłam
Toma.
- Aaa!!! – skąd on się tu wziął. Osz ten, obszedł mnie od tyłu.
- Teraz będziesz miała za swoje – zaczął się śmiać, jak jakiś zły
bohater bajki (od aut. Wiecie o co mi chodzi :D). – Teraz błagaj o wybaczenie.
- Nie ma szans.
- Jesteś pewna – zapytał unosząc brwi to góry. Stał przodem do
mnie trzymając mnie za ręce. Nie był to mocny uścisk, ale wyrwać się z niego
też nie dało.
- Jestem – powiedziałam pewnie.
- Ale pewna tego jesteś – zapytał zbliżając się do mnie.
- Mhmm- przytaknęłam już troszkę mniej pewnie. Jeszcze bardziej
się przybliżył. Przełknęłam głośno ślinę. On się zaśmiał, poczułam jego ręce na
moich biodrach.
- Na twoim miejscu bym odpuścił, ale skoro tak chcesz – powiedział
uśmiechając się. Zaczął mnie łaskotać.
- Nie, nie, nie, nie!- zaczęłam krzyczeć w przerwach od śmiania
się. Zaczęłam się wyrywać, ale nie było szans.
- Dobrze, przepraszam, przepraszam!!! – zaczęłam. – Tylko błagam
cię, przestań – dławiłam się własnym śmiechem. W tym momencie nie myślałam, że
sama mam dużo siły. Wiecie, w niektórych momentach o tym jeszcze zapominam, a
jednocześnie nie panuję nad tym.
- I nie będziesz już – zapytał przestając mnie łaskotać.
- Nie będę – powiedziałam
zmęczona.
- Ale i tak ci się oberwie – przerzucił mnie sobie przez ramię.
- Nieee! Proszę, tylko nie do wody! – zaczęłam się szarpać.
- Oj nie martw się, teraz tego nie zrobię – już widzę ten jego
chytry uśmieszek. Niestety, ale teraz musiałam oglądać jego plecy.
- Ej no, przeprosiłam cię przecież – zaprotestowałam.
- Ale to nie zastąpi tego, że zniszczyłaś moją idealna fryzurę.
- No naprawię ci ją.
- Nie, ja sobie poradzę, ale i tak ci się oberwie – zaśmiał się.
- To chociaż mnie postaw- powiedziałam z wyrzutem.
- Nie ma mowy, jesteśmy już prawie przy barze.
- Całe życie z wariatami – podniosłam ręce do nieba. Westchnęłam i
opadłam na jego plecy. Nie pozostało mi nic więcej. Po chwili mogłam usłyszeć
śmiechy. To było oczywiste do kogo należały.
- Postaw mnie już.
- Już prawie jesteśmy.
- Ooo widzę, że ją złapałeś – odezwał się Liam. Nie mogłam
zobaczyć ich twarzy. Hmm… zgadnijmy dlaczego?
- Złapał, ale mógłby już puścić – odezwałam się.
- Skoro tak prosisz – postawił mnie na ziemi.
- No w końcu!!!!!! – uśmiechnęłam się szeroko. Wszyscy się na nas
patrzyli i śmiali.
- Dobra koniec! Chyba, że ktoś jeszcze chce mieć rozwaloną
fryzurkę?- pokazałam na moje dzieło, na głowie Toma. Skoro i tak ma mi się
oberwać, to co?
- Ja się chowam – oznajmiła Jane. – Chodź, weźmiemy sobie jakiś
sok. – wzięłam ją pod ramię i ruszyłyśmy do lady. Ładnie się uśmiechnęłyśmy i
poprosiłyśmy o sok pomarańczowy. Za barem stali przystojni młodzi chłopcy.
Jeden uśmiechał się zalotnie do Jane i nalewał jej sok, a drugi podrywał mnie
zajmując się moim napojem. Zaczęli z nami rozmawiać po angielsku.
- Co tutaj robią takie piękne dziewczyny? – zapytał szatyn, ten
który „zajmuje się” mną.
- Przyszłyśmy się napić czegoś zimnego – odwzajemniłam jego flirt.
A co mi tam? Raz na jakiś czas mogę poszaleć.
- Idealnie trafiłyście – powiedział ten drugi, brunet.
- Zauważyłam właśnie – posłałam mój uroczy uśmiech. Odgarnęłam z
twarzy niesforny kosmyk. Spojrzałam na Jane. Może i jest z Liamem, ale włączyła
się do gry. Jej chłopaka też wiele dziewczyn podrywało.
- Długo już tu jesteście? – zapytał szatyn.
- Wczoraj przyleciałyśmy – przyjrzałam się jego plakietce. –
Carlosie.
- A moglibyśmy poznać wasze imiona – zapytał ten drugi. Z tego co
widziałam na imię miał Adrian.
- Sophie – oznajmiłam uśmiechając się.
- Jane.
- Miło nam poznać – oznajmili równocześnie.
- Proszę – Carlos podał mi szklankę z sokiem. Był on świetnie
ozdobiony. Gdy mi go podawał, dotknął mojej ręki i chwilę dłużej ją
przytrzymał, cały czas patrząc w moje oczy i uśmiechając się.
- Dziękuję – oznajmiłam przygryzając wargę. Był bardzo przystojny,
chociaż jego flirt był trochę tandetny, to mimo to wydaje się być przyjemną
osobą. Jane także miała już swój napój.
Chciałam zapłacić.
- Na nasz koszt – oznajmił Adrian.
- Nie trzeba – oznajmiła Jane uśmiechając się.
- Nie ma problemu, naprawdę.
- Dziękujemy chłopcy – posłałyśmy najpiękniejsze usmiechy i
odwróciłyśmy się.
- Zobaczymy się jeszcze? – zapytali
- Na pewno tu jeszcze wpadniemy.
Oddaliłyśmy się. Widziałam minę chłopców. Chyba trochę nas
obserwowali.
- Coś długo wam to zajęło – odezwał się Liam mierząc chłopaków za
barem zimnym wzrokiem.
- Ale za to mamy pyszne napoje – uśmiechnęłam się. Usiadłam
pomiędzy Brandonem, a Liamem. – Ej Li, bez nerwów – Szturchnęłam go łokciem.
Popatrzyłam na chłopaków. Razem z Jane zaśmiałyśmy się.
- Zazdrośnicy – powiedziała Jane. Już się mieli odezwać, kiedy do
naszego stolika podeszła nasza koleżanka Mary. Zdziwiłam się, że jest ona bez
Kate, ponieważ one były praktycznie nierozłączne.
***
Przepraszam za to, że nie pisałam, ale nie miałam czasu, w święta trzeba było pomagać, a po świętach złapała mnie grypa. Jeszcze teraz jestem chora, dlatego do sql nie idę i mam zamiar zabrać się za pisanie kolejnych rozdziałów :D
A poza tym, dziękuję mojej przyjaciółce za pomoc. Jest niezastąpiona :D <3
A poza tym, dziękuję mojej przyjaciółce za pomoc. Jest niezastąpiona :D <3
Pozostało mi jeszcze życzyć wam SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!!! Aby wszystkie wasze marzenia się spełniły, jeśli macie jakieś postanowienia noworoczne, to abyście przy nich wytrwali oraz, aby ten rok był jeszcze lepszy niż poprzedni :D
A tutaj dam wam jeszcze naszych Barmanów. Zdjęcia są bardziej zimowe, ale pozostawiam waszej wyobraźni, to jak wyglądali w barze w Hiszpanii :D
Carlos
Adrian
Twoje opowiadanie są niesamowite :D Kiedy kolejna części ?? :)
OdpowiedzUsuńPostaram się jak najszybciej :D I dziękuję za miłe słowa, one dodają mi skrzydeł :) <3
UsuńCzekam z niecierpliwością :*
OdpowiedzUsuńNasza przyjaciółka jest wspaniała :3 xD
OdpowiedzUsuńZ twoim talentem mogłabyś napisać wspaniała książkę. ;)
OdpowiedzUsuńJejku, jak mi miło <3 Za bardzo słodzisz :D Dziękuję ;**
UsuńAch, nie ma to jak darmowe soczki od słodkich Hiszpanów.Carlos jest sexy ;P Ciekawe co ta Mery chce od nich...
OdpowiedzUsuńPS: Mam nadzieję, że wpadniesz do mnie
:D No wiem, wiem. Takie soczki to chciałoby się dostawać zawsze :D A o wszystkim dowiesz się w kolejnym rozdziale :) <3 ;**
UsuńTo jest świetne<3 ja nie mogę się doczekać ich wpólnego treningu: )Sophie i Brandona<3 nie moge sie doczekac kolejnej czesci!!!
OdpowiedzUsuńNie tylko Ty, nie możesz się doczekać kolejnych części :D :P
UsuńWiecie, ja też nie mogę się doczekać, aż napisze kolejny rozdział :D <3
Usuńno to pisz, pisz ;D
UsuńBardzo zazdroszczę bohaterom Twojego opowiadania - w Polsce jest teraz tak zimno i szaro, że sama chętnie znalazłabym się choć na kilka dni w słonecznej Hiszpanii.
OdpowiedzUsuńA zwiedzanie wcale nie jest takie złe, czasami można zobaczyć coś naprawdę ciekawego. A tym lepiej zwiedza się w miłym towarzystwie, więc myślę, że Sophie i Jane nie będę się aż tak bardzo nudziły na wycieczce.
Pozdrawiam.
Ja też im zazdroszczę, a zwłaszcza, że teraz choruję :D A jeśli chodzi o zwiedzanie, to wiadomo, że jest ciekawe, ale jak wiadomo, każdy woli leniuchować :D
Usuń<3
Jezuu kobieto przeczytałam twojego bloga w jeden niecały dzień i zamiast się uczyć to czytałam. Zakochalam się w tej opowieści. Oglądam wiele blogów równie dobrych ale z czystym sumieniem mogę powiedzieć że ten jest najlepszy z najlepszych. Pisz dalej bo robisz to genialnie ;)
OdpowiedzUsuńJejku, zawstydzasz mnie (rumienie się). Kurcze, czuję się wspaniale wiedząc, ze komuś sie tak podoba moje opowiadanie :D Dziękuję strasznie <33 :**
Usuńkiedy będzie nowy rozdział? :)
OdpowiedzUsuńPostaram się jak najszybciej. Wiesz, nie tak łatwo jest napisać coś, co będzie naprawdę fajne, staram się pisać jak najlepiej :D <3
UsuńHmmm, piszesz ciekawie i w ogóle. A barmani bardzo przystojni. Akcja z fryzurką- zawsze spoko ^_^
OdpowiedzUsuńWeny!
Polecam się na przyszłość:
haftująca.tęczą xx
Cieszę się, że się podoba :D I dziękuje bardzo :D <3
UsuńMasz prawdziwy talent do pisania. <3 Bardzo mi się podoba i oczekuję na następne rozdziały. Ale mam kilka pytań. A pytania takie ; Kiedy następny rozdział? Czy pojawi się jakaś akcja? Czy Spohie weźnie udział w jakimś starciu ze złymi wampirami?
OdpowiedzUsuńOdpowiedz :)
Już odpowiadam na pytania: Następny rozdział pojawi się natychmiast jak go napisze. Mogę powiedzieć, że mam już połowę, chcę, aby wyszedł jak najlepszy :D Oj akcja będzie, nie macie się o co martwić. Już mam w głowie pewien plan i to ma związek z twoim kolejnym pytaniem. Niestety na nie nie mogę ci odpowiedzieć wprost :D
UsuńStrasznie się cieszę, że podoba ci się moje opowiadanie i dziękuję, za miłe słowa. Naprawdę one dużo dają, aż chce się pisać dalej :D <3 ;**
Rozdział świetny *O* pisz kolejny <3
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie
http://szkola-podobno-magiczna.blogspot.com
Sprawdzam co chwile, czy dodałaś nowa część i się trochę nie cierpliwie, bo strasznie mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńKiedy mogę się spodziewać kolejnej części? :)
Tak właściwie to napisałam kolejną część przed chwilą i już go dodaje :D <3
UsuńZapraszam na nn
OdpowiedzUsuńCarlos i Adrian, jakie przystojniaki *o*
OdpowiedzUsuńŚwietne ❤
OdpowiedzUsuńhttp://trupiamilosc.blogspot.com